Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czasem się zastanawiam, czy wrzucać opowieści poważne, tragiczne... W końcu łatwiej się…

Czasem się zastanawiam, czy wrzucać opowieści poważne, tragiczne... W końcu łatwiej się czyta humoreski. Zwłaszcza, że lubię się wygłupiać.
Ale zaczynając przygodę z Piekielnymi przyrzekłem sobie, że postaram się pokazać Wam wszystkie strony ratownictwa. Dziś czas na opowieść: dlaczego na rok przestałem ratować ludzi... Uprzedzam, będzie trudno i cholernie smutno... Zaczynamy?

Jesień, jakieś cztery lata wstecz. Wiatr urywał łeb, jak to na północy.
Dyżur piekielny od początku...
Najpierw jedziemy do pobitej staruszki - temat na osobną historię...
Potem reanimacja.
Potem młodzieniec, który odprowadzał dziewczynę na pociąg i wypadł zeń podczas ruszania. Po kilku dniach oddał narządy i trafił na cmentarz...
Słowem, wyjazdy cholernie trudne i smutne w rokowaniach...
Najgorsze nadeszło po zmroku...

Dyżurowałem na "Esce" w bazie głównej. To karetka specjalistyczna, która ma pod opieką pół rejonu. Wezwania dostajemy przez telefon, więc każdy jego dzwonek stawia nas natychmiast do pionu.
Koło osiemnastej dyspozytorka prosi nas o pilne zgłoszenie.
Podaje miejsce i powód: półtoraroczny chłopczyk wypadł z okna na czwartym piętrze na ulicę...
Zazwyczaj zbieramy się szybko, ale wtedy... Pamiętam, że biegłem mając nie zawiązane buty i jeden rękaw kurtki na sobie...
Na miejscu byliśmy po jakichś czterech minutach. Bo kierowca dał tak ognia, że zakręty pokonywaliśmy na dwóch kołach, a tam, gdzie był korek, po prostu lecieliśmy chodnikiem...
Na miejscu koszmar.
Na chodniku leży malutkie ciałko. Spod głowy kałuża krwi...
Klękamy, stabilizujemy główkę, badam oznaki życia... Słabiutkie...
Tętno ledwo wyczuwalne, oddycha nieregularnie, charczy...
Źrenice szerokie, znaczy, mózg poszedł do nieba...
Obok szlochający rodzice, ale - co rzadkie - nie próbują nam skakać na plecy, ojciec pyta, czy może pomóc, matka przez łzy prosi o ratunek...
No to ratujemy... Chociaż szans nie ma. Za długo pracuję, żeby nie wiedzieć, jak to się musi skończyć.
Intubacja - wiecie, jak łatwo wsadzić do tchawicy maleńką rurkę, na środku ciemnej ulicy, u dzieciaka z założonym kołnierzem chroniącym szyję?
Wkłucie - niemożliwe do założenia. Brak ciśnienia, uciskamy klatkę piersiową, wentylujemy i zakładamy nowość: wkłucie doszpikowe, wstrzeliwane w kość... Weszło!!! Jest!!!
Podajemy leki, ale... przy przekładaniu na deskę okazuje się, że piszczel jest złamana, wkłucie wypada... Proszę o drugie - nie ma... W końcu nowość... Przez radio rozpaczliwie prosimy wszystkich dookoła, żeby nam przywieźli chociaż jedno!
Zgłaszają się wszyscy w mieście. Nawet Szef, który dyżuruje w szpitalu, mówi, że szukają, żebyśmy wytrzymali, spróbują dowieźć... Wtedy okazuje się, że w całym, sporym w końcu, mieście, jest tylko jedno doszpikowe - właśnie je zużyliśmy... No to pozamiatane...
Leję leki do rurki intubacyjnej - metoda stara, ale innego wyjścia nie mamy. I reanimujemy. Czterdzieści minut, godzina...
Maluch już nie walczy. W końcu przychodzi ten moment, którego nienawidzę jako kierownik zespołu:
- Panowie, dziękuję, kończymy... Już wystarczy. Walczyliśmy... Dziś Ona była lepsza...
I widzę swoją załogę... Trzech chłopaków zahartowanych w bojach, w tym kierowca z dwudziestoletnim stażem... Płaczą jak dzieci...
Na koniec kilka słów wyjaśnienia: to nie była zwykła tragedia. Bo nie była to rodzina patologiczna. Normalni ludzie. Dwoje dzieci. Pojechali wszyscy do sklepu, zostawili otwarte okno celem wywietrzenia pokoju. Po powrocie, mama zrobiła kolację i weszła do pokoju. A synek minął ją biegiem i wypadł przez okno...
Następnego dnia rodzice przyszli do szpitala po kartę zgonu. I kolejne zaskoczenie: podziękowali, że cokolwiek zrobiliśmy, że nie odpuściliśmy. To rzadkość...

