Historia z prąciem zaklinowanym w łożysku kulkowym skłoniła mnie do opowiedzenia mojej.
Piątek, oddział ratunkowy, godzina 14. Trochę ludzi się przewija, jedni poobijani, drudzy czekają na badania, trzeci lamentują, że trzeba czekać, jednym słowem, "trochę" zamieszania. Właśnie kończyłem badanie jednego pacjenta, gdy do gabinetu puka pani Krysia - pielęgniarka, na którą wszyscy mówią "Mama" ze względu na złote serce dla pacjentów i lekarzy. Mówi mi na ucho, że jest sprawa i muszę szybko przyjąć młodego pacjenta bez kolejki, bo nagły wypadek. Wychodzę na korytarz, rozglądam się i widzę:
Matka, ok 40 lat, zwyczajna kobieta, trochę podenerwowana, obok synek, czerwona kurteczka, niebieskie spodnie a na głowie... garnek. Tak, duży garnek, ceramiczny, z uszami, ozdobiony folklorystycznym motywem. Chłopcu widać było tylko usta, tak że mógł oddychać. Lekko zdziwiony proszę do pustego już gabinetu, oglądam, wypytuję co i jak, układając w myślach jakiś plan działania. Okazuje się, że podczas, gdy mama wyszła po zakupy, chłopiec pozostawiony sam w domu, w czasie zabawy założył sobie go na głowę i nie mógł zdjąć. Nie pomogło smarowanie olejem, mydłem, smalcem i nie wiem czym jeszcze, próbowali w domu - nie chciało zejść, więc pozostał szpital. Dzwonię więc na ortopedię, bo nie wykluczyłem użycia piły do gipsu albo kleszczy, więc zaalarmowałem, że mogą być potrzebne. Na szczęście obyło się na wazelinie, i ściągnięciu garnka bez jego rozcinania- co mogłoby być bardzo niebezpieczne. Naszarpaliśmy się z ratownikiem jakieś dobre 40 min. Mama podziękowała i poszli.
Nie było w tym zupełnie NIC NADZWYCZAJNEGO, gdyby nie fakt, że o godzinie 18, przeżyłem potężne déjà vu, gdy moim oczom ukazał się widok, sprzed kilku godzin, a więc: kobieta, tym razem już bardzo podenerwowana, obok synek, czerwona kurteczka, niebieskie spodnie, a na głowie uwaga, ten sam piekielny garnek. Sprawdziłem zapobiegawczo kieszenie, czy przypadkiem zamiast kopiko nie spożyłem psychotropu powodującego halucynacje. Niestety nie. Opowiem w skrócie:
Matka wróciła z dzieckiem i garnkiem do domu, przyszedł ojciec z pracy, nie mógł uwierzyć, więc postanowił sprawdzić sam i wpakował chłopcu garnek tym razem własnoręcznie na głowę, z efektem oczywistym. Głupota ludzka nie zna granic. Na szczęście, mocował się z tym kolega z wieczornej zmiany.
Zapytaj kolegę z wieczornej zmiany, czy jakieś kilka godzin później nie zjawiła się ta sama kobieta i facet, koło 40-tki, z tym samym piekielnym garnkiem na głowie- bo chciał się upewnić, czy synek ma dużą głowę po mamusi, czy po tatusiu ;oP
OdpowiedzTak się zastanawiam, czy są jeszcze jakieś rzeczy na tym świecie, których izba przyjęc jeszcze nie widziała :D
OdpowiedzKiedyś wylądowałam na pogotowiu z wbitym pionowo szydełkiem w palec wskazujący. Pan doktor, który mnie przyjął, aż zawołał do gabinetu obok: "Zenek, chodź zobacz! Tego jeszcze nie mieliśmy." Czyli wcześniej nie widzieli. :D
Odpowiedzchyba tylko jakichkolwiek oznak normalności nie widziała:) oprócz szydełka oczywiście;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 stycznia 2012 o 21:29
@ Maszkaron - Miałem podobną sytuację, z tym że palec środkowy. Całe szczęście matula pracująca w szpitalu miała dyżur i wyciągneli po spryskaniu zamrażaczem. Myślałem że to coś dziwnego, ale wtedy pokazali mi gablotę z rzeczami wyciągniętymi z przełyku i nosa. Od tamtej pory nie zdziwi mnie nic.
