Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam ci ja dwóch młodszych braci. O ile pierwszy urodził się szybko…

Mam ci ja dwóch młodszych braci. O ile pierwszy urodził się szybko i sprawnie, o tyle drugi maił problemy, a po urodzeniu chorował. W szpitalu w nowym dworze mazowieckim nie tylko zarażono go gronkowcem, ale też... No właśnie.

Młody miał po urodzeniu żółtaczkę, jak większość dzieci. Zaordynowano tedy naświetlanie w inkubatorze specjalną lampą. Moja Mama miała wkładać maluszka do tej solarki na kilka godzin między karmieniami.

No i wsadziła Matula dziecko swoje do pudełka. Ale niemowlak szybko się obudził i zaczął wrzeszczeć. Wyginał się i kopał nóżkami, a krzyczał tak okropnie, że Mama wiedziała że coś jest nie tak.

Wyciągnęła dzieciaka z inkubatora, przytuliła, ukołysała i schowała się z nim pod kołdrę. Po jakimś czasie przyszła pielęgniarka i nawrzeszczała na Mamę, że mały ma leżeć pod lampą, bo tylko prąd leci. Mama protestowała, że dziecko krzyczy, ale pielęgniarka wyjaśniła jej że pokrzyczy, zmęczy się i zaśnie.

Druga próba przebiegła podobne. Mama starała się ignorować wrzaski pociechy ale wiadomo, jak to Matka nie dała rady. Zdecydowała się kłamać.

Kiedy przyszedł lekarz, obejrzał buczącą maszynkę i zapytał Mamę czy wkłada tam noworodka powiedziała, że tak, tylko właśnie go karmi. Lekarz zapowietrzył się niesamowicie i pogonił do dyżurki pielęgniarek. Wyciągnął stamtąd za kitelek panią, która na Mamusię krzyczała i nie bacząc na fakt że babka trzyma kubek kawy zatargał ją do inkubatora. Dlaczego?

Do inkubatora nie nalano wody. Kazano trzymać chore dziecko w piekarniku. W piekarniku, bo lampy bardzo grzeją.

To było trzecie dziecko mojej Mamy. Potrafiła poznać czemu płacze, że coś jest nie tak. Ale co by było gdyby trafiło na pierworódkę? Gdyby posłuchała się pielęgniarki?

Szpital w nowym dworze mazowieckim.

by Tarija
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
33 37

Prawie jak siostra Antka. Do pieca na trzy zdrowaśki.

Odpowiedz
avatar MsciwyFrustrat
6 8

Albo chudzielec z "Zielonej Mili" - pod prąd bez namaczania.

Odpowiedz
avatar ukalltheway
5 7

Szkoda mi było chudzielca...

Odpowiedz
avatar Shadow85
17 19

Brawo za rezolutną mamę. Większość pewnie przygotowała by za namową pielęgniarki pieczyste ze swojego noworodka...

Odpowiedz
avatar Szymian
8 10

Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby Twoja mama nie zareagowała...

Odpowiedz
avatar zireael
21 21

Najgorsza noc mojego życia, jak musiałam pilnować dziecka w takim inkubatorze. Na drugą noc się nie zgodziłam i pielęgniarki się tym zajęły. Szpital jest sprytny: zwala opiekę nad takim noworodkiem na wycieńczoną porodem matkę, i po problemie. Lampy to koszmar, dziecko wyje, wyjmujesz i tulisz, wkładasz, ono wyje i ściąga okularki, poprawiasz okularki, ono wyje, wyciągasz, butla, tulisz i tak w kółko. Po 4 godzinach ma się ochotę udusić własne dziecko, bo żadna z pielęgniarek nie ma zamiaru przyjść i pomóc. Kobietki, nie dajcie się wkręcić w to, tylko od razu mówcie że dziecko ma być z innymi noworodkami u pielęgniarek.

Odpowiedz
avatar scr
2 4

Pamietam co innego. Pielegniarka zabiera mi dziecko, przewija, zakłada okularki, wkłada do inkubatora. Dziecko zasypia, pielęgniarka każe mi iśc spać, po 2 godzinach przychodzi po mnie bo dziecko sie zbudziło i trzeba nakarmić. Jak chce mogę zostawać z dzieckiem. Dziecko ogólnie olewa wszystkich i wszystko i sobie śpi z przerwa na krzyk jak głodne lub z brudna pieluchą. Dziecko z żółtaczką (dużą) musi być pod lampami, dziecko zdrowe moze byc z mamą.

