Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pierwszy semestr pierwszego roku, studenci zostali nie dość, że zawaleni masą materiału,…

Pierwszy semestr pierwszego roku, studenci zostali nie dość, że zawaleni masą materiału, która dla niektórych była zupełną chińszczyzną (z jednej strony termodynamika, z drugiej jakieś podstawy archeologii - to może być szokiem dla kogoś, kto wybrał się na biologię wierząc, że będzie się uczył o króliczkach i paprotkach) to jeszcze wkręceni bezlitośnie w tryby biurokracji. Dziś wiem, że jak się wpadnie do dziekanatu po terminie i ze słodkim uśmiechem poprosi, to się człowiek najwyżej nasłucha epitetów, ale sprawę załatwi. Wtedy cała nasza banda wierzyła w maksymę dura lex sed lex. A wymóg był straszny - przed przystąpieniem do egzaminu należało udowodnić, że zaliczyło się ćwiczenia.

Niby logiczne, bo po co egzaminator ma się męczyć z odcyfrowaniem hieroglifów studenta, który i tak zaliczenia nie dostanie bez względu na wynik egzaminu.

Mniej logiczne, kiedy się ma ćwiczenia z panem K. (nazwiska nie wymienię, ale dziwnym zrządzeniem losu brzmiało prawie identycznie, jak słowo karaluch).

Otóż pan K. stwierdził, że urządzi nam odrobinę darmowego horroru w 4D. Jako, że ćwiczenia polegały na przeprowadzeniu kilku reakcji chemicznych i mogliśmy wykonywać zadania w dowolnej kolejności albo po kilka na raz, część osób zakończyła ćwiczenia miesiąc przed końcem semestru, część - trzy tygodnie, część - dwa. Miałam nieszczęście znaleźć się w tej ostatniej grupie. Mimo, że według regulaminu na wykonanie ćwiczeń i tak przypadało nam jeszcze jedno spotkanie (którego już nikt nie wykorzystał), pan K. i tak uznał, że program zajęć zakończyliśmy "po czasie". Zostaliśmy surowo ukarani.

Pan K. w swojej kanciapce na wydziale przesiadywał bardzo często, bo oprócz dręczenia pierwszoroczniaków chyba nie miał wiele do roboty. Mimo to wpisów nie dawał, bo "akurat teraz idzie coś tam". Na dyżurach, na których miał obowiązek przyjmować studentów owszem, przebywał w wyznaczonej sali, ale nikogo do niej nie wpuszczał. A był? Był.

W białej gorączce, spanikowali, udaliśmy się do niego po wpis dzień przed egzaminem.
Nie, bo nie ma czasu.
Na dwie godziny przed egzaminem.
Nie, bo mu się nie chce.
Tak, użył dokładnie tych słów. Powiedział to w twarz grupce przerażonych nastolatków, którzy w panice wyobrażali sobie nawet, że od tego wpisu zależy to, czy zostaną wyrzuceni ze studiów.

Na szczęście znalazło się kilka osób, które nie dały się pogrążyć w biurokracji, lecz wierzyło w sprawiedliwość. Prowadząca wykłady i jednocześnie odpowiadająca za cały kurs pani profesor, dopuściła studentów do egzaminu, a potem sama zadbała, by sprawa skończyła się u dziekana.

pan K.

by KoparkaApokalipsy
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar mikado188
14 14

A ja pytam po co takie indywidua są trzymane na uczelni? Jak mu się ludzi uczyć nie chce, to niech znajdzie pracę odpowiadającą jego aspiracjom (tym bardziej, że ćwiczeniowcy podobno nie mają za wysokich wynagrodzeń), a jeżeli ma obowiązek wypracować ileś tam godzin dla uczelni w ramach doktoratu, to niech to zrobi w innej formie. Myślałby kto, że to elita intelektualna tego kraju, a za grosz kultury i myślenia.

Odpowiedz
avatar Dekadencja
13 13

Nie ma nic gorszego na studiach niż tacy "doktorzy", którzy wyżej srają niż dupę mają...

Odpowiedz
avatar KingOfTheWiadro
4 4

A weź spróbuj z nimi walczyć, ehhh...

Odpowiedz
avatar Oliolemka
-4 6

Sorry, że się czepiam, ale wkurza mnie to "4D" na każdym kroku. Czwarty wymiar, to czas. Chyba, że o to chodziło, to przepraszam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Przy podejściu fizycznym, masz rację, Jeśli podejść od strony kinematografii- mylisz się. 4D to typ kina w którym filmy nie tylko się ogląda ale i "czuje". Np. ruchomy fotel, wiatr, woda w twarz itp.

Odpowiedz
avatar gliceryna
1 1

A te kina nie są 5D? Chyba że są dwie wersje, bardziej i mniej szpanerska. Ale nie zdziwiłabym się, gdyby w opowieści o czas też chodziło, przecież to z tym był problem.

Odpowiedz
avatar zlomierz
3 3

4 wymiar jako zobrazowanie czasu a nawet do uwzględnienia powiązania czasu z przestrzenią, jest dobrym rozwiązaniem, ale traktowanie czasu jako pełnoprawnego wymiaru przestrzennego już jest błędem... Choć może być wygodne jak ktoś za wszelką cenę broni bezwzględnego determinizmu (tu już wkraczamy w filozofię) - w takim przypadku należy uznać że nikt nie odpowiada za swoje błędy i nie ma czegoś takiego - a wszystkie zmiany w czasie to tylko kolejne punkty w przestrzeni 4-ro wymiarowej - zobrazowanie i użycie 4-ego wymiaru jako ulatwienia dla obliczeń czasoprzestrzeni 3 wymiarowej nie jest tożsame z uznaniem czasu za 4-ty, 7-y, 10-y czy też 11-y a może n+1 wymiar. Więc takie sprowadzenie przy okazji czepiania można uznać za błąd większy niż nawiązanie do ,skądinąd idiotycznego, hasełka "4D" odnośnie kin

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
-1 3

Jasne, że o to chodziło. Użyłam wyrażenia "4D" aby zaakcentować, że cała historia trwała sporo (w sumie 3 tygodnie, czyli 2 jakie upłynęły od ostatnich zajęć do końca semestru + 1 między końcem semestru a tym konkretnym egzaminem). Uznałam za oczywiste, że każdy zna pojęcie czwartego wymiaru...

Odpowiedz
avatar SaszaGrigoriewna
2 4

u nas tez byly takie kwiatki. mowilismy o nich: "g*wna, ktore doplynely do wyspy magister/doktor i siedza na niej z kijem, by odpychac wszystkie inne g*wna" to wlasciwie oddaje istote calej sytuacji, takich kretynow, niestety, jest znacznie wiecej :/

Odpowiedz
Udostępnij