Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Długo będzie bo i pani „Jadzia” sąsiadka (przyszywana, ale jednak) potrafiła zatruć…

Długo będzie bo i pani „Jadzia” sąsiadka (przyszywana, ale jednak) potrafiła zatruć życie.

Mieszkała sobie w bloku naprzeciwko mojej firmy, osoba znana w całej okolicy, wyklęta przez sąsiadów klatki, a być może i bloku. Nie należała do moher commando, nie dzwoniła po policję przy głośniejszym szeleście zza ściany, nie interesowała się „o której to panienka wczoraj wróciła”, nawet dzień dobry powiedziała. Kto jej nie znał pomyślałby, starsza schorowana kobieta, biednie ubrana, wiecznie z tobołem na zgarbionych plecach... ale zaraz, zaraz dlaczego trafiła na Piekielnych?

Pani ta codziennie od wielu lat gromadziła w mieszkaniu to, z czym inni ludzie postanowili się rozstać i wyrzucili to do śmieci. Tak, starsza pani z mieszkanie zrobiła sobie magazyn wszelkiego rodzaju śmieci, gratów, starych ubrań. Wszystko, co według niej przedstawiało jakąkolwiek wartość i wylądowało na śmietniku kończyło u niej w mieszkaniu.

Co przeżywali sąsiedzi łatwo się domyśleć: karaluchy jak pięciozłotówki, larwy much, (takie białe robaczki) wysypujące się na klatkę schodową, szczury i specyficzny zapaszek. Dodatkowo od czasu do czasu pani Jadzia robiła „porządki” np. „prała” ubrania w zimnej wodzie i wieszała, żeby wyschły (obciekły chyba) na klatce schodowej, na trzepaku, na płotkach przy trawnikach, i tak wisiały sobie powiewając na wietrze różne dziwne szmaty nadając niepowtarzalny koloryt osiedlu. Ale pozbierać tych szmat nie było komu, pani Jadzia nie miała czasu, bo buszowała gdzieś w jakimś kontenerze... za to kiedy ktoś próbował te szmaty pozbierać i wywalić na śmietnik stawała się jej osobistym wrogiem, a że słownictwo bogate pani Jadzia posiadała (pewnie z domu) to można się było ciekawych rzeczy dowiedzieć o sobie, swoich rodzicach, jak również dziadkach i całej familii do kilku pokoleń wstecz...

Pani Jadzia miała syna, syn oczywiście o wszystkim wie, ale:
- pani Jadzia jest pełnoletnia i nie jest ubezwłasnowolniona
- nie zalega z czynszem (on go płaci) więc spółdzielnia nic nie może jej zrobić
- sąsiedzi się czepiają
- on jej do siebie nie weźmie, bo ma żonę i dziecko, więc nie ma warunków
- do żadnego leczenia się nie kwalifikuje, bo jest poczytalna i odmawia leczenia na własne życzenie (a siłą nie można)
- raz była w szpitalu i jej nie pomogli
- zresztą on jak do niej przychodzi to sprząta i wyrzuca śmieci (???)

Jakiś czas temu miarka się przebrała...

Przyjeżdżam do firmy, godzina 6 rano, a tu straż pożarna, policja, karetka, wszystkie pojazdy zawzięcie migają na niebiesko i czerwono, całe osiedle w oknach i na „spacerku pieskiem”, okna otwarte u pani Jadzi, coś tam się dzieje złego, pewnie pożar - myślę.
Szybki wywiad środowiskowy: „Podobno szczur na klatce schodowej zaatakował 12-letnią dziewczynkę”, dziewczę krzykiem obudziło wszystkich na klatce, rodzice wściekli wezwali służby i sanepid jako, że istniało prawdopodobieństwo, że szczur mógł być wściekły. Zadzwoniono po przedstawiciela spółdzielni i syna i komisyjnie weszli do mieszkania.

Podobno najtwardsi strażacy, którzy do niejednego wypadku byli wzywani wychodzili z mieszkania zieloni, policja i straż miejska nawet nie weszła do mieszkania, a karetka zaraz odjechała, na szczęście nie było kogo ratować. No i co robić z tak pięknie rozpoczętą akcją? Podstawiono kontener, taki duży zieloniutki, wywożony na ciężarówce i przez okno dzielni strażacy łopatami (takimi do śniegu chyba) wywalali wszystko przez okno prościutko do kontenera. Kontener się zapełnił, miasto podstawiło kolejny i tak SZEŚĆ razy, no pięć i pół, ostatni nie był pełny. :)
Okazało się również, że przez otwarty lufcik do mieszkania wlatywały sobie gołębie i próbowały pewnie mieszkać, ale stały się łakomym kąskiem dla szczurów, więc pełno było ich obgryzionych zwłok (brrrr).

