Kolejna historia niby autobusowa. Niby, bo rzecz się działa na przystanku, a tym razem moher commando obrał sobie za teren taktyczny jego obręb i posianowił działać jeszcze przed wejściem (prewencja?).
Otóż jestem palaczem i kocham sobie puścić dymka w oczekiwaniu na autobus. Jednak zawsze staram się palić tak, by nie przeszkadzać innym. Zawszę stoję jakieś 10 metrów od przystanku (nawet przed wejściem stosownej ustawy tak robiłem). Jak ludzi jest na tyle dużo, że muszą stać obok, to odchodzę jeszcze dalej, żeby nikomu nie przeszkadzać. Dodatkowo zawsze staję na trawniku, żeby nie przeszkadzać ludziom chcącym przejść przez chodnik, a gdy wieje wiatr z niekorzystnej strony, to obserwuję chodnik i dymię jak nikt nie przechodzi. Ogólnie rzecz biorąc rozumiem, że moje spaliny przeszkadzają innym i palę tak, aby nikt przeze mnie nie cierpiał.
Wróćmy jednak do tematu. Stoję sobie tak i palę. Na przystanku może z 3 osoby. Obok mnie akurat przechodzi moherowa babcia. Poczekałem, aż przejdzie i dymię dalej. Babcia doszła do przystanku, sprawdziła coś na rozkładzie i zaczęła się mi przyglądać. Po chwili idzie w moim kierunku. Ja nadal sobie spokojnie dymię. Przy kolejnej chmurze dymku wylatującego z moich płuc, babcia przyspieszyła, ominęła mnie, weszła na trawnik, dokładnie tak, żeby znaleźć się w samym środku mojego obłoczka. Momentalnie zaczęła kaszleć (według mnie na pokaz). Następnie tako do mnie rzecze:
B: Niech pan to zgasi natychmiast, nie ma czym oddychać, ja chore płuca mam! Zgaś, szybko, wstrętni palacze zatruwają nam powietrze!
J: (Przerywając jej) Przecież specjalnie podeszła pani tak, żeby znaleźć się w dymie, nawet z chodnika pani zeszła.
B: A ja se k**wa będę stała gdzie będę se chciała, nie będzie mnie twój nałóg ograniczał! Chcesz palić, to ty masz się dostosować.
J: Mimo to sobie jednak dopalę tutaj gdzie stoję! - Po czym uraczyłem się kolejną chmurką.
Moher odszedł rzucając naprawdę niewybredne komentarze w moim i innych palaczy kierunku.
Popieram twoje zachowanie. Nie raz miałem z podobnymi do czynienia. Ale najlepsza była moher który opierdzielał mnie za to że pale na swoim balkonie...
OdpowiedzNo na balkonie to trochę inna bajka, bo mieszkania sobie nikt nie przeniesie :P
Odpowiedz@markuss: Z tym paleniem na balkonie to też nie do końca tak, że na swoim. Mój sąsiad pali na "swoim" balkonie nad moja sypialnią. Myślisdz, że nie czuć? Czuc i to bardzo bardzo!
OdpowiedzJa bym w sumie z czystej ciekawości sprawdził, czy jak się oddalę to pójdzie za mną dalej narzekać. I wcale bym się nie zdziwił gdyby tak zrobiła! Ech, niektórzy to już dla sportu takie cyrki odstawiają...
Odpowiedz"kocham sobie puścić dymka w oczekiwaniu na autobus. Jednak zawsze staram się palić tak, by nie przeszkadzać innym" -- A potem wchodzisz śmierdzący dymem papierosowym do autobusu i wszyscy wokół muszą to wąchać, bo przecież nie ma jak się oddalić od ciebie. Fajny jesteś, wiesz?
OdpowiedzCzy użytkownik jest świadomy takiego wynalazku jak guma do żucia?
OdpowiedzA niech sobie pali. Każdy ma preferencje zapachowe, niech pachnie czym chce. To, że nie lubisz fiołków, nie znaczy, że mam nie stosować fiołkowej wody toaletowej, bo jeszcze się komuś w autobusie nie spodoba! A nie daj borze, ktoś spocony po treningu! Niech pieszo wraca. W autobusach śmierdzi nieraz tak różnymi rzeczami, że zapach papierosów od jakiejś osoby to mały problem.
Odpowiedzczłowieku... a śmierdzace żule, plastiki ktore sa tak wypsikane perfumami ze ja... to Ci nie przekszkadza?
OdpowiedzAle Ciebie palacze swoim nieprzyjemnym "smrodem" nie podtruwają. Mnie się nie podoba, że palacze są nękani i szykanowani na każdym kroku za swój nałóg. To sprawa palących co robią. Jeżeli stoimy na uboczu i palimy, nikogo niepalącego w dym na siłę nie wpychamy.
OdpowiedzNie przesadzajmy znowu. Po wypaleniu papierosa i wzięciu do ust miętówki zapach tytoniu może wyczuć jedynie osoba stojąca nie dalej niż jakieś 30 cm ode mnie. Więc Ci "wszyscy wokół" to delikatnie mówiąc lekka przesada. Poza tym jest to zapach o wiele mniej przykry niż np. zapach potu, czy alkoholu.
