Byłam ostatnio na Dworcu Tymczasowym we Wrocławiu odprowadzić na pociąg koleżankę.
Pomijam już fakt ogólnie panującego chaosu, bałaganu i dezorientacji. Jest remont, niech będzie, że mają prawo.
Stoimy w kolejce do kasy tuż obok informacji. Nagle przy okienku informacji poruszenie, chwila krzyku pani-z-okienka, po czym młody chłopak z dezorientowaną miną odchodzi.
Patrzy na mnie, zainteresowaną sytuacją, podchodzi i pyta angielszczyzną o pięknym, brytyjskim akcencie, czy ja może w jego języku mówię. Odpowiedziałam, że tak, poprosił o pomoc.
Zgodziłam się, dziewczę pomocne ze mnie, a przed koleżanką w kolejce osób sztuk cztery, zdążę spokojnie.
Okazało się, że chłopak chciał kupić bilet do Krakowa, ale pani w kasie odesłała go do okienka z informacją (słowami "go info"), a pani z informacji nie mówi po angielsku. Chłopak nie wie, jakim pociągiem, jakie są ceny, co, jak i dlaczego.
Z racji faktu, ze ja też za bardzo się nie orientuję, stanęłam z nim w kolejce do informacji, po czym służyłam za tłumacza. Informację otrzymaliśmy, jednak usłyszałam od pani z okienka:
- Powie koledze, że jak do Polski się przyjeżdża, to języka się nauczyć.
- Ja mówię pani, że jak się pracuje w takim miejscu, to powinno się PRZYNAJMNIEJ angielski znać. - Odpowiedziałam, po czym odwróciłam się i poszłam z chłopakiem do kasy, gdzie kupiłam mu odpowiedni bilet, na odpowiedni pociąg.
Wytłumaczyłyśmy mu z koleżanką, która w międzyczasie do nas dołączyła, w którym miejscu na wielkiej, niebieskiej tablicy pojawi się peron odjazdu jego pociągu, po czym pobiegłyśmy łapać jej pociąg.
Na tym skończyła się znajomość z miłym chłopakiem.
Teraz niech ktoś mi wytłumaczy logikę tego wszystkiego. Wrocław, wielka metropolia, jedno z miast EURO 2012, Europejska Stolica Kultury 2016, a na Dworcu Głównym nie można się dogadać po angielsku.
Nie chcę nawet myśleć o tym, co będzie się tu działo w czerwcu.
Wstyd jak stąd do Krakowa. A może i Londynu. Mówię to jako rodowity wrocławianin, który naprawdę lubi swoje miasto.
OdpowiedzW październiku jak byłam tam ze znajomym Brytyjczykiem też poznaliśmy ten problem - on stał w kolejce do informacji, ja do kasy (nie wiedzieliśmy gdzie potem mamy się udać), Pani z okienka odprawiła kolegę z kwitkiem, mówiąc podobnie "Że w Polsce jest, polski winien znać!". Dobrze, że dziewczyna stojąca dwie osoby za nim w kolejce mu powiedziała, że wystarczy wyjść z budynku, skręcić w prawo i tam już będzie tablica na której pojawi się na który peron trzeba biec (swoją droga niezła paranoja - ledwo zdążyliśmy po pojawieniu się informacji). Niemniej jednak wyjazd uważam za udany, a Wrocław to piękne miasto! :)
OdpowiedzJa za to myślę. Mam wtedy sesję. W ramach relaksu będę udawać się na dworzec obserwować ten sajgon z burdelem :D
OdpowiedzJa się wtedy bronię, więc może niezły pomysł na odstresowanie się... i poćwiczenie spikania angielszczyzną :)
OdpowiedzWiesz, podsunęłaś mi dobry pomysł na rozrywki weekendowe:) Dzięki:)
Odpowiedzja nie mam jeszcze planów na czerwiec, ale w takim razie może sobie zrobię 'wolontariat' na dworcu ;P daleko nie mam haha :)
OdpowiedzW sumie dobry pomysł... ale wtedy to już w ogóle oleją sprawę, jak na miejscu są darmowi tłumacze :-/ Skrzyknąć się, iść, obserwować sytuację, pomagać, za parę dni zadzwonić do prasy. Halo, wolontariusze z własnej inicjatywy pomagają obcokrajowcom na wrocławskim dworcu, bo panie z okienka z polskim pasażerem dogadują się źle, a z zagranicznym wcale... Euro za pasem - witamy w Polsce!
