Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dawno, dawno temu (dokładniej do 1998r.) mieszkaliśmy na czwartym pietrze pewnego bloku…

Dawno, dawno temu (dokładniej do 1998r.) mieszkaliśmy na czwartym pietrze pewnego bloku w centrum Wrocławia. Na każdym piętrze były 3 mieszkania, my zajmowaliśmy to w środku, po prawej stronie mieszkało bardzo miłe, starsze małżeństwo, a po lewej bohaterka mojej opowieści. Nasza kochana sąsiadka była starszą panią, z poważnymi problemami psychicznymi. Pani B. mieszkała sama, bo jej jedyny syn zwiał jak tylko wyczuł okazję, jeszcze zanim moja mama zamieszkała w tym bloku. Pani B. przez większość czasu była miłą, acz trochę dziwną sąsiadką-jej "dziwność" objawiała się np. tym, że pewnego razu przyniosła mojej mamie żywego gołębia, złapanego na parapecie, ze słowami:

-Pani Ewuniu, przyniosłam pani gołąbka, zrobi pani dzieciom rosołek, bo to takie zdrowe mięsko.

Mama ślicznie podziękowała i wypuściła gołębia przez okno.

Pani B. była osobą chorą psychicznie, wszyscy mieszkańcy bloku mieli tego świadomość, ale dopóki jej syn mieszkał we Wrocławiu, regularnie prowadzał ją do lekarza i pilnował żeby brała leki. Wtedy wszystko było w miarę w porządku. Problemy zaczęły się kiedy syn przeprowadził się na drugi koniec Polski, a pani B. chodziła do lekarza coraz rzadziej, leki brała nieregularnie, a na początku 1994r. całkowicie zrezygnowała z leczenia. I wtedy zaczęły się dziać takie rzeczy, że do dziś nie wiem jakim cudem moja rodzina wyszła z tego cało.

Pani B., z nieznanych mi przyczyn, zaczęła oskarżać mojego tatę o tak dziwne rzeczy, że teraz już tylko można się z tego śmiać, ale wtedy bynajmniej nie było to ani trochę zabawne. Najpierw zaczęła rozpowiadać wśród sąsiadów, że mój ojciec przychodzi do niej w nocy i kradnie jej różne rzeczy, typu szklanki, cukier, garnki itp.. Później zaczęła przyklejać nam na drzwi kartki. O najróżniejszych treściach, co najmniej jedną dziennie. Na kartkach z początku pojawiały się żądania zwrotu różnych rzeczy, które rzekomo mój tato jej podprowadził. Później groźby i wyzwiska, a potem jeszcze dopiski co i w jakich okolicznościach mój tatuś "nabroił". Oskarżała go np. o to, że w nocy wchodzi do jej mieszkania przez dziurkę od klucza(!) i:
-tnie jej koszule nocne,
-plącze jej we śnie włosy,
-przesypuje różne rzeczy w kuchni(np. sól do cukierniczki, mąkę do herbaty, itp.)
-nosi jej sztuczną szczękę
-ubiera się w jej sukienki (:D)
-założył jej kłódkę na lodówkę i ona teraz przez niego umrze z głodu
-sika jej do wanny
i robi całą masę innych równie idiotycznych rzeczy.

Kilka razy wzywaliśmy policję, bo na kartkach pojawiały się różne groźby pod adresem mojego taty, poza tym nasza droga sąsiadka używała do tych kartek takiego kleju, że kilka razy malowaliśmy drzwi, bo żeby się tego cholerstwa pozbyć trzeba było używać opalarki. Niestety policja niewiele mogła zrobić, bo pani B. nigdy nie otwierała im drzwi, a jeśli jakimś cudem dorwali ją gdzieś na klatce schodowej, to kończyło się na tym, że osobie chorej psychicznie nie mogą nic zrobić. Doszło do tego, że pan dzielnicowy był u nas na tyle częstym gościem, że moja mama wyswatała go ze swoją koleżanką :)

Ale pani B. nie poprzestała na niszczeniu i debilnych oskarżeniach. Niejednokrotnie sterczała pod naszymi drzwiami i słuchała co dzieje się w środku. Ja i mój starzy brat nie wychodziliśmy nigdy sami z domu, bo mama się o nas bała, jak się okazało całkiem słusznie. B. kilka razy atakowała mojego tatę na klatce z różnymi narzędziami, typu tłuczek do mięsa, nóż kuchenny, jakiś kij, itp. Na szczęście mój tato jest dużym chłopem, a B. była tylko lekko otyłą staruszką, bo mogło się to źle skończyć. Ale policja nic nie zrobi, bo B. jest psychiczna, poza tym nie ma świadków,a ona wszystkiemu zaprzecza. Do psychiatryka jej nie mogą wziąć wbrew jej woli. I tak się z nią męczyliśmy prawie trzy lata, aż sama sobie załatwiła przepustkę do szpitala, totalnie przeginając pałkę.

