Znacie te historie jak to od lat nieżyjąca osoba dostaje wezwanie skądś tam, by się stawić osobiście i uregulować jakąś tam sprawę? Do niedawna dla mnie coś takiego stanowiło raczej coś w rodzaju miejskiej legendy, no bo bajzel bajzlem, ale to przecież granice absurdu przekracza.
A tu figiel życie spłatało - będąc w rodzinnym mieście zachodzę do prababci. Zachodząc, wyciągam pocztę ze skrzynki. No i tak sobie idę po schodkach, przeglądając co tam przyszło. I nagle - chyba mnie wzrok myli - Urząd Skarbowy w X do pana Wacława Y. Jeszcze jeden rzut oka na kopertę - no nie, ze mną wszystko w porządku, jak byk napisane, że korespondencja adresowana do pradziadka, nieżyjącego od 24 lat.
Po otwarciu koperty u prababci - pierwsza myśl - żart jakiś, zwłaszcza, że list zwykły, a urzędy zasadniczo wysyłają polecone. No ale pradziadka wzywają do wyjaśniania z tytułu niezłożenia oświadczenia podatkowego za rok 2011 pod groźbą kary takiej i takiej - sprawę więc trzeba wyjaśnić.
Dzwonię po mamę, by odkopała akt zgonu pradziadka. Mama rzeczony dokument znalazła, w samochód i do urzędu. Naświetlamy pani urzędniczce sytuację, posiłkując się machaniem jej przed nosem aktem zgonu, datowanym na 22.02.1988r. A pani urzędniczka co na to? Zmarszczywszy brwi rzekła:
-Wezwany musi sam potwierdzić, że nie żyje.
Cóż... Zarówno ja i moja rodzicielka wygadane jesteśmy, ale w tym momencie - klasyczny karpik, spojrzenie po sobie, ′dziękuję, do widzenia′ i w tył zwrot do auta. W samochodzie ochłonęłyśmy, pośmiałyśmy się, wkurzyłyśmy i jeszcze raz w te same progi. Panią urzędniczkę poprosiłyśmy o wezwanie przełożonego. Pani, która przyszła, zdecydowanie bardziej kumata od swojej podwładnej, sprawę załatwiła kserokopią i pieczątką, plus odpowiednim wpisem gdzieś tam. Tylko na pytanie, dlaczego list - bądź co bądź, urzędowy - został nadany i wrzucony do skrzynki jako zwykły, odpowiedziała że ′wszystkie polecone wracały z adnotacją ′adresat nie żyje′.
Sprawa koniec końców wyjaśniona, ale zdziwiona jestem do tej pory.
Urząd Skarbowy
Oni już sami nie wiedzą od kogo mają kase ściągać...
Odpowiedzkuna, ale paranoja, jak listy polecone wracały z dopiskiem "nie żyje", to co?, liczyli, że po wysłaniu zwykłego nagle ożyje? kumaci. nie ma co.
Odpowiedzja sądzę, że uznali że ktoś sobie na poczcie robi jaja, bo przecież niemożliwe żeby podatnik nie żył. no i wymyslili, ze zwykly list wrzuca do skrzynki, podatnik wtedy na pewno odbierze i zaplaci :D
Odpowiedzna takiej poczcie wiedzą, ze adresat żyje, a w skarbówce nie! to podwójna paranoja. kto powinien być lepiej zorientowany?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 marca 2012 o 17:35
Już widzę te kolejki zombiaków ustawiające się w kolejce w US :) Ciekawe czy numerki dla żywych i umarłych będą te same, czy osobne, jak myślicie :)?
OdpowiedzRozwaliłeś mnie :)
OdpowiedzPewnie im brakowało aktu zgonu Dziadka w ich papierach to sobie wymyślili, że ktoś z rodziny im dostarczy... to przecież logiczne, nie ? ;)
OdpowiedzNie rozumiem, po co ludzie noszą urzędasom akty zgonu po tyłu latach. Ja bym olał, bo korespondencja po pierwsze nie do mnie, po drugie listem zwykłym, więc wcale nie musiało dojść, a po trzecie czekałbym, aż policja przyjdzie doprowadzić nieboszczyka siłą. Zawiózłbym bez słowa policję na cmentarz, wyciągnąłbym łopatę z bagażnika i że słowami „sami sobie go wykopcie” wręczyłbym łopatę smerfom.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 marca 2012 o 10:19
Po co? Po pierwsze, zwykła chęć rozwiązania sprawy - prababcia swoje lata ma, boi się wszelkiego rodzaju spraw urzędowych i bardzo by sie denerwowala ta sprawa, a nie chcialam fatygowac blisko stuletniej kobiety by wyjaśnić głupią sprawę na drugim końcu miasta. Po drugie zwykła ludzka życzliwość, by ułatwić innym pracę - choc gdybym wiedziala, ze przyjdzie mi rozmawiac z tak kompetentną pracownicą, chyba wysłałabym kopie tego aktu poczta. W każdym razie uważam, że wszystkie sprawy trzeba wyjaśniać - czy to dla dobra swojego, czy dla dobra kogoś innego.
OdpowiedzŚwietny pomysł. Swoją drogą, można by było przebrać się za zombie i przyjść do skarbówki mówiąc, że jest się rzeczonym pradziadkiem i... doręczyć "własny" akt zgonu.
OdpowiedzJak już tam byłyście to trzeba było zapytać tej biurwy czy umie zrobić "Ś" na klawiaturze.