Odpowiedz@Bronzar -> no tak tak... ale niektórzy (jak m.in. JA) duszą się od dymu z papierosów, nieważne czy jest właśnie wydychany przez palacza czy osadzony na jego wszystkich ubraniach, a już najgorzej jak taki ktoś wsiądzie do autobusu i już po wejściu wypuszcza "smrodek" do wewnątrz autobusu...
OdpowiedzGatinha bez przesady. Po pierwsze nie wypuszczam dypu w rękaw czy w nogawkę. Po drugie to co czujemy od palacza to zapach, a nie ulatniający się dym, więc nie uwierzę, że ktoś się może od tego dusić. Po trzecie sam mam uczulenie na niektóre rodzaje dezodorantów czy perfum i jak je czuje to realnie zaczynam się dusić i kaszleć - czy w takim razie ludzie nie powinni ich używać?
OdpowiedzNieraz sobie siedzę w autobusie i nagle obok dosiądzie się jakaś stara palaczka / palacz, zbiera mi się na wymioty... Całe ubranie śmierdzi tym dymem, smród jak nie wiem, ciężko się oddycha. W zimie przynajmniej można wsadzić nos w szalik. Palacze nie czują, że od nich śmierdzi, potwierdzone na koleżance, która weszła do zadymionego pomieszczenia, w którym ja nie mogłam oddychać i miałam czerwone oczy, a ona do mnie: "przecież nic nie czuć"... Także palaczy prosiłabym o zwyczajne nienegowanie tego, że śmierdzą, kiedy nie potrafią wyczuć tego zapachu. To jest kwestia przyzwyczajenia się. Swojego potu też podobno nie czuć.
OdpowiedzCóż jednym przeszkadza innym nie. Gdy nie palę (czasem palę e-papierosa) też potrafię bezbłędnie ocenić kto palił a kto nie. Jednakże zapach palacza nie jest dla mnie odrażający. Można się kłócić gdzie tkwi granica - jednemu przeszkadzają zbyt obfite perfumy, innemu alkohol, innemu palacz, a jeszcze ktoś inny na zapach gówna się nie zgorszy. Tylko pozostaje pytanie, czy palaczowi nie wolno jechać autobusami, wchodzić do sklepów/kin/etc. bo ktoś jest przeczulony na zapach tytoniu? Tylko, że o innych zapachach już się tak często nie mówi. Zawsze znajdzie się ktoś przeczulony - kiedyś argumentem był szkodzący dym, teraz gdy palaczy wygoniono z całej sfery publicznej jak i części prywatnej (lokale gastronomiczne) to nagle okazuje się, żeco poniektórym przeszkadza zapach palacza. Co jak co ale powoli ze swoim nałogiem zaczynam się czuć piętnowany na każdym kroku.
OdpowiedzBronzar, nie chcę byś mój post odczytał jako kolejny "piętnujący", chcę zawrzeć tutaj swoje obserwacje. Wielu palaczy czuć papierosami, a niektórzy, bardzo nieliczni, koszmarnie śmierdzą. Wydaje mi się, nie wiem na pewno, bo nigdy nie paliłam, że najbardziej śmierdzący są ci, którzy palą w zamkniętych pomieszczeniach, dodatkowo jakiś konkretny rodzaj papierosów. Mam znajomych, którzy palą od dawna i tak nie śmierdzą, a jedna znajoma śmierdziała tak po miesiącu palenia. Mam odruch wymiotny, gdy mam nieprzyjemność spotkać takiego "śmierdziela" i nie umiem być w takiej sytuacji tolerancyjna dla osób z nałogiem. Z drugiej strony jeśli ktoś, tak jak Ty w tej historii dba, by nie dymić na przechodniów to sporo zyskuje w moich oczach, bo niestety nie wszyscy palacze szanują to, że istnieją osoby niepalące.
Odpowiedz@kisielzowocami Radziłabym zajrzeć do słownika. Skąd w tym zdaniu wziął Ci się "bór"? Sądzę, że chodziło Ci o słowo "boŻe"...
OdpowiedzTak, chodziło mi o bór, las, drzewa, te sprawy :) A jak "Boże", to z wielkiej litery. A jam niewierząca, więc się na Boga nie powołuję.
Odpowiedz@ Kisielzowocami, czyżby czytelniczka Kominka? ;)
OdpowiedzNie i nie wiem niestety o kogo/co chodzi :)
Odpowiedz"Jednak zawsze staram się palić tak, by nie przeszkadzać innym."- co ja bym dała, żeby inni palacze mieli podobne podejście!
OdpowiedzJak dla mnie palacz, który nie przeszkadza innym to jedynie użytkownik e-papierosa. Innych palaczy nie mogę zdzierżyć, bo od nich zawsze czuć. Nie zdarzyło mi się błędnie ocenić, czy ktoś pali, czy nie.