Mój tato jest kierowcą-pewnego razu pani B. usłyszała, że następnego dnia tato jedzie w trasę i będzie wychodził z domu w środku nocy. Nie zgadniecie co zrobiła-zaczaiła się na niego na półpiętrze z... siekierą! Mój tato tylko cudem nie został nią trafiony, bo B. zrobiła za duży zamach i spadła ze schodów. Sąsiedzi zwabieni hałasem powychodzili ze swoich mieszkań, a B. zaczęła się wydzierać i zdradziła wszystkim, że ona by go zabiła, wsadziła do jego ciężarówki stojącej pod blokiem i zepchnęła gdzieś do rowu, że niby miał wypadek. Tym razem już byli świadkowie, policja przyjechała bardzo szybko i zabrała B. trzymaną przez czterech(!) sąsiadów.

A syn pani B. kiedy tylko dowiedział się co się stało przyjechał do Wrocławia, odnowił mieszkanie i wynajął dwóm sympatycznym studentkom. Do matki nie zajrzał nawet na minutę i od starych sąsiadów wiem że w mieście pojawia się tylko kiedy zmieniają się lokatorzy w jego mieszkaniu. W sumie nawet za bardzo mu się nie dziwię. My wyprowadziliśmy się stamtąd około roku po tym wydarzeniu, a nowi sąsiedzi, mimo, że zupełnie zdrowi, też nadają się do opisania na tej stronie, choć tym razem przynajmniej nikt nikogo nie próbował zabić.

ech...sąsiadka

by anulla89
Dodaj nowy komentarz
avatar ThomasVeil
-2 4

NIEPRAWDA! na podstawie przepisów art 21 i nast ustawy o Ochronie zdrowia psychicznego osoba chora psychicznie "gdy jej dotychczasowe zachowanie wskazuje na to, że z powodu tej choroby zagraża bezpośrednio własnemu życiu albo życiu lub zdrowiu innych osób" (hipoteza spełniona) może być przyjęta do szpitala psychiatrycznego bez jej zgody. Można także stosować wobec niej środki przymusu bezpośredniego i przeprowadzać na niej badanie bez jej zgody. Ustawa podpisana została przez prezydenta Lecha Wałęsę w 1994 roku.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2012 o 15:27

avatar anulla89
0 4

Zgadza się, dlatego kiedy w końcu zrobiła coś >przy świadkach< zabrali ją do psychiatryka. Wcześniej nie było dowodów na to, że komuś zagraża. Przecież nikogo nie wsadzą do szpitala, bo sąsiad na niego naskarżył... Uprzedzę kolejne pytanie-tak, mieliśmy te jej kartki, ale twierdziła, że to mój ojciec je wypisuje, żeby się jej pozbyć... Po prostu nie dało się jej tego udowodnić, dopóki przy ludziach nie wyskoczyła do mojego taty z siekierą...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2012 o 17:17

avatar ThomasVeil
0 0

sama napisałaś: Do psychiatryka jej nie mogą wziąć wbrew jej woli - nieprawda. Zakładam, ze zostaliście po prostu wprowadzeni w błąd i nie uprzedzeni, co akurat Wasza winą nie jest, o konieczności zbierania środków dowodowych niezbędnych (i słusznie) żeby tę panią "wsadzić do szpitala". "Przecież nikogo nie wsadzą do szpitala, bo sąsiad na niego naskarżył..." - nikt tak tu nie twierdzi, przecież podałam podstawę prawną wskazująca tok czynności jak kogoś "wsadzić do szpitala", gdybyś zadała sobie trud przeczytania tych 15 zdań z pewnością nie miałabyś wątpliwości, ze nie ma tu mowy o pozbawianiu wolności na podstawie sąsiedzkich pomówień. Chętnie też podejmę merytoryczną dyskusję z osobami najwyraźniej nierozumiejącymi nie tylko moich intencji ale chyba też treści postów, bo obruszającymi się na wskazania środków ochrony prawnej przed osobą chorą psychicznie.

