Warszawskie osiedle bloków. Ludzi zna się z widzenia, mniej więcej kojarzy się kto gdzie mieszka. Niedziela wielkanocna. Ludzie masowo idą do kościoła. Ze wszystkich alejek osiedlowych, ludzie spływają do jednej, bo do kościoła prowadzi "wąskie gardło". Nie ma innej możliwości, trzeba przejść przed wejściem do klatki schodowej w jednym bloku.
W pewnym momencie z klatki wychodzi dwoje ludzi - mężczyzna i kobieta, tak około 50 lat, rozglądają się, i nagle pan zaczyna bić panią, zwracając jeszcze na siebie uwagę okrzykami typu "a masz, a masz". Pani woła na odmianę "o jej!". Robi się zamieszanie, ludzie przystają, wlepiają oczy. Do bijących się dobiega pies, który wyraźnie staje w obronie pani, zaczyna skakać i ujadać. Bijący zabierają psa i wracają do klatki. Ludzie powoli dochodzą do siebie, komentując pod nosem idą do kościoła. Koniec przedstawienia.
Nie, nie stała się nikomu żadna krzywda, choć moi rodzice (bo to oni byli) jeszcze długo wstydzili się pokazać sąsiadom na oczy. A powody były takie:
Po śmierci psa moja mama nie mogła znaleźć sobie miejsca, musiała mieć nowego i koniecznie teriera. Żadnego rodowodowego, byle charakter się zgadzał. Znalazła ogłoszenie, że ktoś takiego chce sprzedać. Rodzice pojechali na miejsce, w okazałym domu z ogródkiem przywitali ich właściciele pieska.
Pies był okazem nędzy i rozpaczy. Chudy, sierść skołtuniona, nigdy w życiu nie strzyżony, roztrzęsiony jakiś. Państwo stwierdzili, że go nie chcą, bo on dziwny jakiś, nie szczeka.
Państwo też byli dziwni, bo pies nie miał
- schronienia - mieszkał w jamie wygrzebanej w ziemi pod drzewem
- miski z wodą - może dlatego dwa razy wyciągany był ze studni, a może z innego powodu
- jedzenie rzucane było gdzie popadnie.
Moja mama przejęła się bardzo losem zwierzaka, zabrała go do domu. Długo trwało, zanim pies przyzwyczaił się, że nikt go tutaj nie uderzy, że na jedenie nie trzeba polować. Do tego okazało się, że ma padaczkę. Pies był prawie normalny. No właśnie, prawie.
Były to czasy, kiedy tabliczka "psy wyprowadzać wyłącznie na smyczy" była traktowana tak samo jak ta o deptaniu trawników i zakazie gry w piłkę, czyli jakby jej nie było, więc psy najczęściej biegały luzem. Dioguś też był puszczany, tylko czasami coś przestawiało się w umyśle psiaka i zaczynał uciekać. Nie było możliwości złapania go. Ani na przysmak, ani na wołanie, z obłędem w oczach gnał przed siebie i zatrzymywał się, kiedy stwierdzał, że nikt mu nie grozi. Był jeden sposób, odkryty przez przypadek. Nie wolno było dotknąć jego pani. Wtedy zaczynał szczekać (a podobno nie umiał) i bronić. Nie rzucał się, żeby pogryźć, tylko odepchnąć "napastnika".
I stąd ta cała akcja, a że akurat w czasie, gdy wielu ludzi szło do kościoła? Nie można było poczekać, bo pies by gdzieś uciekł.
Jakim trzeba być człowiekiem, żeby doprowadzić zwierzę do takiego stanu? Stanu, którego pomimo wielu lat czułej opieki nie udało się odwrócić, bo do końca życia pies miał różne odchyły.
Dałam plusa, za przygarnięcie i opiekę nad psem - ale nic poza tym nie zrozumiałam.
OdpowiedzChodzi o to, że psa nie dało się przywołać - nie słuchał. Jedynym sposobem było "bicie" jego pani - wtedy przybiegał i bronił. A, że akurat była liczna widownia w postaci sąsiadów... ;) :D
OdpowiedzCzytanie było przerabiane w zerówce.
OdpowiedzI tu się mylisz. Ustawa wyraźnie mówi, że pisać i czytać przed pierwszą klasą dziecka uczyć nie wolno. Nauczyciel może za to stracić posadę.
OdpowiedzCzepiasz się trochę. Ja miałem jakieś początki czytania w zerówce. W sumie to nawet wcześniej umiałem, ale to sprawa prywatnego uczenia się. Zdolny ze mnie chłopaczek był :D
Odpowiedz@rozwielitka - wow, jesli to prawda to bede w powaznym szoku; mozesz napisac jaka to ustawa?
