Historia o samochodzie i sklepie z poczekalni przypomniała mi moją, zupełnie inną. W sumie nie wiem czy to się nadaje na Piekielnych, bo raczej jest śmieszna i z happy endem, ale było to kilka mrożących krew w żyłach chwil, więc może chociaż bywalcy poczekalni się pośmieją.
Było to już ładnych kilka lat temu, lato w pełni, wyszłam z klatki i grzecznie grasuję sobie piechotką w kierunku centrum. Biegnę schodkami w górę, przechodzę przez jezdnię i wchodzę pod taką malutką (ale odpowiednio stromą) górkę, na której zawsze zaparkowane były 2-3 autka, przed wejściem do małego osiedlowego sklepiku. Docieram do chodnika, a stojąca jako ostatnia w rzędzie, zielona corsa robi "hop" jak żabka i stacza się troszkę do tyłu, po czym zatrzymuje.... wybałuszam oczy, że jak ktoś tak może zjeżdżać z górki, w dodatku na jezdnię i do tyłu, zaglądam przez okno kierowcy, a tam... nikogo!
Autko zostawione na luzie, ręczny popuścił i się toczy. Za chwilę wytoczy się na jezdnię, tam wiadomo, samochody, i żeby jeszcze było lepiej to TEŻ z górki, choroba wie gdzie ten samochód zaraz odjedzie, w dodatku zupełnie sam. Główkuję, do kogo z sąsiadów może auto należeć, ale kompletnie nic mi nie przychodzi do głowy, więc ostatnia deska ratunku - SKLEPIK. Może właściciel poszedł do tego nieszczęsnego spożywczaka! Więc biegiem pod górkę, minęłam Corsę która właśnie wykonała kolejnego susa w dół i wpadam do sklepiku od progu krzycząc:
[j] Czyja jest ta zielona corsa?! - chyba musiałam zabrzmieć dość groźnie, bo [p]an właściciel spojrzał na mnie wzrokiem "baba, wariatka, pewnie nie może wyjechać i chce by ją natychmiast odblokować". w końcu mówi:
[p] Moja, moja, już zaraz przestawię...
[j] Odjeżdża panu... - zdołałam tylko wykrztusić, bo nawet nie do końca wiedziałam co powiedzieć...
pan rzucił wszystko na ziemię, wyleciał ze sklepu z przerażeniem na twarzy i dopadł samochód zanim ten wybrał się w pełną przygód podróż w dół z tej większej góry i na drodze. Całość wyglądała przekomicznie, niestety nie potrafię tego tak dobrze opisać.
Na koniec pan wrócił z podziękowaniami że mu uratowałam jego Żabkowatą Corsę :)
parking przy sklepie
Wielki plus dla Ciebie! Ja też przez roztargnienie zostawiłam kiedyś auto nie zaciągając ręcznego. Po krótkich poszukiwaniach samochód odnalazł się na pobliskim drzewie:/
OdpowiedzZa słownikiem PWN: grasować 1. «dokonywać napadów, kradzieży, gwałtów na jakimś terenie» 2. «o chorobach, klęskach: szerzyć się» Zastanawiam się, jak można "grzecznie grasować"?
Odpowiedz"Dzień dobry, czy napije się pan herbaty? Proszę usiąść wygodnie, zaraz okradnę pana i zgwałcę."
Odpowiedzjeśli bardziej to Panu odpowiada, może być "poszerzyłam się niczym choroba, którą jestem, w kierunku drzwi". Użyłam tego słowa żartobliwie, bardzo przepraszam, więcej nie będę.
OdpowiedzUżyłaś tego słowa kompletnie bez sensu, co widać wyraźnie, gdy przytoczy się słownikową definicję. I nie ma w tym wypadku znaczenia czy to żartobliwie czy też nie - po prostu takie zdanie jest absurdalne. I tyle.
OdpowiedzPrzepraszam, nie mieszkam w słowniku. Nie czytam go też do poduszki. Jak się nie ma życia ani zainteresowań to się czyta, jak zresztą widać... Haters gonna hate...
