W tej historii piekielni byli wszyscy.
Opowieści o kolesiu który wracał z treningu z mieczem i wystraszył napastników.... znacie pewnie w kilku wersjach. Podejrzewam znając środowisko, ze to się nawet mogło wydarzyć kilka razy w różnych miejscach i o różnym czasie. Teraz wozimy się razem ze sprzętem autem, jak na niemal emerytowanych odtwórców przystało. Kiedyś... bywało różnie.
Kolega Piekielny, wiek po trzydziestce. Poobijany na bitwach i przez życie. Na co dzień człek pracujący na stanowisku i Wielce Poważny. Miał jednak w swoim czasie epizod zapijania smutków życiowych. A mieszkał wtedy u rodziców. Tym samym cały dobytek mieszkał razem z nim w małym pokoju. Dobytek składał się głównie ze sprzętu typu miecz, topór, łuk, itp.
Wrócił w nocy do domu pijany w sztok. I już oczęta błękitne miał zamknąć i zasnąć w żalu nad swoim kiepskim żywotem.... gdy plan przerwały gibony. (Gibonami zwiemy osobników typu: o jak się za..biście nawaliłem. Ja i moi kumple. A teraz wykrzyczymy to światu. I ch... że ludzie śpią).
Kolega, oczywiście wychyliwszy się przez okno, oświadczył nie mniej pijanym głosem, gdzie mogą sobie wy... oddalić się w szybkim tempie. A jak nie, to on zrobi taką jesień średniowiecza.....
Jak się można spodziewać przepychanka słowna trwała. Gibony nawet usadowiły tyłki na ławce pod oknem. Zapowiadało się na dłuższą pogawędkę.
I być może trwałoby to długo, ale kolega wśród oparów alkoholu posiadał jakąś mglistą koncepcję, że on przecież rano musi wstać do pracy. Stwierdził że temat się wyczerpał i czas przejść do czynu.
Wrócił do pokoju (co zostało odgwizdane triumfalnie przez gibony przeświadczone o zwycięstwie) potknął się o zbroję, wpadł na kaloryfer ale w końcu odnalazł.... łuk. I strzały.
Stanął przy oknie, beknął dla zwiększenia dramatyzmu, wycelował i strzelił. Prosto w ławkę z gibonami.
Cud że wstrzelił się pomiędzy żywe, a strzała utkwiła w drewnie.
Podsumowanie: gibony piją jak piły, ale dwa podwórka dalej. Znajomy przed wyjściem do knajpy chowa sprzęt wysoko na szafę.
Wow, a który ma lvl i gdzie ekspi? :) Kurde, chciałbym z łuku postrzelać, ale takiego na stanie nie mam, szkoda :<
OdpowiedzŁuk +5.
OdpowiedzMa buffa +10 do charyzmy i +10 do celności od krzyku bojowego "Beknięcie".
OdpowiedzMożna strzelać z łuku nie będąc rycerzem, ani nie mając łuku. Wystarczy zapisać się do sekcji łucznictwa w klubie sportowym.
Odpowiedz@vfm ale sportowy to nie to samo. Pełno jakichś sterczących stabilizatorów, celowników i takich tam. Nie ma to jak prostota ;)
OdpowiedzI pewnie jeszcze Pierścień Doświadczenia, coby lepiej mu szło :E
OdpowiedzJa tam uważam że ma po prostu więcej szczęścia niż rozumu :D
OdpowiedzSzczęście w nieszczęściu. Ot co. Dobrze, że wyciągnął wnioski, a nie jak niektórzy... Za to szacunek.
OdpowiedzMa po prostu umiejkę pt. Pijany Mistrz, zręczność po wypiciu piwa +7, łuk +1, +3 przeciwko Gibonom :P Ale fakt faktem, dobrze, że nikogo nie trafił...
Odpowiedzkieleckie czy lubelskie?
OdpowiedzAni to ani to.Podkarpacie.
Odpowiedz@Mru jak mawia bliski memu sercu mieszkaniec Stalowej: "Bo Dziki Zachód to pikuś przy Dzikim Wschodzie" ;)
OdpowiedzA można wiedzieć z jakiego miasta na Podkarpaciu? Też się w to bawię znaczy odtwórstwo i może go znam.
OdpowiedzTo juz lepiej może na pw? :)
Odpowiedzmój idol!:)
OdpowiedzBeknięcie bojowe mnie urzekło :)
OdpowiedzTo nie było beknięcie, to był okrzyk bojowy! (Thu'um?)
OdpowiedzOkrzyk 1 Samodzielnego Oddziału Żab Bojowych. Widać chłop od nich, zdolny.
OdpowiedzJakby trafił to z łuku na odtwórstwo (brat takim się zajumuje)- trup na miejscu*. Szczęście więc, że nie trafił idiotów. *w teorii bo przy byciu schlanym to naciąg pewnie był już "nieteges" ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 kwietnia 2012 o 15:33
O matko, gibony są wszędzie? Takie coś po moim osiedlu też kica niestety...
OdpowiedzHahaha, mistrz mistrzów. :D
OdpowiedzNiezły patent. Wypróbowałabym, bo też takich gibonów pod blokiem mam ;) Tylko strzał szkoda...
OdpowiedzSzkoda że spudłował...
OdpowiedzJa za szczeniaka bawiłem się z kuzynami i starszym bratem łukami. Kiedyś zrobiliśmy coś, co bardziej przypominało ręczną balistę, bo sznur miał prawie trzy metry, a do naciągania potrzebne było czterech chłopa. Strzała przebiła 5 centymetrową ścianę stodoły i kurtkę mojego dziadka, który... nic nie zauważył. Dopiero potem zobaczył dziurę w ubraniu i metrowy kij sterczący z belki i zakojarzył fakty.
OdpowiedzA wystarczyłoby zadzwonić do sympatycznych panów z Policji lub Straży Miejskiej... Nie dość że ułudnie pomyślieliby sobie, że wygrali, to jeszcze spotkałaby ich niemiła niespodzianka w postaci bycia przyłapanym na spożywaniu w miejscu publicznym i jeszcze do tego w postaci mandatu. Satysfakcja podwójna :D
Odpowiedz