Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Piekielne wspomnienia z okresu mej emigracji zarobkowej do UK, sprzed kilku lat.…

Piekielne wspomnienia z okresu mej emigracji zarobkowej do UK, sprzed kilku lat.

Dokonałem tam kilku interesujących spostrzeżeń dotyczących ludzi z którymi przyszło mi wtedy zarabiać tą najniższą brytyjską krajową.

Pracowałem w fabryce czekolady na południu Anglii - praca dawała się lubić, chociaż kilka ciekawych sytuacji wryło mi się w pamięć, dowodząc tego, że głupota jest ponadczasowa.

Od razu mówię - nie chcę uogólniać i karmić stereotypy! Tym niemniej opisuję to co sam widziałem, więc to sprawia, że jestem w stanie wyciągnąć pewną średnią.

1. Anglicy - Lenie śmierdzące. Doskonale umieją udawać pracę. Patrzyliśmy czasami na nich w podziwie - np. wymiana matryc w maszynie, która zajmowała któremuś z nas 3-4 godziny, Anglikowi zajęła cały dzień i jeszcze nie skończył. Nam się nigdy po prostu nie chciało tak guzdrać, bo można było oszaleć z nudów.

2. Anglicy - Dwie Lewe Ręce. Prawdą jest to co się mówi o Polakach, że umieją szybko reagować w sytuacjach wymagających twórczego myślenia, w przeciwieństwie do wyspiarzy. Kiedy zatrzymała się myjnia do matryc, bo jedna z nich spadła i zaklinowała się w "czeluściach" maszyny, kilku Anglików przez pół godziny nie umiało sobie z tym poradzić. Kiedy my z przyjacielem już się w kącie wyśmialiśmy, załatwiliśmy sprawę za pomocą długiego pręta z hakiem w kilka SEKUND. Miny tamtych - bezcenne.

3. Anglicy - Wspaniali Menadżerowie Zasobami Ludzkimi. Panuje tam zasada, że trzeba ZAWSZE PRACOWAĆ. Obojętne, że nie mieliśmy już nic do roboty, bo skończyliśmy wcześniej, wtedy wynajdywano nam nową robotę. Obojętne, że wykonaliśmy pracę na kilka dni do przodu, nikogo to nie interesowało. Ważne było to, że kiedy superwajzer wchodził na salę, KAŻDY MUSIAŁ COŚ ROBIĆ. Efekt? Szybko nauczyliśmy się robić pracę tak wolno jak się dało, żeby nie dostawać w nagrodę za sumienną pracę kolejnych zadań (chociaż nie przebiliśmy tym nigdy Anglików z punktu 1).

4. Anglicy - faworyzujący swoich. W większości Brytyjczycy siedzieli tam na stanowiskach menadżerskich, ale było też kilku na halach fabrycznych. Te osoby miały tam świetne warunki - łaziły z kąta w kąt, pracowały gdy chciały, gdy nie chciały - odwiedzały innych i plotkowały. Dla porównania - kiedy ja na kilka sekund wyszedłem z myjni, żeby zapytać się o coś znajomego pracującego 15 metrów dalej - od razu wezwano mnie na dywanik. Bo nie byłem na swoim stanowisku. Drugi przykład - kiedy Anglik któregoś pięknego dnia przed pójściem do domu zapomniał zakręcić ważny zawór temperaturowy (który nota bene zakręcał codziennie od wielu lat, więc to też coś o nim świadczy) i przez noc w zbiornikach przypaliła się czekolada warta wiele tysięcy funtów, dostał jedynie ustną naganę. Kiedy Polak niechcący przedłużył sobie przerwę o kilkanaście minut, bo siedział w WC z biegunką, omal nie wyleciał z roboty.

I na koniec też coś o naszych:

5. Polacy na Wyspach - jak zawsze cwaniacy. Jako że posiadam CAE (certyfikat językowy, trochę umiem szprechać po angielsku) załatwiałem wielu współpracownikom wizyty w ubezpieczalni po NIN - ichni numer ubezpieczenia zdrowotnego. Wtedy jeszcze nie dało się tego robić w rodzimym języku i wielu miało z tym problem. Do załatwienia takiej wizyty trzeba było wykonać telefon, trwający przynajmniej kilka minut, gdzie podawało się dane osobowe delikwenta, pesel itp, po czym umawiało na spotkanie. Wszystko po angielsku i przerastało to niektórych.
Kiedy się rozniosło, że to załatwiam, nagle stałem się bardzo popularny. Cóż, lubiłem pomagać innym. Przestałem to lubić, kiedy dowiedziałem się co "kochani koledzy" mówili za moimi plecami. Że jestem naiwnym i idiotą, bo pomogłem im za darmo z czymś za co inni biorą pieniądze...
Toteż kiedy przyszedł do mnie następny "kolega" z prośba, aby mu to załatwić a on mi w zamian "kiedyś piwo postawi", odpowiedziałem mu uprzejmie, że z przyjemnością to zrobię. Za pięć funtów plus koszty połączenia telefonicznego. Efekt? Strzelił karpika, obrót na pięcie, nie było go w kilka sekund.
Nikt więcej już do mnie nie przyszedł.

