Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od czasów wczesnogimnazjalnych choruję na stwardnienie rozsiane. Jest to badziew jakich mało,…

Od czasów wczesnogimnazjalnych choruję na stwardnienie rozsiane. Jest to badziew jakich mało, ale powoli zaczynam myśleć, że najgorszym objawem tego cholerstwa jest generowanie piekielnych sytuacji i bardzo częsty kontakt z mieszkańcami najgłębszych piekła odmętów.

Od bardzo młodych lat, w przeróżnych odstępach czasu miewałam dziwne objawy neurologiczne - niedoczulice, nadczulice, problemy z równowagą i wzrokiem, na szczęście za każdym razem mijały same. Jak łatwo się domyślić było to bagatelizowane przez szkołę, domowników i przede wszystkim lekarzy, diagnoza brzmiała zawsze tak samo: lenistwo.
W zasadzie zdążyłam przyzwyczaić się do tego, że czasem parzę się wylaną herbatą, przewracam idąc po prostym, albo nie jestem w stanie przeczytać jednej linijki tekstu. Starałam się mimo docinków jakoś uczestniczyć w normalnym życiu i unikać lekarzy jak tylko mogłam. W końcu nie udowodnię im mojej racji.

Nieciekawie zaczęło się robić, kiedy już mieszkając na swoim czyli w wieku 21 lat, któregoś dnia obudziłam się z zezem, totalnym paraliżem mięśni twarzy i nudnościami. Szybki telefon do przyjaciółki - wylew, biegiem do szpitala!

Narzeczony mój ówczesny, praktycznie zaniósł mnie do szpitala w naszych okolicach, gdzie lekarz zobaczywszy mój stan kazał w tej chwili jechać do szpitala po drugiej stronie miasta, bo oni nie mają miejsc i generalnie im dynda.

Tu aby nie przedłużać, pominę kolejne całowania klamki. Dwa szpitale dalej zostałam przyjęta od ręki i przydzielona pewnemu młodemu, milutkiemu Doktorkowi.
Kiedy nieudolnie przebierałam się w szpitalne szmatki, narzeczony starał się wypytać D. o jego przypuszczenia.
Doktorek machnął tylko ręką i z pięknym uśmiechem powiedział coś co do teraz telepie mi się w głowie:
- Panie, ja myślę że to nic skomplikowanego, tylko zwyczajny guz mózgu. Już po dziewczynie, pójdzie pan lepiej do domu i odpocznie sobie, my już się tu nią zajmiemy.
I poszedł podrywać młodziutką pielęgniarkę.

Uznacie pewnie, że powinnam była jakoś zareagować, mój n. powinien, ale zwyczajnie byliśmy w szoku. Czułam tak totalną niemoc, strach i wycieńczenie, że następne co pamiętam to to, jak po chyba 4 dniach snu obudzili mnie na badania. W międzyczasie co kilka godzin podłączano mi różne kroplówki ale tego nawet nie pamiętam, w pewnym sensie nie było mnie przy tym...
Nie wspomnę nawet że wkłucie do punkcji lędźwiowej robiono mi z 8 razy (widać mój kręgosłup chowa się tak samo jak żyły przy pobieraniu krwi...), wszelkie potencjały wzrokowe, tomografy i rezonansy za mną, tak samo jak coraz więcej leków - zaczęłam czuć się w miarę normalnie i nawet zez powoli zaczął mijać. Doktorek codziennie przy obchodzie potwierdzał przypuszczenia co do guza mózgu, a ja zaczynałam w głowie układać najczarniejszy scenariusz, starałam się z nim pogodzić...

Czternastego dnia Doktor Piękny Uśmiech w szampańskim nastroju podzielił się ze mną cudowną informacją - jestem wolna! Badania wykazały, że nic mi nie jest, muszę tylko za parę godzin wpaść do niego po wypis i wykupić przepisane mi leki. Takiej ulgi i niesamowitego szczęścia nie czułam od bardzo dawna!
Obdzwoniłam rodzinę i znajomych i wesoło podreptałam do gabinetu, w którym D. siedział z kolegą również neurologiem i pił w najlepsze kawkę. Nawet nie odrywając się od filiżanki, doktorek zdjął z twarzy uśmiech numer 5 i ryknął na mnie niczym lew.
- Co pani taka zadowolona i uśmiechnięta! Jesteś nieuleczalną idiotką, gdybyś żyła zdrowo i normalnie tak jak trzeba, nie zawracałabyś mi teraz głowy, a tak? A tak masz SM i wylądujesz na wózku bo to nieuleczalne! Coraz więcej młodych przyłazi z tym stwardnieniem rozsianym, uwzięliście się? Masz tu receptę i jeśli łaska zwolnij pokój jak najszybciej, następni czekają.

