Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia zwyczajnej http://piekielni.pl/27152 zainspirowała mnie do opisania sytuacji z ulotkarzami czy też…

Historia zwyczajnej http://piekielni.pl/27152 zainspirowała mnie do opisania sytuacji z ulotkarzami czy też innymi zaczepiaczami z perspektywy szarej persony, która jak jedna z wielu przechadza się w bliżej nieokreślonym kierunku.
Zawsze potrafię zrozumieć, że rozdawanie ulotek to praca, a do tego naprawdę niewdzięczna. Zawsze gdy mam czas, możliwość sięgnę po ulotkę, aby pomóc tym ludziom, żeby jak najszybciej się uwinęli. Inna sprawa, że lądują one zawsze w najbliższym koszu. Jednakże czasem zdarza się, że naprawdę mi się gdzieś spieszy i wtedy nie biorę po drodze ulotek. Często wtedy mam wrażenie, że osoby rozdające tę makulaturę zapominają o pewnej prostej rzeczy: nie mam żadnego obowiązku czegokolwiek od nich brać, ani z nimi dyskutować! Poniżej zamieszczam parę sytuacji, które mnie spotkały, a które mogą posłużyć za instrukcje "czego nie należy robić":

1. Najbardziej nagminna sytuacja, spieszę się (co można np. wywnioskować z tego, że moja prędkość jest 2x większa niż otaczajacego mnie tłumu, przez który się przeciskam), a osoba rozdająca ulotki w taki sposób wystawia rękę, że muszę swoim ciałem ją odsunąć niczym szlaban, aby spokojnie przejść. Czy naprawdę nie można tej ulotki podać w taki sposób, aby nie tworzyć z ręki barierki na mojej drodze?

2. Dwukrotnie spotkała mnie taka sytuacja, raz ze strony ulotkarza, drugi raz ze strony członka greenpeace. Pędzę na łeb na szyję, muszę zdążyć na pociąg, przechodze przez wąskie przejście. Za przejściem czycha na mnie natręt. Gdy dochodzę do końca wyskakuje tak, że po prostu zastępuje mi drogę. Na członka greenpeace po prostu wpadłem, bo siła bezwładności zrobiła swoje, z mych ust poleciało ′urwał′ - tak po prostu, bo prawie wylądowałem na ziemi, zostałem nazwany prostakiem, niestety nie miałem czasu na wytłumaczenie tej osobie dlaczego nie powinno się zachodzić ludziom drogi. Jak dla mnie najbardziej piekielne zachowanie.

3. Widząc z daleka natręta, a nie mając czasu staram się go ominąć w bezpiecznej odległości. Łatwo to zauważyć, jak nagle ktoś z prostej drogi zatacza łuk, prawda? Więc dlaczego dość często natręci "gonią mnie"? Skoro ich omijam to znaczy, ze nie chce mieć z nimi do czynienia.

4. Greenpeace, kochane greenpeace. Atakują mnie zawsze gdy się najbardziej spiesze i staram się ich ominąć (2x większa prędkość od tłumu+zataczanie łuku). Są bez wątpienia najbardziejm wścibskimi natrętami. Nie dadzą się zbyć. Szczególne były dwie sytuacje:
- omijam panią, mówiac, że nie mam czasu, w odpowiedzi słyszę, że jakieś tam zwierzęta też nie mają czasu, bo są mordowane (idzie za mną takim samym tempem), mówię, że w tym momencie mnie to nie obchodzi, bo się spieszę i... krzyknęła w moją stronę zatrzymując się "MORDERCA". - w duchu chciałem ją rozszarpać. Jak można człowieka tak nazwać publicznie?
- podobna sytuacja, tym razem mi się jednak nie spieszyło, ale humor miałem na tyle ponury, że nie miałem najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać, a już na pewno nie chciałem słuchać biadolenia oszołomów z greenpeace. Zastępowanie drogi trzykrotne (jak ominąłem podbiegała i znów na mojej drodze) + pociągnięcie za kurtkę, żebym się zatrzymał i trochę mojej piekielności, bo na ową siłową próbę zatrzymania się odpowiedziałem, ale nie krzykiem, a po prostu zniechęcony znudzonym tonem - "kobieto odp*****ol się". W odpowiedzi usłyszałem "Może trochę kultury wieśniaku" - fakt, może zachowałem się niekulturalnie, ale sama wydobyła ze mnie ten ładunek agresji.

5. Proponowanie kart kredytowych w galeriach handlowych - "Ale na pewno ma pan 2 minutki, na pewno! proszę może pan skorzystać, ble ble ble" - jakbym miał ochotę na rozmowę to zatrzymałbym sie od razu.

6. Domokrążcy. Do czynienia z nimi miałem tylko raz. Ten raz mi wystarczył. Działo się to akurat gdy montowałem szafę w przedpokoju u znajomego. Nagle pukanie do drzwi. Aby otworzyć musieliśmy przenieść całą konstrukcję. Pytamy się więc "kto tam, bo mamy drzwi zastawione". W odpowiedzi słyszymy, że bardzo ważna sprawa (tonem pozwalającym w to wierzyć), więc szybko uwijamy się z dokręceniem pólki, przenosimy, przesuwamy, zbieramy sprzęd spod drzwi, otwieramy i widzimy nieznaną kobietę:
K: Ja zbieram na zwierzęta w schroniskach, czy wiedzą panowie ile ich rocznie umiera?
My - po prostu karpik, sytuacja tak absurdalna, że nie możemy uwierzyć nawet jak można być tak bezczelnym w białych rękawiczkach.
Z: Nie widzi Pani, że jesteśmy zajęci?
K: Wystarczy tylko chcieć by pomóc one napraw...
TRZASK, drzwi się zamknęły.


