Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Lat temu kilka robiłem prawo jazdy kat. A i B. B zdane…

Lat temu kilka robiłem prawo jazdy kat. A i B. B zdane za pierwszym podejściem, A za drugim. Dlaczego? Egzamin praktyczny składał się z kilku etapów: przygotowanie do jazdy, przeprowadzenie motocykla przez 5m, ósemka, ruszanie pod górkę i wyjazd na miasto (może coś pominąłem, ale nieistotne). No to Pakus założył kask, sprawdził światełka, przeprowadził motor, odpalił silnik, zrobił ósemkę i czeka na zgodę by podjechać pod górkę. Wtem egzaminator pyta, czy nie chciałbym powtórzyć podejścia, bo popełniłem błąd. No ok, może wyjechał za linie albo coś. Podejście numer 2, końcówka taka sama. Byłem pewien, że wszystko jest ok. Dlaczego nie zdałem? "Po przeprowadzeniu motocykla nie postawił go Pan na nóżce". Procedura procedurą ale gdzie tu sens, gdzie logika?

W podobnym okresie wujek mój ponownie zdawał kat. B z powodu utraty prawa jazdy (powód nieistotny). Warto tu wspomnieć, że facet naprawdę dobrze jeździ, a co więcej w wojsku uczył jeździć innych samochodami (B) i ciężarówkami (C). Podczas egzaminu aby gdzieś skręcić musiał zbliżyć się do wysepki (obszar z białymi paskami, na który nie można wjechać) bardzo blisko, gdyż widoczność była ograniczona. Gdy tak się dotaczał by cokolwiek zobaczyć egzaminator dał po hamulcach. Dlaczego? "Chciał Pan wjechać na wysepkę, a to błąd krytyczny. Egzamin niezdany". Tłumaczenia na nic.

Takich historii jest ostatnio wiele - mój kolega oblał prawko bo na parkingu pod supermarketem przy parkowaniu nie włączył kierunku. Sam egzaminator mu powiedział, że by to olał, ale ma kamery.

A jak to było kiedyś - Tata mój robił prawo jazdy kat. B na początku lat 80-tych. Podczas egzaminu do samochodu wsiadło 3 egzaminowanych i jeden egzaminator. Każdy z egzaminowanych miał do przejechania jakąś trasę (nie wyznaczoną, egzaminator mówił tylko "w lewo", "w prawo" itp.). Jedni jechali dłużej, inni krócej, dlaczego? Egzaminator musiał się upewnić, że kandydat na kierowcę pewnie czuje się za kierownicą i potrafi jeździć. Subiektywne, ale chyba lepsze niż teraz z kamerami i śmiesznymi procedurami.

WORD

by Pakus
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
5 5

W latach 80tych subiektywność polegała na ocenie. W 90tych na setkach i tysiącach wkładanych egzaminatorowi w kieszeń. W 21 wieku jej nie ma. Znasz sposób by wymusić powrót do stanu z lat 80? Bo jak nie, to ja jednak wolę wiedzieć, że jeśli tylko umiem to co trzeba od A do Z, to nawet jeśli po drodze jest jakieś durne G czy parę tępych H, to zdam. Na prawko w cenach wczesnych lat 90tych stać mnie nie było... i nie będzie. Za to stać na nie było sporo takich, co mieć go nie powinni.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2012 o 15:24

avatar Face15372
4 10

Lepsze? W lata 80-tych jak było z 10 razy mniej samochodów to może było ok. Dziś taki system zjadłaby korupcja, a niedzielni kierowcy zalali by zatłoczone drogi. Dopiero byśmy mieli jeden wieli zator.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

Niemniej jednak sytuacja, gdzie nad WORDem nie ma kompletnie żadnej kontroli też nie jest fajna...

Odpowiedz
avatar Melasa
0 2

Prawda jest taka, że pomimo tych wszystkich procedur itp, to poziom nauczania w szkołach nauki jazdy jest teraz na coraz gorszym poziomie..wystarczy popatrzeć jak jeżdżą samochodami nasi rodzice,a jak młodzi ludzie (ale i nie tylko) teraz. Moja mama ostatnio powtórnie zdawała prawko bo je utraciła, a przy obecnych głupich procedurach nie mających praktycznie żadnego przełożenia na realne i życiowe kierowanie samochodem, udało jej się to dopiero za 5 razem. Dodam że jest naprawdę dobrym kierowcą i miała prawo jazdy od 25 lat :)

Odpowiedz
avatar ukalltheway
0 0

Koleżanka poszła na 'przyśpieszony kurs prawka' mieli zajęcia weekend od 8 do którejś tam chyba do 16, sob i niedz. Potem zaraz egzamin z teorii i za kółko...widać musiała zdać, ale mimo wszystko przeraża mnie to...dobrze, że samych jazd ma więcej...może coś z tego będzie. :P

Odpowiedz
avatar Izura
3 3

A ile lat jeżdżą nasi rodzice a ile my?