W mieszkaniu dwupokojowym + kuchnia + łazienka (razem 38 m2) pani Jadzia nazbierała 6 kontenerów śmieci... pozostawiając sobie wąziutkie korytarze do łazienki i łóżka, reszta była zapchana, aż po sam sufit.
Godzina 12, śmieci wywiezione, okna otwarte, drzwi otwarte, upiorny smród przebija się z klatki schodowej do mieszkań, wkracza pani Jadzia z nocnego obchodu miasta targając na plecach zdobycz, no i się zaczyna:
– Łolaboga, łokradli mnie takie i owakie ssyny, ja całe życie pracowała, majątek życia mi wynieśli - i tak dobrą chwilę.
Nagle zaczyna do niej docierać, że widzi również radiowóz i panów policjantów w środku, podbiega do nich i to samo - „łokradli mnie, cały majątek wynieśli”, itd.

Przyjeżdża syn pani Jadzi, pani Jadzia zostaje ukarana mandatem, a syn, ponieważ jest zameldowany z mamusią mandat i dodatkowo musi pokryć koszt akcji i wywiezienia kontenerów, zgłoszenie kradzieży nie zostało przyjęte. Syn widzi, że nic nie wskóra, przyjmuje mandat, deklaruje, że on za wszystko zapłaci, za mamę też zapłaci (doskonale wie, co mamusia zrobiła z mieszkania). Ale jest problem z panią Jadzią, bo tyle dobra wynieśli, na jej krzywdzie się wzbogacą, to spisek jest, bo wszyscy czyhają na jej mieszkanie i ona sobie nie pozwoli, ona ma prawo, to jej wszystko było i „ścigajcie złodziejów”. Syn jakoś ją uspokoił, został pouczony, służby się rozjechały, sanepid nakazał mieszkanie zdezynfekować, dezynsekować i poradził, żeby pilnować mamusi, bo za chwilę w mieszkaniu znów będzie syf...

Sąsiedzi odetchnęli, bo o dziwo pani Jadzia przestała znosić śmieci! Radości nie było końca, zapaszek z czasem się ulotnił, ilość robactwa się zmniejszyło, syn wpadał częściej, a mieszkanie w miarę czyste!! Cud normalnie!! Sąsiedzi odetchnęli... tiaaa... tylko pani Jadzia nadal buszowała po śmietnikach, zawsze z workiem pełnych skarbów, ale teraz była przebiegła: nie znosiła ich do mieszkania (bo znów ją okradną) tylko wypatrzyła zapuszczoną działeczkę niedaleko domu i tam zrobiła sobie składzik. Latka mijały, śmietnik się powiększał, pani Jadzia szczęśliwości pełna. Jednak znalazł się właściciel działeczki, stwierdził, że warto ją sprzedać, przyjechał ją obejrzeć i podobno mało zawału nie dostał.
Tym razem potrzebna była koparka i ciężarówka tzw. patelnia, żeby wywieść śmieci na wysypisko. Oczywiście pani Jadzia próbowała za wszelką cenę pogonić złodziei i odzyskać „skarby”, zaczęła się nawet podobno szarpać z właścicielem, panowie policjanci znów musieli interweniować, znów mandat, znów syn zapłaci...

Wiadomo, że „zbieractwo” to jest choroba, rodzaj manii, trudno z takim odchyleniem walczyć, no ale chyba syn mógł cokolwiek zrobić?

Dla ciekawych dalszych losów pani Jadzi: zmarło się jej biedaczce jakoś niedawno, syn mieszkanie ogarnął i próbował sprzedać, przy rynkowej wartości jakieś 280-300 tys. poszło za 180, a kupił jakiś gość pracujący w firmie budowlanej. Rozmawiałem z nim, wiedział w co się pakuje, bo sąsiedzi go uprzedzili, podobno wszystko zerwał do gołego betonu i cegieł, wywalił wszystko, łącznie z drzwiami i oknami, potem dwa tygodnie chemii + dwa tygodnie wietrzenia, wyremontował i sobie mieszka.

małe miasteczko pod stolycą

by Garrett
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar cassidy
18 26

Kobieta ewidentnie chora, piekielny synus..

Odpowiedz
avatar Bastet
12 18

A w sumie czemu syn piekielny?? za pierwszym razem rozumiem, ale za drugim? ubezwłasnowolnić jej pewnie nie mógł, mieszkanie upilnował, skąd miał wiedzieć o działeczce?? 24 godziny miał za mamunią łazić? dzieci zostawić odłogiem, pracę też?