Tak, wzięłam grzecznie wypis, pożegnałam się i wyszłam, depresję leczyłam przez kilka miesięcy, bo nie dość że wizja życia z chorobą nie była zbyt kolorowa, to jeszcze sposób poinformowania mnie o fakcie ścinał z nóg.

Ps. Minęło już prawie 5 lat, czasem nie jestem w stanie założyć szpilek, miewam gorsze dni i raczej nie wejdę nigdy na Everest (bo i po co) ale generalnie choroba nie jest taka zła jak ją malują, do wózka daleko mi w tej chwili tak samo jak wam wszystkim. ;)
Jeśli kiedyś jeszcze spotkam Doktorka, to chyba naprawię swój błąd i wygarnę mu jak jeszcze nikt nigdy.

szpital wojskowy

by Casey
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar smal
23 23

Bardzo Cię proszę !! WYGARNIJ !!!!!!! Ale tak, żeby już nigdy nie zatruł życia żadnej pacjentce. A z drugiej strony, to skąd u niektórych się bierze takie sk......syństwo ?!

Odpowiedz
avatar myscha
15 15

SM nieuleczalne jest, ale nie trzeba wylądować na wózku. Moja babcia dożyła ponad osiemdziesięciu lat z tą chorobą i do końca życia chodziła o własnych siłach, najwyżej przy balkoniku, gdzieś tak od siedemdziesiątki. Tak więc trzymaj się i życzę Ci takiego przebiegu choroby jak u mojej babci.

Odpowiedz
avatar jarton
9 9

Są 2 wersje SM ostrzejsza(lądujesz szyko na wózku) i łagodniejsza ta opisana powyżej. Moja mamuska choryje już 20 lat a do wózka jej się nie spieszy na szczęście. Bohaterce życzę również wiele cierpliwoście i jak najdłuższego życie w wzglednym zdrowiu.

Odpowiedz
avatar babciapaula
2 2

@ jarton SM jest jedno, ale wiadomo, że u każdego może przebiegać trochę inaczej.zapewne chodziło Ci o ALS, choroby poniekąd podobne, ale przy ALS praktycznie nie ma się szans, przy SM nadzieja jest. do autorki: słyszałam, że BSM u wielu osób daje dobre efekty. tak czy inaczej trzymam kciuki by choroba postępowała najwolniej jak się da!

Odpowiedz
avatar crach
8 10

co za gnój :O brak słow po prostu.....

Odpowiedz
avatar Artisto
9 9

Casey - masz teraz 26 lat - jeżeli dobrze kalkuluję. Co oznacza, że masz przed sobą przynajmniej 60 lat - zakładając, że losowy przypadek cię nie zabije oraz, że technologia przedłużania życia nie wejdzie do powszechnego użytku. Przez 60 lat nanotechnologia rozwinie się na tyle, że SM, rak, AIDS i wszystko co tylko sobie wymyślimy będzie uleczalne. Czyli podsumowując - trzymaj kciuki za naukowców i czekaj aż ogłoszą światu tę małą rewolucję :] (to brzmi lekko jak science-fiction, ale cofnijcie się o 40 lat do tyłu i zapytajcie ludzi czy za 40 lat będziemy mogli rozmawiać z kimś w twarzą w twarz pomimo tego, że obie osoby będą dzieliły tysiące kilometrów)

Odpowiedz
avatar Mirame
4 6

Rak i większość tego, co sobie wymyślimy, już dawno jest uleczalne i to na więcej niż jeden sposób. Tyle tylko, że koncermy farmaceutyczne nie mają żadnego interesu w naglaśnianiu tej informacji i/lub inwestowaniu w ewentualne dodatkowe badania.

