Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak wszyscy wiemy, niektóre rasy psów utarło się nazywać groźnymi. Bo duże…

Jak wszyscy wiemy, niektóre rasy psów utarło się nazywać groźnymi. Bo duże zęby mają i jak taki wpadnie w szał, to może zabić. A czemu psy bywają agresywne? Niemal zawsze dzięki ludzkiej głupocie. O tym historia.
Latem roku 1993 małoletnia Chrupki dostaje w prezencie psa. Pocieszny szczeniak rasy rottweiler, sama go na rękach przyniosłam do domu. Pierdoła była z niego wtedy przeurocza, łapy mu się rozjeżdżały na kafelkach i płakał, że kot go nie lubi. Sielanka.
Zimą następnego roku już mnie woził na sankach po ulicy, to znaczy biegł do mojego taty i zatrzymywał się u celu, a sanki (razem ze mną) jechały dalej, póki starczyło sznurka. Potem sanki stawały w miejscu, a ja swobodnie szybowałam, ograniczona już tylko fizyką. Takie zabawy dają jakieś pojęcie o sile psa, prawda? Wielki był i bardzo przyjacielski. Niestety do czasu.
Jesień, mam powiedzmy dziesięć lat, idę z psem ulicą. Pies sięga mi do bioder i waży tylko trochę mniej ode mnie. Z naprzeciwka idzie sobie dwóch gówniarzy, mniej więcej w moim wieku, może trochę starszych. Kątem oka widzę jakiś ruch ręką jednego z nich, ale nie zwracam uwagi, mijamy się. Nagle pisk, ujadanie, mój pies zaczyna się rzucać i szarpać skowycząc. Nie wiedziałam, co się z nim dzieje, póki nie poczułam swądu palonej sierści. Tak, zidiociałe dzieciaki rzuciły mu na nos płonącą zapałkę. Nie miałam czasu nic im robić, zwierzak był ważniejszy, trzeba go było uspokoić i odkleić tą cholerną zapałkę z rany. Pies już do końca życia miał w tym miejscu jasną bliznę. I głęboki uraz do dzieci. Wszystkie małoletnie człowieki wzbudzały agresję i trzeba było je przed psem chronić, bo gdyby mógł, to by zjadł. Wkrótce do listy niemile widzianych dołączyli ludzie w roboczych ubraniach, nie daj Boże śmierdzący alkoholem - tutaj myśleniem popisał się wstawiony sąsiad. Nie rozumiem, co kieruje ludźmi, którzy krzywdzą zwierzęta. A już szczególnie uderza mnie głupota tych, którzy krzywdzą zwierzęta z natury groźne. Co z tego, że w razie napaści to właściciel będzie odpowiadać za nieupilnowanie psa, skoro taki wkurzony rottweiler nawet w kagańcu może zdrowo poturbować, a gdy nie ma kagańca, to spotkanie nie skończy się na podartych spodniach, tylko na szyciu rany?

ludzie i zwierzęta

by Chrupki
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
1 9

Nie ma groźnych psów, są tylko groźni (z racji swego idiotyzmu) właściciele!

Odpowiedz
avatar misiak1983
4 8

A co tu piekielnego u właścicielki? Piekielne są p13rd0lone gimbusy i alkoholicy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Misiaku, nie chodziło mi o TĘ KONKRETNĄ właścicielkę, tylko o tych idiotów, co kupują "groźne" psy dla szpanu, wykształcają w nich agresję, nad którą nie umieją potem zapanować i szczują je na wszystkich dookoła. Mało tu historii o takich bezmózgach? Rasa nie ma wiele do rzeczy - rotweilera można wytresować na potulną owieczkę a kundelka na bestię. Ale to już jak powiedziałem, wina właściciela, nie psa.

Odpowiedz
avatar hanzig
0 0

Misiak nie hejtuj. Gimnazjalista czy alkoholik też może być w porządku, kwestia charakteru. Osobiście jestem gimnazjalistą i nie podpaliłbym psa, serio. @Varyag Ja raczej powiedziałbym, że psy są groźne przez właścicieli idiotów. Bo to pies cie ugryzie, nie właściciel ; ). Niemniej jednak wina u podstawy leży po stronie właściciela.

Odpowiedz
avatar misiak1983
1 1

Kurvva gimbusy, gdzie wy tu macie w historii winę po stronie właścicieli??!? Tylko wam testy robią i nie rozumiecie sensu tekstu pisanego!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

misiak ano problem taki że trzyma psa potencjalnie niebezpiecznego w gęstej zabudowie i na dodatek obecnie wie że mogą być problemy bo pies ma uraz (coś a'la nabita broń). Ja tego nie rozumiem, brać nieodpowiednie zwierzę tam gdzie nie ma dla niego miejsca (ohh kocham kotki to sobie z tygrysem po osiedlu pomykam no nie?) a za takie miejsce uważam gęściejszą zabudowę niż domek jednorodzinny z ogrodem. Na miasto to chomiczek, kotek czy piesek wielkości torebki to max a najlepiej to rybki :) i jeszcze jedno uważam że taka toksyczna miłość do zwierząt jest po prostu chora (bo jak lubię/kocham to muszę mieć)przy okazji tak uwielbiam wilkopodobne i duże koty ale że mieszkam w bloku nie mam zamiaru męczyć fotki i plakaty muszą wystarczyć

Odpowiedz
avatar bloodcarver
2 4

W wypadku zapałki - jakby pies pogryzł dzieciaka, to dzieciak by oberwał za napaść. Przynajmniej teoretycznie. Szkoda, że z praktyką u nas gorzej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Pewnie bylaby awantura, ze jak to mozliwe, ze filigranowa dziewczyna nie byla w stanie utrzymac przy sobie sprowokowanego, silnego i wazacego paredziesiat kilo psa...

