Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Już wcześniej pisałam, że pracuję jako asystentka stomatologa. Również ta historia ma…

Już wcześniej pisałam, że pracuję jako asystentka stomatologa. Również ta historia ma związek z pracą w gabinecie. Nie jest specjalnie apetyczna, więc czytacie na własne ryzyko.
Mam swoje kilkuletnie doświadczenie dość bogate nie dlatego, że długie, ale dlatego, że z różnymi lekarzami pracować mi przyszło. A że każdy pracuje po swojemu, tak więc tempo mojego przyuczania było dość duże. Przede wszystkim nauczyłam się rozpoznawać dobrego stomatologa po tym, jak pracuje POZA jamą ustną pacjenta.

Pan X był dość sympatycznym, aczkolwiek nieco obleśnym mężczyzną. Wiecznie przepocony (cóż, nie wszyscy pocą się "zdrowo", nie jego wina), nieco otyły i dość niechlujny w wyglądzie (zastanawiam się co to za żonę miał, skoro często występował w pomiętych koszulach). Zanim nie przebrał się w fartuch mógł uchodzić za takiego, co lubi w barze piwko wypić. Ale kontaktowy i zabawny, więc w sumie zdobywał sympatię innych. I tak go sobie lubiłam przez pewien czas.

Jednak wszelkie objawy niechlujności mają swoje granice. Nic to, że bałaganił po gabinecie, nic nie odkładał na miejsce, rozchlapywał wodę na metry wokół siebie - prawda taka, że od tego w gabinecie jestem, by między innymi sprzątać i wycierać plwociny ludzkie.
Problem się pojawił, gdy jednorazowe ZUŻYTE materiały - waciki, kalka (taki papierek, który przygryzamy zaplombowanym zębem, coby sprawdzić czy plomba nie jest za duża), paski celuloidowe i ścierne - zaczęły lądować wśród... tych nie zużytych! Oczom własnym nie mogłam uwierzyć. Nie raz i nie dwa musiałam wyrzucać cały zapas NOWYCH materiałów, bo pan X, zamiast do tzw. spluwaczki, tam właśnie ładował te zużyte. Gdyby nawet przepisy nie były w tej sprawie tak restrykcyjne robiłabym to z własnej woli, bo kto by chciał mieć w ustach coś, co już miał ktoś inny?
Zwróciłam mu na to uwagę oczywiście, ale poprawa nastąpiła na krótko. Wyjaśniłam również wszystko szefostwu, bo musiałam uzasadnić szybkie zużywanie zapasów.

Ale pewnego dnia pan X przesadził. Jego zachowanie kosztowało go posadę. Może pojawią się komentarze, żem donosiciel i kabel, ale nie mogłam tego przemilczeć. Zresztą oceńcie sami.

Było ciepło, pan X jak zwykle spływał potem. Jak zwykle również pracował w rękawiczkach lateksowych, które pod wpływem potu stały się niemal przeźroczyste. Pracować w takich warunkach jest ciężko, więc większość lekarzy zdejmuje przepocone rękawiczki, płucze ręce w zimnej wodzie, zakłada nowe i wraca do pracy. Natomiast pan X zdjął rękawiczki (niemal z nich kapało), WYTARŁ dłonie o fartuch i - mój Boże - kontynuował pracę. Tak, tak, włożył pacjentowi do ust swoje spocone, brudne palce...

Kiedy o tym pomyślę robię się zielona na twarzy. I jakoś mi nie żal, że już razem nie pracujemy.

służba_zdrowia

by andrejewna
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar misha
6 6

to nic, miałam ortodontke która w ogole nie uzywala rekawiczek, rak podejrzewam też nie myla (bo nie wyobrazam sobie jakby te rece wygladaly jakby je 80 razy dziennie umyla bo mniej wiecej tylu miala pacjetow) . leczenie bylo z nfztu za free wiec nie bardzo mialam wtedy opcje zmiany...

Odpowiedz
avatar sla
34 46

Od kiedy obowiązkiem zony jest dbanie o koszule męża?

