Tytułem wstępu, od pewnego czasu czytuję piekielnych i postanowiłam dodać coś od siebie.
Opowieść pochodząca z pradawnych czasów mojego dzieciństwa. Jako mały szkrab byłam bardzo samodzielna, dlatego w wieku niespełna 2 lat zaczęłam uczęszczać do przedszkola (pomimo tego, że przyjmowali dzieci dopiero od 3 roku życia). Niestety byłam również bardzo nieśmiała, co utrudniało mi czasami życie.
Mama spiesząc się do pracy zostawiała mnie zawsze o 7 i odbierała o 15. Codzienny rytuał powtarzający się przez kilka miesięcy.
Pewnego razu moja rodzicielka skończyła wcześniej prace, dlatego przyszła mnie odebrać nieco szybciej niż zwykle.
Wchodząc do klasy zauważyła, że stoję w kącie. Ot, normalna rzecz, pewnie Pani z przedszkola umieściła mnie tam za karę.
Podeszła więc do kobiety, żeby zapytać, za co siedzę w kącie.
Piekielna popatrzyła na nią zdziwiona:
- Przecież ona zawsze tak stoi, a że jest grzeczna i nic nie robi, to czemu mam jej przeszkadzać?
Okazało się, że każdego dnia od kilku miesięcy, zaraz po wyjściu mamy, stawałam w kącie i tak aż do jej powrotu.
Po tym, gdy mama otrząsnęła się z szoku zrugała kompetentną przedszkolankę, która przez parę miesięcy nie zainteresowała się tym, żeby pomóc dziecku nawiązać kontakty z innymi, starszymi dziećmi. Przecież była grzeczna i nic nie robiła.
moja mama mi opowiadała, że jak byłam mniej więcej w wieku, jak Ty w tej historii, to zostawiała mnie pod opieką pewnej pani. Podobno jak ta pani mnie posadziła na kanapie, tak siedziałam bez ruchu do momentu aż mama nie wróciła po mnie ;) mama szybko się zorientowała, że coś jest nie tak, więc potem zostawałam u ciotki, zanim poszłam do przedszkola ;)
OdpowiedzA może chodzi po prostu o to, że więzi społeczne czy ich potrzeba kształtuje się w dziecku trochę później? I po prostu dwuletnie maleństwo nie będzie zainteresowane innymi dziećmi, bo najważniejsza w tym wieku jest mamusia? ;) (chociaż jak ostatnio opiekowałam się półtoraroczną kuzynką - późnym dzieckiem otoczonym praktycznie przez dorosłych to nie chciała się rozstać z innymi dziećmi...:)
Odpowiedzo tym samym pomyślałam, że może i byłaś samodzielna ale nie dorosłaś jeszcze do przedszkola, co świadczyłoby o tym, że nie tylko przedszkolaczka była piekielna.
OdpowiedzTo raczej nie ma związku, stawiałabym raczej na kontakt z dziećmi w domu. Miałam rok jak poszłam do żłobka, później jak miałam 3 do przedszkola, zawsze byłam kontaktowym dzieckiem i było mnie pełno, ale w moim domu rodzinnym były inne małe dzieci.
OdpowiedzZałóżmy, że to prawda. W takim przypadku nadal jednak przedszkolanka jest piekielna, bo w takiej sytuacji powinna porozmawiać z rodzicami i zaproponować zabranie dziecka z przedszkola, jeśli nie dorosło do uspołecznienia.
OdpowiedzTeż mi się wydawało, że takie małe dziecko nie ma jeszcze potrzeb społecznych poza potrzebą przebywania z mamą. Jakież było moje zdziwienie, gdy na kilka dni przed ukończeniem przez moją córę drugiego roczku zobaczyłam jak szaleje z trzylatkami na imprezie, na którą się razem wybraliśmy.
OdpowiedzMój brat ma półtoraroczną córkę. Ostatnio postanowili dać ją na próbę do przedszkola. Bratowa siedziała na korytarzu, na wypadek, gdyby coś się stało. A mała jak tylko stanęła w drzwiach, pobiegła do reszty zgrai i bez żadnego problemu się bawiła. Piszę to, żeby zaznaczyć, że dzieci są różne. Ja sam miałem raczej duże problemu w nawiązywaniu znajomości.
OdpowiedzJa dołączałam do zabawy dopiero jak się upewniłam jak rodziców nie ma.
Odpowiedzz ostatniego zdania wynika, że przedszkolanka była grzeczna i nic nie robiła:) powinno być, że (dziecko) było grzeczne. ale generalnie historia na plus:)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 marca 2012 o 23:16
może to tyczy się właśnie przedszkolanki? :P
OdpowiedzPrzedszkolanka piekielna, ale wychodzi na to, że rodzice przecenili jednak twoją samodzielność, o której stanowi również umiejętność nawiązywania komunikacji z innymi.
Odpowiedz