Pracowałam kiedyś na targowisku.
Pewnego dnia przyszła do mnie starsza pani. Wyciągnęła z torebki różowy sweterek i mówi do mnie, że chce go oddać, bo jest z nim coś nie tak (nie pamiętam co, ale w historii nie jest to istotne).
Patrzę na sweterek i mówię pani, że przyjąć go nie mogę. Ta na mnie wyskakuje, że co to za obsługa, że tydzień temu tu była i ta pani co jej sprzedawała sweterek powiedziała, że będzie mogła przynieść i go oddać. Dodała, że bardzo dobrze zna mojego szefa i ten mnie zwolni. Ja z otwartą buzią - nie dała mi dojść do słowa. W końcu odwróciła się na pęcie i poszła, strasząc mnie jeszcze nie wiadomo czym i kim.
Gdzie piekielność?
1. Na stoisku tylko ja stałam od kilku miesięcy, więc żadna inna pani tam nie mogła być tydzień temu.
2. Stoisko było mojego chłopaka, więc zwolnienie mi nie groziło.
3. Najważniejsze - Moje stoisko było tylko z męską odzieżą.
Śląsk targowisko
Pani najwyraźniej potrzebowała słuchacza. Na kogo padnie, na tego bęc. :)
OdpowiedzKiedyś do mojego sklepu przyszła pani i od drzwi darła się : " BUBLE SPRZEDAJECIE !!!! " Aleosochodzi ? "Usiadłam na taboret, a on się rozleciał" A kiedy go pani kupiła ? " No, ze trzy dni temu " A rachunek pani posiada ? Bo my taboretów nie sprzedajemy. " Ten pan, na bazarze, co mi sprzedawał - rachunku mi nie dał, a teraz go nie ma " To dlaczego przychodzi pani do mnie ? " Bo to sklep meblowy i MUSICIE mi załatwić moją reklamację."
OdpowiedzŻelazna logika
OdpowiedzMoże właśnie dlatego chciała wymienić ten różowy sweterek. Bo to był męski model :D
OdpowiedzModel był ewidentnie damski ;)
Odpowiedz