OdpowiedzJak to co będzie, chaos, makabra, apokalipsa. A wini temu będą kibole, PiS i radio ma ryja :)
OdpowiedzPO będzie winne wg moherków a fani "nowoczesnego państwa" będą na PiS zrzucać. A na całym świecie będą mieli darmowy kabaret. Autostrady do tego czasu same uciekną ze wstydu- już zaczęły przygotowania. A premier będzie się uśmiechał i mówił "gdyby był PiS to byłoby gorzej", media stwierdzą, że to wina Kaczyńskiego a my spalimy się ze wstydu. W mojej mieścinie za to pomalują krawężniki i "przy okazji" dom burmistrza i stwierdzą "Miasto X jednym z najlepiej przygotowanym na Euro 2012", powręczają sobie nagrody, premie i co tam jeszcze wymyślą. Nawet rzucą się na transparent zawieszony tak nisko, że znowu przejeżdżający tir go zdejmie;)
OdpowiedzIzura, najwyraźniej umiesz myśleć po politycznemu :) Zostań dziennikarką, bo w tym zawodzie tak trzeba umieć!
OdpowiedzAle to jest myślenie na poziomie przedszkolaka- a zrobię mu na złość i zrzucę na kogoś innego co zbroiłem;)
OdpowiedzNawet nie chodzi o to ze pani nie mowi po angielsku. To samo jest we Wloszech czy Hiszpanii. Tylko ta postawa gburowata- wstyd!
OdpowiedzW Hiszpanii w dużych miastach sie dogadasz po angielsku spokojnie... Jak tam byłam, to tylko raz spotkałam się z sytuacją, w której koleżankę Amerykankę musiałam tlumaczyć, po sprzedawca nie znał angielskiego, poza tym zawsze wszedzie ktoś z obsługi umiał...
OdpowiedzDokladnie... pamietam w zeszlym roku na wakacjach w Rzymie nie moglismy znalezc nikogo, ktory po angielsku bylby w stanie wytlumaczyc nam droge... co nie przeszlodzilo wielu osobom w szybkim wloskim z wielkim usmiechem na twarzy i wymachujac raczkami dawac nam co chwile wskazowek :-)
OdpowiedzWymieniasz kraje które nie są idealnym przykładem organizacji ;) WYMOGIEM dzisiejszego świata jest informacja znająca język angielski w stopniu co najmniej średnim, tak samo jak umiejętność czytania i pisania. Kto tego nie rozumie - czy firma, czy jednostka, czy państwo - jest dinozaurem i sam sobie szkodzi.
OdpowiedzJak to co będzie - zatrudni się studentów na godziny na okres tych 2 miesięcy - za psie grosze oczywiście.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lutego 2012 o 18:52
I śmieciową umowę, oczywiście.
OdpowiedzI zwlekając z wypłatą należności, oczywiście.
OdpowiedzCo będzie w czerwcu? Kompromitacja. Mieszkam Wielkiej Brytanii i myślę, że po Euro będę mówić, że pochodzę z Rosji czy Rumunii nawet- mniejszy wstyd
OdpowiedzWstyd?!
OdpowiedzTo może w ogóle już teraz przestań pisać po polsku, bo Cię jeszcze "głupie polaczki" za swoją wezmą.
OdpowiedzA ja tam na jej miejscu też bym się nie przyznawała, nawet nie ze względu na to co się dzieje w ojczyźnie bo na to ma znikomy wpływ ale... ze względu na Polonie i tzw ''polaczków''.
OdpowiedzTeż robiłam niedawno za tłumacza, bo pani na tym samym dworcu "noł inglisz". Wcześniej ujawnił się inny absurd tego kraju - PKP nie uznaje ISIC.