OdpowiedzNiestety palacze nie zdają sobie sprawy, że śmierdzą. Swego czasu popalałam (i też lubiłam umilić sobie czas na przystanku) i wydawało mi się, że jak potem wezmę gumę do żucia, to nikt nie będzie czuł papierosów. Dopiero jak przestałam palić zrozumiałam jak bardzo się myliłam. A już od zajścia w ciążę stałam się wrogiem nr 1 papierosów, bo zapach (smród) dymu, lub palacza świeżo po inhalacji powoduje u mnie (nadal, mimo że ciąża już na półmetku) napad mdłości. Jeśli wrócę do nałogu (oby nie!), to na pewno nigdy nie zapalę w miejscu publicznym. Palacz po prostu śmierdzi jak popielniczka pełna petów. Chociaż plus dla Ciebie, że chociaż starasz sie nie przeszkadzać, a moher ewidentnie się czepiał.
OdpowiedzRozumiem niepalących. Nie rozumiem jednego: Atakujecie palaczy, ale nie przeszkadza Wam pijany, zaszczany, zasrany, zarzygany żul który z autobusu/tramwaju zrobił sobie melinę. Albo smród niemytego tydzień ciała wypryskany fiołkami. Fenomen. Z całym szacunkiem. Palacz.
OdpowiedzA kto mówi, że nie przeszkadza??? Korzystam codziennie z komunikacji miejskiej i nieraz szlag mnie trafia przez takie właśnie osoby, o których piszesz. Ale tutaj mówimy akurat o palaczach, którzy są o tyle szczególna grupą, że np. na przystankach mają większe pole rażenia. Od żula mogę się odsunąć i mam spokój, a od śmierdzącej chmury trującego dymu czasem naprawdę trudno uciec. A to nie powinien być mój problem tylko palacza.
OdpowiedzKiedyś wsiadłam w autobus w Gdańsku Głównym, na następnym przystanku wsiadło żulisko tak śmierdzące gównem, że ten smród przylepiał się do każdego pasażera. Nikt nic nie zrobił, ludzie tłoczyli się przy drzwiach kierowcy i z tyłu autobusu. Kierowca - wyj**ane, jedzie sobie spokojnie i do głowy mu nie przyszło, żeby się śmierdziela pozbyć. Jak wysiadłam (trzy przystanki wcześniej niż zamierzałam, nie mogłam tego wytrzymać) to czułam, że sama przesiąkłam tym smrodem. To ja już chyba wolałabym w dymie siedzieć ;/
OdpowiedzLata całe nie paliłam i papierosy mi nie przeszkadzały. A intensywność papierosowego zapachu zależy od wielu czynników- maki papierosów a przede wszystkim higieny osobistej. Serio, palacz, który o siebie dba, włosy myje, ubrania pierze śmierdzi o wiele mniej niż taki, który ma to gdzieś (i nawet nie mówię o żulikach bo to oddzielna kategoria).
Odpowiedzzgadzam się z Twoim zdaniem. Marka dużo działa, mniej śmierdzą mentolowe niż czerwone. zawsze paliłam L&My niebieskie, teraz palę L&My linki ciemnozielone i jest znaczna różnica. Mam łazienkę bez okna czy kratki wentylacyjnej. Po zwykłych przez godzinę jeszcze było czuć fajki. Po tych linkach po 10 minutach nie czuć, osoba nie paląca weszła i nawet nie wiedziała, że paliłam. Dużo robi też pora roku. Zimą po wypaleniu i wejściu do pomieszczenia DUŻO bardziej czuć, `bąbelki zapachowe` się uwalniają.
OdpowiedzW liceum się popala czekając na autobus, ale zawsze 20 metrów za przystankiem. Pamiętam jeszcze, jak sam nienawidziłem smrodu fajek.
Odpowiedz10 metrów od przystanku też ludzi chodzą. ja bym tolerowała palaczy tylko wtedy gdybym nie miała z nimi styczności podczas palenia, ale niestety. jakbyście palili tylko w domu, to mnie to wisi
OdpowiedzTylko dlaczego palacze mają zostać ograniczeni w tak drastyczny sposób? Można to rozwiązać inaczej tak jak np. w Niemczech, tam są wyznaczone w miejscach publicznych odpowiednie kwadraty w których można palić. Nie można, aż tak ograniczać komuś jego wolności wyboru. Owszem w skupisku ludzi niepalących nie wypada odpalić papierosa i dmuchać im w twarz, ale w momencie gdy człowiek stoi z boku na nikogo nie dymiąc to czemu mamy tego zabraniać.
OdpowiedzWspółczuje ci nałogu, ostatnio zmarł mój wujek. Palacz w wieku 60 lat, na raka. :(
OdpowiedzŻeby wszyscy palacze zachowywali się tak jak Ty... Ja często widzę takich co palą w drzwiach autobusu a ostatniego bucha łapią jak już się drzwi zamykają i oczywiście wydychają dym do środka :/
OdpowiedzDobrze że gaśnicy w torebce nie miała ;)
Odpowiedz