A ja? Na miejscu musiałem trzymać formę...
Nie odzywałem się do ludzi przez dwa dni. W ogóle.
A potem wziąłem rok urlopu z pogotowia. Żeby nie myśleć. I tylko czasem śni mi się ta ulica, żółte światło latarni i chyba najcięższa walka, jaką w życiu stoczyłem...

służba_zdrowia

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar ania1
69 83

to pierwsza historia, gdzie naprawdę się popłakałam. Tym bardziej, że napisałeś to w taki sposób, że dokładnie czuło się każdą emocje...

Odpowiedz
avatar Sharifa
4 8

Ja tez...

Odpowiedz
avatar Gorn221
-3 17

Rok przerwy.

Odpowiedz
avatar biednybelfer
15 15

Po przeczytaniu tego musiałem chwilę ochłonąć jednak nie chcę wyobrażać sobie, jak czułeś się będąc tam. Nie chcę..!

Odpowiedz
avatar aja90
3 3

ja również się popłakałam , szkoda mi każdej osoby która musiała przez to przejść jak i autora jak i rodziców . masakra..........

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

u nas był przypadek, kiedy chłopiec się bawił w pokoju, mama szykowała mu obiad i to dziecko zrzuciło na siebie telewizor... Też nie było szans na przeżycie, ale ratownicy dali z siebie wszystko. Chwała Wam za to.

Odpowiedz
avatar Angel
4 6

Ja też jak czytałam to łzy mi leciały...

Odpowiedz
avatar Dieda
0 0

Mi po przeczytaniu przypomniała się historia jednej dziewczynki, która spadła z klifu w Irlandii... I też nie chciałabym być na miejscu jej rodziców...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 lutego 2013 o 18:42

avatar ewilek
30 36

Po przeczytaniu tego w pełni rozumiem Twoją potrzebę "urlopu z pogotowia"...

Odpowiedz
avatar ZawiszaSebek
30 36

Są takie historie tutaj że nawet najtwardszy człowiek wymięka. Smutna historia, naprawdę.

Odpowiedz
avatar MacFlay
11 23

Dziwnym trafem z odtwarzacza akurat leciało Disciple "Things Left Unsaid", co tylko spotęgowało emocje. Ratownik to chyba najbardziej niewdzięczny zawód, nie dość, że dajesz z siebie wszystko, to jeszcze potem ludzie mają do ciebie pretensję, że się nie udało.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
40 44

Tym razem nie mieli. Zupełnie. I to było chyba najsmutniejsze... Bo wiedzieli, że szanse są marne. My też. Zresztą, kierowca powiedział mi jak wracaliśmy, że mam u nich duży szacun, bo próbowałem... Czasem ratujesz nie dlatego, że wiesz, że dasz radę, ale dlatego, że nie ma bezwzględnych przeciwwskazań. I liczysz na cud...

Odpowiedz
avatar shgetsu
-5 19

Są jeszcze strażacy

Odpowiedz
avatar trolik1
26 26

Michu - strażacy szukali mojgo syna w pożarze, mimo że go już tam nie było- z niewielkimi poparzeniami był u sąsiadów. A ryzykowali własne życie(dom drewniany).

Odpowiedz
avatar smokk
22 28

To była pierwsza historia jaką w życiu przecztałem, która mnie do głębi poruszyła. Podziwiam hart ducha i opanowanie w takiej sytuacji.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
36 42

Czasem się zastanawiam, czy to opanowanie nie oznacza odczłowieczenia. Ale z drugiej strony, w akcji nie ma miejsca na nadmiar emocji. Trzeba walczyć. Do końca. Może dlatego tak szybko się wypalamy?