OdpowiedzHehehe, naprawdę - świetne argumenty na usprawiedliwienie tego, że użyło się słowa, którego znaczenia się po prostu nie zna. Skoro "nie mieszkasz w słowniku" i masz tyle zainteresowań, że nie masz czasu na jego czytanie, to mam radę - nie używaj słów, których znaczenia nie znasz, bo się ośmieszasz. A jeszcze bardziej ośmieszasz się pisząc to, co powyżej.
OdpowiedzKażdy się czasem myli. Osoba która się pomyliła powinna wyciągnąć naukę z upomnienia, a osoba która znalazła błąd nie powinna się wywyższać z tego powodu. Nie ma co na siłę podbudowywać swojego ego.
Odpowiedz"Haters gonna hate..." - Potatoes gonna potate...
OdpowiedzChildofrock: Miałam napisać coś podobnego, ale mnie ubiegłeś :D.
OdpowiedzA powinni uczyć:<br> 1. Ręczny<br> 2. Bieg przeciwny do nachylenia<br> 3. skręcić koła
Odpowiedz"Bieg przeciwny do nachylenia"? A niby po co?
OdpowiedzNie bijcie mnie, jestem blondynką. Po co bieg przeciwny do nachylenia?
OdpowiedzPo to, żeby się nie stoczył. Po co innego?
OdpowiedzWystarczy wrzucić jakikolwiek bieg, obojętnie, czy wsteczny, jedynkę czy piątkę.
OdpowiedzZdziwiłbyś się jak łatwo na piątce przesunąć samochód. Wrzuca się najkrótszy bieg, czyli albo jedynkę, albo wsteczny (w różnych modelach jest różnie).
OdpowiedzTak się składa, że od kilkunastu lat zajmuję się motoryzacją, więc nie musisz pisać takich rzeczy.
OdpowiedzByć może który bieg to tylko urban legend, ale możliwe że trudniej wyrwać bieg, który "chce" jechać w przeciwną stronę
OdpowiedzBez różnicy, czy wrzucisz w takiej sytuacji jedynkę czy wsteczmy. Na jedno wychodzi.
OdpowiedzPanie przemądrzały eRKaZet, spróbuj kiedyś wrzucić piąty bieg w lekkim samochodzie z silnikiem benzynowym i długą skrzynią biegów, będziesz go w stanie samodzielnie(!) przepchnąć. Sprawdzałem osobiście. Co po tych kilkunastu latach, skoro nadal jesteś teoretykiem...
OdpowiedzPanie przemądrzały mooz, praktyka też jest.
OdpowiedzHej, to autko raczej było nie na ręcznym, ale na samym biegu :) Tak właśnie zachowuje się samochód pchany/toczący się na biegu - takie małe skoki, kiedy wał korbowy wykona pełen obrót. Hop! Potem tłoki w cylindrach znów napotykają na opór sprężania, a kiedy go przezwyciężą, jest następne hop :)) To taka tylko dygresja, nie żadne czepianie się. Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2012 o 20:37
Sugerujesz, że wszystkie tłoki poruszają jednocześnie i w tym samym cyklu? Zapłon następuje na wszystkich cylindrach jednocześnie?
Odpowiedznie znam się na tym aż tak. Nie było czasu zaglądać dokładnie do środka, tak sobie wyobrażam auto poruszające się z nie dociągniętym ręcznym. Nikt, Pan się chyba zna na absolutnie wszystkim prawda? Podejrzewałabym Pana o bycie moim Ojcem (on też wie wszystko o wszystkim), tyle że on nie podpisałby się "Nikt".
OdpowiedzA ja się podpisuję, i co z tego wynika? Akurat tak się składa, że "zabawami z językiem" zajmuję się zawodowo, a z wykształcenia jestem inżynierem mechanikiem o specjalności pojazdy mechaniczne. nie znam się na sztuce, balecie klasycznym, fizyce jądrowej, chemii organicznej (i nieorganicznej też), kulturze Tybetu i milionie innych rzeczy. Tym, co odróżnia mnie od ciebie jest to, że jak czegoś nie wiem, albo się na tym nie znam, to po prostu o tym nie piszę. A jak popełnię błąd, to nie idę w zaparte i nie bronię go w głupi sposób.
