Głupota ludzka jest jak miłosierdzie boskie: niezmierzona... Tak mawiał mój były ordynator. I miał rację...
W czasach studiów trzymały się nas iście piekielne dowcipy. Pół biedy, jeżeli robiliśmy je sobie sami. Cała, jeżeli padało na niewinnych obywateli...
Koleżka dostał polecenie od lekarza pierwszego stosunku, coby dostarczył do analizy moczu próbkę. Ponieważ Pani Doktor nie była łaskawa wyjaśnić, po co właściwie chce siki rozbierać na czynniki pierwsze, przyjaciel mój nabrał ochoty na dowcip. Podsyconej tym, że przy braniu pojemnika na mocz, pani w laboratorium potraktowała go jak imbecyla i zło konieczne...
Wrócił zatem do domu i przygotował litrową butelkę po mleku. Do niej nalał słabej herbatki, pod korek.
Rano oddał właściwą próbkę do pojemniczka, zabrał obydwa i pognał do labu.
Postawił z hukiem butle na blacie i zakrzyknął:
- Próbkę moczu przyniosłem!
- Ale aż tyle? - Zdziwiła się pani.
- Za dużo? To ja odpiję...
Po czym zerwał kapsel z flaszki i pociągnął kilka łyków.
Pani zemdlała.
Innym razem, bawili się medycy na imprezie. Ktoś rzucił, że do naszej Alma Mater właśnie dotarł nowy aparat do tomografii.
Od słowa do słowa, postanowiono, że konieczne jest sprawdzenie przy pomocy tegoż, czy jeden z kolegów ma mózg. Sprawa była poważna, stanął zakład.
Ale jak zmusić kogoś decyzyjnego, żeby zrobił badanie nawalonemu studenciakowi?
Proste.
Jeżeli ktoś ma uraz czaszkowo-mózgowy, do tego mózg brzęknie, to prezentuje charakterystyczne objawy: zwolnienie tętna i poszerzenie jednej źrenicy, po stronie urazu.
Student został więc spreparowany: podano mu tabletkę zwalniającą akcję serca, jedno oko zakropiono kroplami rozszerzającymi źrenicę, a następnie zawieziono do Izby Przyjęć z informacja, że godzinę temu uderzył głową w krawężnik, a teraz jakiś taki splątany i ocznie niesymetryczny...
Nie przebrzmiało echo tych słów, już kolega leciał na wózku na tomografię. Zakład wygrał, mózg istotnie był na miejscu. Czy jednak w pełni funkcjonalny... Hmmm...
I na koniec hicior z cyklu: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe.
Na stancji mieszkali studenci. Koledzy z roku. jeden z nich, M., był typem gnoma: uwielbiał się nabijać z innych, za to na swoim punkcie miał zerowe poczucie humoru.
Kiedyś, na pierwszego kwietnia, zrobił kumplom świetny - w jego mniemaniu - dowcip. Wylał im np. szampony i wlał płyn do mycia podłogi. Zamiast wody kolońskiej była mieszanka herbaty z octem i pieprzem...
Toteż zimą koledzy postanowili wziąć odwet.
Przestawili wszystkie zegary w domu o kilka godzin do przodu, kiedy M już spał.
Potem obudzili go krzykiem:
- Stary wstawaj!! Już siódma, a ty masz na ósmą egzamin!!!
Jako, że mieszkali w odległości kilkunastu przystanków od akademii, M. wskoczył w gatki i w popłochu wybiegł na dwór. Zima, śnieg zawiewa, ciemno, jak u.... no ciemno.
Czeka. Marznie. Przestępuje z nogi na nogę, bo nerwowy, a i oddać litra żółtej nie było kiedy...
Wreszcie na przystanek wtacza się jakiś menel, zbierający pety.
M., wnerwiony, pyta:
- Panie, czemu tu tramwaje nie jeżdżą? Strajk jest? Ja się na egzamin spóźnię!
- Jeeezu, a na jakiej uczelni o trzeciej w nocy egzaminy robią??
- Na medycynie... o której pan powiedział???
- To jednak prawda, że doktory muszą być mądre... Nawet w nocy wiedzę sprawdzają...
Po czym ukłonił się z wyraźnym szacunkiem i pohalsował dalej.
A M. wrócił do domu, zmarznięty, wściekły i upokorzony. Po czym niezwłocznie się wyprowadził, oczyszczając trzem fajnym chłopakom atmosferę.
służba_zdrowia
numer z sikiem debeściarski :D i znów się powtórzę - uwielbiam Twój język :)
OdpowiedzHistoria z sikiem stara jak świat:P Kolega sam tego nie wymyślił na pewno. Ale reszta dobra:)
Odpowiedznie twierdzę, że wymyślił, ale zrealizował genialnie.