OdpowiedzNo to chyba za nowych styropianowych panów musiało coś się zmienić. Bo do 1989 uznawało na pewno. Albo trafiłaś na tłuka, który nie wiedział co to jest - a to bardziej możliwe.
OdpowiedzWiedział, co to jest. Drugi konduktor też wiedział i twierdził to samo. Zagraniczni studenci nie mają zniżek w Polsce, bo "nasze państwo nie będzie za to płacić".
OdpowiedzPrzecież to jest absurdalne <przewraca oczami>
Odpowiedza to akurat nie tylko u nas, w Czechach to samo jest np.
OdpowiedzPKP uznaje ISIC wystawiany dla obywatela polskiego,który studiuje na zagranicznej uczelni. czy legitymacja studencka wystawiona przez polskie uczelnie jest uznawana przez przewoźników w innych krajach?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 marca 2012 o 20:02
Myślę, że wiem, co zrobią na dworcach. 90% pań z okienka zostanie wysłanych na dwutygodniowy urlop, a zamiast nich posadzą w kasach... maturzystów (w końcu to czerwiec już będzie). Wiadomo, że na maturze zdaje się co najmniej jeden język obcy, w liceach uczy się średnio dwóch, więc przeciętny maturzysta umie zrozumieć, o co turyście chodzi i jaki bilet mu wydać (w sumie nawet przedszkolak mógłby się szybciutko nauczyć). Oczywiście PKP zapłaci im nie więcej niż 4,50 zł brutto za godzinę, żeby koszty nie daj boziu nie wzrosły - i rozwiązanie gotowe, kompromitacji brak, wszyscy zadowoleni :P Gimnazjaliści byliby oczywiście tańsi, za to z podobnymi umiejętnościami, ale nie można ich legalnie zatrudnić.
OdpowiedzDlatego postawiłem na studentów:)
OdpowiedzNo właśnie - zamiast nauczyć jednego języka, za to dobrze, to w Polsce się uczy w szkołach dwóch i potem młodzi ludzie żadnego na sensownym poziomie nie znają...
Odpowiedzmooz - poziom nauczania językow w szkołach jest tak słaby, że bez znaczenia kest, ile ich będzie: jeżeli sam nie przysiądziesz nad tym, nie nauczysz się.
OdpowiedzW moim technikum była jedna klasa na roku z rozszerzonym angielskim: 5 lekcji tygodniowo. Po 5 latach takiej nauki uczniowie byli w stanie płynnie rozmawiać na dowolnie zaawansowane tematy. A jednak można. Niestety pomysł zarzucono akurat jak szedłem do pierwszej klasy i angielskiego musiałem się uczyć sam.
OdpowiedzA mi się to podoba. Może i śmieszne pieniądze, ale zawsze pieniądze. A kontakt z obcokrajowcem zawsze jest bardziej pomocny niż nauka w szkole.
OdpowiedzA tam gadanie, że jak dwa języki to żadnego nie znają. Miałam 2 języki w liceum, angielski prowadzący na poziomie rozszerzonym i dodatkowy francuski, po angielsku umiem sobie dobrze poradzić, może nie mam płynnej znajomości bo to najlepiej wchodzi jak się żyje w anglojęzycznym kraju, ale bez przesady ;) a jak będę chciała komuś wytłumaczyć działanie czegoś albo rozmawiać na 'poważne/zaawansowane' tematy, to jak przysiądę to dam radę ;) na razie Romeo i Julię w 'oryginalnym' czyt staroangielskim łapię ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 marca 2012 o 20:56
Miałam nauczycielkę która zawsze powtarzała, że jeżeli wybieramy się do jakiegoś kraju to po prostu musimy mieć jakiś słownik i znać podstawowe zwroty. Mówiła że to osoby będące w obcym kraju powinny się wstydzić tego, że nie umieją się dogadać, a nie Ci od których oczekuje się znajomości angielskiego lub innych języków. Jednakże myśląc właśnie o Euro 2012 znajomość przynajmniej angielskiego na pewno ułatwiłaby sprawę :)
OdpowiedzA ja powiem tak. Wymaga się od nas znajomości niemieckiego jak jedziemy do niemiec, angielskiego jak jedziemy do angli, francuskiego itd. itp. Czemu turyści z zagranicy nie mogą nauczyć się podstawowych zwrotów jak przyjeżdżają do nas??
