Historia jaką teraz opowiem, jest z tych banalnych.
Niebanalna jest reakcja szczodrze obdarowanej przez los.
A teraz do rzeczy.
Wracałem z pracy i na schodach swojego bloku znalazłem męską saszetkę, zwaną w pewnych kręgach "pedałówką".
Podniosłem ją i zabrałem do mieszkania.
Wewnątrz znalazłem gruby plik banknotów 100-złotowych prepasanych banderolą bankową. Było tego 40.000 zł.
Oprócz walorów, był tam portfel ze wszystkimi dokumentami, jakie normalny człowiek nosi, oraz trzy karty kredytowe (w tym jedna złota)
Zobaczyłem nazwisko i adres i skojarzyłem sobie małżeństwo, które ok. miesiąc wcześniejzakupiło mieszkanie w moim bloku na parterze.
Postanowiłem oddać znalezisko, ale najpierw coś zjeść - byłem potwornie głodny.
Po objedzie, odebrałem kilka telefonów (w tym jeden ważny) i tak się stało, że zupełnie zapomniałem o swoim trofeum.
Dopiero późnym wieczorem, a więc po ok czterech godzinach - przypomniałem sobie.
Dzwonię do drzwi sąsiadów i słyszę "CZEGO ?!"
Już po takiej odzywce - powinienem odejść, ale tłumaczę, że zguba, że znalazłem, że przynoszę.
W drzwiach stanęła sąsiadka w szlafroku i usłyszałem:
- TY BYDLAKU !, TY ZŁODZIEJU!,TY SK....YNU !
- TO MY SIĘ DENERWUJEMY, A TY TYLE GODZIN OBRACASZ NASZYM MAJĄTKIEM !!!!! NA POLICJĘ ! DO SĄDU!!!!
Na ogół jestem spokojnym człowiekiem, ale jak wpadnę w furię, to robię coś, czego normalnie bym nie zrobił.
Wtedy też krew mnie zalała i rozdarłem banderole bankowe, a następnie rozrzuciłem banknoty po całym mieszkaniu sąsiadów.
Żeby tego było mało, porozrzucałem również dokumenty.
Trzeba było mnie widzieć jak w furii biegałem po cudzym mieszkaniu i rzucałem pieniędzmi(nawet w łazience - bo i tam się wdarłem), a sąsiadka oniemiała , stała na progu zapowietrzona.
Na drugi dzień, po południu, sąsiad przyszedł z dobrą flaszką i dałem się przeprosić.
Blok w którym mieszkam
nie objedzie tylko obiedzie :)
OdpowiedzI bardzo dobrze żeś zrobił! Niewdzięczne chamy, gdyby ktoś mi zwrócił taką kwotę, nosiłabym go na rękach!
OdpowiedzA czy zastanowiłeś się nad zażądaniem, ustawowo (chyba w kodeksie cywilnym, ale nie jestem pewny) przewidzianego "znaleźnego" w wysokości 10%, które właściciel zguby ma OBOWIĄZEK wypłacić, o ile znalazca w momencie oddania zguby tego zażąda? Przynajmniej tyle zapamiętałem z lekcji przedsiębiorczości w liceum...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2012 o 14:20
Masz rację, jeśli się zarząda w momencie oddawania zguby. Ja niestety byłem wtedy w takiej furii, że rozum mi się wyłączył.
OdpowiedzDlatego jeśli kiedykolwiek znajdę jakąś sumę pieniężną z dokumentami to odniosę na policję. Oddać taką kasę i być wyzwanym od złodzieja i sku***syna... Niebywałe!
OdpowiedzA jeśli nie było by żadnego dokumentu, co byś zrobił?
OdpowiedzZnalezionych pieniędzy nigdy bym nie oddał. Dlaczego? Miałem nieprzyjemności, gdy oddawałem znaleziony portfel ("Masz szczęście, że nic nie brakuje!"), a moja żona jak znalazła portfel z samymi dokumentami bez pieniędzy została oskarżona o ich kradzież. Ostatnio teściowa znalazła portfel. Już nie powtórzyliśmy poprzednich błędów. Staliśmy się bogatsi o 600zł, a dokumenty poszły pocztą z sąsiedniej miejscowości.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2012 o 16:25
Musiałeś wyglądać jak psychol rozrzucając pieniądze po mieszkaniu. ^^ Nie obrażaj się, nie Ty zachowałeś się po niekulturalnemu.
Odpowiedz"Niekulturalnemu" to takie smerfne słowo ^^ Istnieje takie w ogóle? Tak czy siak kojarzy mi się ze składnią Tygryska :D
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 lutego 2012 o 16:19
Nie wiem, ale fajnie brzmi i pasuje do kontekstu. :)
OdpowiedzZgadza się, wyglądałem. Co gorsza, jak mi furia przeszła - to też się czułem jak psychol. W tym kontekście - piekielnymi byliśmy oboje. Ale w końcu jest to portal dla i o piekielnych.
OdpowiedzNa miejscu odliczam 10 % znaleźnego i wychodzę bez słowa.
OdpowiedzJa za to gratuluje zimnej krwi. Zapomnieć na 4 godziny o kwocie przewyższającej moje roczne dochody brutto... Luz...
OdpowiedzZ racji swojej pracy mam kontakt z bardzo dużymi pieniędzmi. Niestety nie swoimi, a więc traktuję je jak makulaturę. Co innego te, które noszę w portfelu - te mają zupełnie inne znaczenie. Jest taki stary kawał o bacy co chciał się zapisać do partii: -Baco a oddał byś partii konia ? Pyta sekretarz. - Oddał bym. - A oddał byś krowę ? - Oddał bym. - A owcę byś oddał ? - Nie oddam. - A czemu ? - Bo mam.
Odpowiedz