Odpowiedz
avatar KogosTuPonosi
4 6

Moim zdaniem synuś piekielności żadnej swoją postawą nie ukazał... czasami trzeba umieć postawić się w czyjejś sytuacji. To jego Matka, nie obca kobieta moi drodzy ;)

Odpowiedz
avatar Emi21
2 4

Synuś mógł postawić jej ultimatum - albo zacznie się leczyć, albo przestaje za nią płacić

Odpowiedz
avatar Quazar
12 14

Aż by się chciało jakiś komentarz mocniejszy walnąć, tylko... tak jakby słów zabrakło... o_O

Odpowiedz
avatar puppet
6 12

takie mamy prawo - ciężko jest kogoś nie ubezwłasnowolnionego wysłać na leczenie nawet przy ewidentnej chorobie. a bez leczenia nie można nikogo ubezwłasnowolnić. piekielne jest prawo

Odpowiedz
avatar sla
2 14

Czy na pewno takie piekielne? Jeśli ktos jest zdrowy, nie chce leczenia to dlaczego powinno sie go zmuszać? Bo nie odpowiada normom społecznym? Sa inne sposoby pozbycia sie kłopotliwych lokatorów. Spółdzielnia czy wspólnota musi jedynie tego chcieć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

Oj niekoniecznie. Tylko w teorii to wszystko tak pięknie wygląda. Dziadkowie mieszkali latami z patologią w bloku i nikt ich nie mógł tknąć, chociaż nie płacili i spółdzielnia bardzo chciała. Przecież ludzi nie wolno wyrzuć na bruk, socjalne trzeba im załatwić. Ale to materiał na inną historię.

Odpowiedz
avatar micbea
9 13

@ Sla - jesli mowisz o tym konkretnym przypadku, to syllogomania (zbieractwo) jest choroba psychiczna (odmiana nerwicy natrectw) i nie jest tylko odchyleniem od 'norm spolecznych' - jest choroba psychiczna, ktora leczy sie poprzez terapie kognitywno-behawioralna lub srodki psychofarmakologiczne. Poza tym, gdy pojawiaja sie robaki, szczury i wystepuje zagrozenie dla zdrowia i mozliwosc wystapienia epidemii - ktos powiniem cos z tym zrobic.

Odpowiedz
avatar sla
-2 10

Nie twierdze, ze nie jest to choroba. Skoro jednak dorosły człowiek moze odmówić normalnego leczenia, to powinien mieć takie same prawo w przypadku chorób psychicznych pod warunkiem, ze jest poczytalny i nie sprawia zagrożenia. Szczury zaś... powinna być możliwość eksmisji problematycznych lokatorów.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 kwietnia 2012 o 16:05

avatar puppet
4 6

@ sla : kobieta przedstawiona w tym tekście jest niestety chora a nie tylko nie odpowiada normą społecznym. stwierdzenie że stwarza zagrożenie jest może być zbyt mocne-choć osobiście nienawidzę gdy coś / ktoś śmierdzi i dla mnie takie towarzystwo w bloku byłoby zagrożeniem dla każdego zjedzonego posiłku. wspomnę jeszcze tylko o robactwie które tam się gnieździło i o wentylacji w blokach która oczywiście te robaki mogły sobie przechodzić.. Ta kobieta była chora, a jej syn niestety nic nie mógł na to poradzić jeśli ona nie wyraziła zgody na leczenie ( a nie wszystkie osoby chore psychicznie zdają sobie sprawę ze swojej choroby) Mamy okazje żyć w czasach w których choroby psychiczne są powszechne a nasze prawo chyba nie nadążyło z regulacjami w tej kwestii. dlatego twierdze że w tym przypadku to ono jest piekielne.

Odpowiedz
avatar Yureka
0 0

Czytając historię tak właśnie skojarzyło mi się z Uwagą...

Odpowiedz
avatar edyciurek
6 6

Mój ojciec jest chorobliwie chytry. Podwórko zawalone złomem, akumulatorami. Kilka garaży, a w nich pełno śmieci, od drobiazgów po stare, zepsute pralki, lodówki.Szlag człowieka trafia, gdy na to patrzy,bo jego samochód stoi na dworze, a ja swojego też nie mam jak tam wprowadzić :(

Odpowiedz
avatar animatter
6 6

Moja mama tez nie lubi wyrzucac staroci. Ktoregos razu postanowilam posprzatac strych, na ktorym bylo pelno zlomu, od gazet sprzed 50 lat do polamanej plastikowej miski z ziemia na kwiatki, 20letnia ziemia... Po 5 godzinach mama wrocila z pracy i malo zawalu nie dostala, kazala mi na kartce zapisac co juz wyrzucilam, a reszte zniesiona na dol, wniesc z powrotem. Najwiekszy problem byl z "zabytkowa" plastikowa miska z ziemia, ktora na pewno sie jeszcze nadawala...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 maja 2012 o 18:44

avatar konto usunięte
2 20

Zajebista historia! Aż żal że tak nieczęsto takie perełki się trafiają. Opowiastka mogłaby być lepsza tylko gdyby po ugryzieniu dzieciaka przez szczura wyważono drzwi do domu zbieraczki aby odkryć jej rozkładające się zwłoki, usadowione wygodnie w obsranym przez gołębie fotelu, obgryzane przez okoliczne koty... Ale niestety nie zawsze w życiu jest tak wesoło :) Historia i tak zajebista :)

