Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pałętając się to tu to tam w dniu wolnym od pracy, wracałam…

Pałętając się to tu to tam w dniu wolnym od pracy, wracałam kiedyś do domu przez park. Park bardzo ładnie utrzymany, trawa się zieleni, kwiatki w równych rządkach, okolne cegiełkami i opatrzone tabliczką, która w dowolnym tłumaczeniu informowala: ‘łapy precz’.

W pewnym momencie rozwiązały mi się sznurówki, więc przycupnęłam na ławce i korzystając z przyjemnego dla oka otoczenia, postanowiłam również chwilę odpocząć. Moją uwagę zwrócił mały berbeć bawiący się tuż obok, około 3-leni, o skórze w pięknym kolorze polerowanego mahoniu. Malec dość metodycznie zrywał główki kwiatków i z dużym zainteresowaniem miętosił je w pulchnych łapkach. Ławkę dalej siedziała jak przypuszczam mamusia (podobna karnacja), rozmawiąjaca przez telefon. Jej palce zdobiły paznokcie których pozazdrościłby sam Freddy Krueger, facjata też mnie jakoś nie ujęła. Kobieta bardziej była zaabsorbowana rozmową niż pilnowaniem synka, który właśnie zabawiał się w ogrodnika. Nie do końca mi się to podobało.

- Wiesz, szkrabie, może lepiej nie zrywaj tych kwiatków. – zwróciłam się do malucha z uśmiechem. – One są takie ładne, a jak ktoś je zrywa to będzie im smutno. – wskazałam na nędzne resztki u jego stóp.
Pedagog ze mnie żaden, więc mały totalnie zignorował moją życiową pogadankę i dalej szarpał biedne roślinki. Co wiecej, w pewnym momencie wpakował kwiatka do buzi.
- Nie, to niedobre... – ostrzegłam i rzeczywiście, mały wypluł zielsko dość szybko, przy braku jakielkolwiek reakcji ze strony matki.
Rozmowa przez telefon była bardzo entuzjastyczna i przewijały się w niej barwne słowa, których z reguły nie przytacza się w obecności małych dzieci. Chłopczyk jednak nie wyglądał na przejętego, całkowicie pochłonięty zabawą.
- Kotek, nie zrywaj... – poprosiłam raz jeszcze, nawet nie zbliżając się do dziecka.

Więcej powiedzieć nie zdążyłam, gdyż Freddy właśnie zakonczył rozmowę przez telefon. Szpony mignęły mi niebezpiecznie blisko twarzy i wściekły syk poinformował mnie, że od małego wara.
Gestem podkreślając moją odłeglośc od dziecka (conajmniej półtora metra) wskazałam na tabliczkę, na zrujnowane kwiatki i wtrąciłam coś o ‘dobrach publicznych’, ‘wysiłkach ogrodników’, tudzież ‘może być trujące’.
Odpowiedź była krótka i zwięzła: mord... ekhem, twarz w wiaderko. On się bawi, nic ci do tego.

Dalsza dyskusja została przerwana nagłym rykiem w tonie syreny przeciwmgielnej.
Jak to mówił dawno temu Marcin Daniec: ‘Wiosna przyszła, wiosna przyszła, cóż za piękne chwile. Wyleciała pszczółka z ula, ugryzła mnie w tyłek.’
Nie mnie, tylko małego i nie w tyłek, a w rączkę. Jako że poziom natężenia hałasu wzrastał niebezpiecznie, a moje pytania czy mogę pomóc spotkały się z totalnym brakiem reakcji ze strony pani szponiastej, zdecydowałam się oddalić od miejsca zbrodni. I szkoda było, że przez głupotę/lenistwo (niepotrzebne skreślić) porywczej matki ucierpiał nie tylko brzdąc, ale i pszczoła zakończyła swój żywot.

Park

by LinaGreen
Dodaj nowy komentarz
avatar Dominik
9 9

Szkoda tej pszczoly :-(

Odpowiedz
avatar muscas
4 6

szkoda dzieciaka. to nie jego wina, że ma przygłupiastą matkę...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 7

Pozostaje żałować, że nie był to szerszeń. Bo taki potrafi uciąć kilka razy i nie ginie po użądleniu jak pszczoła.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 marca 2012 o 20:16

avatar SET
-1 5

Jeśli to była pani narodowości Romskiej, to wcale się nie dziwię ,zachowaniu mamusi. Ich dzieciom można wszystko one tylko pilnują aby se krzywdy nie zrobiły. Dlatego nie reagowała kiedy kwiatki smyk niszczył.

Odpowiedz
avatar asienne
2 4

Ta, bo polskie Matki-Polski to wszystkie święte są i chowają swe potomstwo w duchu wzajemnej miłości, szacunku i przyjaźni. Klapki z oczu, SET, klapki z oczu Nie od narodowości to zależy a od człowieka.

Odpowiedz
avatar LinaGreen
3 5

Pani o karnacji jeszcze ciemniejszej, afro-amerykańskiej. Rzecz nie działa sie w Polsce ale przypuszczam że w każdym kraju można sie na takie 'gwiazdy' natknąć.

Odpowiedz
Udostępnij