OdpowiedzBo angielski jest bardziej znany niż polski, i wszyscy bez wyjątku powinni posługiwać się nim biegle w mowie i w piśmie, ot co hehehe
OdpowiedzBilety na część linii można kupić przez internet, a strona internetowa ma wersję w kilku językach (choć nie wszystko jest przetłumaczone). Internet jest wspaniały.
OdpowiedzA ja się kategorycznie nie zgodzę z powszechną tendencją „anglicyzacji” Polski. Abstrahując od faktu, że nie tylko w Polsce trudno dogadać się na dworcu po angielsku (miałem analogiczne sytuacje w Luksemburgu (tylko francuski lub luksemburski), Zachodniej Szwajcarii (tylko francuski), Południowej Francji(tylko francuski) i w… Anglii (tylko angielski) – będąc tam nie przypominam sobie, żeby na jakikolwiek dworcu mógł załatwić coś po niemiecku lub francusku (angielski znam tylko komunikatywnie)) zwróciłbym uwagę na kilka rzeczy: Jak to się dzieje, że Polak potrafi kupić sobie dostępne na każdym dworcu rozmówki i opanować je w stopni choć minimalnym? Jak to się dzieje, że np. obywatel kraju z którego pochodzi jedyny słuszny międzynarodowy język, nie potrafi w dobie powszechnego dostępu do Internetu sprawdzić sobie interesujących go połączeń (choćby w kafejce internetowej na dworcu)? Jak to się dzieje, że nie wpadnie takiemu „światowemu człowiekowi” do głowy choćby banalna idea napisania na kartce nazwy miejscowości do której chce dotrzeć wraz z godziną na która chce dotrzeć do tego miejsca? Tak ,tak – Polacy to zawsze Ci źli, leniwi co to uczyć się nie chcą, a Anglicy to tacy wspaniali, bo mają piękny Brytyjski akcent…
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 8 marca 2012 o 21:29
Gedackt, mnie również nie podoba się 'anglizacja' Polski, te 'cool' teksty wprowadzane do spotów reklamowych, piosenki po angielsku na Eurowizji, 'angielskie' nazwy polskich firm itp. Wydaje mi się jednak, że przed takim wydarzeniem jak Euro '12 w urzędach i innych ważnych miejscach powinna być możliwość dogadania się w jakimś innym języku. Myślę, że jak obcokrajowiec nauczyłby się kilku podstawowych zwrotów po polsku i tak ciężko byłoby go zrozumieć. Oni tu w większości przyjadą na mecze, a nie dlatego, że interesuje ich nasz język, kultura. W Anglii w wielu miejscach są tłumacze, ba, nawet w mojej szkole jest 'pani Polka', bo polskich dzieci, niemówiących po angielsku jest koło 30. Polacy, którzy jadą zwiedzać, przygotowują się do podróży, natomiast 'pseudopatrioci', którzy mieszkają w Anglii, żeby zarobić "nie będą k$#%a gadać z tymi k#$%a Angolami". Nie wszyscy, rzecz jasna, ale wierz mi- naprawdę sporo. Więc to nie dokońca jest tak, że Polacy poligloci, a obcokrajowcy ułomni.
