Wykonywałam przez dosyć długi okres zawód wdzięczny czasami, ale szybko, dzięki styczności z ludźmi różnego rodzaju wypalający, a mianowicie byłam kelnerka.
Jeszcze teraz od czasu do czasu biorę jakąś "fuchę" dla przypomnienia starych czasów, ale do rzeczy.
Niedziela, mroźno, ale słonecznie, wymarzone warunki na narty. Restauracja. Rodzinka: tata - sympatyczny, dzieci sztuk 2, małe, śmieszne w narciarskich gatkach i ona Mamusia ĄĘ.
Ładnie się uśmiecham, podaję karty, po chwili przyjmuję zamówienie. Pani mamusia już kręci nosem, że tu nic do jedzenia dobrego nie ma, że jej dzieci takich rzeczy jeść nie będą. Ok, myślę będzie wesoło.
Udało się jednak coś wybrać. Pani pyta ile będą czekać, odpowiadam zgodnie z prawdą że ok. 20 minut, jednak jest dużo zamówień, że proszę o cierpliwość i takie tam. Pani stwierdza, że ona będzie mnie kontrolować. Jak minie 20 minut ma dostać zamówienie, bo będzie bardzo niezadowolona.
I się zaczęło, co chwila mnie woła, mówi że jeszcze mam 5 minut czasu, 2 minuty, głośnie wzdychanie, postukiwanie palcem po tarczy zegarka! Zamówienie podałam 27 minut po złożeniu zamówienia, Pani mnie poinformowała bardzo obrazowo.
Ok wysłuchałam, doświadczenie pozwoliło na uzbrojenie się w maskę uśmiechu mimo wszystko, przeciw wszystkiemu.
Dzieci skończyły, Tatuś skończył, AĘ również.
Proszą o rachunek, podaję i słucham, że ona jada w różnych restauracjach i jeszcze nie zdarzyło jej się tak długo czekać na zamówienie, że na kuchni pewnie siedzą i plotkują (17 h pracy na 24, na pewno mają siłę na plotki), a ona musi czekać. To nie do pomyślenia, że ona płaci więc wymaga, że w ogóle nie mamy w karcie tego co ona chciała, że nie smakowało i że więcej nie przyjdzie. Uśmiech na twarzy, miła odpowiedź, że mi przykro, itp.
Płatność kartą.
ĄĘ: Mężu, podaj mi złotą kartę z banku X, albo nie wiesz może zapłacę tą premium z banku Y. Hmm... Nie wiem.
Proszę tą.
Oj kobieto - myślę - słoma ci z tych szpileczek wystaje.
Przeciągam kartę i... Brak środków!
W tym momencie uśmiech był już szczery!
ĄĘ: Oj to jakaś pomyłka, proszę spróbować tą premium.
Brak środków. Uśmiech jeszcze bardziej szczery.
Po stronię ĄĘ lekkie zakłopotanie. Podaje kolejna kartę już bez słowa. I... też się zdziwiłam - brak środków.
ĄĘ już buraczek! Tatuś zapłacił.
Mamusia bardzo szybko wyszła.
gastronomia
Dobrze napisana historia, tylko ta interpunkcja! ლ(ಠ益ಠლ) Naprawdę trudno coś takiego czytać.
OdpowiedzJa ta mnie miałem żadnych problemów, no ale każdy człowiek jest inny :P
OdpowiedzPewnie tak. Mi czytanie również nie sprawiło problemów. Możliwe że dlatego, że też pomijam przecinki i od razu przechodzę do wykrzykników!
OdpowiedzJakby autorka pokochała się z kropkami i przecinkami, to byłby solidny plus, a tak jest tylko cienki i falujący podejrzanie :)
Odpowiedztakie babska zazwyczaj sa mega niedowartościowane.
OdpowiedzPrzecinków trochę jest, ale sporo brakuje. Nie mniej jednak daję plusa, bo fajna ta historia. Nikomu krzywda się nie stała i buractwo zostało ukarane.
OdpowiedzTo nie konkurs na opowiadanie, ale portal o piekielnych "człowiekach". Fakt, że szanowna Autorka nie lubi się z przecinkami, więc czyta się "z potknięciami", ale historia i tak piekielna. A "słoma z tych szpilek" dosłownie mnie urzekła :D
OdpowiedzO matko, nie chodzi o nadsyłanie prac konkursowych. Nie rozumiem tego jeżdżenia po poprawiających, przecież chyba lepiej jest wiedzieć więcej niż mniej? Historia mi się podobała (również brawo za słomę ze szpilek), ale brak przecinków przeszkadzał i psuł fajnie napisany tekst, a szkoda.
OdpowiedzBiję się w pierś!!! Uzupełniłam kilka tak bezwzględnie potrzebnych przecinków. :)
OdpowiedzNie bij się, szkoda tzytzków ;) I chwała Ci za uzupełnienie :D
OdpowiedzI szkoda dłoni :) Człowiek omylny jest, a jeśli uznaje i poprawia błędy, to tylko mu/jej się chwali :)<br> Pozdrawiam imienniczkę ;)
Odpowiedz