OdpowiedzUstawa zdaje się mówi, że teraz nie wolno. Nie sądzę, że Narik i CatGirl są w zerówce teraz.
OdpowiedzCiężki masz styl...niestety. Ale zrozumiałam mniej więcej tyle, że pies był bardzo skrzywdzony i uciekał, ale miał silny instynkt obronny wobec twojej mamy (?) więc żeby go przywołać twój ojciec udawał, że ją bije. Plus bonus w postaci pobożnych katolików ignorujących kompletnie przemoc dokonywaną na ich oczach.
OdpowiedzJa też nic nie zrozumiałam.
OdpowiedzJa jakoś zrozumiałem wszystko bez problemu. Nieźle zryty pies :D
OdpowiedzFaktycznie trochę nieczytelne, ale nie aż tak, żeby nie dało się zrozumieć. Plus za przygarnięcie psa i wspomnianych już pobożnych katolików.
OdpowiedzTez bez problemu zrozumiałam. Filmów z retrospekcją też nie rozumiecie ?
OdpowiedzHistoria napisana normalnym językiem, w normalny sposób. Czego tu nie rozumieć? Nie rozumiem...
OdpowiedzTrochę chaotycznie napisane, fakt. Ale do zrozumienia. Na plus.
Odpowiedznic nie rozumiem.. a psa zamiast sprawdzać, lepiej zaprowadzić do tresera lub psiego behawiorysty, o cokolwiek tu chodzi.
Odpowiedz"Psi behawiorysta"?.. PSI BEHAWIORYSTA?? Za moich czasów jak pies był nieposłuszny to się go szło "uśpić" do lasu...
OdpowiedzWidzisz, teraz trochę więcej wiemy i rozumiemy. Dziś krzywo się patrzy na psa uwiązanego na krowim łańcuchu, kiedyś to był normalny widok. A rozwiązania typu "uśpienie w lesie" to dziś się na szczęście karze- oby jak najsurowiej. Treser raczej nic nie da, behawiorysta właśnie, żeby to rozgryzł i wyleczył. I ja sama szykuję się do takiej pracy:)
OdpowiedzCzy zgniecenie komara to tez już zbrodnia? A myszy? Jaki musi byc gabaryt zwierzęcia żeby uznać że jego zabicie jest karalne? Bo wygląda że na to wychodzi - że przejmujecie się rozmiarem. Biedne tysiące komarów ginie rokrocznie ponieważ wy w swej znieczulicy nie potraficie wytrzymać kilku małych ukłuć. Jak tak można?? Czy zamiast zabijać komary nie powinniśmy zatrudnić owadziego behawioryste aby spróbował przekonac je do wegetarianizmu?
OdpowiedzJa może jestem inny, ale czy nie lepiej było psiaka wziąść na smycz, niż "bić" swoją żone przed tłumem ludzi? @OliwaDoOgnia - Nick zobowiązuje, co nie? :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 marca 2012 o 16:23
Jakaś krzywda się kobiecie stała, że teatrzyk został odstawiony? A jeśli pies mimo smyczy zwieje, to mają kulturalnie czekać godzinami aż wszyscy ludzie znikną z horyzontu nim zaczną cokolwiek w tej kwestii robić? Z niecierpliwością jeszcze czekam na komentarz o tym, że byli źli, bo zamiast iść do kościoła, to psa wyprowadzali.
OdpowiedzAle czemu od razu flame? Z historii wynika, że oni wyszli z tej klatki po tym, jak już pies uciekł (W pewnym momencie z klatki wychodzi dwoje ludzi - mężczyzna i kobieta, tak około 50 lat, rozglądają się, i nagle pan zaczyna bić panią...). Wprowadza to małą nieścisłość z historii. I tak, stała się krzywda, bo jak autor sam napisał, jego rodzice przez długi czas wstydzili pokazać się na oczy sąsiadom. A co jest rzeczą, która odróżnia ludzi od zwierząt? :)
OdpowiedzMyślę że krzywda się stała, choć bardziej mężowi - będzie teraz uchodził za damskiego boksera a to nie jest zaszczytny tytuł.
OdpowiedzTutaj jeden z naszych ratownikow pisal historię o chłopaczku, który w trakcie ataków właśnie uciekał gdzie go nogi poniosły. Może i ten pies miał taką odmianę choroby? To wtedy plus dla niego że jednak orientował sie że pani zagraża niebezpieczeństwo.
OdpowiedzPo co puszczac psa wolno, skoro wiadomo ze ucieka?
Odpowiedz