OdpowiedzDlatego, że angielski to najbardziej powszechny język? i większość świata, zna go przynajmniej w stopniu podstawowym jeśli nie komunikatywnym? poza tym, a Anglików będę bronić bo fakt mają piękny akcent i nie wszyscy 'only english' mam znajomych co bez problemu dogadaliby się po francusku/hiszpańsku a nawet dość dobrze po polsku ;] chociaż dla nich polska gramatyka i wymowa to piekło. Gorszy jest chyba tylko rosyjski i pokrewne języki.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 11 marca 2012 o 21:00
Jak pomyślę o tym Euro to mnie strach dopada... poważnie. Mieszkam w Anglii, wiem, że opinia tutejszych o Polakach jest ogólnie średnia i szczerze mówiąc miałam nadzieję, że Euro jakoś naprawi nasz wizerunek. Ale wchodzę czasem na tego kwejka, czy jak to się zwie, widzę te rasistowskie 'dowcipy', widzę poziom angielskiego Polaków i... drogi. Wiecie, jak wyglądają drogi w UK? Wielu pewnie tak. Anglicy się pozabijają na naszych drogach, zresztą nie tylko oni. Wydaje mi się, że nie powinniśmy się byli porywać z motyką na księżyc... Choć może jestem pesymistką?
OdpowiedzNie jesteś. Będzie kupa śmiechu z przewagą kupy, połączona z poklepywaniem się po plecach Zdzisia z Wiesiem oraz Lesiem. Mam taką cichą, cichutką nadzieję że po paru komentarzach MOŻE coś się zmieni.
Odpowiedz1. Rasistowskie dowcipy opowiadają sobie nie tylko Polacy. 2. Poziom angielskiego Polaków? Skoro mieszkasz w Anglii, nie masz o nim najmniejszego pojęcia. 3. "Wiecie jak wyglądają drogi w UK?" Ja nie wiem i nie chcę wiedzieć. Niech się na naszych pozabijają. Będzie śmiesznie, jak w rasistowskich kawałach.
OdpowiedzMogła se translatora jakiegoś, czy inny słownik internetowy włączyć na komp. :P
OdpowiedzAnglicy to tylko potrafią z gołą dupą po rynku w Krakowie i Wrocławiu ganiać. Ale żeby tak trzy słowa sklecić w języku narodu który odwiedzili to nie za bardzo. Często jestem za granicą naszego kraju i wiem jedno jak nie znasz języka kraju w którym jesteś to się nie dogadasz.
OdpowiedzChcieliśmy Euro, mamy Euro. I to będzie bajzel, jakiego świat nie widział! (W moim mieście też po angielsku nie mówią.)
OdpowiedzSytuacja ostatnio w Krakowie: Stoi jakis zagraniczniak, ma jakąś kartkę z napisanym pewnie biletem. Kasjerka pyta: - Na kiedy ten bilet? nie rozumie -N-A K-I-E-D-Y T-E-N B-I-L-E-T? xD
OdpowiedzPolska powinna wprowadzic jako jezyk urzedowy, jezyk angielski. Wszystkie lekcje poza jezykiem polskim powinny odbywac sie w tym jezyku. Dzisiejsza najnowsze odkrycia naukowe sa opisywane wlasnie w jezyku angielskim i wszelkie jezyki narodowe jedynie wyhamowuja rozwoj.
OdpowiedzWiecie, poniekąd "pani z łokienka" rację miała - Polak jadąc GDZIEKOLWIEK musi "szprechać" po tamtejszemu, natomiast obcokrajowcy w Polsce oczekują, że Polacy będą kraczeć po ichniemu... Ale to tylko "poniekąd", bo językiem uniwersalnym jest język angielski i to w znacznej mierze tak powinniśmy porozumiewać się z innymi nacjami. Tak się przyjęło po prostu i tyle. A tak na marginesie, Brytyjczycy to nas swego czasu (pośrednio, bo pośrednio i na nasze życzenie, bo na nasze życzenie - ale jednak) wpakowali w takie bagno, że mniej więcej od października 1939 r. nie mamy swojego państwa i bawimy się w prostytutkę Europy (i nie tylko) - więc teraz niech nie narzekają na "głupich Polaczków, co im pracę zabierajo i po angielskiemu nie umio".
OdpowiedzJakie po ichniemu, zarówno we Francji, jak i Niemczech po angielsku się dogadasz! Ponoć też w Niderlandach i Skandynawii, więc ciesz się, że się nie musisz uczyć niderlandzkiego. ;-P
OdpowiedzW Niemczech, w mniejszym stopniu we Francji, w Skandynawii bez problemu dogadasz się po angielsku. W Chinach kontynentalnych czy Japonii niekoniecznie, ale za to masz anglojęzyczną informację. Z drugiej strony masz masę krajów gdzie ludzie myślą jak w Polsce że masz się uczyć ich języka. I rezultaty są, jakie są.