Mógłbym teraz napisać jakiś morał tego wszystkiego, ale napiszę tylko - emigracja rządzi!!!

emigracja

by Robocik
Dodaj nowy komentarz
avatar Leone
0 6

Stereotypy nie mają tu nic do rzeczy. Opisałeś sytuacje z jednej firmy i tyle. Dobrze, że nie pracował z Tobą żaden Chińczyk, bo już miałbyś wyrobione zdanie o całym ich narodzie.

Odpowiedz
avatar anetqueen
3 3

W Holandii jest bardzo podobnie, nie przejmuj sie. I najważniejsza zasada - chcesz na kogoś liczyć licz na siebie. Za dobre serce dostaje się od Rodaków zazwyczaj kopniaka w tyłek. Pomagasz - wykorzystują jak sie da, następnie wyśmiewają, a na końcu czekają na Twoje potkniecie, aby dobić. Nie potykasz sie, ale przestajesz pomagać - jesteś zarozmialym dupkiem, sprzedawczykiem, który zapomniał co to znaczy solidarność narodowa... Taka jest polska emigracja i niech mi ktos powie z tych normalnych emigrantów, ze jest inaczej....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 5

Prawda, lepiej pójść do biura pracy prowadzonego przez Turka niż iść do pracy przez Polaczków. Ale np. w Belastingdienst kantoor (ichni urząd skarbowy) pan za biurkiem przywitał mnie pięknym "dzień dobry". Aż mnie zamurowało. Co prawda dalej rozmowa odbywała się po angielsku, ale starają się. :)

Odpowiedz
avatar MissArvii
1 3

Sorry że się czepiam, ale "szprechać po angielsku"? Czy określenie "szprechać" nie odnosi się jedynie do j. niemieckiego?

Odpowiedz
avatar kiniaas007
4 4

też na to zwróciłam uwagę..szprecha się po niemiecka..po angielsku się spika ;>

Odpowiedz
avatar Robocik
0 0

Oj tam oj tam. Lubię to sformułowanie. Jak miałem napisać - "talkować"? :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

O matko a nie lepiej mowić po angielsku? Ja mieszkam na wyspach już kilka lat i tak to prawda, niektórzy Anglicy to lenie ale w żadnym wypadku bym nie uogólniała tego. Szczególnie się nie zgadzam z opinią "Anglicy- faworyzują swoich" Miałam już kilka prac i faworyzowani byli tylko i wyłącznie Ci którzy pracowali ciężko. (np JA :D) Mieli też oni po prostu większe przywileje od innych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 3

Wszystko, co tutaj opisałeś to prawda. Pracowałam w fabryce na północy UK i były podobne sytuacje. Jednak było kilka różnic. Jak np. skończyliśmy zamówienie i nie mieliśmy co robić, to sami rozchodziliśmy się po innych linkach, żeby pomóc innym. Często też supervisor kazał nam się chować za filarami, żeby nas nikt nie widział :P (mieliśmy ogólnie luzackiego supervisora, nienawidził naszego liniowego, dlatego na wiele nam pozwalał, ploteczki czy chowanie się za filarami itp.) Z Polakami też się zgodzę, ale nie do końca, bo oczywiście nie wszyscy Polacy to chamy i nie wszyscy Anglicy to lenie. Miałam taką dziewczynę na dziale - 21 lat, ślub zaplanowany, była szczerze i chętnie gotowa do zostania kurą domową, z ledwo zdaną maturą. Pusta jak but, zapatrzona w swojego chłopaka (którego i tak odbiła swojej koleżance...) ledwo znająca angielski. Moja siostra skończyła studia, ja jestem w trakcie, angielski znamy bardzo dobrze. Gdy z nami rozmawiała była bardzo milutka, a za plecami smarowała nas jak mogła, strasznie nam zazdrościła, że znamy angielski, studiujemy itd...Na szczęście ona była wyjątkiem, bo reszta Polaków, to byli na prawdę fajni ludzie. Stara ekipa już dawno odeszła z tej fabryki, ona nadal tam jest i pewnie zostanie do usr***j śmierci...

Odpowiedz
avatar yazoo9310
0 0

Ja ostatnio poszedłem na 1 dzień na przeprowadzkę. Nigdy nie zapomną widoku przyklejania tylnej dykty do szafy za pomocą taśmy, pomimo, że gwoździe już były wbite w dyktę :)

Odpowiedz
avatar lucy1980
0 0

Robocik, ile lat temu zalatwialo sie HO telefonicznie/osobiscie?? 6 lat temu zalatwialam to wysylajac wszystkie dokumenty poczta i nie przypominam sobie, zeby ktokolwiek mi mowil, ze kiedys robilo sie to osobiscie. Moze miales na mysli telefon do Job Centre i umawianie spotkania w sprawie NIN??

Odpowiedz
avatar Robocik
1 1

Może. Mogło mi się pomylić z ubezpieczeniem.

Odpowiedz
avatar lucy1980
0 0

Kazdemu moze sie zdarzyc :))

Odpowiedz
avatar kuli
3 3

Juz chcialem napisac zlosliwy komentarz o polaczkach, jadacych do Anglii nie znajac jezyka, ale mi sie przypomnialo, ze sam wyjechalem na Tajwan chinski znajac ledwo i jestem przy zalatwianiu spraw urzedowych zdany na laske znajomych, wiec sie z tym wstrzymam;P

Odpowiedz
Udostępnij