Mój tata jest właścicielem trzech aptek. Będąc dzisiaj w jednej z nich, usłyszał tą historię od jednej z pracownic:
Dzień, jak codzień. Klientów wiele. Nagle wchodzi kobieta i prosi o pomoc choremu dziecku. Jako, że pracownice wiedzą o fakcie, że tata ma miękkie serce, postanowiły pomóc.
-Proszę zostawić jakiś numer kontaktowy, albo numer konta bankowego, to właściciel powinien coś przekazać. - rzekła jedna z pracownic.
-Ale dlaczego? Taka jedna książeczka kosztuje 20 zł, złożą się panie po 10 i byłabym wdzięczna.
-Ależ pani mówię. Nasz hojny właściciel powinien państwu przekazać. Proszę zostawić nr. konta, albo numer telefonu do państwa.
-Pfff. To nie chcę! Do widzenia!
I wyszła z oburzeniem. I bądź tu człowieku dobry, gdy takie osoby wyłudzają korzystając z ludzkiego miękkiego serca na pomoc komuś w nieszczęściu. Bo gdyby była uczciwa, to ten numer pewnie by zostawiła...
apteka taty
może jestem czepialska, ale pisze się "tĘ historię" a nie "tą historię"..
Odpowiedzzawsze trzeba na dzien dobry pytac - a w opiece spolecznej pani byla? tak? a gdzie sie w naszym miescie znajduje? wie - to zapytac o nazwisko, to zaraz zadzwonimy i sprawdzimy czy potrzebuje pani opieki
OdpowiedzPrzyznam się szczerze, że podejrzenia opisane dalej są, za sprawą mojej mocno niedoskonałej pamięci, dość niepewne, ale też skądeś się wzięły. Co roku, w miarę regularnie na wydziale moim pojawia się przemiły pan wolontariusz zbierający pieniądze i zostawiający paskudne pocztówki. Co w tym podejrzanego? Ano to, że jeśli się nie mylę to 8-letni Wojtuś (imię przykładowe), na którego leczenie pan zbiera, ma 8 lat od około 3 lat jak nie więcej.
OdpowiedzTo jest takie bardziej piekielne przedstawicielstwo handlowe od sprzedazy perfum.
Odpowiedz