Odpowiedz
avatar anulla89
0 0

Ale nie denerwuj się na mnie :) Przeczytałam Twojego posta, i nawet go chyba zrozumiałam ;) Odpisałam Ci tylko, że wcześniej nie mieliśmy dowodów na to, że sąsiadka jest agresywna i komuś zagraża, dlatego nie było podstawy do tego, żeby ją skierować na przymusowe leczenie. Kiedy dowody się pojawiły, w postaci zeznań sąsiadów, B. trafiła do szpitala i została w nim na resztę swych dni. A tak w ogóle, to byłam wtedy mały smark i nie do końca wszystko dokładnie pamiętam, a z policją nawet nie rozmawiałam, więc nie wiem czy, i co poradzili moim rodzicom. Żeby rozwiać wszelkie możliwe pozostałe wątpliwości-ja się wcale z Tobą nie sprzeczam, ja się z Tobą absolutnie zgadzam, nie wiem w którym miejscu nam komunikacja nawaliła, ale to nieistotne-pozdrawiam Cię serdecznie :) (całkiem serio, bez cienia ironii)

Odpowiedz
avatar ThomasVeil
0 0

ja jestem bardzo spokojna i niestety mam się gdzie denerwować i na pewno nie jest takim miejscem flamewar w internecie. Nie lubię jednak, kiedy funkcjonariusz publiczny (tu: policjant) jest niedouczony - otrzymują preferencyjne warunki zatrudniania i pakiet socjalny, ciążą na nich szczególnie doniosłe społecznie obowiązki i są, za przeproszeniem jak d*pa od s*ania, żeby czasem w te ustawy zerknąć i rzetelnie poinformować kogoś kto nie ma obowiązku się na tym znać co i jak ma zrobić. Pozdrawiam także.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2012 o 13:51

avatar ThomasVeil
0 0

także serdecznie.

Odpowiedz
avatar CatGirl
3 5

-tnie jej koszule nocne, -plącze jej we śnie włosy, -nosi jej sztuczną szczękę -ubiera się w jej sukienki (:D) -założył jej kłódkę na lodówkę i ona teraz przez niego umrze z głodu -sika jej do wanny hahahhahaha. leżę!

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

Od punktu "-nosi jej sztuczną szczękę" nie dałam rady spokojnie czytać dalej xD DAWAJ O NOWYCH SĄSIADACH HISTORIĘ :D

Odpowiedz
avatar anulla89
0 0

Nowi sąsiedzi nie są aż tak spektakularni jak B.-ot, zwykłe mendy społeczne, ale krwi nam napsuli... Któregoś dnia może się zbiorę żeby o nich opowiedzieć, ale nie oczekuj fajerwerków :)

Odpowiedz
avatar Narik
-1 1

Pamiętam (tzn. z opowiadań), że mieliśmy raz chorego psychicznie sąsiada na parterze. Gdy moja mama była w ciąży ze mną wyskoczył na nią z nożem. Gdyby nie interwencja mojego taty (nie zaważając na nóż złapał za sąsiada i nie pozwolił mu nikogo skrzywdzić) nie pisałbym tego tutaj.

Odpowiedz
avatar Runek
4 4

"Doszło do tego, że pan dzielnicowy był u nas na tyle częstym gościem, że moja mama wyswatała go ze swoją koleżanką" Jednak coś dobrego B. zrobiła :)

Odpowiedz
avatar wonka0
1 1

"Oskarżała go np. o to, że w nocy wchodzi do jej mieszkania przez dziurkę od klucza(!) i:" od tego zdania zaczęłam płakać,ze śmiechu :D

Odpowiedz
avatar Dertaz
-1 1

czemu twoj ojciec nie zrzucil jej ze schodow wczesniej. U nas w klatce mielismy tez taka czubnieta babe, rozsiewala ploty, atakowala ludzi i dzieci na klatce, wzywala policje do jakis absurdalnych rzeczy. Nic nie mozna bylo zrobic bo zolte papiery, wiec sasiedzi ktorzy mieli dzieci wzieli sprawy w swoje rece i ja dosc mocno poturbowali, ale spokoj byl tylko przez miesiac bo potem wrocila z powrotem ze szpitala. Ktos wrescie sie wkuzyl zrzucil ja ze schodow, zmarla w karetce, i spokoj mielismy. Oczywiscie policja uznala ze sama spadla, bo zero swiadko, nic nikt nie widzial iu nie slyszal, wiadomlo dlaczego. tak ze sie dziwie ze twoj ojciec pare razy zatakowany poprostu nie zrobil tak samo.

Odpowiedz
avatar Johanna
-1 1

Dertaz, to tak na ochłonięcie- pomijając milczeniem kwestie etyczne i moralne... Art. 18. § 1. Odpowiada za sprawstwo nie tylko ten, kto wykonuje czyn zabroniony sam albo wspólnie i w porozumieniu z inną osobą, ale także ten, kto kieruje wykonaniem czynu zabronionego przez inną osobę lub wykorzystując uzależnienie innej osoby od siebie, poleca jej wykonanie takiego czynu. § 2. Odpowiada za podżeganie, kto chcąc, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, nakłania ją do tego.

Odpowiedz
Udostępnij