Odpowiedz
avatar tttt
9 9

Rzeczywiście, w takiej sytuacji trzeba działać jak maszyna. Ale jeśli masz emocje potem, to ciągle jeszcze jesteś człowiekiem. Szacunek.

Odpowiedz
avatar molusia23
16 18

o jakim odczłowieczeniu Ty w ogóle mówisz??? tak można nazwać kogoś, kto po takim przeżyciu, jak gdyby nic idzie na piwo z kumplami, a nie odreagowuje tak jak TY! myślę Michu, że ze swoim opanowaniem jesteś odpowiednim człowiekiem, na odpowiednim miejscu!...i gdyby kiedykolwiek musiał mnie ktoś ratować to chciałabym, żeby miał chociaż połowę Twojego charakteru i uporu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2012 o 20:00

avatar ekstramocne
6 12

Brak mi słów...

Odpowiedz
avatar mONA
10 16

... brak słów normalnie.. :-( Podziwiam, Michu..bardzo.

Odpowiedz
avatar Elewator
16 20

Bardzo poruszająca historia, naprawdę. I gratuluję, że nie poddaliście się, tylko walczyliście do końca. Takich ratowników nam potrzeba.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
49 55

Michu, gdziekolwiek jesteś, czuj się przytulony. Tak z głębi serca. Ta praca nie jest łatwa z samego założenia, ale takie rzeczy zostają na zawsze.

Odpowiedz
avatar Moth
14 22

Dołączam się do przytulenia. I naprawdę, naprawdę podziwiam z całego serca za determinację.

Odpowiedz
avatar Eloe
13 21

To ja też cię Michu tulę. Strasznie smutna historia, oby takich jak najmniej.

Odpowiedz
avatar Weroniczyna
5 17

*przytula*

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 stycznia 2012 o 23:41

avatar Shentes
9 15

też dołączam się do tulenia. postawa godna podziwu. naprawdę przywróciłeś wiarę w polską służbę zdrowia.

Odpowiedz
avatar kiniaas007
8 14

a i ja dołączę się do wspólnego tulanka Micha. Chłopie byle było więcej takich ratowników jak Ty czy Zaszczurzony!!

Odpowiedz
avatar AzjatyckaFuzja
4 10

To ja także przytulę. Pierwsza historia, która mnie tak poruszyła... Postawa twoja i rodziców dziecka godna szacunku

Odpowiedz
avatar Gorn221
-5 21

TULIMY!!!

Odpowiedz
avatar AniaMP
3 5

Też się przyłączam. Trzymaj się Michu.

Odpowiedz
avatar Djabelna95
7 7

Także przytulę Micha, bo za opanowanie i determinację cali Piekielni go powinni tulić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

Tak STRASZNIE, STRASZNIE, STRASZNIE chciałoby się Ciebie przytulić i powiedzieć: JESTEŚ WIELKI!

Odpowiedz
avatar Scheree
3 3

Ja też Cię Michu tulę. Tak jeszcze dopowiem, że jeżeli kiedykolwiek musiałaby po mnie jechać karetka, to moją ostatnią prośba byłoby, żebyś Ty Michu tam był.

Odpowiedz
avatar szaryobywatel
19 25

Nigdy nie chciałbym być na twoim miejscu,tym bardziej że coś takiego musi zapaść w pamięć. Czytałem tu już wiele historii o patologii, o ludzkiej znieczulic, ale po tej nie wiedziałem nawet jak wyrazić soje zdanie. Wiem, że moje słowa i tak nic nie zmienią ale naprawdę cię podziwiam ciebie oraz twoich kolegów, że mimo wszystko się nie poddaliście.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 stycznia 2012 o 22:50

avatar Mitsuy
25 27

Na ogół nie ruszają mnie żadne tego typu historie, choć szczerze współczuję osobom je przeżywającym. Ta jednak wywołała u mnie emocje.. Ciężko się przyznać, ale mam świeczki w oczach. Pozostało mi tylko pogratulować Ci wytrwałości, w tej akcji. A dzieciątko niech spoczywa w pokoju..