Odpowiedzróżnisz się od Kapri jeszcze tym, że Kapri jest kulturalna w stosunku do innych ludzi i nie wymądrza się, że coś wie, a nawetr jeśli czegoś nie wie to stara się to "brać na logikę" Ty za to drogi użytkowniku NIKT widać masz bardzo duże kompleksy. widać to po Twoich komentarzach. Przykra jest tylko jedna rzecz, że jak to przeczytasz to i tak Twoja podświadomość wyprze znaczącą część informacji zawartych w tym komntarzu i przyczepisz się znowu do jakiegoś gó*na.
OdpowiedzJa jestem niekulturalny, bo? Bo wytykam błędy? Co zatem napisać o Tobie i Twoich argumentach ad personam, które notorycznie stosujesz z braku jakichkolwiek innych? Na logikę to sobie możesz brać problemy filozoficzne. W mechanice (ogólnie - w naukach ścisłych) to nie działa.I albo coś wiesz i piszesz, albo siedzisz cicho, bo się kompromitujesz. Tak, mam masę kompleksów i muszę się dowartościować w Necie. Na przykład wyszukując stare komentarze kogoś, kto mi dopiekł i odpisując mu, że ma kompleksy i "gupi" jakiś w ogóle jest. Moja podświadomość nic nie wyprze. Z prostej przyczyny w Twoim komentarzu nie ma żadnych znaczących informacji. Ot, charakterystyczny dla Ciebie post sprowadzający się do wycieczek personalnych i żenujących prób kopania w kostkę. Normalnie nazywa się to bełkotem. :)
Odpowiedznie stare posty tylko z przed parunastu dni a znalazłam tę historię przeglądając poczekalnię więc Twoja teoria spiskowa jest o 4 litery potłuc. mówisz mi, że nie cierpisz z powodu megalomanii? chyba jednak cierpisz skoro uważasz, że nie mam do roboty nic ciekawszego niż wyszukiwać Twoje stare posty i je komentować.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 marca 2012 o 14:58
A co innego robisz, jak nie wyszukujesz moje stare posty i je komentujesz? Samo się napisało, ot tak? Miałaś coś do dodania do historii? Skomentowałaś ją? Nie. A co zrobiłaś? Ano, to już wszyscy sami dostrzegą. Jak widać - albo nie masz nic lepszego do roboty albo faktycznie siedzisz przed kompem szukając postów zakompleksionego kolesia o nicku nikt, aby tylko spróbować kopnąć go w kostkę (na marginesie dodam, że mało oryginalnie, bo ten sam tekst, acz bez prymitywnego wulgaryzmu, napisałaś w dwóch różnych postach, w dwóch różnych historiach). Proszę Cię bardzo - pisz, ile dusza zapragnie, bo na mnie to naprawdę wrażenia nie robi. To znaczy - nie do końca. Cały czas jestem pod wrażeniem tego, jak można ośmieszać się tak, jak Ty i jeszcze chcieć więcej. Doprawdy, fenomenalne. A na koniec, tradycyjnie, po chamsku: SPRZED, a nie Z PRZED.