Na zakonczenie chciałem zaznaczyć, że natrętami nie nazywam każdego, kto ma akurat taki rodzaj pracy, a jedynie te osoby, które zachowują się w sposób niewłaściwy.

by Bronzar
Dodaj nowy komentarz
avatar reskie
5 15

Mniam zamordowane zwierzątko, najlepiej w postaci steak'u.

Odpowiedz
avatar Runek
9 11

I dobry sosik :)

Odpowiedz
avatar katem
3 5

z sosikiem koniecznie :)

Odpowiedz
avatar MarioSponge
5 5

Mam pewien sposób na greenpeace, a mianowicie od razu mówię, że umowę już mam podpisaną i na tym się zwykle kończy :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 10

Eh, nic tak nie wkur..za jak te planetolubne kołki. Nie wiem jak można marnować swój czas dręcząc ludzi tym że gdzieś tam zarzynają foczki bez znieczulenia. Czasem jak na nich trafiam to mówię że pracuję w rzeźni i żeby... hmm pospiesznie oddalili się w odwrotnym do mojego kierunku

Odpowiedz
avatar marchewka
5 5

Mi chociaż kiedyś jeden pan z greanpeace poniósł ciężką torbę na przystanek, tak chciał ze mną porozmawiać. I nie, nic mu nie podpisałam.

Odpowiedz
avatar Lunnayenne
5 5

Ja "lituję się" nad osobami rozdającymi znaną w stoicy gazetę. Po pierwsze, jest coś do poczytania podczas nudnego wykładu (i ta krzyżówka!), a po drugie - mój brat sam kiedyś tak dorabiał. Ulotki też często biorę, bo "a nuż coś ciekawego będzie". Ale Greenpeace bym spławiła, bo czym innym jest dbanie o środowisko, a czym innym dręczenie tym ludzi na ulicy.

Odpowiedz
avatar Barwna
6 6

Jako zdesperowane dziewcze lat temu z 3 odpowiedziałam na ogłoszenie w sprawie pracy w Greenpeace. Stawki niezle (jak na taką pracę nawet BARDZO) ale to co się działo w siedzibie Greenpeace - komedia. Polecenia liderów - tragikomedia. Dzień próbny (wytrzymałam godzinę) - farsa (ot chociażby fakt że kazali nam się przebierać w służbowe ciuchy w centrum miasta tuż przy pałacu kultury, gdzie prywatności nie uświadczysz, a pod t-shirtem nie należało mieć nic więcej bo to... nieprofesjonalne).

Odpowiedz
avatar asienne
1 1

Pracowałam w Amnesty, które obstawia ten sam teren. Można się było przebrać w toalecie w pizzeri, Gp też tam szturmowało:) W Amenesty było tak, że musisz dziennie wyrobić ileś tam poleceń zapłaty. Nie wyrobisz - wylatujesz. Można wtedy zrozumieć desperację, choć natręctwa nie popieram. Część z nich może i ma jakieś poczucie misji, ale lwia część to młodzi ludzie, którzy muszą na coś zarobić. Mnie bardziej zastanawiają ludzie, którzy pospisują to na środku ulicy nie dopytując nawet o szczegóły.

Odpowiedz
avatar Barwna
2 2

Ja usłyszałam "tu się przebieraj przecież nic co ludzkie..." w dodatku jako osoba dość hojnie obdarzona specjalnie (tak mi przynajmniej powiedziano) dostałam za małą koszulkę. W amnesty pracował za to mój kolega ze studiów - dorobił się nawet stanowiska koordynatora. I od niego wiem że w amnesty jest (był?) dział call centre żeby zbierać brakujące dane. Fundraisera już to miało nie obchodzić - zebrał podpis więc zaliczone. W Greenpeace jak się nie dostało numeru konta samemu trzeba nagabywać (a nawet namawiać na wizytę w banku) bo niepełny formularz się nie liczy do puli obowiązkowych do zebrania.

Odpowiedz
avatar ukalltheway
2 2

Też zawsze staram się brać ulotki, bo wiem, że szybciej się zbiorą do domu, chyba, że się śpieszę/mam zły dzień to przyśpieszam i łuk. I lepiej żeby za mną nie 'gonili' bo jak mam zły dzień to mnie wszyscy wkurzają delikatnie mówiąc a moja niechęć do ludzi, robi się prawie maksymalna ;)

Odpowiedz
avatar limoncellist
2 2

W Krakowie na Rynku i w okolicach remontowanego przejścia podziemnego jest jakaś makabra z GP! Nie ma żadnej opcji, żeby przejść i nie zostać zaczepionym przez zielonych natrętów. Dość, że robią z siebie oszołomów to i ludziom życie uprzykrzają. Nie lubię tego bardzo a jeszcze nie wpadłam na żadną ciętą acz zabawną ripostę na ich zaczepki ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

raz miałam sytuację, że szłam na dworzec z ciężką torbą w jednej ręce, torebką na ramieniu i z telefonem w drugiej ręce. Przystanęłam, bo usłyszałam od rozmówcy niewiarygodne wieści i ... poczułam, że ktoś mi wpycha gazetę do kieszeni płaszcza! Oczywiście, Echo Dnia!

Odpowiedz
avatar eingraudenzer
0 0

Ad. 4 - to się nie kwalifikuje jako napaść? ;)

Odpowiedz
Udostępnij