Historia napisana przez DIS o niesfornym panu Jacku przypomniała mi inną, podobną.
Pochodzę z małej wioski, niezbyt znanej. Tam również znalazł się osobnik, który był takim właśnie "wioskowym wariatem" Nazwiemy go Pan O. Pił on na umór częsta znajdywaliśmy go w rowie razem z jego ukochanym psem perełką.
Opiszę tu dwie jego historie, które najbardziej zapadły mi w pamięć.
Historia numer pierwsza :)
Pan O nie rozstawał się ze swoim psem. Nigdy. Jednak był on strasznie stary no i zdechł. Pan O rozpaczał strasznie jednak w końcu, siłą udało mu się trupa zabrać i pochować... CO w tym strasznego? Otóż z rozpaczy Pan O poszedł się upić. I stwierdził, że on bez psa nie wytrzyma. I go wykopał. Dopiero po dłuższym czasie jego znajomy zorientował się co jest grane po smrodzie który dobiegał z jego łóżka. Tak Pan O spał z tym psem w jednym łóżku.
Historia numer dwa.
Pewnego dnia Pan O kompletnie pijany wyszedł przed dom. I tam zaczął się chwalić wszystkim wokół, że podpalił swoje mieszkanie. Oczywiście nikt nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, bo gadanie od rzeczy to u niego był chleb powszedni.
Do czasu. Z okna zaczął unosić się dym. Tak Pan O mówił prawdę.
po tym numerze zabrali go do szpitala dla psychicznie chorych.
mała wioska na zachodzie polski
@2: facet mówi prawde i go zamykacie d:
OdpowiedzBo podpalił swój dom? Stworzył zagrożenie? Nie, no co ty, na pewno to przez niepłacone mandaty... Sytuacja nr. 2 przypomniała mi bajkę "Chłopiec, który wołał wilk"
Odpowiedz@enclude To tylko taki sarkastyczny żarcik był...
OdpowiedzPan O nie rozstawał się ze swoim psem. Nigdy. Jednak był on strasznie stary no i zdechł. Popraw zdanie, pan O jest podmiotem, a przy takiej składni to on zdycha ze starości;)
Odpowiedz