Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracuję w kinie. Pisałam kiedyś, że do biletów dołączamy każdorazowo vouchery -…

Pracuję w kinie.

Pisałam kiedyś, że do biletów dołączamy każdorazowo vouchery - ważne przez dwa tygodnie, data wygaśnięcia wypisana ręcznie, zniżka na funta pięćdziesiąt (równowartość dwóch i pół snickersa).
Jeśli na voucherze daty nie ma (zdarza się, że ktoś z ekipy zapomni albo nie zdąży wypisać), przyjmujemy i dyskretnie i wbrew zasadom ją wpisujemy. Jeśli data na voucherze jest nieważna, przyjąć go nie możemy.

Finał tej historii słyszałam własnusznie i widziałam własnoocznie; początku i końca dowiedziałam się natomiast od koleżanki M.

Koleżanka M. stoi na kasie. Podchodzi małżeństwo w średnim wieku, takie eleganckie, ą, ę i inne samogłoski, ale przy tym szalenie wzgardliwe wobec plebsu.
Chcą bilety na coś tam, wręczają M. vouchera. Data na voucherze widniała jako 2/4/7, przy czym dwójka i czwórka wypisane długopisem czarnym, ukośniki niebieskim, siódemka ołówkiem, a wszystko niemiłosiernie koślawe i ledwo czytelne. Ogólnie wyglądało to tak, jakby ktoś nie bardzo wiedział, co ma być w miejscu daty wpisane, i postarał się, by coś było, ale na wszelki wypadek nie dało się rozczytać.
M. uprzejmie oznajmia, że niestety, ale cóż, nie może przyjąć vouchera.

[Baba:] Coooo? Jak to nie przyjmiesz?
[M.:] Ta data, pomijając fakt, że nie wygląda mi na wypisaną przez pracownika, w ogóle nie ma nic wspólnego z ważnymi voucherami.
[B.:] Jak śmiesz! Ja tu byłam wczoraj, ja dostałam ten voucher wczoraj! Ty masz mi go przyjąć!
[M.:] Gdyby pani dostała go wczoraj, to data wygaśnięcia powinna być 16/03/12... Wypisana JEDNYM długopisem.
[M.:] O ty szmato! Dawaj mi tu swojego menadżera!

Menadżer przyszedł, dostał od klientów opiernicz na wszelki wypadek, jeszcze zanim wyjaśniono mu, o co chodzi. Oczywiście powiedział, że voucher jest trefny, wyraźnie wypisany przez kogoś z zewnątrz, i w związku z tym nie do przyjęcia. Kiedy małżeństwo wsiadło na niego, wezwał do pomocy supervisorkę, która próbowała wytłumaczyć zasady babie, podczas gdy facet darł pyska na menadżera i machał voucherem jak pistoletem.
Wrzaski pary leciały pod sam sufit. Oczy wszystkich gości skierowane były na tę dramatyczną scenę; nawet facet, którego akurat obsługiwałam, poprosił, żebym przestała na chwilę, bo chce popatrzeć.

Finał nastąpił, kiedy baba ryknęła do M.:
[B.:] Ty się będziesz ze mną kłócić o głupiego funta pięćdziesiąt?
Na co M., spokojnie i uprzejmie:
[M.:] Wie pani... Jak tak pomyśleć, to PANI się kłóci o funta pięćdziesiąt.

Baba ochłonęła, rozejrzała się, zobaczyła, że robią scenę. Szturchnęła męża, mąż podarł ze złością vouchera i rzucił menadżerowi w twarz. Kawałki cieniutkiego papieru nawet nie doleciały na drugą stronę lady, więc efekt był żałosny. Ludzie się roześmiali, małżeństwo odkłusowało do wyjścia, menadżer pieczołowicie pozbierał vouchera, poskładał w całość i powiedział, że powiesi na ścianie w pokoju socjalnym - jako przypomnienie dla załogi, że ludzie to jednak debile są.

Kino zagranica

by Strzyga
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar demonix
9 9

Bo są :D

Odpowiedz
avatar freddie
1 5

Na codzień, mam tą wątpliwość mieć doczynienia z mieszkańcami "wyspy" którzy kłamstwem i krętactwem próbują wyciągnąć z firmy pieniądze, Tyle że to już idzie w setki funtów, a nie 1.50. Jedni są bezczelni, inni żałośni. A wszyscy najzwyczajniej kłamią.