Odpowiedz
avatar cashianna
2 10

tez chetnie poznam pdpowiedz na to pytanie

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 10

Ręce chłop ma, wie co to żelazko? To niech sobie sam prasuje. @polubilemcierysiu tu nie chodzi o feminizm... w związku nikt nie ma restrykcyjnie postawionych obowiązków w innym wypadku to niewolnictwo

Odpowiedz
avatar bazienka
5 11

również się przyczepię "dość niechlujny w wyglądzie (zastanawiam się co to za żonę miał, skoro często występował w pomiętych koszulach)" ???? sam rączek nie miał? może miał mądrą kobietę, która nie dała z siebie zrobić służącej? albo taką nielubiącą pracować? albo żadnej?

Odpowiedz
avatar sziwa
18 32

Historia może i piekielna, ale daję minus za "zastanawiam się co to za żonę miał, skoro często występował w pomiętych koszulach". A co to, kurna, żona to sprzątaczka i służąca, że ją obwiniasz o wygląd męża? Niechluj to niechluj, można się co najwyżej zastanawiać co za kobieta go chciała.

Odpowiedz
avatar SiewcaSierot
5 9

Zgadzam się z komentarzami odnośnie tych nieszczęsnych koszul, ale wracając do samej historii... masakra, doktorek chyba bardziej pasuje do rzeźni niż gabinetu stomatologicznego. Fuuu, na myśl o tym, że ktoś mógłby mi włożyć do buzi przepocone łapy jest mi niedobrze. A! No i nie miej żadnych wyrzutów sumienia!

Odpowiedz
avatar InuKimi
0 0

Ja wiem czy do rzeźni... Mięsa takimi przepoconymi, brudnymi rękami przygotowanego też bym jeść nie chciała :O

Odpowiedz
avatar andrejewna
14 14

My też, co może być dla Ciebie zaskoczeniem, mamy narzędzia w gabinecie. Dużo nawet. Niemniej jednak takie sytuacje, w których np. aplikujesz taśmę celuloidową lub ścierną pomiędzy dwa zęby (zapytaj Mamy - potwierdzi, że robi się to jeśli wypełnienie jest na powierzchni stycznej) i wtedy nie ma możliwości nie użyć w tym celu palców. Tak jakbyś pincetą/pęsetą próbował włożyć między zęby nić dentystyczną celem usunięcia resztek. Powodzenia :)

Odpowiedz
avatar qaro
11 15

@Pborofski, a byłeś Ty kiedyś u dentysty w ogóle?... W zasadzie weszłam na komentarze żeby oburzyć się o te koszule, ale już wszystko na ten temat zostało napisane.

Odpowiedz
avatar vonKukis
7 7

Nie wiem jak dawniej uczono, ale mnie od pierwszego roku stomy wpajano m. in. żeby (tu przykłady, nazwijmy je, skrajne): - w trakcie "borowania" wyrostek w okolicy zęba oprócz wałeczkami zabezpieczać palcami, bo w razie gdyby turbina się zsunęła/pacjent się poruszył/itp. itd. zrobię krzywdę sobie, a nie pacjentowi; - przy opracowywaniu zęba dźwignią, zabezpieczać wyrostek palcami, bo + zmniejszam szanse jego złamania (czyli de facto zrobienia krzywdy pacjentowi). Do tego nie wyobrażam sobie badania palpacyjnego jamy ustnej bez użycia do tego palców, a przecież takie badanie powinno być nieodzownym elementem wizyty w gabinecie stomatologicznym. Może nie każdej, coby nie popadać w skrajność, ale raz jakiś czas można (a wręcz należy) je wykonać. Z ciekawości, aż się zapytam jutro kolegów i koleżanek co stomatolog może zrobić w gabinecie bez bezpośredniego użycia palców. Obawiam się jednak, że lista będzie krótka... Przy okazji, chirurdzy (ogólni, stomatologiczni, szczękowi) też mają i wykorzystują masę różnych narzędzi a każdy, kto choć odrobinę się w temacie orientuje, wie że najczęściej używanym i najbardziej wszechstronnym z nich jest "palec chirurgiczny".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 25 kwietnia 2012 o 21:15

avatar vonKukis
0 0

Sorry za podwójnego posta, ale w poprzednim przed "+" powinno być: "tu wyjaśnienie jak wyżej", jednak pomimo podwójnego edytowania tych kilka wyrazów uparcie nie chce się dodać.

Odpowiedz
avatar starapurchawa
9 15

Historia piekielna, ale jest - za te koszule. Nawet jak jedna osoba zajmuje się domem to jednak domem, a nie oporządzaniem partnera. Facet miał ręce a nie żywego robota do prasowania koszul, więc samoobsługa jest rzeczą oczywistą.

