Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie znacie mnie więc w skrócie powiem, że uwielbiam zwierzęta. I te…

Nie znacie mnie więc w skrócie powiem, że uwielbiam zwierzęta. I te małe i te duże. W dniu, gdy moje dwie siostry się wyprowadziły (były alergiczkami) wraz z W (młodsza siostra) pojechaliśmy do schroniska i adoptowaliśmy szczeniaka (żył krótko, zabił go samochód – o tym kiedy indziej, bo historia jest piekielna). Moja dziewczyna J posiada suczkę doga. Ciotki i znajomi również mają zwierzaki więc nie boję się zwierzaków, lubię je i nigdy świadomie bym żadnego nie skrzywdził.

Historia działa się w piątek. Dlaczego dopiero teraz piszę? Ponieważ byłem na środkach przeciwbólowych i to dość mocnych, bo soboty nie pamiętam a niedzielę i dziś widzę trochę jakby za mgłą, ale muszę to opisać.

Poszedłem z J na spacer. Poszliśmy do parku. Mamy bardzo fajny park. Z lotu ptaka widać główną ścieżkę, która jest w kształcie muszli ślimaka. Odnóża głównej ścieżki prowadzą do wyjść, na place zabaw i takie tam, w środku jest kawiarnia więc to bardzo fajne, miłe i romantyczne miejsce. Dzieciaki mogą biegać i szaleć a rodzice nie muszę się bać o samochody. Ponieważ jedyny samochód, który wjeżdża na teren parku to samochód dostawczy i to z rana. Zatem miejsce prawie idealne. Czemu prawie? Ponieważ psie kupki wyłaniające sie spod odwilży są niezbyt bezpieczne dla szalejących dzieciaków, jak i dla zwykłych ludzi. My zawsze sprzątaliśmy po swoich psach.

Idziemy sobie w najlepsze, trochę śmiechu, trochę flirtu i nagle przed nami wyłonił się potwór. Ni to pies ni to smok wawelski. Wielki, włochaty i brudny. Zaślinił się na nasz widok, spuścił łeb i łypiąc na nas wyszczerzył zębiska. Po minucie za psem wyszedł jego właściciel. Myślę sobie „Całe szczęście”, ale nie. Pies zaczął powoli iść do nas warcząc i śliniąc się.

Ja - Może pan zabrać psa?! (nie był na smyczy)
Właściciel (X) - Spokojnie, on nic nie zrobi. - Po czym powrócił do gapienia sie w swoja komórkę.

Jednakże bestia zaczęła biec w naszym kierunku i skoczyła. Chciał rzucić się na moją J, ale ją osłoniłem i bestia złapała mnie za ręką i przywaliła na ziemię. J w krzyk, ja w krzyk, facet w krzyk. Bestia zaczęła szarpać mnie za rękę, ugniatać łapami, prawie na mnie skakał. Jak ktoś przeżył atak psa wie, co pies robi. Drugą ręką zacząłem bić bestię. Zleciało się paru facetów.

X - Zostaw mojego psa!!! - krzyczał

Kilku facetów próbowało ściągnąć psa, gdy sie nie powiodło zaczęli go butować, ale to tylko rozwścieczyło bestię. X rzucił się na jednego z chłopaków, wywiązała się bójka i moja walka o życie. Na całe szczęście zjawili się policjanci (okazało się, że to J zadzwoniła po nich – powiedziała mi to dzisiaj), z karetką i strażakami (!). Policjanci zajęli się X a strażacy psem: przywalili mu w łeb wielkim kamieniem. Bestia puściła zamroczona i zanim z powrotem na mnie się rzuciła to strażacy związali mu łapy i pysk.

Gdy leżałem w karetce nie przytomny podeszła do nich kobieta z dzieckiem na rękach. I błagała o pomoc. Zanim bestia zaatakowała nas, rzuciła się na małego chłopca, który jeździł na rowerku. Matka zawiadomiła karetkę i gdy usłyszała tą, która jechała do nas to podbiegła. Bestia poharatała dzieciaka. J mówiła, że dzieciakowi zwisało ucho i matka je trzymała - pies je od szarpał.