OdpowiedzZnajoma laryngolog wyciągnęła kiedyś dziecku gumkę "myszkę" z nosa- dzieciak miał ją tam około roku, zanim pojawił się u lekarza.
OdpowiedzNa twoim miejscu, to za drugim razem bym im ten garnek stłukł. Oczywiście po zdjęciu z dzieciaka. Tak wiesz... zapobiegawczo.
Odpowiedzja bym stłukła za pierwszym i to na głowie dzieciaka,od razu.Drugiego razu by już nie było ;) a ta historia przypomniała mi serial i książkę "Emil ze Smalandii" Tytułowy chłopaczek miewał tam różne dziwne pomysły.Jednym z nich było właśnie założenie sobie na głowę wazy do zupy(podczas picia resztek zupy bezpośrednio z wazy).Film i książkę polecam, naśladowanie niekoniecznie.
OdpowiedzGdybyś go stłukła, dzieciak skończyłby z pokaleczoną głową. Istnieje też ryzyko, że odłamki szkła wpadłyby mu do oczu. Ja tam bym nie ryzykowała zdrowia dzieciaka, żeby dać mu nauczkę...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 stycznia 2012 o 21:33
Pamiętam z tego serialu tylko jedno zdanie: "Emil do drewutni". Matka w każdym odcinku zamykała go tam za przewinienia. Nic więcej z tego nie zapamiętałam, nawet tytułu.
Odpowiedz@Edyciurek Emila zamykał ojciec, a czasem sam chłopak tam przed nim uciekał. Pamiętam jeszcze to, że strugał sobie w tej drewutni figurki. "Emil z Lönnebergi" taki był tytuł tego serialu :)
OdpowiedzGarnki mają ucha, nie uszy, chociaż... Ten konkretny przez moment miał i jedno i drugie...
OdpowiedzNie dziwię się, że nie mógł uwierzyć... Kurczę, daj namiary na czerwona kurteczkę, niebieskie spodenki i garnek, też chcę spróbować:)))
OdpowiedzTatuś z zapędem do eksperymentowania, zapewne naukowiec;) PS Jak stłuc metalowy garnek?:/ Bo nie mam pomysłu.
Odpowiedzquote: "... duży garnek, ceramiczny, z uszami, ozdobiony folklorystycznym motywem..." Ceramiczny tj. gliniany. Znaczy- tłukliwy jak najbardziej!
OdpowiedzTy patrz, ja ślepa;) Rzadka rzecz taki gliniak, żal stłuc, sama bym małego masłem smarowała żeby zastawę ocalić;) Ten ludowy motyw nasuną mi skojarzenie z takimi emaliowanymi garami z lat 70-90, co to zawsze były w malowane kwiatki.
OdpowiedzTo mi przypomina historię o żarówkach http://www.atrapa.net/legendy/zarowka.htm
Odpowiedzz ust... ee, spod palców mi to wyjąłeś:)
OdpowiedzCy to prawda że ta historia pojawiła się później w jakimś serialu?
OdpowiedzHistoria z żarówkami jest też w książce Małgorzaty Musierowicz :)
OdpowiedzI w skeczu Bałtroczyka pod tytułem "Żarówka" :)
OdpowiedzW filmie "Sex w Brnie" też jest wątek z żarówką. Tytuł oryginału "Nuda v Brne" :D
OdpowiedzGdyby mi mąż taki numer wywinął to sam by z dzieckiem jechał na pogotowie.