Odpowiedz
avatar seera
7 9

jesteś kabel i bardzo dobrze.Zakazi pacjentowi ząb i potem będzie horror dla pacjenta,a może i awantura + sanepid w placówce.Co do koszul niech sobie sam prasuje, co Bozia rączek nie dała??

Odpowiedz
avatar topmodel
4 4

Pamiętam w szkole podstawowej była dentystka ,która nie używała w ogóle rękawiczek a do tego paliła papierosy.Odór jej palców czuło się w ustach kilka godzin.. DO podstawówki chodziłam w czasach PRLu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

u mnie też była dentystka która nie używała rękawiczek. ja na miejscu tego pacjenta uciekłabym z fotela... juz tak zrobiłam kilka razy ;) a co do nie używania rękawiczek to dentysta jeśli zmył z rąk florę przejściową i stałą bardziej może zaszkodzić sobie przez ich nie używanie.

Odpowiedz
avatar polubilemcierysiu
-2 16

Oczywiście pojawiło się pełno komentarzy od rozhisteryzowanych "feministek" o prasowanie koszul. Drogie panie: 1. Prasowanie koszul męża nie jest zbrodnią (cytuję słowa mojej żony). 2. W domu chodzi o w miarę sensowny podział obowiązków (ja nienawidzę prasowania, ale bez problemu mogę pozmywać) i wtedy nie ma kłopotu. 3. W historyjce andrejewna wbrew pozorom NIE CHODZI O PRASOWANIE KOSZUL, ale o dentystę, który ma gdzieś zasady higieny i współżycia z z ludźmi. 4. Niestety, w tym kraju nie da się powiedzieć niczego, z niczego zażartować, bo jakiś kretyn zawsze znajdzie coś, do czego można się przyczepić, albo o coś obrazić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

Rysiu.... 1. Nie jest zbrodnią - Tobie też ręce nie odpadną. 2. To jest według Ciebie sensowny podział? - Mycie wspólnych naczyń - Prasowanie TWOICH koszul? Ja też nie lubię prasowania zatem u mnie jest podział - każdy prasuje swoje. I nie jestem rozhisteryzowaną feministką - aczkolwiek nie wiem czy znam pojęcie tego słowa. Za to wydaje mi się że Ty jesteś typowym przykładem szowinisty, który trzymałby kobietę w kuchni na łańcuchu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Miało być - nie wiem czy ZNASZ pojęcie tego słowa ...

Odpowiedz
avatar polubilemcierysiu
-2 10

Madzikka. Przed napisaniem tego postu skonsultowałem się z moją drugą połówką. Nie jestem szowinistą, często (oprócz wykonywania MNÓSTWA innych domowych czynności) zmywam naczynia, które wybrudziła WYŁĄCZNIE moja żona, bez grymaszenia. Według mnie sensowny podział ma miejsce wtedy, gdy jedna i druga strona nie czuje się nim pokrzywdzona (wystarczy zapytać). Chciałbym jeszcze złośliwie zbić Twój argument na temat mycia wspólnych naczyń i prasowania moich koszul: niby dlaczego to ja mam targać na dziesiąte piętro nasze WSPÓLNE meble? Dla mnie jest to oczywista oczywistość: ponieważ jestem z pięć razy silniejszy, zresztą moja żona jeszcze się nadźwiga (chodzi o brzuch, nie o zakupy) jak zajdzie w ciążę. P.s. fajnie, że wiesz lepiej ode mnie, co się dzieje w moim domu i jakim jestem człowiekiem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Rysiu nie wiem lepiej od Ciebie ani jednego ani drugiego. Co do szowinisty napisałam, że mi się wydaje. A poza tym masz za swoje za tekst "Oczywiście pojawiło się pełno komentarzy od rozhisteryzowanych "feministek" o prasowanie koszul." Twój powyższy komentarz jest już bardziej stonowany. I przyznaje Ci rację jeżeli chodzi sensowny podział. Jednak we wcześniejszych komentarzach wydawało mi się, że lekko narzuciłeś nam kobietom to prasowanie koszul. Niech zatem dbanie o kogokolwiek nie będzie obowiązkiem a przyjemnością i dbajmy o siebie nawzajem. Zgoda?

