Dzisiaj będzie o ASO pewnej szwedzkiej marki samochodów na V.
Dwa lata temu kupiłem autko, ostatnio przekroczyłem 100 tys przebiegu i pojawił się problem, wyraźne stukanie w silniku. Jako, że auto ma gwarancję do 200tys km. więc nie kombinowałem nic tylko oddałem do ASO.
Po dwóch dniach dzwonią, że auto do odebrania. Fajnie - myślę, szybko. Odebrałem auto, jak się okazało część której uszkodzenie wystąpiło nie była objęta gwarancją, do zapłaty 1800zł. No nic, zapłaciłem, grunt, że zrobione. Odjechałem może na 400m od ASO i powtórka z rozrywki, w silniku jak coś się trzaskało tak się nadal trzaska, może nawet i głośniej.
Wracam do ASO, krótka wymiana zdań na temat jakości ich działań. Ale ok, auto zostawione, będą szukać dalej.
Minęły 3 dni, telefon, że zrobione. Wracam do ASO, autko stoi, ale coś jakoś inaczej wygląda. Podchodzę bliżej, widzę, że zderzak zmieniony na o wiele jaśniejszy odcień szarości. Ciśnienie mi skoczyło, pytam co jest grane. Przyleciał łepek może 150cm w wysokich butach i macha mi rachunkiem przed twarzą, mówiąc, że miałem zarysowany zderzak i mi go zmienili. Moje wku*** osiągnęło apogeum. Kazałem przyprowadzić kierownika, zanim przyszedł zapoznałem się z rachunkiem. 4500zł, nowy zderzak + lakierowanie (heh, na całkiem inny kolor niż kolor auta). O częściach które miały być wymienione w silniku ani słowa.
Przyleciał kierownik, widać, że pojęcie o tym co się dzieje na warsztacie ma mniej więcej takie same jak ja o budowie łodzi podwodnej, jest, pływa i nic więcej. Zrobiłem małą awanturę, zaczął przepraszać, ale jest zrobione więc zapłacić muszę. Nie ma mowy. Wsiadłem w auto i odjechałem. W domu napisałem skargę do "wyżej postawionych". Po dwóch dniach dostałem odpowiedź, że osoby w ASO poniosły konsekwencje i mam się stawić w ASO w innym mieście, gdzie remont silnika i wymiana zderzaka zostaną wykonane na ich koszt, a w przeciągu 14 dni zwrócą mi poniesione koszty. Auto zawiozłem, po 4 dniach telefon, że do odebrania.
I tutaj muszę przyznać, że kawał dobrej roboty odwalili, silnik chodzi cichutko i równo, zderzak który de facto został mi wymieniony w gratisie też w odpowiednim kolorze.
Jednak po tych wydarzeniach mam pewną odrazę do ASO.
ASO Volvo
Hmm, ale tu jednak widać, że Szwedzi dbają jednak i o swoją markę i o klienta, a Ty po prostu trafiłaś na chu*owy warsztat. Tak to jest, jak trafi się jakiś cwaniak. Z inną marką mogłabyś się do dzisiaj wozić po sądach i mieć nadal niesprawny samochód... Taka prawda. Klienta mają prawie wszyscy w dupie.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 kwietnia 2012 o 14:15
To może napisz, w którym aso Ci się to przytrafiło?
OdpowiedzCo to jest "tyś"?
Odpowiedz'Ty jesteś'.
OdpowiedzOch przepraszam, za pewne przez ten błąd nie zrozumiałeś sensu wypowiedzi. No nic, edytuję i pozdrawiam pana Miodka.
Odpowiedz"Dzisiaj będzie o ASO pewnej szwedzkiej marki samochodów na V." A na samym dole "Volvo" ... ke?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 kwietnia 2012 o 18:37
Mały hint - "Marka na V" to właśnie "Volvo". Jeśli jeszcze nie rozumiesz, zawsze chętnie służę poradą.
OdpowiedzRozumiem, ale po co pisać "marka na v" jak i tak poda się nazwę...?
OdpowiedzA ile jest szwedzkich marek na V?
OdpowiedzPanowie, jak szwedzka marka, jakie Volvo? Przeszło 10 lat Volvo, w konsekwencji przejęcia, było robione na podłogach Forda i nierzadko jego silnikach, zaś z prawdziwego topornego szweda tego samochody miały tylko znaczek. A teraz jeszcze lepiej, jak chinole się dobrały. To już nie czasy kanciatych topornych Volvo. Sory za offtop, ale tak dzisiaj spojrzałem na starego Saaba 9000 i pomyślałem ile wspaniałych marek uległo rozkładowi.
Odpowiedzczep się tramwaju?
OdpowiedzSzwedzka marka, bo siedzibę ma w Szwecji. Np. Skoda - praktycznie niemiecki Volkswagen, ale siedziba marki jest w Czechach.
OdpowiedzKolega, miłośnik samochodów francuskich z kolei odradzał ASO takiej "kwaśnej" marki.
OdpowiedzJak mi ostatnio kolega opowiadał jakie numery odchodzą w ASO innej francuskiej marki, to ręce mi opadły. Co z tego, że firmy pewnie poważnie traktują klientów i chcą jak najlepiej, skoro w Polsce w serwisach pracuje wielu idiotów, którzy swoim niedbalstwem niszczą wszystko?
OdpowiedzDo Turbo Kamery dziadów trzeba było podać. Lubię oglądać jak się jąkają szefowie takich warsztatów przed kamerą ;)
OdpowiedzNajlepszy warsztat to u Pana Miecia...
OdpowiedzSzczególnie, gdy ma się nowoczesne i skomplikowane technicznie Volvo za ponad 150k...
OdpowiedzByła tu historia tzw. "Pana Miecia", który naprawił autorowi nowe francuskie auto.
OdpowiedzPrzeczytaj: http://piekielni.pl/11644
OdpowiedzWitam Podejrzewam,że takie "kwiatki" jak tu opisałeś to nie wyjątki.Przykłądem może być mechanik,który pracował parę lat w ASO Opla,po czym odszedł na swój rachunek. Odszedł,bo kazali mu odwalać "manianę",a on robi wszystko dokładnie. Pozdrawiam
OdpowiedzI dziwić się, że ja serwisuję Opla w zaprzyjaźnionym serwisie Fiata. Bo tam wiem, że zrobią to, co trzeba i nie zedrą.
OdpowiedzMam też Volvo i w ASO nigdy nie naprawiam. Mam sprawdzony warsztat w rodzinnym mieście, malutkim w sumie. Nigdy nie zapłaciłem tam dużo, części do Volvo dobre, wszystko jak najlepiej i nigdy nie miałem z nimi problemów... a z ASO, to huhu, awantur było więcej w liczbie niż ja na karku lat mam :)
Odpowiedz