W szpitalu zostałem opatrzony i w sobotę byłem już w domu. Mam rękę w gipsie - bestia złamała mi kość (!!!) i szwy na głowie i brzuchu, na nogach mam zadrapania a na drugiej ręce mam rany od bicia psa. Co do dzieciaka to nie wiem. Większą część tej historii opowiedziała mi J. Podejrzewam z rodziną, że pies będzie uspany a facet będzie płacił odszkodowanie.

park

by Szczurek1988
Dodaj nowy komentarz
avatar mateusz1001
1 1

Jak chcą, to mogą. Niestety, nasza Policja i ogólnie służby mają wszystko wiecie gdzie no to cóż...

Odpowiedz
avatar Szczurek1988
3 3

Moja dziewczyna dzwoniła, gdy pies się na mnie rzucił i widziała, że nie dam psu rady. Walka z psem trwała długo, to nie było 5 min. Do nas karetka szybciej przyjechała niż do dzieciaka - nie wiem dlaczego. Bardzo możliwe, że myśleli, że chodzi o ten sam wypadek i u nas chyba więcej ludzi mogło dzwonić. Nie potrafię teraz tego wyjaśnić. Facet jest pozwany, świadkowie zapisani, więc może na rozprawie się dowiem.

Odpowiedz
avatar greenwolf
9 9

Jak można nie zauważyć że mój własny, osobisty pies pogryzł dziecko i iść dalej? Właściciela należaloby chyba zbadać bo jeśli z uszkami i oczkami ma wszystko git to z głową już na pewno nie. Nie rozumiem jak można być takim idiotą? Jak puszczalam luzem mojego poprzedniego psa był zawsze w kagańcu, bo to w końcu tylko zwierzę a ja mistrzynią świata w sprincie nie jestem... A pies który rzucił sie na dziecko zostanie na pewno uśpiony, właściciel zapłaci karę, odszkodowania i zapewne dostanie coś w zawiasach.

Odpowiedz
avatar Szczurek1988
2 2

Szczerze powiedziawszy to nie mam pojęcia, co było z tym facetem. Dziewczyna mi opowiadała, że był bardziej przejęty tym, że pies jest kopany w mojej obronie niż tym co robił. A gdy strażacy obezwładnili psa, to wrzeszczał, że wszystkich pozwie. Usłyszała od jakiegoś faceta, że któryś z policjantów dał mu w mordę - ale nie wiemy czy to prawda czy plotka.

Odpowiedz
avatar Szczurek1988
2 2

Oj przepraszam, już do nich dzwonie! Dobrze, że telewizja tego nie pokazała, jeszcze właściciel zrobiłby z siebie niewinnego, a ze mnie potwora. Z resztą nie wiesz, że telewizja kłamie?;)

Odpowiedz
avatar gku25
-4 8

Tiaaa, już ja to widzę, luty, śnieg i dziecko jeżdżące na rowerku.

Odpowiedz
avatar Szczurek1988
4 4

Skąd ma do cholery wiedzieć czemu jeździło na rowerze w lutym?! Moi siostrzeńcy na wakacje zabrali narty bo chcieli z wydm jeździć! Takie są dzieci.

Odpowiedz
avatar edyciurek
2 2

Dlaczego miałoby nie jeździć jeśli na uliczkach nie ma śniegu?! Przy okazji gość od psa powinien oberwać tym samym kamieniem co jego pupil. Zmądrzeć by nie zmądrzał, ale zawsze to jakaś nauczka.

Odpowiedz
avatar mejoza
-1 1

Mnie pies zaatakował dwa razy. Raz u mojej babci- został od razu uśpiony. A drugi raz kolegi mojego ojca z tym nie wiem co się stało. Na szczęście nic poważnego mi nie zrobiły ale pamiętam to do dziś

Odpowiedz
avatar elda24
3 3

Na przyszłość pamiętaj autorze - jak się pies na ciebie rzuca, jedynym sposobem, jaki może go odrzucić na chwilę, jest walenie go po nosie, przy odrobinie szczęścia takie atakujące zwierze można zabić, nie wiem jak to działa, ale podobno działa. Historia piekielna, szkoda psa, że miał tak porypanego właściciela. Oby facet sczezł gdzieś w czarnej d*pie

Odpowiedz
avatar greenwolf
3 3

Jest jeszcze jeden sposób ale dla ludzi opanowanych i o mocnych nerwach. Należy wpakować zwierzęciu dłoń jak najgłębiej do gardła, jak się da to zlapać za język. Powoduje to odruch wymiotny i wycofanie się z ataku. Sprawdziłam- działa.