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 3

'jak jeżdżą samochodami nasi rodzice' - a popatrz na wiedzę ludzi będących od 20-30 lat w zawodzie i tych tuż po studiach... Ci tuż po studiach nie mają 20-30 lat doświadczenia, znaczy, kiedyś uczelnie były lepsze. Tak?

Odpowiedz
avatar Melasa
2 2

Faktycznie źle to zabrzmiało,ale chodziło mi o to,że obecnie szkolenie na prawo jazdy polega głównie na tym i przygotowuje głównie do zdania egzaminu, a nie do poruszania się po drodze. Kiedyś podczas kursu uczyło się w PRAKTYCE zmiany koła, parkowania na parkingach (także podziemnych) pod marketami, holowania innego pojazdu itp. bardziej przydatnych rzeczy. A teraz już nikogo nie dziwi fakt,że kiedy złapie się kapcia 80% ludzi dzwoni po pomoc drogową, strach zaparkować pod marketem bo wróci się i zastanie obite i podrapane auto, a holowany samochód miga światłami awaryjnymi i kierujący go nie widzi w tym nic niedozwolonego bo "on przecież się UCZYŁ i on WIE najlepiej!" PS. I tak, uważam że kiedyś uczelnie były lepsze, ale to już z innej beczki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2012 o 18:31

avatar bloodcarver
2 2

Kiedyś, to samochodów było 10 razy mniej niż teraz, jak nie lepiej, a ich maksymalna prędkość to było ćwierć, może pół tego, co obecne bolidy wyciągają. A parkowanie nadal jest w programie. Zostaw na parkingu 1 / 10 samochodów i daj miejsca o 20 do 50% szersze - jak to było kiedyś - i świerszczyk po kursie zaparkuje bez problemu! Albo poczekaj 20-30 lat aż wprawy nabierze, i to samo. Nie zwalaj tego na szkoły jazdy. Tak samo rozwój techniki w ostatnich 20-30 latach był niesamowity i zwyczajnie nie da się wepchnąć dodatkowych 30 lat wiedzy w 5-6 lat toku studiów, nie przycinając na niczym. Tak jak nie da się poświęcić czasu na jeżdżenie w tłumach, jakich dawniej nie bywało, nie przycinając na innych, dziś już w zasadzie zbędnych umiejętnościach.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2012 o 19:33

avatar Melasa
0 0

To, że teraz jest więcej samochodów tym bardziej powinno dawać do myślenia i nie zwalniać z myślenia. Ciekawe, że osoby które robiły prawo jazdy 20-30lat temu kiedy było mało aut, potrafią się poruszać po drogach w obecnych czasach, a osoby które w takich warunkach uczą się już na kursie nadal nie potrafią zrozumieć że na drodze nie są sami, a ich nieodpowiedzialna jazda nie tylko zagraża im ale też innym. Nie mogę po prostu zrozumieć, dlaczego osoby ze świeżym prawkiem porywają się niekiedy na trasy dla nich zdecydowanie za trudne i zbyt zaawansowane jak na ich nabyte po 30h jazd możliwości. I mówię to jako osoba która niedawno odebrała prawo jazdy i bynajmniej nie zamierza w najbliższych dniach porywać się na wyjazd na drugi koniec Polski bo wiem, że mogłabym stanowić zagrożenie bo nie wiem jeszcze jak reagować na wiele sytuacji, które zdarzają się na drogach. I wszyscy którzy mówią tutaj że doświadczenie ma ogromne znaczenie mają rację i ja też tak uważam. Nie da się porównywać np moich umiejętności do umiejętności kierowania moich rodziców,bo jest między nimi ponad 25 lat różnicy. Jednakże uważam, że obowiązkowymi elementami, które się przerabia na kursie powinny być ww. przeze mnie rzeczy, bo jest to wiedza, która może się przydać kiedyś w roli kierowcy.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2012 o 21:37

avatar sandi2608
1 1

Zgadzam się z tym, że teraz na kursach uczą nas zdać egzamin a nie jeździć. Chociażby sam sposób robienia łuku, wyćwiczony na placu, sama nie miałam z nim żadnych problemów, robiłam to wręcz automatycznie. Wyjazd z mojego podwórka też mam po łuku. Myślicie, że go zrobię? Nie ma mowy (prawko mam krótko, myślę że kiedyś dojdę do wprawy), umiem zrobić łuk, ale tylko na placu - z ustawionymi tyczkami i namalowanymi liniami, bez tego - czarna magia. Ogólnie ze zdaniem egzaminu nie miałam problemu natomiast jazda teraz przyprawia mnie o palpitację serca, nienawidzę jeździć i czuję się totalnie niepewnie za kierownicą. 30h jazdy to zdecydowanie za mało, szczególnie kiedy jeździ się "trasami zwykle wybieranymi przez egzaminatorów". Koła oczywiście zmieniać nie umiem.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 0