Odpowiedz
avatar zireael
1 1

niestety moje dziecko nie było tak mile żeby spać :/ 5 min spokoju po włożeniu do inkubatora i zaczynał się koszmar. Tak samo miały 3 inne kobiety u mnie na sali, więc to Twoje dziecko było tak wyjątkowe :) W moim szpitalu były sale dla mam z dodatkową mini-salką na przewijaki i inkubatory właśnie, nie było tak że dzieci z marszu były gdzieśtam na końcu korytarza w pielęgniarek, tylko przy mamach cały czas. Więc same musiałyśmy wszystkiego pilnować, a dzieci nie można było zostawić i iść spać, bo ciągłe ściągały okularki,nawet jak kimnęły na chwilę. Więc taki pół-sen na siedząco przy dziecku z pobudką co chwila. Kuzynka miała z kolei luz- dziecko u pielęgniarek i wołano ją tylko na karmienie jeśli chciała karmić.

Odpowiedz
avatar scr
0 0

Inny szpital inne zasady. Dzieci pod lampami, lampy były tylko dwie sobie spały i nie walczyły z okularkami. Mamy w oddzielnych salach, nie robiłyśmy nic, dzieci były kąpane i przewijane przez pielęgniarki. Pierwszy raz przewinęłam dziecko w domu! Żeby nie było różowo, musiałam się dość nawalczyć, żeby pielęgniarki nie dokarmiały dziecka z butelki.

Odpowiedz
avatar zireael
14 16

nie widzę nic złego w oddawaniu dziecka na noc wykwalifikowanym pielęgniarkom, którym za to się płaci. Zwłaszcza, że taka opcja w wielu szpitalach to standard. A te kilka dni po porodzie to czas na powrót sił. Na sali razem z 3 innymi matkami w różnym przedziale wiekowym wszystkie ryczałyśmy z bezsilności zajmując się dzieciakami całą noc, nie sądzę że to ja jestem nienormalna. I chyba nie twierdzisz że matką stajesz się z automatu rodząc dziecko- opieki nad nim i cierpliwości trzeba się nauczyć. Gdyby moje dziecko spało wtedy spokojnie to byłabym przeszczęśliwa, nie miałam jednak tak dobrze jak ty

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 lutego 2012 o 16:40

avatar Nekomata
0 2

Wiem, że to mordercze, ale lepiej się namęczyć, niż później żałować, że ktoś coś spier**lił. Szczególnie, jeśli chodzi o czyjeś życie.

Odpowiedz
avatar warszafka
14 18

jak ze szkołą rodzenia byliśmy na zwiedzaniu oddziału w szpitalu to zajrzałam do sali z inkubatorami. nagle jeden zaczął przeraźliwie pikać co jak kiedyś wyjaśniła mi położna, powiadamia o tym, że dziecko nie oddycha. zawołałam jedną z pracujących tam dziewczyn (widać, że studentka), a ona wychodzi z drugiego pokoju z kawką, ogląda się za siebie i woła: "Aśka, zajmij się TYM" !!!!! no ludzie...? ;/

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lutego 2012 o 14:06

avatar perkusista1982
5 7

Typowa polska postawa - "nie mój cyrk, nie moje małpy"...

Odpowiedz
avatar katriel
2 2

Inkubatory (a raczej monitory oddechu do nich podłączone) pikają średnio raz na pół godziny. Nie dlatego, że dziecko nie oddycha, tylko dlatego, że machnęło nóżką i coś przestało kontaktować. Nie wymaga to żadnej interwencji ze strony personelu z wyjątkiem naciśnięcia guzika wyłączającego alarm. Nic dziwnego, że personel ma do tego taki stosunek. Tak, oczywiście: raz na ileś piknięć dziecko faktycznie przestanie oddychać i nikt nie zareaguje na czas. Taki los.

Odpowiedz
avatar TheCuteLittleDeadGirl
4 4

Moja mama też miała przeboje z pielęgniarkami kiedy ja miałam żółtaczkę poporodową. Na szczęście nie otarłam się wtedy o śmierć. Były to czasy, kiedy noworodki nie przebywały na sali z mamami, tylko w oddzielnej a pielęgniarki przynosiły dzieci do karmienia w konkretnych godzinach. Z tego co wiem "pogorszyło mi się" dość nagle. Wylądowałam pod kroplówką. Oczywiście moja mama nic nie wiedziała. Pora karmienia, pielęgniarki rozdają dzieci. Mnie nie ma, pielęgniarki zawzięcie ignorują moją mamę. W końcu udało jej się zapytać jedną z pań, gdzie jest jej dziecko. Usłyszała "pani już raczej dziecka nie dostanie". Słabo jej się zrobiło i widziała mnie już oczami wyobraźni na skraju śmierci. Pielęgniarka dorzuciła jeszcze "kroplówkę dziecko dostało" i sobie poszła. Dopiero lekarz na obchodzie (wcześniej mowy nie ma! zajęty jest!) raczył wyjaśnić, co się ze mną dzieje.

