Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Moja pierwsza piekielna historia. Sprzed roku, ale wspomnienie wciąż żywe. Księżniczkę poznałam…

Moja pierwsza piekielna historia. Sprzed roku, ale wspomnienie wciąż żywe.

Księżniczkę poznałam na studiach. Nic nie wskazywało na jej piekielność. Przydomek ten otrzymała z biegiem czasu, wraz ze wzrostem irytacji jaką powodowała u mnie i znajomych swoim zachowaniem. Aż raz przegięła. A potem drugi raz.
W tej historii opiszę jej pierwszy i jak mi się wydawało wówczas ostatni wyskok. Myślałam wtedy, że bardziej przegiąć nie może(och, ja naiwna ;)).

Księżniczka była wyniosła, dumna, milcząca. Nie było to początkowo zbyt nasilone, wydawało się, że miała inne zalety, a moja uprzejmość, która nie pozwoliła się odwrócić od kogoś bez powodu sprawiła, że...

Pewnego dnia po zajęciach, zaprosiłam Księżniczkę do siebie na piwo. To nie był pierwszy raz kiedy u mnie była, współlokatorzy stwierdzili, że jest całkiem sympatyczna.

Trzeba nadmienić, że Księżniczka to osóbka o bardzo drobnej posturze.

Piwo wypiłyśmy, pogadałyśmy, w tym czasie rozpoczęła się impreza współlokatorów i zaproponowano nam kieliszek czegoś mocniejszego. Skusiłyśmy się. Na jednego.

Tu rozpoczyna się historia główna.
Księżniczka poszła do toalety, zamknęła się. Po dłuższym czasie jej pobytu w sali tronowej zaczęliśmy się zastanawiać, czy coś złego się nie dzieje. Pukanie do drzwi, walenie, krzyczenie. Cisza.
Współlokatorka zajrzała do toalety przez dziury wentylacyjne u dołu drzwi. Księżniczka leży i się nie rusza.
No to panika, zawołałyśmy po chłopaków, próby siłowego otworzenia drzwi spełzły na niczym. Całe szczęście, zamek to była zasuwka, drzwi były ze sklejki, więc po dłuższym grzebaniu śrubokrętem udało się zrobić dziurę i wydostać bohaterkę z łazienki.

Położyłyśmy ją na łóżku, ledwo reagowała. Myślałyśmy, że to zwyczajny zgon. Zdarza się. Dziewczyna drobna, może na goły żołądek wypiła. Dorosła przecież, myślałam, że wie co robi.

Jednak czułam się winna obrotom sytuacji, ona ledwo żyje, dziura w drzwiach(została do dziś), zaalarmowane całe mieszkanie.
Pozwoliłam spać jej u mnie. Następnego dnia skakałam wokół niej. Herbatka, kanapeczki,których nie raczyła ruszyć mimo próśb, ciągłe pytanie jak się czuje. Ona głównie siedziała i patrzyła w ścianę, albo leżała i pojękiwała.

Sprawdzając w jakim jest stanie po pewnym czasie, zauważyłam, że przestała reagować na cokolwiek, potrząsanie, bicie po twarzy, krzyczenie. No to znowu panika, delikwentkę pod zimny prysznic, zero reakcji. Ktoś tam rzucił, że może naćpana. Więc strach, że jeszcze zejdzie na moim łóżku.
Wtedy ostatecznym rozwiązaniem wydało się wezwanie karetki.
Tak zrobiłyśmy.

Przyjechali. Zaczęli krzyczeć, potrząsać, grozić, że wezmą na odtruwanie,do psychiatryka, pytać co wzięła.
Księżniczka cudownie zaczynała ozdrawiać i po kilkunastu minutach twierdziła, że nie potrzebuje pomocy.

My w szoku, że właściwie robiąc to samo, nie odniosłyśmy skutku.
Ekipa spisała raport, pożegnała się i wyszła.Akcja szybka, ostra i skuteczna.