OdpowiedzPanie nikt za dużo się spinasz, nie zaprzeczaj bo bo potoku słów, który "płynie" w twoim komentarzu widać że troszkę gul ci skacze. Nawiasem mówiąc (a właściwie to pisząc) nie każdy musi się znać na wszystkim tak jak ty to zaznaczyłeś. Jesteśmy różni i to jest piękne, bo co by było gdyby wszyscy byli tacy sami i interesowali się tymi samymi rzeczami? Świat był by do chrzanu, a następnym razem po prostu jak udzielasz komuś pouczenia, że coś powiedział/napisał źle (niezgodnego z prawdą) to zrób to tak jakbyś pouczał kolegę, a nie gówniarza z podwórka. Po za tym podsumowując, policz sobie ilość wszystkich komentarzy w tej historii, a później policz swoje, jakieś wnioski? Bo u mnie nasuwa się jeden: że musisz wyluzować ;P
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 marca 2012 o 22:11
Ależ ja jestem wyluzowany - kto inny tutaj tropi moje posty i je komentuje. Co do pouczania - na początku zawsze robię to w neutralny sposób, ale jeśli ktoś zaczyna fikać, to, niestety, ale prosi się o oberwanie po uszach. Pisałem parę razy, że nie każdy musi się znać na wszystkim, ale jak się nie znam, to o tym nie piszę, bo wychodzi kabaret. To chyba proste, prawda? Ilość komentarzy nie ma żadnego znaczenia - gdyby autorka nie broniła głupio popełnionego błędu, a nie które osoby nie próbowały się czepić na siłę komentarza sprzed niemal dwóch tygodni, to i liczba moich komentarzy byłaby mniejsza. Jednak jak widać - niektórzy nie potrafią przyjąć krytyki jak dorośli i proszą się o potraktowanie, jak to określiłeś, jak gówniarz z podwórka.
Odpowiedzzobacz coś poza czubkiem włanego nosa.dodałam komentarz pod postem uzytkownika Misiak1983 miałam coś do dodania w kwestii historii. siłą rzeczy najpierw przeczytałam przepychanke slowną z Kapri więc skomentowałam rownież i ją. oczywiscie kilkadziesiat innych historii ktore skomentowalam a nie bylo w nich Twojego posta tez przeglądałam by znaleźć Twoje posty. śmieszny jesteś a jednocześnie żalosny. wylecz sie z megalomanii. jedyne co sie cisnie na usta drogi uzytkowniku "Nikt" to: PFFFFFFFF
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 marca 2012 o 9:47
Och, czuję się upokorzony. Serio, chyba pójdę ssać kciuk i chlipać w kąciku, bo siła Twych argumentów jest powalająca. Najbardziej podoba mi się ten pisany wersalikami (bo to o megalomanii już staje się nudnawe). :) I po raz kolejny mijasz się z prawdą, bo to PFFFFF nie jest JEDYNYM, co masz do powiedzenia w odpowiedzi na mój komentarz. Cały akapit powyżej jest odpowiedzią na to, co napisałem, więc po raz kolejny piszesz coś, co jest pozbawione sensu (ewentualnie - zaprzeczasz sama sobie). Ale, jak już wielokrotnie mówiłem - pisz, będzie jeszcze wiele radości. :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 marca 2012 o 9:50
"jedyne co się ciśnie na usta" a "jedyne co mam do powiedzenia" taki jesteś mądry i inteligentny a nie widzisz rożnicy...
OdpowiedzTa, i powiedz mi jeszcze, że przed edycją posta (której dokonałaś w czasie, kiedy na niego odpisywałem) ten tekst wyglądał tak samo...
Odpowiedznie wiedziałam, że edycja postów jest zabroniona :D O.o
OdpowiedzA pisałem gdzieś, że jest zabroniona? Wskażesz mi to? Wyjaśniłem po prostu dlaczego mój post wygląda tak, a nie inaczej.
Odpowiedzdobra już każdy z was wypowiedział się co myśli, sądzę że dalsza wasza rozmowa do niczego was nie poprowadzi, więc odpuście, od machnięcia różdżką nie przekonacie drugiej osoby, żeby zmieniła swoje przekonania, a tym bardziej nie zrobicie tego pisząc do siebie posty, a więc po prostu musicie odpuścić, jeśli mam być obiektywny to powiem wam, że jesteście uparci (nie obraźcie się tylko na mnie) jak przysłowiowe osły,
OdpowiedzOjeju, ile zdrobnień.
OdpowiedzCzęsto tak grasujesz piechotką w kierunku centrum, wchodzisz po schodkach na malutką ale odpowiednio stromą górkę na której są zaparkowane autka przed wejściem do osiedlowego, również malutkiego sklepiku?
OdpowiedzZamiast podłożyć jakiś kamień pod koło lub w inny sposób zabezpieczyć samochód, wybierasz się na poszukiwania właściciela?
Odpowiedz