Odpowiedz
avatar polubilemcierysiu
0 4

Zgoda, ale proponuję Ci przeczytać komentarz Kamisha poniżej. Mówi wszystko.

Odpowiedz
avatar Kamisha
4 16

Śmieszycie mnie wy z tymi minusami i histeriami o te koszule :) Jeśli mam faceta, to o niego dbam. Jeśli widzę, że źle prasuje koszule, to mu pomagam, a nie pozwalam mu wyjść z domu pogniecionym. A wy, krzykaczki, jak byście zobaczyły kobietę z wielką wiertarą w ręce, wiercącą dziurę w ścianie, i ledwo trzymającą sie na nogach od wysiłku, nie pomyślałybyście "co ona ma za męża?!"? :) Fajnie tak wymagac od facetów, aby był fachowcem w każdej dziedzinie, a potem pultać się, że ktoś oczekuje od nich zwykłego prasowania koszul. Śmieszne, śmieszne :)

Odpowiedz
avatar Kamisha
-1 5

No zwykłego, a co? Wolałabyś prasować niezwykle? Jeśli mąż pomaga mi w obowiązkach, których nie mam ochoty robić, to dlaczego ja mam mu nie wyprasować koszuli, tym bardziej, że zależy mi, aby dobrze wyglądał?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

Oj chodzi mi tylko i wyłącznie o to żeby to nie było nazywane obowiązkiem żony. A prasowanie to właśnie zwykłe zajęcie - przecież nie oczekuje od faceta wyszywania kwiatków ściegiem krzyżykowym. A jak już się kto dzieli zajęciami w domu to inna sprawa. Prasowania nie lubię co nie znaczy, że zwalam na kogoś innego ;)

Odpowiedz
avatar sziwa
3 7

A ja mam wrażenie, że część osób wyśmiewających "rozhisteryzowane feministyki" w ogóle nie zrozumiała o co chodzi. Przecież my nie "histeryzujemy" z tego powodu, że żona wyprasuje koszulę mężowi, lecz dlatego, że ktoś uważa ją za złą żonę, bo mąż chodzi w poplamionych i niewyprasowanych ubraniach. Śmieszą mnie argumenty o wiertarkach i ciężkich szafach, bo ile razy w roku wierci się dziury w ścianach czy wnosi ciężkie meble? W żaden sposób nie równoważy to codziennej pracy koniecznej do wykonania w domu - gotowania, odkurzania, zmywania, prasowania, prania itd. @Kamisha: Ja nie wyobrażam sobie mojego faceta z wiertarką - jest mniej "techniczny" ode mnie i bałabym się, że zrobi sobie krzywdę. Nie skreślam go z tego powodu i tak samo bym się zdenerowała, gdyby ktoś go krytykował i pytał "co z niego za facet, że nawet śruby nie potrafi wkręcić?". I pomyśl, że gdybyś Ty przyszła do pracy w brudnej bluzce, to nikomu nie przyszłoby do głowy zastanawiać się jakiego to masz męża, który w ogóle o Ciebie nie dba.

Odpowiedz
avatar Draxi
1 1

Co do koszul, to wydaje mi się, że żona nie musi ich zaraz mężowi prasować, ale chyba mogłaby mu zwrócić uwagę jeśli dzień w dzień chodzi do pracy przypominając barowego opoja

Odpowiedz
avatar bazienka
-3 3

no ja rozumiem, że spocone palce albo zużyte waciki to nic przyjemnego... mój dentysta swego czasu w moich problematycznych ząbkach grzebiąc dostał ode mnie pozwolenie na grzebanie bez lateksów, bo tak było wygodniej, ja ktrwiodawca więc się badam, on lekarz więc się bada ( co pół roku bodajże), taki ukłąd grzecznościowy coby mu wygodnie było a mi potem wygodniej z efektami jego pracy. dodam, że te ręce mydełkiem przy mnie przed i po grzebaniu w paszczy mojej odkażał, ale do cholery jasnej BYŁAŚ W TYM GABINECIE WIĘC TRZEBA BYŁO ZAREAGOWAĆ PRZED ZDARZENIEM ALBO JAK NAJSZYBCIEJ ZAMIAST OGRANICZYĆ SIĘ DO KABLOWANIA

Odpowiedz
Udostępnij