OdpowiedzGdyby mąż mojej koleżanki z roku wywinął taki numer SAM nadawałby się na pogotowie :D
Odpowiedz@Bendi - U mnie marne szanse, ja co prawda furiatka, ale mąż to duży facet... kiedyś zapasy ćwiczył i raczej nie dałabym rady ;)
Odpowiedzjakby miał garnek na łeb założony to byś dała ;oP i tak by nic nie widział...
OdpowiedzSzkoda, że tatuś sobie gara na ten pusty baniak nie założył. A w szpitalu oczami świeciła oczywiście matka.
OdpowiedzEmil z Smalandii!:D
OdpowiedzUbiegłeś mnie!
OdpowiedzWłaśnie sobie przypominałam ten tytuł. Lektura z podstawówki, a ja wciąż pamiętam. xD
Odpowiedz@Vixanne Dali to jako lekturę w podstawówce? Aż strach pomyśleć ile dzieciaków wylądowało na pogotowiu wcielając podobne "genialne" pomysły w życie...
Odpowiedza ja tak narzekam na moje dziecko, a nigdy na ostry dyżur nie musiałam go wozić. historyjka mnie ubawiła - prawie piekielna rodzinka :)))
OdpowiedzDobrze że mama na tyle przytomna że dziecko do szpitala przywiozła :)
OdpowiedzKiedyś w telewizji leciał film gdzie chłopak dwukrotnie zakładał na głowę wazę do zupy :)
OdpowiedzCzy ktoś czytał Emila ze Smalandii? Miała tam miejsce identyczna akcja, tyle że z wazą od zupy;}
OdpowiedzCóż, ciekawość jest zgubna, a głupota to chyba odziedziczona..
OdpowiedzBabcia opowiadała mi podobną historię tyle, że dziecku musieli garnek rozcinać w Cegielskim (za czasów komuny) :D
Odpowiedzryknęłam śmiechem jak głupia na cały dom przy czytaniu ostatniego akapitu :D
OdpowiedzPozwolę sobie wtrącić, że powyższą historię dokładnie w takim brzmieniu znam już około 10 lat, ale za Chiny Ludowe nie przypomnę sobie skąd. Chyba było to coś w rodzaju opowieści czytelników Reader's Digest. Bynajmniej nie sugeruje niczego, ale zdumiewa mnie zbieżność faktów. Jaki ten świat mały...
Odpowiedzhm, kolejny lekarz na piekielnych, witamy:) a stworzenie nagród Darwina to chyba w Polsce zostało zainspirowane:)
OdpowiedzSkoro włożył sobie garnek na głowę, a garnek to nie byle jaka ochrona, nasuwa mi się tylko jedna myśl: "My cztereeeeej pancerni...."
OdpowiedzIdę wypróbować...
OdpowiedzAle ludzie są durni...i żadnej bomboniery czy coś? Mamusia powinna ten garnek pobić na 1000 kawałków a nie demonstrować ślubnemu. Rodzinka idiotów. Za drugim razem bym nie pomogła...
OdpowiedzA w jakim wieku dziecko? Bo mogło mieć równie dobrze 3 czy 16 lat, ale temu pierwszemu darowałbym głupotę.
OdpowiedzJa jako dziecko włożyłam sobie na głowę tamburyn, w charakterze korony, jeśli mnie pamięć nie myli. Tamburyn, podobnie jak garnek, za nic nie chciał zejść, ale na szczęście łatwiej jest go przeciąć, co również uniemożliwia późniejsze powtórzenie tego genialnego pomysłu:)
Odpowiedz"Historia z prąciem zaklinowanym w łożysku kulkowym skłoniła mnie do opowiedzenia mojej..[..historii z praciem zaklinowanym w lozysku kulkowym.] ;] hehe tak jakos mi sie dokonczylo ;]
Odpowiedzto mi przypomniało Emila ze Smalandii.
OdpowiedzW takim razie ojcu włożyć coś w ten deseń na łeb.
Odpowiedz