Odpowiedzw czerwcu będą WOLONTARIUSZE czyli czytaj studenci ktorzy za darmo będą sobie "szlifować" języki obce w praktyce ;)
OdpowiedzPrzeczytałem wszystkie powyższe komentarze i nie do końca się z nimi zgadzam. To nie jest tak, że to od nas wymaga się znajomości obcego języka w danym kraju, tylko my sami tego od siebie wymagamy. Wszak nikt nie każe Polakom kupować rozmówek polsko-chorwackich na dworcu. To jest podyktowane, moim zdaniem, wieloma czynnikami, ale w zasadzie tak to u nas wygląda. I jestem zdania, że to my powinniśmy zacząć wymagać od obcokrajowców chociaż podstawowych zwrotów w naszym języku. Wymagamy tego od siebie, wymagajmy od reszty.
OdpowiedzPo EURO 2012 będzie jeszcze weselej. I jeszcze jedno: WYMAGAĆ od obcokrajowców którzy być może przyjechali tylko na kilka dni znajomości chociaż kilku zwrotów po polsku ( który przecież jest językiem banalnie prostym, prawda? Ani wymowa, ani gramatyka, ani ortografia dla kogoś spoza obszaru słowiańszczyzny nie są trudne, prawda? ) świadczy o wąskich horyzontach i braku kultury. Przepraszam bardzo, naprawdę tak trudno o informację w języku angielskim? Naprawdę?
OdpowiedzJak widzę, mam wąskie horyzonty i absolutny brak kultury. Dzięki. Skoro ja mogłem nauczyć się podstawowych zwrotów po estońsku i węgiersku, a to jak wiadomo proste w wymowie języki, to chyba niemiec może nauczyć się tych paru słów po polsku? W końcu to on przyjeżdża do mnie, nie ja do niego.
OdpowiedzA jakie to są te "podstawowe zwroty", które znasz? Zacytuj proszę. Bo jeśli ci chodzi o "dzień dobry" i "dziękuję", to nadal nie rozwiązuje to problemu wskazania drogi cudzoziemcowi.
OdpowiedzKmicic, i....? Oczywiście możemy wychodzić z założenia że jesteśmy tak wspaniałym i ważnym krajem że obcy powinni z samej wdzięczności za możliwość przyjazdu nauczyć się tego i owego po polsku, ale stety lub niestety świat tak nie działa.
OdpowiedzJak słyszę/czytam "wrocławski dworze tymczasowy" to mnie kurxwica bierze. Panie w informacji i kasie tak potrafią załatwić człowieka, że w pociągu musi dopłacać do biletu kosmiczne sumy. -.-
OdpowiedzJak widzę 'akcent brytyjski' to tylko mi się przypomina jak mnie pod jednym teledyskiem na yt, młodzież brytyjska zjechała, że jestem idiotką itd, a ktoś rzucił nawet, że zapewne Amerykanką :D bo nie ma czegoś jak akcent brytyjski, jest angielski, irlandzki, szkocki itd, ja im jak krowie na rowie, że WIEM a nawet są poszczególne w miastach czy np jak Londyn w dzielnicach i mówię o co chodzi z tym 'akcentem' (że to tak ogólnie m.in. tak jak się mówi akcent francuski/amerykański itd) i skoro nie czują się Brytyjczykami tylko Anglikiem/Szkotem itd. to czemu mieszkają w Great Britain ;) i na to się nie burzą, a oni dalej swoje...w końcu im podsumowanie piękną ripostą zrobiłam i stwierdziłam, że nie ma co tłumaczyć osobom, które mają paranoje na punkcie przynależności etnicznej ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 marca 2012 o 20:47
A ja popieram kwestię,że jak się jedzie do danego kraju,to warto jego język chociaż w stopniu bardzo podstawowym znać.
Odpowiedz