Byłam dość zirytowana całą sytuacją, straconym dniem (w rezultacie, z powodu braku zdecydowania w działaniu spędziła u mnie około doby) angażowaniem karetki, współlokatorów, a trzeba było zwyczajnie kopnąć ją w tyłek.
Wkurzone, kazałyśmy się ubrać i wracać do domu. Powiedziała wtedy, że nic nie musi.
Siłą wręcz wydarłyśmy ją z pościeli, odstawiłyśmy po drzwi jej mieszkania.
Zszokowane wróciłyśmy do domu, nie wiedząc do końca, co o tym myśleć.

Puenta dopiero nadchodzi.
Następnego dnia przyszła na zajęcia jak gdyby nic się nie stało.
Nie uraczyłam jej spojrzeniem. Kilka dni później dostałam od Księżniczki sms, że chce pogadać i przeprosić. Zgodziłam się. Okazało się, że to za namową kolegi się odezwała.

Jednak żadnego przepraszam lub dziękuję nie usłyszałam, a to, że tak naprawdę wszystko UDAWAŁA.

Szczękę zbierałam z ziemi kilka kolejnych dni.
Nabrała mnie i osoby, które chciały jej pomóc.

I choć bardzo bym chciała, nie było to ostatnie spotkanie z jej piekielnością.
Ale to innym razem, jak ta historia przypadnie Wam do gustu.

by CinnamonBun
Dodaj nowy komentarz
avatar Papiszyna
2 2

Dół 2x2 bez dna i zakopać.

Odpowiedz
avatar Olciak
1 1

ale po co, jak, dlaczego udawała?!

Odpowiedz
avatar CinnamonBun
2 4

Najpierw podejrzewaliśmy,że coś z nią nie tak. Później było jeszcze bardziej widać, że jest rozchwiana emocjonalnie. Spoko, ludzie miewają problemy, ale żeby pragnąć i grabić uwagę innych w taki sposób?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

udawała że brak z nią kontaktu !? pisz resztę. zapowiada się ciekawie :)

Odpowiedz
avatar CinnamonBun
7 7

Tak, miała kamienną twarz, gdy była bita po twarzy. Gdzieś tam raz mignął jakby uśmiech, ale zdawało nam się, że to tylko grymas...

Odpowiedz
avatar mejoza
8 8

To jakaś nieczuła, skoro pranie po gębie jej nie ruszało. Powinna boks trenować.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2012 o 14:51

avatar drosera
0 0

yyy... tylko tyle mądrego mi przyszło do głowy w związku z tą historią... pisz o niej więcej :)

Odpowiedz
avatar Strzyga
1 1

Zgadzam się, wygląda na niezłą agentkę. Więcej!

Odpowiedz
avatar SiewcaSierot
0 0

Nie mam pojęcia jak wytrzymała tyle bez roześmiania się. No, ale faktem jest, że przegięła, zwłaszcza, że musiałyście wzywac pogotowie...

Odpowiedz
avatar szypty
1 1

Attention whore w stopniu ekstremalnym czy ki diabeł?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Hmm... Są osoby rozchwiane emocjonalnie, które czasem mają takie "odloty". Miałam taką dziewczynę w gimnazjum. Zdarzało się, że nagle orientowano się, że siedzi pod ścianą, nie rusza się, patrzy tępo w przestrzeń, zero kontaktu, zero reakcji, trzeba zanieść/zawlec do pielęgniarki, tam jakieś proszki uspokajające czy sole trzeźwiące aplikowano, jak nie pomagało - to do szpitala. Czasami znienacka dziewczyna "ożywała" i stwierdzała, że wszystko ok, czasami karetka ją zabierała. Ogólnie to jest jakiś rodzaj nerwicy, który należy leczyć terapią i lekami. Ergo - piekielna w tym wypadku jest jej choroba, czy może schorzenie, a nie ona :)

Odpowiedz
avatar yoshiko
0 0

Wydaje mi się, że niekoniecznie musi mieć coś nie tak z głową (w sensie - nerwica, rozchwianie emocjonalne itp.). Znam dziewczynę, która postanowiła zapisać się na terapię grupową... z ciekawości. Chciała sprawdzić swój "talent aktorski" - jak to ujęła. A że należy do osób perfidnych, wyrachowanych, w swoim zachowaniu nie widziała nic złego. I taką osobą wydaje się być właśnie owa Księżniczka. Więcej historii o niej, proszę! :)

Odpowiedz
Udostępnij