Odpowiedz
avatar mireczka
3 3

jak go spotkasz, to po prostu "daj mu w ryj", z pięści lub z liścia, bez ostrzeżenia....jak się uprzesz, to możesz mu nawet wyjaśnic, dlaczego w ten "ryj" dostał...

Odpowiedz
avatar RedRad
0 2

"uwzięliście się"... WTF

Odpowiedz
avatar Ejnox1001
5 5

Droga Casey Dwa dni temu u mojej siostry zdiagnozowano twoją chorobę. Dziewczyna jest w depresji, cały czas płacze i mówi że za wszelką cenę nie będzie mieć dzieci, bo czuje strach że je tym zarazi. Mogłabyś jakoś nie wiem... napisać coś pocieszającego, żeym mógł odczytać to mojej siostrze? Ciągle płacze i krzyczy że się zabije....

Odpowiedz
avatar Casey
5 5

Ejnox, ja też przechodziłam przez fazę totalnego zwatpienia w jakąkolwiek przyszłość, tu bardzo wazna rolę odgrywa wsparcie blskich. SM nie jest zakaźne i to Wam powie każdy neurolog, posiadania dziecka jest przy tej chorobie jak najbardziej wskazane, nawet stwierdzono naukowo pozytywny wpływ maciezyństwa na chorobę. Jeśli chcesz podaj siostrze mój numer gg (w profilu) albo skontaktujcie się z darmowym psychologiem Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego, ja wyszłam na swoje własnie dzięki kontaktowi z innymi chorymi i z członkami PTSR. Życzę Wam dużo dużo siły i nadziei, tak jak napisałam z tym da się żyć normalnie i cieszyć się życiem!

Odpowiedz
avatar Mouse
1 1

SM bardzo często jest MYLNIE diagnozowane zamiast boreliozy, która potrafi podszyć się pod każdą chorobę, jednak główne objawy to bóle głowy, stawów, drętwienie kończyn oraz twarzy, ogólna słabość, zaburzenia pamięci. Jeżeli masz okazję, to zrób sobie test na boreliozę (ale nie podstawową Elisę, bo rzadko kiedy wykrywa, lepiej droższy a skuteczny test, np. Western Blott). Najgorsze jest to, że boreliozą niekoniecznie można zarazić się odkleszczowo - czasem dzieci chorują, gdyż bakterie dostały się poprzez pępowinę lub poprzez mleko matki, zakażenie może też wystąpić po kontakcie z czyjąś krwią a także po wypiciu surowego mleka. Moja siostra rzekomo "chorowała" 5 lat na SM, w końcu okazało się, że ma boreliozę. Podjęła się leczenia i teraz jest zdrowym człowiekiem, którego niegdyś skazano na wózek. Życzę powodzenia w walce z chorobą. Trzymam kciuki, byś trafiła na prawdziwego lekarza z powołaniem :)

Odpowiedz
avatar RozyRD
0 0

SM? czyli Stwardnienie rozsiane (łac. sclerosis multiplex)? slyszalam ze jest na to naturalne rozwiazanie, nie wiem jak skuteczne ale mozna spróbowac: serra enzyme serrapeptase

Odpowiedz
avatar Casey
1 1

Ponoć najlepszym z naturalnych środków na SM jest marihuana :D A tak na prawdę tylko zdrowy tryb życia może pomoagać, bo jesli chodzi o metody naturalne jestem już bardzo, bardzo sceptyczna.

Odpowiedz
avatar Cottie
0 4

Nie martw się, ja też nie mogę nosić szpilek, okropnie niewygodne toto, nie masz czego żałować!

Odpowiedz
avatar paola11
2 2

ja bym potwierdził diagnozę jednym PEWNYM badaniem (rezonansem magnetycznym) bo możesz mieć jeszcze przynajmniej 2 przypadłości łudząco podobne do SM-u, moją rodzicielkę leczyli 20 lat na Sm -a a miała bidulka strzelony kręgosłup... dobrze że 2 kobiety mnie trzymały i byliśmy ogólnie w miejscu baaardzo publicznym bo faceta(czyt. ORDYNATORA) opier....liłem na czym świat stoi ale pobić nie zdołałem. Do dziś (prawie 4 lata ) gościu omija mnie wieelkim łukiem

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 marca 2012 o 22:30

Udostępnij