Dziś mnie podburzyła sytuacja typowo rodzinna. Jak wiadomo, z rodziną najlepiej się wychodzi na zdjęciach. Będzie o piekielnej siostrze.
Mam starszą o siedemnaście lat siostrę. Mi stuknęło już "oczko", więc różnica wieku jest dość zauważalna. Siostra jest osobą raczej nieodpowiedzialną i nie żyje z nią w zbyt dobrej komitywie. Zdarza jej się oszukać rodzinę celem wyłudzenia dodatkowej kasy na uciechy materialne - telefon, buty, jakieś ciuchy. Nadmienię, że ma dwójkę dzieci - 16 i 13 lat. Na szczęście pod opieką ich ojca, 300 kilometrów dalej. Ona generalnie jest "tą złą".
Ja natomiast odkąd mam dowód osobisty, posiadam auto którego się dorobiłem - nie jest najnowsze (no dobra, nie oszukujmy się, to ponad trzydziestoletni pojazd) ale jest niezawodne. Istotną rzeczą w tej historii jest to, że większość funduszy w to auto inwestuję, jako fan marki i ogólnie na nie chucham, dmucham, dopieszczam aby gram rdzy się nie pojawił.
W historii bierze jeszcze udział nasz ojciec, który na mojej siostrze się poznał i wie do czego jest zdolna. Podchodzi do jej słów z dużą rezerwą.
Zaczęło się od telefonu do ojca (jak mi to wszystko potem opowiadał) - siostra za godzinę-dwie u niego będzie i chciała "pożyczyć" pieniądze potrzebne jej na bilety, aby odwiedzić swoje dzieci. Z rozmowy wynikło, że tata nie ma przy sobie takiej gotówki i powiedział jej (tak się zbiegło w czasie, że akurat jechałem tatę w domu rodzinnym odwiedzić), aby zadzwoniła do mnie, celem zabrania się ze mną do domu - wszak to 40 kilometrów od stolicy, gdzie na stałe mieszkam ja w centrum i siostra w dzielnicy która jest mi i tak po drodze. Z rozmowy ponadto wynikło, że siostra jest usiebie w domu. Potem, zaczęła się tacie tłumaczyć, że nie może się ze mną zabrać "bo-cośtam-cośtam" i że musi "gdzieś pójść coś jeszcze załatwić" (wiadomo gdy osoba którą się zna prawie na wylot zaczyna ściemniać). Ojciec polecił jej zadzwonić do mnie i skończył rozmowę.
Ja w tym czasie zbierałem się do wyjazdu - zadzwonił tata informując mnie, że siostra może dzwonić i przestrzegł mnie przed "niebezpieczeństwami" (czytaj: będzie chciała kasę) i będzie najlepiej, gdy ja do niej zadzwonię i zaproponuję podwózkę. Tak też zrobiłem. Po dłuższej rozmowie gdzie przez większość czasu starałem się dowiedzieć o co chodzi i czemu nie chce, aby ją podwieźć, skoro i tak jedziemy w to samo miejsce, zgodziła się ale nie dowiedziałem się o co tak naprawdę jej chodzi.
Przez większość trasy słuchałem narzekań na mojego "starego grata" i o tym, jak bardzo tęskni za dziećmi.
Dojechaliśmy na miejsce, gdzie standardowo z tatą pogadaliśmy na temat auta, jako, że wspiera on moją pasję i sam jest entuzjastą motoryzacji. Towarzyszyły temu tyrady na temat wyrzucania pieniędzy w błoto (w kontekście auta) i jak siostra by te pieniądze zagospodarowała. W końcu zaczęła mnie podliczać z moich wydatków, prowokować kłótnie i ogólnie atmosfera stała się nieprzyjemna. Ojciec przechadzał się po domu unikając siostry, ja też się gdzieś po kątach zaszywałem, coby mieć trochę spokoju a gdy tylko się zjawiłem gdzieś w okolicach taty - pojawiała się siostrzyczka, nie dopuszczając do tego abym z ojcem pogadał w cztery oczy. Wydało mi się to podejrzane, ale nie przywiązywałem do tego wagi.
Następnego dnia od bladego świtu wielkie olaboga, bo ona za dziećmi tęskni i chciałaby ode mnie pożyczyć pieniądze. Z bólem serca i portfela, pożyczyłem jej kasę (mimo, że ma u mnie już długi) bo może faktycznie zestresowana chodzi przez rozłąkę z dzieciakami. Nie znam się na tych matczynych sprawach. W każdym razie znikła przed południem.
