Starszy syn mojej chrzestnej ma 18 lat, młodszy - 13. Ja mam nieco więcej, studiuję sobie w Dużym Mieście, w międzyczasie relaksując się w pracy od 9 do 17. ;) Tak się dziwnie złożyło, że ciocia jest nauczycielką, co naświetli chyba powód mojej irytacji w pierwszej części historii.
Odkąd młodszy z chłopaków poszedł do gimnazjum, średnio raz w tygodniu ciotka wydzwaniała do mnie, abym pomogła mu odrobić pracę domową... czyli podyktowała przez telefon odpowiedzi ("W końcu studiujesz filologię!"). Nieważne, czy jechałam tramwajem, byłam ze znajomymi na piwie czy w pracy - odpowiedź ma być na już! A pytania były i kuriozalne - co oznacza takie a takie słowo, podać definicję czegoś tam - i wymagające dłuższej odpowiedzi pisemnej. Wszelka odmowa napotykała na mur oburzenia i biadolenia, wypominania prezentów gwiazdkowych, czasem zaś brania na litość. Nie odmawiałam więc, cierpliwie znosząc te ataki niewiedzy, mając w pamięci "obrażalność" ciotki; a i chłopca mi było żal, bo jest lekko opóźniony i nie radzi sobie w szkole (a ciotka nie raczy się nim zająć, bo "wyrośnie").
Przegięła jednak ostatnio. Starszy syn ma mieć przeprowadzaną dość poważną operację, która przed samym zabiegiem wymaga jeżdżenia na regularne kontrole. Jeździli więc z nim co miesiąc z mojej Mieściny do miejscowości pod Dużym Miastem.
Pewnego niedzielnego wieczoru odebrałam telefon od Ciotki, w którym stwierdziła, cytuję: "Skarpetko, nie obchodzi mnie, jak to zrobisz, ale w środę o 15 masz odebrać Jasia z PKS i zabrać go do lekarza do X, bo ja jestem chora i nie mogę jechać", koniec cytatu. Przypomnę, że Jasio lat ma 18, a uzupełnię tym, że z PKS do miasteczka jedzie się 1 tramwajem do pętli i 1 autobusem z pętli - cały czas w linii prostej.
Wyjaśniam ciotce - że pracuję, że tam się jedzie prawie godzinę, nie wiadomo, ile będzie trzeba czekać na lekarza, że potem mam seminarium i po prostu nie mogę. Usłyszałam wybuch oburzenia, że jak to własnej rodzinie nie pomogę?!, w tle zaś nieśmiałe wtrącenia Jasia, że przecież ma 18 lat i umie wsiąść w tramwaj...
Skończyło się tym, że Jasia zgodził się odebrać, zawieźć do miasteczka i odstawić na PKS mój chłopak. Ja zadzwoniłam do ojca i do babci mówiąc, że nie życzę sobie ani traktowania mnie w ten sposób, ani używania mnie jako komputerka do odrabiania lekcji.
Na linii ciotka-ja zapadła cisza, dość złowieszcza. Miesiąc po aferze, przy wielkanocnym stole, nie odzywała się do mnie nadal, jajkiem też się nie podzieliła... Jakoś nie żałuję, tylko jej synów szkoda. ;)
Radosna rodzinka
Trzeba było na samym początku przestać robić za "komputerek", powiedzieć coś w stylu "ty jesteś matką i pomagaj swojemu dziecku a nie rodzinę wykorzystujesz".
OdpowiedzTrochę brak ci było asertywności, dziewczyno ;) Chociaż fakt, że stosunki rodzinne potrafią być skomplikowane i dać w kość :)
OdpowiedzBo z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciach...
OdpowiedzPogrzebowych - jak Ty stoisz, a oni leżą :]
OdpowiedzTaaa coś o tym wiem i moja mama i dziadkowie. Wszyscy pracowaliśmy u mojego wujka (brat mamy) jak woły. Dziadkowie nić nie dostali bo przecież rodzice to muszą pomagać synkowi 50 letniemu! Mama jeździła na giełdę o 4 rano ponad 200 km do Wawy a w dzień rwała czereśnie/śliwki potem segregowała i heja. A ja oczywiście to co ona tylko w czasie jazdy byłam pasażerem i ze względu na figurę "reklamą" zachęcającą panów do wybrania nas a nie konkurencji. Mama za 2 miechy zobaczyła 3 koła a ja 500 zł :/ Niech żyje rodzina :/
OdpowiedzChyba nie polską tę filologię studiujesz, co? Nieważne się razem pisze. Jestem grammar nazi i się tego nie wstydzę ;)
OdpowiedzPoprawione :) Jeśli zobaczysz coś więcej - daj znać :)
Odpowiedz"nie wstydzę się tego" - jeśli chcesz poprawiać innych.., chociaż pamiętamy, że niedouczeni nauczyciele zawsze mają najwięcej do powiedzenia (I. Shaw).
Odpowiedznajprościej nie odbierać telefonów, jak nie potrafisz odmówić :)
OdpowiedzLepiej brzmi i dociera odmowa z uzasadnieniem (nie mogę, nie mam siły, nie chcę). Ważne żeby nie wdawać się w długie przekonywanie, to działa na niekorzyść odmawiającego.
OdpowiedzJa teorię asertywności znam, odmawiać umiem, obcy mi na głowę nie wejdzie :) Jednak większość z was zapewne wie, jak to wygląda z rodziną, zwłaszcza tą bliższą - odmówić najnormalniej nie wypada, bo dobre wychowanie i więzy krwi ;) Ale, jak już pisałam, mam chwilowo spokój, bo ciotka się nie odzywa, obrażona jak należy ;)
Odpowiedz"wymawiała prezenty".. makabryczna ciotka. urwać kontakt.
Odpowiedztakie rzeczy to się nawet fizjologom nie śniły o.O
OdpowiedzDobrze, że się obraziła, miałaś wreszcie spokój. A po co takim roszczeniowym pomagać?
OdpowiedzTakie historie mogą pisać tylko dziewczyny. Facet by nie dał sobą tak manipulować. Przez telefon? Bój się Zeusa haha. Dzwoni - nie odbierasz, tyle w temacie. Lub odpowiadasz 'nie dziękuję'. Odebranie kuzyna z góry przesądzone? Zignorować i żyć dalej spokojnie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 kwietnia 2012 o 12:56
Napisze brutalnie ale proszę o wybaczenie ale jakby ktokolwiek nie ważne czy rodzina czy nie dostałby taką wiązankę że by się 3 razy zastanowił zanim by zadzwonił. Cała sytuacja jest tylko i wyłącznie Twoją winą i Twojego słabego charakteru.
Odpowiedz