Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Końcówka lat 70, wtedy panował jeszcze względny dobrobyt. Mama moja pracowała w…

Końcówka lat 70, wtedy panował jeszcze względny dobrobyt.
Mama moja pracowała w Stacji Sanitarno Epidemiologicznej czyli w Sanepidzie.

Pewnego dnia wybrała się na kontrolę do ciastkarni. Ciastkarnia ta wcześniej miała problemy z czystością i była nawet zamknięta za dosyć poważne rzeczy. Pamiętając, że za jakiekolwiek zaniedbanie groziłoby ponowne zamknięcie obiektu, za mamą kroczy właściciel. Sprawdzają zaplecze, a tu na stole koło wyrabianych ciast leży sobie nieżywy karaluch. Zauważyli go wspólnie. Mama się pyta:
- A co to jest?
- Rodzynek. - Odparł właściciel, po czym złapał go w garść i szybko połknął. Natychmiast potem zażył setkę wódki.

Żadnych uchybień więcej nie było, więc ciastkarnia pozostała otwarta.

Ciastkarnia

by Dominik
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar shgetsu
12 18

Dobry karaluch nie jest zły.

Odpowiedz
avatar Basik1311
25 27

Czego to ludzie nie zrobią, żeby uratować biznes :D

Odpowiedz
avatar Mistress
5 7

Ale o czystość jakoś nie zadbał...

Odpowiedz
avatar heidis
24 24

Z jednej strony przymknięcie na to oka było nie na miejscu, z drugiej... rozbawiło mnie to do tego stopnia, że zaczęłam chichotać. :D

Odpowiedz
avatar Dominik
28 30

PRL PRLelem, ale nawet wtedy nie mogło być kary, za coś czego nie można udokumentować. Wtedy nie było sądów tylko "Kolegia do spaw wykroczeń". A jaki zarzut miałby tam pójść: ciastkarz zjadł karalucha?

Odpowiedz
avatar Jorn
-1 1

@Dominik, sądy też były. Tyle, że nie można było o nich powiedzieć, że były niezawisłe.

Odpowiedz
avatar jelonek
13 17

Hahah znajomy kelner też zjadł karalucha jak klient znalazł go w jajecznicy. -Panie co to jest?! -pieczarka!!

Odpowiedz
avatar juanaa
20 20

Fuj, obrzydlistwo! Ale właściciel zaradny i zdesperowany - to się ceni w narodzie.

Odpowiedz
avatar Nex
14 16

Bear Grylls normalnie (Man vs. senepid)

Odpowiedz
avatar Goszka
4 8

powinno być: tam był karaluch, widziałam, ale ... wlsciciel go zjadl

Odpowiedz
avatar bukimi
7 7

Ja bym się potem przyjrzał dokładnie ciastom z rodzynkami ;)

Odpowiedz
avatar Dominik
13 13

Dlatego nie jem ciastek z rodzynkami :-)

Odpowiedz
avatar reskie
3 5

Bardzo podobną historię słyszałam od kuzynki, byłej barmanki z hotelu w Sopot, tyle że o szefie sali i kliencie. Oraz karaluchu w potrawie. Tylko tych setek było ponoć parę.

Odpowiedz
avatar Mocca
6 6

Chyba "z hotelu w Sopocie", nazwy miast się odmienia. Wybacz, że poprawiam jednak razi mnie to bardzo, gdyż mieszkam w owej miejscowości i niejednokrotnie słyszę/widzę wypowiedzi o Sopocie w mianowniku.

Odpowiedz
avatar eRKaZet
3 3

To tak, jakby powiedzieć "z hotelu w Warszawa" :) .

Odpowiedz
avatar Gorn221
-1 5

z hotelu w Kraków

Odpowiedz
avatar qlug
0 0

smacznego;)

Odpowiedz
avatar pootas1985
3 3

Miejska legenda:)

Odpowiedz
avatar Jorn
-2 2

Bardzo względny ten gierkowski dobrobyt.

Odpowiedz
avatar Dominik
1 1

W porównaniu do lat 80tych to jak najbardziej dobrobyt.

Odpowiedz
avatar inmymind
0 0

Skoro leżał na stole to... zdechł tam? a skoro tam - to może zjadł coś, co go zabiło? Zabiło karalucha? To co to było?!?

Odpowiedz
Udostępnij