Odpowiedz
avatar LoveOrDeaths
-1 1

Nasz kochający i dbający o pacjentów NFZ :)))

Odpowiedz
avatar Izabela
0 2

Nazwy miast podobnie jak inne nazwy własne winno się zapisywać wielką literą.

Odpowiedz
avatar mika
0 0

Dawniej różnie bywało, w mojej miejscowości ileś lat temu jedno dziecko w inkubatorze upieczono...inne podczas mycia miało wypadek, pielęgniarka co w umywalce pod kranem myła (nie wiem jak teraz, ale dawniej to norma była) nie sprawdziła temperatury wody i noworodka praktycznie pod wrzątek wstawiła (dziecko zmarło od doznanych poparzeń)...

Odpowiedz
avatar Palring
4 6

Moja córka rodziła się w ubiegłym roku w CZMP w łodzi i była na sali z noworodkami, a nie z matką. Żona po porodzie tylko przez chwilę mogła potrzymać bobasa. Po operacji nie miała sił aby odwiedzić małą. Dopiero następnego dnia ją widziała. Trochę dziwne, bo w moim miasteczku dziecko jest na sali z matką. Od razu wspomnę, że mała urodziła się zupełnie zdrowa w terminie. Było co prawda podejrzenie nieprawidłowości w obrębie nerek, ale późniejsze badania nic nie wykryły. Nie znam się na tych lampach. Moja córka też miała żółtaczkę i nawet położna jakiś czas po porodzie to widziała, ale mała nigdy nie leżała pod lampą. Wszystko przeszło samo. Co do zachowań pielęgniarek itp. ludzi. Zawsze uważałem, że tylko matka wie najlepiej, co jest dobre dla jej własnego dziecka. Ostatnio modne jest posługiwanie się wszelkiego rodzaju "poradnikami" - gazetami i telewizją. Jakby ktoś obcy wiedział, co jest dobre dla mojego dziecka... Do tego wszyscy zakładają, że każde dziecko jest identyczne. To chore!! Ludzie, zacznijcie myśleć!! Niestety moja żona i jej rodzina należą do takich ludzi. Ostatnio teściowa zaczęła zmuszać małą do siedzenia... "bo ma ponad pół roku i już powinna siedzieć". Nieważne, że małą to nie interesuje, że nie chce, że się denerwuje. Ma seidzieć i koniec. Wreszcie przeczytała, że jednak tak nie wolno robić, bo dziecko ma niewykształcony kręgosłup i takie działanie może dziecku zaszkodzić - przestała ją zmuszać. CO ZA LUDZIE!! Media myślą za was czy co?? Takich przykładów mogę wymienić bardzo wiele. Ot, chociażby karmienie - według "ekspertów" dziecko ma jeźć określoną dawkę mleka co ileś tam godzin. I tak ma być... jeśli dziecko zacznie płakać za wcześnie, to niech płacze... o równej godzinie ma dostać jedzenie. Jeśli po wypiciu całej butelki nadal jest głodne - to ma byc głodne. Przecież napisali, ile dziekco może zjeść. PARANOJA!! Jak najdalej od teściowych, matek i wszystkich innych "ekspertów" i "doradców"!!

Odpowiedz
avatar ukalltheway
2 2

Hm... czasem takie ''poradniki'' są potrzebne, bo można tam znależć ogólnie informacje które są takie ''same'' dla każdego dziecka np jak przewijać, karmić, nosić, jak brać dziecko żeby się odbiło, co robić jak ma kolkę, bardziej indywidualne potrzeby jak czas karmienia/sposób np dawkowanie itd każda rozsądna osoba raczej sama dostosuje do swojego maluszka. A co do tej butelki, nikt nie mówi, że ma być głodne, ale ''przekarmienie'' tak małego dziecka też nie jest dobre.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

rzeczywiscie kazde dziecko jest inne no ale bez przesady, uwazasz ze wiedza o tym jak zajmowac sie dzieckiem w magiczny sposob splywa podczas porodu? zawsze pewnych rzeczy trzeba sie nauczyc albo od innej matki albo od pielegniarki albo z ksiazek

Odpowiedz
avatar ToJa
1 1

Zgadzam się, dziecko to nie automat. Jedne rano jedzą mniej, za to po południu ciągle. Załatwiają się też różnie. Podstawą jest cierpliwość i obserwacja oraz danie dziecku swobody. Dlatego dzieci fajnie się chowa na wsi, czas nie goni, nie trzeba być wszędzie na daną godzinę. Z poradników warto czerpać wiedzę na temat metod uspokajania, złapać jakieś podstawy, ale dziecku trzeba dać wybór. Najlepszym źródłem wiedzy są matki, które mają kilkoro dzieci. One wiedzą, że najważniejszy jest spokój.