Odpowiedz
avatar Swidrygajlow
4 12

Trzeba uaktualnić "Skąpca" Moliera, który, założę się że gdyby żył jeszcze dzisiaj, miałby tyle materiału że ho ho... 1. Harpagon, mąż sknera, który będzie nawet bilety autobusowe i vouchery podrabiał. Kłótnie przy kasie o grosika, gratisik, a może nawet dwa - codzienność. 2. Żona, która będzie wiernie wspierać męża - niespełnionego artystę, typ nr 1, wskazany powyżej w opowieści. Ewentualnie nr 2: Rozrzutny, dla zdobycia kasy, której mąż nie da lub której zabrakło, sprzeda pierścionek zaręczynowy, obrączkę, może nawet siebie. Z rzadka egzemplarze normalne, bez zawirusowanego oprogramowania, lecz cuda się zdarzają. 3. Córka: Jak wyżej, częstokroć kopie mamusi, wyjdą za tego, który ma grubszy portfel (Harpagon popiera, nie zmusza do ślubu z pierwszym lepszym, niech sobie dziecko wybierze na zdrowie, na zdrowie...). Nie potrzebuje dowodu osobistego, bo przecież dorośle wygląda i jest ze swoim dresiastym "misiem". Okresowo spotka się typ nr 2, normalny, potrafiący żyć spokojnie w społeczeństwie, który na rozmiary kieszeni potencjalnych małżonków nie patrzy i potrafi poradzić sobie bez pieniędzy tatusia. W fałszowanie się nie bawi, gdyż jest jednostką uczciwą, cudem uchowaną w tym krwiożerczym świecie finansjery kieszeniowej. 4. Syn: Mój ojciec jest bogaty, już tu nie pracujesz! Niekiedy skrzyżowanie rozpieszczonych paniczyków z typem nr 1, również zabawia się w fałszerza, z reguły wspomnianych voucherów, choć zdarzają się inne rzeczy, o których lepiej nie myśleć. Nie zależy mu jednak zbytnio na tym, preferuje bardziej bezpośrednie, bezczelne metody 'ja ten bilet naprawdę miałem, wczoraj kupiłem, tylko gdzieś zgubiłem, masz mi i tak to przyjąć!'. Coś dodać, coś ująć, podzielić lub pomnożyć? ;)

Odpowiedz
avatar Runek
7 7

Cóż... Skoro bogaty, to w czasie w którym się o tego funta pięćdziesiąt kłócił mógłby zarobić z 5 razy więcej :)

Odpowiedz
avatar Achaiah
1 1

Twoje historie z pracy w kinie są naprawdę piekielne. Czasem się cieszę, że mnie to nie spotyka (i podziwiam Twoją cierpliwość) ;). Swoją drogą... w jakim kinie pracujesz (nie chodzi mi o miasto, raczej o sieć)? Może kiedyś odwiedzę :).

Odpowiedz
avatar Mitsuy
7 7

Ha ha, przelicznik świetny, dwa i pół Snickersa! :D

Odpowiedz
avatar bogas86
4 6

Jedni przeliczają na paczki fajek, inni na piwa, a co niektórzy na batony :).

Odpowiedz
avatar mikie98
3 5

przelicznik wadliwy, snickersy kosztują 56p, wiec nie do konca 2 i pol :P

Odpowiedz
avatar Mitsuy
3 5

Oj tam, oj tam, dwa Snickersy i jeden gryz ;D

Odpowiedz
avatar fireman
7 7

Wisi? :D Wiecie co to ja żyję w Polsce gdzie ludzie z UK mają dużo lepsze życie, a nie chciałbym się tak poniżyć dla tych 2 snikersów...

Odpowiedz
avatar AniaMP
-1 1

Nie ludzie! Taborety/parapety owszem!!

Odpowiedz
avatar kataryna123
-1 1

Ja również pracuję w kinie i odkąd tam jestem tracę szacunek do ludzi. Wiem, że to co napisałam nie jest miłe, ale najgorsi są właśnie państwo "ą", "ę". Było już tyle sytuacji, w których po prostu witki opadają, że jak tylko widzę szanownych jegomości cała się napinam na ewentualną akcję. Chyba nigdy nie nasłuchałam się na swój i kolegów z pracy temat tyle co podczas pracy w kinie. Pozostaje tylko nauczyć się cierpliwości i "gasić" ciętą ripostą.

Odpowiedz
avatar KatAclysmic
1 1

1, Gdzie ty mieszkasz ze za £1,50 masz dwa i pol snickersy? za £1,50 to co najwyzej jednego i pol, a na stacji paliw to ledwo co jednego. 2. Od kiedy superviser jest wyzej niz manager? 3. od kiedy za granica uzywaja ą, ę? ;D to tyle, nie mam wiecej pytan.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
1 1

I od kiedy finał to nie to samo co koniec :) bo finał widziała, a o końcu dowiedziała się od koleżanki. No chyba, że ktoś musi tłumaczyć autorce to, co widzi.

Odpowiedz
Udostępnij