Odpowiedz
avatar Nadtlenek
25 31

Poryczałem się - u mnie zjawisko rzadko spotykane.Dzięki właśnie takim Ludziom nie straciłem całej wiary w służbę zdrowia. Respect Bro.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 16

cholernie smutna historia... ale walczyliście do samego końca i to się liczy. a cuda się przecież zdarzają i na pewno niejedną trudną historię z happy endem mimo wszystko też przeżyłeś. PS. dzięki, że i Ty pokazujesz różne oblicza tej pracy. bo od jesieni idę na ratownictwo. i chcę być jak najbardziej świadoma w co się pakuję

Odpowiedz
avatar ogonkomara
11 13

Ja też się poryczałam. Dzięki za to, że nadal mogę wierzyć w to, że są ludzie, którzy pomagają do końca i choćby nie wiem co. Mam nadzieję, że jak (nie dajcie, bogowie) do mnie trzeba będzie wezwać karetkę, to przyjedzie taki Michu2606xyz i mnie uratuje. Oby. Dzięki.

Odpowiedz
avatar Zyrafka
14 18

Wzbudzasz skrajne uczucia Michu, od płaczu ze śmiechu do płaczu nad tragedią. Przepięknie opisane. I za to dziękuję.

Odpowiedz
avatar kalipso
27 29

Widzę tych rodziców wpatrujących się w twoje sprawne, doświadczone ręce i liczących na cud i twoją zaciętość jak starasz się mimo wszystko... Każda śmierć jest straszna, wiem to doskonale, bo stałam nad grobami zbyt wielu bliskich, ale taka jak ta powala na kolana najsilniejszych. Chwała ci za to Michu, że miałeś siłę wrócić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
35 35

Musiałem. Nie umiem inaczej :)

Odpowiedz
avatar ssplayer
22 30

Myślałem o studiowaniu medycyny. Sądziłem że może uda mi się uodpornić, sekcje nie będą przerażające... Jednak z każdym dniem odkąd zacząłem o tym kierunku myśleć pojawiały się coraz większe wątpliwości. Perspektywa pracy "przy ludzkim życiu" z każdym dniem robiła się dla mnie coraz bardziej przerażająca. Zacząłem się zastanawiać, czy dam radę przetrwać psychicznie chociaż rok studiów. Z każdym dniem kierunek ten coraz bardziej mnie przerażał. Z drugiej strony nie wiedziałem, "co innego mógłbym robić?". Jakiś czas temu jednak bylem już całkowicie pewien że nie dam rady. Autorze, dziękuje ci za tę historię, dziękuje również innym piszącym jej podobne. Pomogliście mi podjąć tą trudną decyzję. Dzięki m.in takim historiom nigdy nie porwę się z motyką na księżyc i nie zniszczę dzięki temu swej psychiki. Wybaczcie mi, proszę, ten post. Nosiłem to w sobie od dłuższego czasu. Wątek ten poruszył ową wrażliwą strunę.

Odpowiedz
avatar trolik1
6 6

Ja też tak myślałem - ale biorąc udział w sporej całkiem ilości wypadków z "wypływającymi parującymi mózgami"(niestety dosłownie) człowiek się jakoś uodparnia. Potwornie jest tylko na samym początku. To po prostu trzeba przeżyć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
37 39

A ja dziękuję serdecznie moim trollom. Komentarze powyższe są nieziemsko minusowane... Co nie zmienia faktu, że dziękuję również Wam, kochani, za zrozumienie :)

Odpowiedz
avatar kalipso
30 38

Cóż poradzić, w paru województwach ferie się zaczęły. Gówniarze się nudzą...

Odpowiedz
avatar Agness92
15 17

To chyba najsmutniejsz historia jaka się tu pojawiła :'(( Podziwiam Cię, że znalazłeś siłę, do powrotu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
28 30