Zmiany koła można się nauczyć od znajomych, w serwisie, na dodatkowych godzinach w szkole jazdy, albo nie umieć po prostu ją zlecać. Nie jest to umiejętność niezbędna do bezpiecznego poruszania się, więc nie ma jej w wymogach. Nie widzę w tym nic złego. 30h jazdy to dla Ciebie za mało? To miałaś pełne prawo zamówić 60! No kto ci broni? A łuki tyłem w przestrzeni miejskiej i tak należy tak naprawdę robić z pilotem, ze względu na psy, koty, dzieci i wyłudzaczy odszkodowań.

Odpowiedz
avatar m0rr1s
0 0

'jak tyczka będzie tu i tu, skręć kierownicą o tyle i tyle' - podejście wielu szkół jazdy do nauczenia jazdy po łuku. Nic dziwnego, że później jest problem z odnalezieniem się w rzeczywistości.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 0

@MrSandal - może i. Ale tyko pod warunkiem, że wszystkich już posiadających prawko tegoż prawka pozbawisz, aż na takie kursy pójdą i takowy egzamin zdadzą. Nie widzi mi się płacić za kurs 20 razy więcej a potem jeździć w warunkach, w których nic to nie zmienia, bo nawet jak ja z poślizgu wyjdę, to i tak mnie ktoś rozjedzie, bo sam nie umie, a przecież na pewno to moja wina, skoro ja byłem przeszkolony to miałem mu zjechać z drogi, jak się sunął... No way, wolę się przez śliskie turlać 5 na godzinę ze świadomością, że wszyscy wiedzą, że w poślizg po prostu nie należy wpaść. Co do hamowania awaryjnego to jest w planie kursu i w planie egzaminu, więc czego chcesz? Co do ustawiania fotela także, w bloku "przygotowanie do jazdy". Co do płynnej jazdy to rachunki nauczą, a w kwestii tankowania to instrukcja obsługi każdego samochodu jest w tej kwestii nudna i oczywista aż do bólu, wystarczy przeczytać ze zrozumieniem i nie da się nie umieć.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 marca 2012 o 11:45

avatar konto usunięte
2 2

Pomijając korupcję, głupie procedury i co tam jeszcze - jest też kwestia, jakby to powiedzieć, naturalnych zdolności. Np ja się nie nadaję do kontaktów z klientami i choćbyście mnie szkolili po 12 godzin na dobę przez okrągły rok to i tak będą na mnie skargi. Tak samo nie każdy się pewnie na rowerze trzyma, albo na koniu. Może po prostu nie da się stworzyć kierowcy z każdego? Poza tym jest jeszcze kwestia samochodu. Uczyłam się na Punto, a później pięć lat jeździłam dużym fiatem i było git. Przyjechałam do Szkocji, przesiadłam się do starego auta mojego chłopaka (Vauxhall Cavalier) i było git. Później kupił Astrę (z tymi wszystkimi ustrojstwami alfabetowymi)i po tym jak prawie doprowadziłam do trzech wypadków to przestałam jeździć. Po prostu nie umiem utrzymać kontroli nad autem jeśli auto ma własny rozum - już wolałam z Tatą jeździć jak niesłusznie krzyczał hamuj! za blisko krawężnika! zachowaj odstęp! bo przynajmniej mi nie ruszał kierownicą i nie naciskał hamulca.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 1

A to to inna bajka. Jesteśmy chyba starym pokoleniem, które nie cierpi, jak narzędzia próbują myśleć za nas. Czytałem kiedyś taką książkę SF, gdzie nie było już pilotów. Byli obserwatorzy, bo komputer przecież lepiej prowadzi i pilotuje, ba, nawet sensory ma lepsze, od człowieka wymagano tylko instrukcji gdzie, i analizy tego, co widzi, bo jednak intuicji i pomysłowości maszynie brak. Nie pasuje mi taki obraz świata.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Chyba masz rację. Mnie nawet Google Instant wkurza.

Odpowiedz
Udostępnij