Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakoś mnie wzięło na wspominki studenckie, dziś na temat ukaranej chciwości. Jak…

Jakoś mnie wzięło na wspominki studenckie, dziś na temat ukaranej chciwości.
Jak wiadomo, życie studenckie bez imprez marne jest, więc jak się tylko dało, spotykaliśmy się w celach konsumpcji, pogadania, potańczenia itp. Moi rodzice nie mieli nic przeciwko, więc często spotykaliśmy się u mnie w domu. Niewielka grupa 8-10 osób. Zjeść coś trzeba, wypić, zrobiono składkę, z której, uchwałą większości zostałam wyłączona, bo przecież dałam mieszkanie i przygotowałam co nieco, alkohol został zakupiony bez mojego wkładu. Po zakończeniu okazało się, że została jedna butelka wódki.
Po kilku dniach jeden z kolegów, nazwijmy go Czaruś, przypomniał sobie o pozostałościach.
Cz - Została jedna butelka!
J - Została, zgadza się, będzie na następny raz.
Cz - Nie, wiesz co, przynieś ją mi.
J - Po co ci teraz? Spotkamy się na imprezie, będzie jak znalazł.
Cz - No to ja ją przyniosę na imprezę, ale teraz oddaj.
j - Jak sobie życzysz, przyjedź do mnie i zabierz.
Cz - Nie, lepiej przynieś na uczelnię. Jutro.
Powiadomiłam resztę o niecnych planach, żeby nie myśleli, że w zmowie przetraciliśmy z Czarusiem butelkę, zdziwienie, ale co się będziemy kłócić, niech bierze. Przyniosłam nawet pozostałe 3 paczki czipsów, w tym 2 otwarte. Czaruś poważnie wytłumaczył mi, że te otwarte nie nadają się już, ale pełną schował do plecaka. Razem z butelką.
Radość nie trwała długo, jakaś sprawiedliwość musi być, bo kilkanaście minut później, bez niczyjej pomocy Czarusiowi spadł plecak z niewielkiej ławeczki, ot takiej jakie w salach gimnastycznych w szkołach stoją i nawet ta wysokość wystarczyła, żeby butelka potłukła się w drobny mak, pozostawiając szkło, cudny zapach, zalane podręczniki i zeszyty, a nie zostawiając w tych zeszytach zbyt wielu notatek, bo atrament się rozpuścił. A przed nami jeszcze zajęcia.
Zima, sezon grzewczy, sala usytuowana w piwnicy, bez okien, Czaruś ułożył mokre książki na kaloryferze, w sali smród jak w gorzelni. Wykładowca nie skomentował, tylko jakoś tak dziwnie ustawiał się w pobliżu owego kaloryfera.
Nie pamiętam, czy po kolejnych imprezach pozostawały jeszcze jakieś butelki, ale z pewnością Czaruś nie chciał już więcej zwrotów.

czasy studenckie

by myscha
Dodaj nowy komentarz
Udostępnij