Odpowiedz""Adresat nie żyje"? O ty ciulu, skarbówki nie oszukasz, i tak cię dopadniemy - masz sam przyjść potwierdzić że nie żyjesz!". Chwilę, słyszę kroki za oknem. To chyba przechodzi ludzkie pojęcie...
OdpowiedzUśmiałam się po dwóch ostatnich zdaniach, dzięki :)
Odpowiedz'Podam adres, pani pójdzie i go sobie wykopie.'
Odpowiedz"Wezwany musi sam potwierdzić, że nie żyje." - za przeproszeniem - rozj*bało mi to mózg, a uderzenie w czoło było słychać chyba w mieście obok. Kogo oni zatrudniają w tych urzędach... dżizys.
OdpowiedzTo się nadaje do profilu "Bareizmy wiecznie żywe" na Facebooku... Nawet nie wiem do czego to porównać... A mózg "rozj*buje" tym, że to zdanie jest logicznie tak niemożliwe, że aż człowiek sobie nie może tego wyobrazić...
OdpowiedzNa ultimatum "Wezwany musi sam potwierdzić, że nie żyje" podałabym obecny adres bytności pradziadka łącznie z kwaterą i poprosiłabym, żeby kontaktowali się z nim osobiście:)
OdpowiedzPo przemyśleniu sytuacji mi też przyszło do głowy sto ciętych ripost, numerem kwatery i wykopywaniem przez urzedniczke na czele ;) Ale 'na gorąco' zbaraniałam doszczętnie ^^
OdpowiedzO ile jeszcze wysyłanie listów można zrozumieć, przepisy pewnie mówią, że bez aktu zgonu nie można nic zrobić, to już głupoty urzędniczki nie da się niczym wyjaśnić. Chyba, że wykorzystują ją do kontaktu z oszustami podatkowymi i innymi złymi ludźmi.
Odpowiedz'Wezwany musi sam potwierdzić, że nie żyje ' - made my day :D
OdpowiedzTak sobie myślę, że poszukam pracy w administracji państwowej. Nie narobię się, nie muszę nic umieć, zainstaluję na służbowym komputerze Heroes 3, a pensja leci, leci... ;)
Odpowiedz@Tiszka a takie plecy masz żeby cie tam przyjęli? Bo wiesz tam specyfikacja osoby do przyjęcia to niedługo będzie z próbką DNA zgodną z wybranym wcześniej "najlepszym" kandydatem :P.
OdpowiedzNie chcę ci psuć marzeń, ale akurat w administracji państwowej niczego sobie sama na komputerze nie zainstalujesz, a jak trafisz do jakiejś porządniejszej firmy, to jeszcze ci pasjansa wykasują :P
OdpowiedzZAiKS ostatnio w 2010 przysłał coś do mojego dziadka, który zmarł w 2000.
OdpowiedzPrzy każdym urzędzie skarbowym powinien być Oddział do spraw Seansów Spirytystycznych. Wtedy każdy podatnik mógłby osobiście potwierdzić, że nie żyje.
OdpowiedzA mnie zastanawia jedna rzecz. Twój dziadek (jak sama piszesz) zmarł w lutym 1988 r. A ustawa o podatku PIT (podatek od dochodów osobistych) wszedł w życie w 1991 r. US zainteresował się deklaracją Twojego dziadka 24 lata po jego śmierci i 20 lat po pierwszym składaniu PIT-ów. Jak dla mnie, historia wyssana z palca...
Odpowiedznie wiem w czym problem... skoro nie wiedzieli, ze pradziadek nie zyje, wg mnie mogli spokojnie wzywać go do składania deklaracji pit, bo dla nich żył i obowiazywala go nowa ustawa. inna sprawa, że list był troche 'z d*py wzięty', bo pojawił się nagle, wzywając do uregulowania roku 2011... a pozostałe lata gdzie? w kazdym razie list był, a to co napisałeś tylko potwierdza, jaki burdel mają w US ;)
Odpowiedz''Wezwany musi sam potwierdzić, że nie żyje.'' hahahaha inteligencja naszych kochanych urzędników. Brawo.
OdpowiedzJa bym to zostawił jak jest. Wzywają pradziadka, niech ścigają pradziadka. To oni niech się do mnie pofatygują, wtedy im powiem o co chodzi, ale żebym ja się fatygował za przez ich burdel w papierach?
OdpowiedzA co gdyby to zmarła osoba, która nie miała żadnej rodziny i tam, gdzie mieszkał, mieszkają obcy ludzie? Oni mają wtedy zapi*rdalać po urzędach?! W sumie to powodzenia, bez aktu zgonu...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 marca 2012 o 17:51
Rachunek za prąd przychodzi do mnie wciąż na dane ojca, nieżyjącego od 4 lat, gdzie tam żeby im się chciało coś zmienić mimo, że mają kserokopię aktu zgonu ;)
Odpowiedz„-Wezwany musi sam potwierdzić, że nie żyje." A myślałam, że „kogo nie ma niech się zgłosi" podczas sprawdzania obecności w szkole było zabawne.
Odpowiedz„Znacie te historie jak to od lat nieżyjąca osoba dostaje wezwanie skądś tam, by się stawić osobiście i uregulować jakąś tam sprawę?” Nie. Znam tylko przypadki, w których korespondecję kierowaną do osoby zmarłej lub mieszkającej już w innym miejscu odsyłałem nieotwartą do nadawcy (czasem sam, czasem korzystając z pośrednictwa poczty) ze stosowną adnotacją.
Odpowiedz