Był sobie, powiedzmy, Rysiu. Rysiu był dobrym człowiekiem, o miękkim sercu, lecz sponiewierany przez życie. Żona zostawiła go dla kochanka, dzieci nie miał, pracę stracił. Tuła się od jednej meliny do drugiej, ale męczy chłopinę takie życie, bo on z innego materiału jest. Więc zaczyna trochę pić, nie dużo, może 2 piwka dziennie to max, w sumie na tyle starcza jego skromna renta. Ale potrafi zrezygnować z tego, gdy jakiejś babci brakuje do chlebka czy mleczka, gdy trzeba nakarmić bezpańskiego kotka, czy wrzucić do puszki podczas WOŚPu..
Rysiu nigdy nie prosił o 2 złote do piwka, wolał iść pozbierać puszki, komuś pomóc w uprzątnięciu piwnicy, skoszeniu trawnika, kradzieżą się brzydził. Ludzie wiedzieli i prosili o pomoc czy sami oddawali mu makulaturę, puszki czy butelki.
Podczas turnee po śmietnikach Rysiu usłyszał śmiech i wulgarne zawołania, dobiegające od jednego ze śmietników. Banda gnojków bestwiła się nad małym, biednym szczeniaczkiem, którego ktoś najwyraźniej przywiązał do jednego z kontenerów. Rychu szybko skrzyknął kumpli (miał starą nokię, którą ktoś w przypływie miłosierdzia mu sprezentował), pogonili bananowych i zaopiekowali się psiakiem. Oficjalnym opiekunem Zgrywusa (gdyż takie imię otrzymał piesio) stał się Rysiu. Prawie przestał pić, by ukochanemu czworonogowi nic nie brakowało, by było na wszystkie szczepienia, dobre jedzonko czy od czasu do czasu jakąś zabawkę.
Zgrywusik rósł jak na drożdżach. Po roku był wielką kupą futra, wyglądającą jak skrzyżowanie alaskana z owczarkiem niemieckim. Był też cholernie inteligentną i pamiętliwą bestyjką. Parę razy udało mu się podziabać po tyłku bachorów, co go wtedy przy śmietniku dręczyli, ale za swojego pana gotów był życie oddać.
Gnojki postanowili, ot tak dla zabawy, psa otruć, ale ten od obcych nic nie brał, Rysiu zawczasu go tego nauczył. Wtedy idioci postanowili donieść o pogryzieniu. Ale tak bez jakichkolwiek śladów, trochę by było ciężko, więc...
...zaatakowali Rysia, nożem zadali kilka niegroźnych cięć, gdy Zgrywus się na nich rzucił. Bilans? Kilka podartych par spodni, trochę szwów na rany i....kurator dla każdego z chłystków.
Chłopcy nasi mieli "malutkiego" pecha, gdyż całą akcję z daleka widział patrol policji, ale nim zdążyli dobiec, pies zdążył trochę poturbować jaśnie panów inteligentnych inaczej. A że banda, już od jakiegoś czasu, działa niezbyt zgodnie z prawem i była na oku tamtejszej policji, to sami na siebie ukręcili bicz.
Miejscowa ludność, która już miała dość tych gówniarzy, zrzuciła się na piękną budę dla Zgrywusa i roczną karmę. Rysiu też znalazł pracę jako nocny stróż w miejscowej fabryczce mebli. Wprawdzie tylko za spanie i drobną pensje, ale i to dobre na początek.
A Zgrywus? Ustatkował się, przytyło mu się i woli spać, niż ganiać za kotami.
pewna wioska w pewnej części Polski
lubię takie zakończenia historii na piekielnych :)
OdpowiedzSzkoda mi pana Rysia, że go tak życie sponiewierało. Dobrze, że wychodzi na prostą. :)
OdpowiedzPiękna i naprawdę wzruszająca historia, jestem pełna podziwu dla takich ludzi jak pan Rysiu, i jeszcze bardziej pełna podziwu, dla ludzi tak okrutnych jak te gnojki, że można być takim znieczulonym i pełnym nienawiści. Powodzenia dla pana Rysia i jego przyjaciela Zgrywusa :)
OdpowiedzAż się człowiekowi robi ciepło na sercu, gdy czyta takie historie. Dobrze jest widzieć, że ktoś dobry pomimo przeciwności wychodzi na prostą.