Odpowiedz
avatar Tarija
0 0

@Erena Właśnie dlatego nie powinno się wypuszczać psa pod opieką dziecka czy osoby za słabej żeby nad nim zapanować. Pogryzł, już trudno, ale co gdyby się czegoś wystraszył i pod samochód chciał wskoczyć?

Odpowiedz
avatar figgin
4 4

Takim gnojkom bym powyrywała nogi z doopy...

Odpowiedz
avatar greenwolf
3 3

A wiecie, zgadzam się z Wami wszystkimi. Psy są takie jakimi ich uczyni czlowiek i rasa nie ma nic do rzeczy. Ale tyczy sie to wszystkich zwierząt. mieliśmy kiedyś w leśniczówce konia. Kon miał porzedniego właściciela- pijaka. Pijak lał konia czym tylko się dało jak był akurat nie w nastroju. I wyobraxcie sobie że idąc do ważącego prawie pół tony zwierzaka, wyposażonego w mocne zęby i twarde kopyta- nie można było nawet wodą kolońską pachnieć, o piwku czy wódeczce nawet nie mówiąc. Dostawał szału, gryzł, kopał i uciekał. Ale jak szło się do niego nie pachnąc niczym takim- do rany przyłóz, wielki, przytulaśny słodki zwierzak

Odpowiedz
avatar Paprotka
0 0

Generalnie za historię plus, choć widząc psa, nawet na smyczy i w kagańcu, ale w dziecięcym ręku, odczuwam pewne obawy. Znajdzie się jakiś kretyn jakich wiele, pies się zeźli, dzieciak nie utrzyma i nie będzie co zbierać.

Odpowiedz
avatar Naa
1 1

Tylko dlaczego zawsze wtedy się mówi, że winny ten, co nie upilnował (lub rodzice), a nie ten, przed którym pies się bronił?

Odpowiedz
avatar karolciaaa
0 0

@Naa, bo pies może czasem mieć reakcję niewspółmierną do bodźca (nie mówię tu o zapałce, jak w w/w historii, tylko np. nie spodobał mu się biegający, krzyczący bachor i postanowił spacyfikować otoczenie), a kilkuletnie dziecko naprawdę nie jest w stanie go w takiej sytuacji utrzymać! Moje 30 kg futra, literalnie chodzący pluszowy miś, jeśli chodzi o charakter, potrafiło przewrócić mi babcię i dziadka za jednym zamachem. Dlaczego? Bo miał długą smycz i zaprzyjaźniał się z kotem. Serio. Obszedł dziadków i nim zdążyli zauważyć problem smyczy, psiak razem z kotkiem postanowili trochę pobiegać... A przyznasz, że jednak dorośli ludzie, nawet starsi, mają trochę więcej pary w rękach niż 7-letnie chucherko.

Odpowiedz
avatar Naa
0 0

To nie wina niewspółmierności reakcji, po prostu psy są silniejsze. Mój futrzak, ledwie 17 kg, najżyczliwsze stworzenie na świecie (kochał koty, z ogromną cierpliwością oswajał świnkę morską sąsiadów, a próbował i dzikie kaczki w parku ;] ) jednym pociągnięciem przewrócił kiedyś moją matkę (wówczas 67 kg i całe życie z psami) - ale wtedy, gdy zagadała się ze znajomą. Nie podciął jej, po prostu pociągnął. Więc wierzę Ci :) Jednak jeżeli ktoś chce zrobić krzywdę dużemu, silnemu psu, nawet dorosły może go nie utrzymać - a ja mam wątpliwości, czy na pewno powinien próbować. Właściwie czemu zwierzę ma stać spokojnie i czekać na więcej, gdy nie zrobiłby tego człowiek? Przecież w takiej sytuacji jak ta, opisana przez Chrupki, to dzieciaki, które uznały za dobrą zabawę podpalenie psa, powinny być prowadzone na smyczy - a ich rodzice odpowiedzialni za ich niewystarczające wyszkolenie i nieodpowiedzialne spuszczenie ;] Ale utarło się, że nawet, jeśli pijany, agresywny typ np. drażni czy kopie spokojnego psa, opis sytuacji kończy się zdaniem "i wtedy pies go zaatakował". A pies się bronił, atakującym był człowiek.

Odpowiedz
avatar Lunnayenne
0 0

Dziecko nie powinno wychodzić z psem samo. Przecież bestia (nie w negatywnym tego słowa znaczeniu, sama tak swojego futrzaka nazywam; w tym przypadku chodzi o wielkość) ważyła niewiele mniej niż właścicielka. Mój bestyj niezbyt często wychodzi na spacery (podwórko jest, wybiega się, ma kota, z którym się bawi, do tego zawsze się może do kogoś przytulić i poprosić o zabawę), bo nie do końca wiem, jak zareaguje. Nie żeby był agresywny, raczej tchórz, który ucieknie przez pekińczykiem (a sam waży prawie 20kg). Po prostu może mu się zachciec bawić. I fakt, że w trakcie spaceru wesoło poszczekuje jest dla mnie powodem do lekkiego zażenowania. To jednak nie usprawiedliwia osób, które atakują psy. Sama ostro się wkurzyłam, kiedy w mojego poprzedniego psa (sporo mniejszego, a i ja byłam zaledwie w podstawówce) jacyś przedstawiciele "gimnazjalnej yntelygencji" rzucali kamieniami. Na szczęście na bestyju się to nie odbiło, nie zmienił się. Zastanawia mnie, po kiego wała ludzie takie rzeczy zwierzętom robią. Czym innym jest lekkie irytowanie kota, żeby go rozruszać, a czym innym podpalanie psa!

Odpowiedz
Udostępnij