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
7 7

Okropna historia :/ Takim osobom da się pomóc, tylko trzeba wiedzieć, jak. A wywalanie im rzeczy bez ich zgody niestety nie daje rezultatów... Pamiętam też reportaż o kobiecie, która przez lata łapała z parapetu gołębie i je gromadziła. Miała ich mnóstwo, gołębie tam sr...ły, rozmnażały się, zdychały. Te, które się tam urodziły były dodatkowo upośledzone i jedyne co potrafiły robić, to jeść, wydalać i kręcić się w kółko. Coś makabrycznego, na pierwszy rzut oka odruch wymiotny.

Odpowiedz
avatar plytkozerca
3 5

Pewnie tego faceta, co tam zamieszkał, będą po nocach prześladować duchy gołębi :D

Odpowiedz
avatar kaikae
-1 3

Historia piekielna, ale ma dobry koniec. Sąsiedzi mają w końcu spokój

Odpowiedz
avatar WhiteCock
0 0

A był ktoś z sasiadów na pogrzebie babinki ??

Odpowiedz
avatar Moher
0 6

"Okazało się również, że przez otwarty lufcik do mieszkania wlatywały sobie gołębie i próbowały pewnie mieszkać, ale stały się łakomym kąskiem dla szczurów." Umarłem ze śmiechu :D

Odpowiedz
avatar RuMeK
-1 3

Mam podobną sytuację w rodzinie, nawet jak ktoś chce pomoć to ta pomoc jest odtrącana. Bo osoba która zbiera te rzeczy nie widzi w tym nic złego a próby posprzątania mieszkania odbiera jako atak na nią (tak jak ktoś próbowałby zrobić jej krzywdę). Kilka lat temu trochę spróbowaliśmy posprzątać ten bajzel, zrobiliśmy remont łazienki, kuchni wyrzucilśmy sporo śmieći (a nie było to łatwe i nie obyło się bez płaczu czy nawet paniki osoby która zbierała te śmieci). Więc pozostaje to tolerować bo w innym przypadku ta osoba nie chciałaby nawet utrzymywać kontaktu z resztą rodziny.

Odpowiedz
avatar boryse
1 1

My mamy takiego wariata na Osobowicach we Wrocku.....były służby była TV. Nic nie pomoże....cały dom na rowerze zwoził i budował. Niestety jest to bliźniak. Sąsiedzi uciekają przed szczurami...Cała działka zawalona w górę do kosmosu....spory domek w ogródku, garaż, taras itd....też ma taki wąski tunel. Upychał na działkach po przeciwnej stronie ulicy, lecz te zostały sprzedane i skarby wywieziono.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 maja 2012 o 1:59

avatar naceroth
1 1

Babcia mojej znajomej łaziła na pobliskie wysypisko, zbierała różne szmaty, które według niej "nadawały się do ubrania, takie ładne", prała i dawała mojej znajomej, żeby się w nie ubierała. Wiadomo, jak mogła na to zareagować nastolatka, która raczej zwracała uwagę na to, w co się ubiera. Nie tak piekielnie, bo jednak z babcinką mieszkała rodzina i ją pilnowała, ale co by było, gdyby ta starsza osoba mieszkała sama? I zastanawiam się, skąd się biorą takie zachowania - zbieranie wszystkiego na czarną godzinę, coś w stylu asekuracji?

Odpowiedz
avatar bukimi
2 2

Mieszkanko warte 300tys? Spore musiało być, szczególnie na "małe miasteczko" - jak podaje autor w źródle.

Odpowiedz
avatar NiebieskiSweter
0 0

O kurde. Skoro czasem po zwykłych zwłokach w domu zapach nie mija pomimo odnowienia tynku, podłogi i kilkukrotnej dezynfekcji, to wolę nie wiedzieć, jak u owej sąsiadki pachniało :/

Odpowiedz
avatar CrazyBoy_36
1 1

Podobna sytuacja była opisana w jakimś programie (chyba Sprawa dla Reportera). Zastanawiam się jak policjanci przyjęli te "zgłoszenie" kradzieży, co oni wtedy pomyśleli? Musiała im nieźle naje...ekhem nakrzyczeć. A czułeś ten "zapaszek"??

Odpowiedz
Udostępnij