Historia cecille o bezstresowym wychowaniu i wypadku jeździeckim przypomniała mi moją historię z czasów pracy w pewnej stajni.
Swego czasu pracowałam w pewnym malowniczym miejscu jako osoba odpowiedzialna za poprawne funkcjonowanie niewielkiego ośrodka jeździeckiego. Oczywiście odwiedzali nas ludzie z dziećmi w różnym wieku, żeby pojeździć, albo po prostu pogapić się na duże zwierzaki. Sytuacji piekielnych właściwie nie było. Do czasu...
Pewnego pięknego dnia wychodzę ze stajni i moim oczom ukazała się scenka rodzajowa, która spowodowała, że zeszło ze mnie całe powietrze, a oczy wyszły na wierzch. Mianowicie pewna pani podeszła do pasących się przy ogrodzeniu klaczy, wychyliła się i próbowała wsadzić na grzbiet jednej małego, może 2-letniego berbecia. Klacze na szczęście łagodne, więc wysiłki alternatywnie inteligentnej mamuśki "olały" i po prostu odeszły od ogrodzenia nie robiąc nikomu krzywdy.
Jak berbeć znalazł się bezpiecznie w wózku odzyskałam panowanie nad własnym ciałem i przyznaję, że wstąpił we mnie diabeł. Nawrzeszczałam na kretynkę akcentując kilka zdań ostrą "k*rwą". A co mamuśka na to?
"Bo ja chciałam zdjęcie zrobić synkowi na grzbiecie konika"
Dalej nie pamiętam, bo mi ciśnienie skoczyło...
Niestety to nie pierwsza i nie ostatnia tego typu historia :/ Niektóre dzieciaki mają farta, że dożywają pełnoletności przy podobnie pomysłowych rodzicach.
stajnia
Dlaczego nie ma czegoś takiego jak pozwolenie na dzieci?
OdpowiedzA gdyby konie były bardziej narwane - to zdjęcie było by pewnie w NAJLEPSZYM przypadku "jak (tu wstaw imię dziecka) stracił rączkę"... A takiej matce to tylko do tyłka nakopać za brak wyobraźni...
OdpowiedzWiecie te klacze niby były łagodne, ale ja i tak wolałam zacząć rzucać urwami dopiero jak berbeć był już bezpiecznie na ziemi. Do wszystkich zwierząt należy mieć ograniczone zaufanie ZWŁASZCZA jak zwierze waży pół tony. Efekt tej historii był taki, ze wieczorem musiałam sobie walnąć kielicha.
OdpowiedzTy wiesz, że klacze są łagodne, ona nie mogła tego wiedzieć. Moim zdaniem nic nie tłumaczy tej kobiety. To tylko zwierzak przecież mógłby zrobić krzywdę niechcący.
OdpowiedzA gdyby klacze były bardziej narwane, to oczywiście afera od razu "Mój Jasio spadł z konia! Jak mogłaś do tego dopuścić! TO TWOJA WINA I TWÓJ ZA***NY OBOWIĄZEK UWAŻAĆ NA LUDZI!"...
Odpowiedzahahahaha taką historię to moja znajoma miała jak dzieciaka koń uszczypnął w nogę :D
Odpowiedz"kochanie pogłaszcz /tu wstawić nazwę zwierzęcia/, mamusia zrobi Ci zdjęcie". Bryanka, gdyby doszło do wypadku pewnie by było tak jak pisze Papiszyna- Twoja wina. Mamusi pewnie i tak niczego by to nie nauczyło
OdpowiedzOwszem. Nie dość, że moja wina to jeszcze pewnie bym prawnie też odpowiadała za "niedopełnienie obowiązków" czy coś w tym stylu, albo, że "konie źle zabezpieczone".
Odpowiedzpodoba mi się wyrażenie "alternatywnie inteligentna" :) Idealnie opisuję kandydatkę na Matkę Miesiąca.
OdpowiedzJak mi już trochę ciśnienie zeszło, to się zdziwiłam, że nie wykropkowałaś "pomysłowych" rodziców. Po***ych - wygląda bardziej adekwatnie...
OdpowiedzTrzeba zawsze mówić, że konie kopią, gryzą, zrzucają i ogólnie są niebezpieczne. Prosty i zwięzły przekaz najlepiej trafia.
OdpowiedzNo cóż, niestety niektórzy ludzie wyobraźni nie posiadają. Sama pracuję z końmi więc kwiatki też się trafiają. Szkoda tylko, że bezmyślność ludzka + zwierzę może skończyć się katastrofą
Odpowiedz