Na ponad miesiąc wszystko ucichło a z siostrą się nie widziałem. Myślałem, że pojechała na parę dni odwiedzić dzieciaki i wróciła do stolicy. Normą był brak jakiegokolwiek kontaktu z nią przez parę tygodni z rzędu. O w jakim byłem błędzie myśląc, że pojechała odwiedzić dzieci! Dowiedziałem się zupełnie przypadkiem, że z dziećmi się nie widziała.
Celem załatwienia pewnych spraw, czasem bywam w mieście B (tam gdzie jej dzieci z ojcem mieszkają). Tak i do miasta B pojechałem tym razem a że miałem nieco wolnego czasu to postanowiłem odebrać ze szkoły dzieciaki siostry i przy okazji pogadać o dupie maryni, zabrać na jakieś żarcie i sprawić radochę wożąc autem (też dziewczę załapało motoryzacyjnego bakcyla). Podczas rozmowy na temat"co tam słychać?" dowiedziałem się, że z matką się nie widziały już od trzech miesięcy... Witki mi opadły, zadzwoniłem do ojca informując go o tym fakcie.
Nie rozumiem tylko jak można w ten sposób postępować i w ten sposób żyć, nie myśląc nad tym co się robi. A pomyśleć, że to mi się wydaje, że jestem lekkomyślny i nieodpowiedzialny z racji wieku...
Rodzina
Też znam podobną osobę, też czyjąś siostrę. Tylko, że między tym rodzeństwem różnica wieku jest o wiele mniejsza, ona mieszka z rodzicami, jej dzieci są młodsze i mieszkają z nią, oraz każde ma innego ojca... Gdyby była dyscyplina sportowa o nazwie: "jak prowokować kłótnie, obrażać o byle gówna i psuć atmosferę" myślę, że mogłaby być godną rywalką twojej siostry.
OdpowiedzO tej dyscyplinie sportowej dobrze prawisz. Tego typu akcje potrafią człowieka całkowicie wykończyć jeszcze przed końcem weekendu i zamiast odpocząć po tygodniu pracy, mam czasem wrażenie, że to jeszcze piątek.
OdpowiedzE4y@ Tak z ciekawości. Jaki to samochód?
OdpowiedzFiat Ritmo z 1982 roku.
OdpowiedzMoże być. Ja osobiście chciałbym jeździć klasykiem w postaci Fiata 125P, ewentualnie Poloneza...
OdpowiedzMusicie kompletnie odciąć siostrunie od kasy. Przekonałeś się, że oszukuje. Obawiam się, że w wieku prawie 40 lat ona już charakteru sobie nie zmieni.
OdpowiedzW zasadzie ona jest odcięta i nawet grubszej kasy na zakupy obawiają się jej dać. Jednak czasem zdarzają się sytuacje takie jak ta powyżej, że ludzie ulegają - tym razem ja. Tata się już uodpornił na te zagrywki.
OdpowiedzPo poprawności reszty historii domyślam się, że forma "dzieciami" wymsknęła Ci się przypadkowo ;) A siostrzyczki pozostaje tylko współczuć i mieć nadzieję, że kolejny raz się na podobny numer nie nabierzesz.
OdpowiedzWrócę do domu to poprawię :) I na taki numer już się nie nabiorę. Prędzej sam ją tam zawiozę, choćby i pociągiem.
OdpowiedzTatko też fajny, że Ci pasażerów bez uprzedniej konsultacji załatwia. Mój o niestosowności takiej praktyki przekonał się, gdy musiał odkręcić podwózkę dla znajomego, gdy mu wyłuszczyłem, że nie mogę go zabrać, bo jestem już z kumplami umówiony, przez co jadę trasą dość okrężną i z przerwami. U Ciebie przynajmniej nie było, że „E4y cię podwiezie”, tylko „zadzwoń, czy może cię podwieźć”.
OdpowiedzNie tyle mi załatwia co sugeruje opcję, że mogę kogoś zabrać jak poruszam się samochodem. Gdy nie jest pewien jakie mam plany, nie sugeruje nic i zakłada, że nie mogę. Chyba, że sytuacja podbramkowa to wtedy pyta, ale często to się nie zdarza. Ponadto z reguły mój pojazd stoi przez większość czasu w garażu, w domu rodzinnym. W mokre i zimne miesiące nie jeżdżę wcale i samochód de facto całą zimę stoi w garażu. A i po stolicy jeździć na codzień tym samochodem byłoby mi najzwyczajniej w świecie szkoda - raz ze względu na paliwo, dwa bo to w moich oczach eksponat muzealny i największy skarb więc wolę go nie narażać na tych wszystkich idiotów siedzących za kierownicami aut poruszających się po warszawskich ulicach. Tak więc z reguły poruszam się komunikacją. Od jeżdżenia mam firmowego gruchota :)
Odpowiedz