Odpowiedznumer z sikiem to dwie dekady temu mój tata robił, kiedy jako student niósł płyn do badań. W słoiczku po dżemie, bo przecież nie było takich pro pojemniczków jak dzisiaj. Moim faworytem neurologiczny wariant kota Schrodingera, to jednak trzeba mieć we łbie nakichane! Zupełnie cała bida, bo zajmowali ludzi dla bzdurnego zakładu ale wciąż... śmieszne! ;)
OdpowiedzCzy tylko ja uważam za zabawne, że jeśli taki tam ktoś napisałby o numerze z sikami, najpewniej zostałby oskarżony o nieprawdziwą historię? Ale to historia dodana przez Micha! W takim razie bohater historii zainspirował się kawałem, a opowieść jest jak najbardziej prawdziwa. Gdyby Michu był świadkiem, kiedy ktoś wchodzi do apteki z paczką papieru toaletowego i prosi o lekarstwo na biegunkę, najpewniej ta osoba powtórzyła wyczyn z kawału, a nie Michu zamieścił kawał stary jak świat. Ot, tak mi się nasunęło. Nie mam do nikogo pretensji, nawet nie mam za co, żeby nie było...
Odpowiedz@Tara, być może. ale z nadużywania hasła "fejk" i "urban legend" i ogólnego czepialstwa jest na portalu znanych kilku użytkowników, którzy się jeszcze tu nie odezwali...
OdpowiedzWidać, że adepci medycyny jak reszta studenckiej braci mają genialne poczucie humoru. I w wymyślaniu psikusów nabytej wiedzy nie marnują:)
OdpowiedzA ja jestem ciekawa, co by było jakby tego mózgu, o który był zakład nie stwierdzono, albo stwierdzono organ szczątkowy? A co do ostatniego dowcipu. Wykonałam sobie taki samodzielnie. Zdarzyło mi się kiedyś mieszkać w internacie, będąc na praktykach zawodowych w obcym mieście. Po powrocie na "spalnie" łeb mnie bolał okrutnie więc położyłam się spać. Zerwałam na jakiś hałas koło 6tej i widząc towarzystwo robiące śniadanie, nieprzytomna jak nietoperz zimą, obijając się o ściany zaczęłam szykować na praktyki. Zawróciła mnie dopiero pani na portierni. Godzina była 18sta a nie 6ta rano, a współmieszkanki robiły kolację a nie śniadanie. Ale ja o nic nie pytałam, więc nikt nie wiedział gdzie wybywam wieczorkiem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 kwietnia 2012 o 23:45
Oj, skąd ja to znam... (z autopsji? ;) ) Technikum, klasa IV albo V. Dzwonek w internacie "coś" sygnalizujący. No to wstałem (drzemałem chwilę), i zwieram się do wyjścia z pokoju. Zdziwiło mnie, że reszta towarzystwa się nie rusza... - Nie idziecie na kolację? - pytam Kumple patrzą jak na wariata. - No dzwonek... - Na ciszę nocną! No tak, zapomniałem, że 3 godziny wcześniej jadłem kolację :D
OdpowiedzI ten numer też z czasów studenckich mojego Rodziciela znam (z opowieści). Kolega miał wygłaszać mowę/prezentację/referat o 10. Razem z kumplami z akademika przestawili zegarki na dziesiątą, kiedy dochodziła ósma. Budzą gościa, on przerażony, portki w biegu naciąga, leci na łeb na szyję... Kiedy wrócił, zrobił chłopakom armagedon ;)
OdpowiedzLekarz pierwszego stosunku - padłam:))
Odpowiedzkiedyś zadzwoniłam do przychodni i poprosiłam o zapisanie mnie do pani dr Ć., mojego lekarza od kontaktu. Pani w rejestracji na szczęście miała poczucie humoru i powiedziała że owszem pani Ć. pracuje ale nie pamięta żeby się zajmowała elektryką.
OdpowiedzNo się oplułam ze śmiechu :P Michu wisisz mi pranie, czyszczenie lapka i kupno śliniaczka :D Jednak to prawda, lekarze mają nierówno pod czapką, ale w pozytywny sposób :))
OdpowiedzTo i mi laptopa przy okazji :P
Odpowiedza mnie kawę i klawiaturę, bo sobie wylałam :)
OdpowiedzA mi litr wody do tych sucharkow.