Odpowiedz
avatar Naa
1 1

Można też - jeśli pies jest już bardzo blisko - wepchnąć mu przedramię w poprzek pyska, tak, żeby było jak najbliżej "zawiasów" szczęki - wtedy jej nie zamknie. Trzeba to zrobić bardzo szybko, i chwilę przytrzymać... Wbrew pozorom, jeśli w ogóle odniesiemy jakieś obrażenia, to nieznaczne (ręka ma kontakt z tępymi trzonowcami, nie siekaczami). Też sposób dla osób opanowanych.

Odpowiedz
avatar Vividienne
0 0

@greenwolf: potwierdzam, mój ojciec kiedyś się tak obronił przed agresywnym owczarkiem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 lutego 2012 o 13:31

avatar greenwolf
0 0

Naa... Pies podczas ataku bardzo szarpie głową, rusza szczękami i stara się przenieść chwyt gdzie indziej jeśli zastosowany nie skutkuje. Zaciskają raz założony chwyt tylko rasy bojowe typu amstaff i ich mieszańce. Ugryzienia pozostałych to właściwie seria dlatego obrażenia pogryzionych są takie rozległe. Ponadto trzonowce mięsożerców mają ostre krawędzie- służą do oddzielania mięsa od kości oraz kruszenia tych ostatnich. Nie zaryzykowałabym tego. Vividienne- wiem że działa bo miałam okazję zastosować wobec jakiegoś kundla. Zarzygał się jak głupi i od razu durnych pomysłów mu się odechcialo.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 lutego 2012 o 14:46

avatar Naa
0 0

Greenwolf - ja zaryzykowałam. Pies był młody, nie miał roku, więc trudno to uznać za prawdziwe "warunki bojowe", ale efekty były takie, jak opisuję - kilka miniaturowych siniaczków. W ogóle jestem psiarą; wiem jak wyglądają które psie zęby i jak to jest ze szczękościskiem (miewają go także boksery, rasa zasadniczo łagodna) . Co do szarpania - właśnie dlatego piszę o przytrzymaniu ;] Można za kark albo za obrożę.

Odpowiedz
avatar greenwolf
1 1

Naa, nie wiem czy wiesz ale ale boksery zostały stworzone z myślą o walkach. Pierwotnie zapewniały rozrywkę gawiedzi walcząc z bykami. Więc z założenia sa równiez rasą bojową. Późniejsza hodowla uczyniła z nich dopiero psy rodzinne, wesołe i skłonne do zabawy. Ale podwaliny hodowli wymuszają na nich takie zachowanie przy ataku. Bokser miał za zadanie złapać byka za nos i trzymać tak długo póki się on nie poddał- stąd krótkie, spłaszczoen kufy tej rasy. Roczny pies to właściwie dzieciak, dopiero sprawdza siebie i to na ile może sobie pozwolić. Z dorosłym zwierzęciem bym tak nie zrobiła.

Odpowiedz
avatar Erizabesu
0 0

Można też zasłonić nos i przycisnąć gardło psu.

Odpowiedz
avatar erystr
3 3

między innymi dlatego kupiłem sobie gaz pieprzowy i noszę go przy sobie. 15zł to nie majątek a może uratować skórę przed atakiem dresa czy agresywnego psa...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Nieźle Cię ten pies urządził. Też byłem pogryziony jakieś 10 lat temu (miałem 11 lat). Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar marchewka
0 0

I dlatego ja nie wierzę w "ale on nie gryzie", choćby odnosiło się do szczuropsa.

Odpowiedz
Udostępnij