Odpowiedz
avatar ukalltheway
2 2

A ogólnie do służby zdrowia (sprzed 22 lat ale jednak) moja mama w ciąży miała cudownego lekarza, niestety z jakiś powodów musiał iść na zwolnienie/urlop więc zastąpił go inny, mama skarżyła się na bóle to dobra przepisał leki przeciwbólowe, niestety to nie skutkowało a lekarz nie zlecił wykonania badań ani niczego, tylko zmieniał preparaty i mówił, że wszystko ''w porządku'' bo termin dopiero na 2 czerwca, jakiś czas później wrócił lekarz mamy, jak usłyszał o metodach ''prowadzenia ciąży'' swojego tymczasowego zmiennika to aż się za głowę złapał, decyzja była natychmiastowa jakieś badania i cesarskie cięcie, ze słów ''maminego'' lekarza wynikało, że gdyby wrócił trochę później a tamten dalej wpakowywał by w mamę coraz różniejsze środki przeciwbólowe, pewnie nie byłoby mnie na świecie bo bym zmarła w brzuchu/mama by poroniła. Efekt końcowy był taki, że urodziłam się 23.04. z zaistym wynikiem 1 pkt na 10, to był mój jedyny punkt sumując wszystkie ''kategorie'' podobno nie oddychałam, serce nie biło, tylko mózg pracował. Poinformowano rodziców, żeby przygotowali się na najgorsze a mnie ochrzczono w szpitalu i siup do inkubatora, jak widać miałam zdolność robienia ''innym na złość'' już od małego i przeżyłam ;) teraz to wspominam trochę z dystansem i śmiechem, ale wątpię żeby rodzicom było wtedy ''do śmiechu''. Z kolei mamę mojego faceta po porodzie ''zapomniano'' zszyć, bo ktoś miał imieniny na oddziale/w szpitalu, biedna kobieta dostała krwotoku, miała transfuzję i usłyszała, że broń boże żadnych dzieci więcej bo może nie przeżyć następnego porodu, ''niestety/stety'' mieli wpadkę z młodszą o rok siostrą, na szczęście obyło się bez takich komplikacji co jest podwójnym plusem bo nie dość, że jednak jakoś się udało to jeszcze dziewczyna jest wspaniałą, utalentowaną osobą ;). A z nowszych historii...czyt jak miałam parę miesięcy, dostałam strasznej gorączki więc pediatra i ogólnie panika, zbadał podał antybiotyk i potem tylko zmienianie antybiotyków bo żaden nie działa a ze mną coraz gorzej, w końcu doszło do takiej sytuacji, że się dosłownie przelewałam mamie przez ręce i znowu bieg do pediatry ale jakiś inny nas przyjął, też złapał się za głowę i szok, badania, rozmowa i na szczęście jemu udało się mnie właściwie wyleczyć, jeszcze zaserwował rodzicom co myśli o tym moim pierwszym ''uzdrowicielu'' i że generalnie to tylko mnie truł, zamiast chociaż nie pogarszać stanu, bo o jego polepszaniu nie było mowy. Czasem się dziwię jak ja żyję ;) mimo, że 2x lekarze próbowali mnie ''unicestwić'' ale widać, że wredna jestem ]:> ;)

Odpowiedz
avatar belle
0 0

Aaach, szpital w Nowym Dworze Mazowieckim... też mamy tam z mamą wspomnienia ostrych perypetii z lekarzami...

Odpowiedz
avatar fuckinartist
0 0

Jezu słodki, urodziłam się w tym szpitalu, prawie 20 lat temu. Generalnie chyba cud, że żyję, nie podano mi siary (nie byłam rodzona naturalnie tylko przez cesarskie cięcie), przez to miałam baardzo słabą odporność jako dziecko. Btw słyszałam, że zakładają na poduszki górę od piżamy, bo pielęgniarki (cudowne kobiety z anielskim podejściem do chorego) rozkradają powłoczki. Omijajcie tą placówkę szerokim łukiem ;)

Odpowiedz
avatar Tarija
-2 2

Tak, w trakcie akcji porodowej był potrzebny tlen, okazało się że butli z tlenem na oddziale nie ma, pielęgniarka jechała windą na inne piętro.

Odpowiedz
avatar Skarpetnik
1 3

Odpowiadając na pytanie z końcówki: pieczyste. Piekielna odpowiedź, wiem. Ale tak to już u mnie

Odpowiedz
avatar jagas
0 0

O rany Tarija to my krajanie jesteśmy... W tym samym szpitalu gdy byłem dzieckiem znał mnie z imienia i nazwiska każdy chirurg na urazówce ;)

Odpowiedz
Udostępnij