OdpowiedzMoże sobie zęby na tych sucharkach połamiesz i będzie z tobą w końcu spokój.
Odpowiedzpiesekpreriowy - 9 miesięcy na Piekielnych, ZERO dodanych historii, punktów za komentarze - -588! Mam dla ciebie dziecko dobrą radę, opuść ten portal raz na zawsze. Z resztą nie tylko ja mam ciebie i twoich "mądrych" komentarzy dosyć.
OdpowiedzDowcip z wymuszaniem badania tomografem był kompletnie niepotrzebny i na poziomie przedszkola. Reszta ujdzie.
OdpowiedzJak to niepotrzebny numer? Toż zakład stanął! Najbardziej świński numer za moich czasów studenckich wywinięty był następujący: zrobiłam imprezę u siebie na stancji. Impreza urodzinowa ma własna, więc jak przyszła policja z interwencją, to moi nawaleni koledzy uznali, że wezmą to na siebie i nie będą mi nawet mówić, że panowie przyszli. Problem w tym, że panowie policjanci byli wyjątkowo cięci na młodych prawników, a naruszenie ciszy nocnej tak oczywiste, że wyłgać się nie dało. Dlatego oburzeni wielce koledzy postanowili działać siłą autorytetu. Niestety nie swojego. O drugiej nad ranem zadzwonili do naszego wspólnego promotora, specjalisty od postępowania karnego, a jednocześnie 70-letniego, wysoce kulturalnego i trzymającego dystans do studentów profesora, który na pewno nie miał w zwyczaju czuwać o drugiej. Przedstawili sprawę na dwa bełkotliwe głosy, podali panu profesorowi policję do słuchawki, a na koniec uświadomili mu dobitnie, że swym bohaterskim czynem ma szansę ocalić od niechybnego procesu jego własną magistrantkę. I wymienili moje imię i nazwisko, swoich oczywiście nazwisk profesorowi oszczędzając. Jeszcze raz wam, chłopaki, dziękuję...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 kwietnia 2012 o 10:58
Mam nadzieję że dystansowy pan prof. nie urwał Ci głowy przy samej d... następnego dnia.
OdpowiedzOj czepiacie się, chłopaki dużo nauki mieli i w końcu każdemu się na mózg musi rzucić i jakoś odreagować. A z tego co wiem, jak medycyna się nie bawi, to się nie bawi, ale jak się zacznie bawić... ;>
OdpowiedzKiniaas to wtedy ratuj się kto może? :P
Odpowiedzdokładnie ;) należy zarządzić odwrót taktyczny XD
OdpowiedzOj prawda prawda...
OdpowiedzAkcja z piciem moczu prosto z 8serii HouseMD, "mmm soczek jabłkowyy" :D
OdpowiedzPrzy "Od słowa do słowa, postanowiono, że konieczne jest sprawdzenie przy pomocy tegoż, czy jeden z kolegów ma mózg. Sprawa była poważna, stanął zakład." Oplułam laptopa XD Uwielbiam Twoje historie!
OdpowiedzA mi śmiech w słuchawce telefonu uświadomił,że właśnie poprosiłam "lekarza pierwszego stosunku " o wizytę.Jesteś ulubionym piekielnym moich podopiecznych.Dobrze,że wróciłeś!Prosimy o jeszcze i w krótszych odstępach czasu.
OdpowiedzPrawda, że szanowny autor robi za duże przerwy? Czeka się na jego historię, przegląda poczekalnie z nadzieją... A jak już się prawie ją straci, odzywa się nareszcie i nie wiadomo, czy się radować czy go ochrzanić;-)
Odpowiedzpierwszy raz na Piekielnych śmiałam się czytając całą historie:) wielki plus :) historię o moczu już gdzieś słyszałam, natomiast ta o mózgu świetna :D
OdpowiedzNa jakie studia ja się pcham, aż zaczynam się bać ;)
OdpowiedzSię uśmiałam, wieelki plus za historie ;)
Odpowiedz;)Numer z piciem moczu super, Lekarz pierwszego stosunku również
Odpowiedz"Lekarz pierwszego stosunku" :D :D Skradnę sobie to określenie, jeśli można :) A to poświęcenie kolegi dla zakładu i udowodnienia obecności mózgu w czaszce-mistrzostwo! I choć żart tak naprawdę kretyński, to jednocześnie prześmieszny :)
OdpowiedzFantastycznie :| Niepotrzebne wzywanie karetki jest piętnowane ostro na tej stronie, ale blokowanie tomografu (i generowanie kosztów badania) jest OK...
Odpowiedz