OdpowiedzHistorię usłyszałam od mojego Teścia, którego kumpel z branży właśnie dał pracę Rysiowi. Działo się to dobrych 5-6 lat temu, Rysiu miał wtedy coś koło 40 lat. Teraz jakoś znalazł sobie kobietę, młodszą jakieś 5 lat, wdowę i czekają na dzidziusia. Rysiu awansował, ma stałą pracę i trochę więcej jak średnią krajową, wszystko dostał za lojalność firmie i sumienność w wykonywaniu obowiązków. I żyją sobie pomalutku, za to Zgrywusik leży upasiony, gdyż każdy w wiosce za punkt honoru sobie wziął, dokarmienie pieszczocha ;)
OdpowiedzI cudnie. Trzymam kciuki za Rysia,za jego rodzinke i za Zgrywusa.
Odpowiedzojej aż się uśmiechnąłem :) Naprawdę robi się ciepło na sercu czytając historie które dobrze się kończą. Co te dzieciaki mają we łbach, że atakują psa?
Odpowiedzjakbyście chcieli mogę też napisać o kobiecie pana Rysia, p. Joasi. Kobiecinie też życie nie oszczędzało...
Odpowiedzjednak jest sprawiedliwość na świecie:)
OdpowiedzCzytałam tę historię w napięciu i z każdym akapitem obawiałam się, że jeszcze jedna osoba/grupa będzie piekielna (poza bezmózgimi gówniarzami) - mieszkańcy, policja, sąd. Co za ulga, że tak nie było!:D gorące pozdrowienia dla Rysia i psiaka, jak dobrze, że im się wiedzie. Faith in the world restored;)
OdpowiedzHistoria zakończyła się happy endem... Na szczęście. Z całego serca życzę Panu Rysiowi powodzenia w życiu :) Po opisie widać, że człowiek o szczerozłotym sercu :)
OdpowiedzKto minusuje takie historie? Pozdrowienia dla pana Rysia, a dla Zgrywusa głaski ode mnie :)
OdpowiedzAż się cieplej na serduchu zrobiło :) Pozdrowienia dla pana Rysia z rodziną i Zgrywusa :)
OdpowiedzFajna historia. Przełamałam swą niechęć do Ciebie i mimo szukania dziury w całym dałam "mocne" :P
Odpowiedzplusy dane od "wrogów" łechcą najmilej ;)
OdpowiedzTylko się nie przyzwyczajaj :D
Odpowiedzpostaram się ;)
OdpowiedzI napisz już o tej kobiecie, może załapiesz drugiego ode mnie, albo minusika dla równowagi :>
Odpowiedzale to już jutro, dziś mnie moje zapalonko mięśnia dorwało ;/
OdpowiedzA teraz dajcie sobie buzi i przyślijcie mi fotkę, to sobie ustawię na tapecie ;p
OdpowiedzPrzecudna, wspaniała historia. Aż się łezka w oku kręci. Dawno tak ciepło na serduchu - jak to napisała TrissMerigold - się nie zrobiło. Jakby tak wszystko się kończyło...ach... Dużo radości i szczęścia dla pana Rysia a Zgrywus niech razem z nim będzie zadowolony :) I oby tych gówniarzy...no szlag trafił.
OdpowiedzPanu Rysiu - przykład człowieka,który nie załamuje się i stara się wyjść na prostą. Dobrze,że znalazł tego pieska, dobry człowiek to i na dobry los zasługuje :) A te łebki - szkoda słów...
OdpowiedzWydaje się aż zbyt piękne by było prawdziwe... Jak dobrze, że coś takiego może się zdarzyć. Historia częściowo piekielna, częściowo "ku pokrzepieniu serc":-)
OdpowiedzPies to jednak naprawdę dobre zwierzę. Przecież życie pana Rysia mogłoby się potoczyć o wiele gorzej, gdyby nie znalazł Zgrywusa do kochania. A cała ta historia jak z jakiegoś ciepłego filmu, nastraja bardzo pozytywnie:)
Odpowiedz