Wiadomo, jak ciężko w Warszawie znaleźć dobre i, co ważniejsze, tanie lokum, szczególnie jeśli jest się studentką rozpoczynającą naukę i nie zarabiającą jakoś szczególnie dużo.
Na czas poszukiwań wprowadziłam się do przyjaciółki, która zajmowała kawalerkę w Wawrze. Kawalerka mała, więc nie chciałam dziewczynie długo siedzieć na głowie, dlatego też od razu po pracy biegałam oglądać mieszkania do wynajęcia. W związku z tym wychodziłam z domu rano, wracałam późnym wieczorem. Jadłam na mieście, więc myślę, że nie byłam jakąś szczególnie uciążliwą lokatorką. W domu jedynie kąpałam się i jeśli wieczorem nie wróciłam zbyt późno, robiłam sobie pranie. Ubrania wywieszałam na noc na mały balkon, aby sobie spokojnie schły, suche zdejmowała albo koleżanka, albo ja.
Pewnego dnia zaspałam rano, więc ubierałam się w pośpiechu. Niestety, jak na złość, nie mogłam znaleźć drugiej skarpetki. Byłam pewna, że gdy wcześniej robiłam pranie, wrzuciłam do pralki obie. Wiadomo jednak, jakie złośliwe potrafią być rzeczy kiedy się śpieszymy, wybrałam więc coś innego i w biegu wybiegłam z domu.
Ku mojemu zdziwieniu, sytuacje takie zaczęły się coraz częściej powtarzać. Zginęło mi parę pojedynczych skarpetek, dwie sztuki bielizny, a nawet jeden T-shirt. Pytałam przyjaciółki, czy nie schowała gdzieś przypadkiem, stwierdziła że nie, a wręcz powiedziała, że jej też zginęło parę skarpetek i jedna para rajstop.
Przez ostatnich parę dni wiał dość silny wiatr, więc zgodnie stwierdziłyśmy, że mogło nam po prostu zwiać rzeczy z balkonu. Ustaliłyśmy, że kupię parę spinaczy jak będę wracać z pracy i będzie po problemie.
Tamtej nocy siedziałam do późna, pisząc jakąś pracę na zaliczenie. Koleżanka spała, więc usiadłam w kącie przy oknie z laptopem na kolanach i starałam się zachowywać cicho. Zbliżała się północ, dookoła cisza i spokój, wdycham świeże powietrze wpadające przez uchylone okno, gdy nagle... słyszę jakieś dziwne szuranie. Przesądna nie jestem i w duchy nie bardzo wierzę, ale jednak zrobiło mi się trochę nieswojo. Jeszcze bardziej się wystraszyłam, gdy usłyszałam jakieś stękanie, które wyraźnie dochodziło z zewnątrz. Położyłam laptopa na podłodze, wstałam chcąc zamknąć okno gdy nagle... moje figi, świeżutko po praniu, unoszą się w powietrzu! Dodam jeszcze, że jest na nich rysunek wysuniętego języka.
To wszystko tak mnie zaskoczyło, że krzyknęłam, przyjaciółka się przebudziła, ja wyskoczyłam na balkon ale nie zdążyłam. Figi tajemniczym sposobem poszybowały w górę i zniknęły.
Okazało się, że nad nami mieszka pewna pani, która za pomocą sprytnie skonstruowanej pułapki (którą okazał się kawałek kija z uczepionym na końcu haczykiem), podbierała nam rzeczy.
Do dziś nie wiem, do czego jej były potrzebne pojedyncze skarpetki.
złodziejka ubrań ;)
Tzw. sroka osiedlowa. Charakteryzuje się 24-godzinnym trybem życia, nigdy nie śpi, wiecznie czuwa, a jak za darmo rozdają, to weźmie więcej niż potrzeba. Tutaj mamy styczność z gatunkiem typowo wrednym, o skłonnościach wiecznego pożyczania bez uprzedzenia. Sroka uznaje wszystko w zasięgu wzroku za jej własność, nie wchodzić lepiej w dyskusje. Występowanie: osiedla większe i mniejsze na terenie całego kraju.
OdpowiedzCzytając ten komentarz słyszę w głowie głos Krystyny Czubówny :D
OdpowiedzDokładnie :D
OdpowiedzCzytał: lightman19 :)
OdpowiedzKompletowała sobie nową garderobę na wyjazd do Egiptu.
OdpowiedzFetyszyk ?? ;D
OdpowiedzWiem, że w Japonii popularnym zboczeniem jest kradzież damskiej bielizny (najlepiej używanej...), ale żeby u nas i to starsza kobieta? xD
OdpowiedzA co tam, nie będziemy gorsi od Japonii ;)
OdpowiedzTe pojedyncze skarpety były składane w ofierze pralce, żeby jej własnych nie pochłaniała.
Odpowiedzdobre :P w końcu znalazłem jakąąś zaletę mieszkania na ostatnim piętrze :)
OdpowiedzDwa słowa: Okna dachowe <3
Odpowiedzpewnie chciała w przyszłości skompletować, siedząc nad wami nie widziała pewnie co brała, ale spokojnie skarpetka do skarpetki i w końcu jakoś sobie tam sparuje to skarpetki
OdpowiedzDo końca byłem przekonany, że to jednak koleżanka okaże się złodziejką skarpetek, a tu takie zaskoczenie :D
OdpowiedzWybacz,ale po co cały ten wstęp o szukaniu mieszkania i o tym jaką współlokatorką byłaś? Nie wystarczyłoby napisać, że mieszkałaś z koleżanką? Nie zmieniłoby to sensu historii;)
OdpowiedzWybaczam ;p A po co? Nie wiem. Może miałam taki kaprys :)
OdpowiedzDokładne, przez ten wstęp opisujący Twoje codzienne czynności spodziewałam się, że to koleżanka kradła rzeczy, bo chciała się współlokatorki pozbyć :PP
OdpowiedzPowiedzmy, że to taka mała piekielność z mojej strony ;) Najlepsze jest to, że sama na początku ją podejrzewałam... xD
OdpowiedzJak to po co jej były pojedyncze skarpetki? Pralki to znane pożeraczki tej części garderoby. Sąsiadka na pewno miała kilka skarpetek-singielek i szukała dla nich pary :)
OdpowiedzMoże tworzyła jakiś teatrzyk, a ze skarpetek robiła kukiełki? ;-)
OdpowiedzA ja myślałam,że jakiś zboczeniec-fetyszysta damskiej bielizny podkradał...
OdpowiedzDo czego ludzie bywają zdolni :d
Odpowiedzto raczej nie kobieta ale np. jej mąż lub dorastający syn wykazali wielki zainteresowanie damską bielizną :) a ze po ciemku trudno odróżnić skarpetke od gaci... co sie złowi to będzie :)
OdpowiedzZ tego co wiem, to kobieta mieszka sama ;-)
Odpowiedz