Siła wynika głównie z mojego defektu emocjonalnego. W sytuacjach tragicznych rzadko reaguję smutkiem. Najczęściej to gniew i wściekłość na brak szans, bezsilność. Ale własnie dlatego powtarzam, że ratunkowa uczy pokory szybko. I że nasza praca to nie zabawa w Boga. To próby z Nim negocjacji. Czasem słucha. Czasem nie...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 31

myślę, że nie tyle negocjacje z Bogiem, co walka ze śmiercią i diabłem czyli tym, kto szczerze nienawidzi ludzi i chce wszystkich unieszczęśliwić. choroba, śmierć to nigdy, ale to nigdy nie jest Boża wola dla człowieka. wiem, że Bóg jest dobry i choć ludzie często Go oskarżają, to nie On powoduje takie tragedie, tylko właśnie diabeł. często się powtarza fragment o dobrym Parterzu z Ewangelii Jana, i tam jest zdanie, które oddaje całą istotę sprawy: "złodziej (szatan) przychodzi, by kraść, zarzynać i wytracać, Ja (Jezus) zaś przyszedłem, aby (owce czyli ludzie) miały życie i obfitowały". i nie tylko ten fragment:)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 14

O... Myślałam że tylko ja tak mam. Że zamiast siąść i załamać ręce wściekam się. Ale czy ja wiem, czy to defekt?

Odpowiedz
avatar Weroniczyna
5 11

No ja, cały czas płaczę. Mam zbyt wybujałą wyobraźnie, więc wszystkie sceny opisywanej przez ciebie historii, stanęły mi przed oczami. Taka tragedia... Nie wiem co bym zrobiła na miejscu rodziców... Pewnie bym się załamała... Michu... Szacun dla Ciebie... Próbowałeś, to się liczy... Żałuję tylko, że moje spotkania z ratownikami, nie były tak pozytywne. Historie Twoje i innych ratowników, zwracają mi odrobinę wiary w służbę zdrowia. Szkoda tylko, że nie mogę tego zobaczyć gdy w moim otoczeniu zdarzają się tragedie... Trzymaj się chłopie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 stycznia 2012 o 23:48

avatar konto usunięte
7 9

zobaczysz, że wkrótce znowu będziesz przez jego historię płakać, ale ze śmiechu:) powtórzę się, ale myślę, że Michu to bez wątpienia właściwy człowiek we właściwym miejscu, więc nam zwraca wiarę w opiekę zdrowotną w kraju.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

zobaczysz, że wkrótce znowu będziesz przez jego historię płakać, ale ze śmiechu:) powtórzę się, ale myślę, że Michu to bez wątpienia właściwy człowiek we właściwym miejscu, więc nam zwraca wiarę w opiekę zdrowotną w kraju.

Odpowiedz
avatar Weroniczyna
1 3

@Mahon szczerze? Rzadko kiedy płaczę, nie ważne czy ze śmiechu, czy smutku, ot taka moja natura. Gdy płaczę, nie mogę się powstrzymać przez dłuuugi czas. Podobnie mam ze śmiechem xD A co do opieki zdrowotnej to wątpię, żeby Michu tak łatwo przywrócił mi w nią wiarę. Owszem miło jest czytać o ratownikach którzy, swój zawód wykonują z największym poświęceniem i determinacją, tylko, że w moim otoczeniu są sami "ratownicy" którzy jeżdżą po to, żeby jeździć. Niestety...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2012 o 0:34

avatar konto usunięte
3 3

dobrze, to niech będzie, że pewnie po kolejnej historii doktora będziesz się dłuuuugo śmiać:) chyba w każdym zawodzie znajdą się ludzie i taborety. choć w przypadku tak trudnych zawodów, związanych ze zdrowiem i życiem powinni się nimi zajmować ludzie, którym naprawdę zależy i poradzą sobie. może w końcu wprowadzą też jakieś podobne procedury jak przy wstępowaniu do policji lub wojska

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 36

Zastanawiam mnie jedno, co za debil minusuje komentarze, pozdrawiam go "serdecznie". Kit mu w ucho i kawałek szkła.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 20

lepiej nie, bo potem będzie trzeba ratować;P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 20

Michu zasadzi wychowawczego kopniaka i będzie cacy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 14

a, chyba że w ten sposób, Kobalamina:)

Odpowiedz
avatar fanime
5 7

Normalnie się przez to popłakałam, a nie zdarza mi się to często.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2012 o 0:40

avatar Shar88
11 11

Ścisneło serducho...

Odpowiedz
avatar bwie
19 19

Szacunek Doktorze

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

Myślałem, że nic mnie już w życiu nie ruszy, ale popłakałem się jak dziecko... :(

Odpowiedz
avatar MamaMajki
15 15

Podczas czytania tej historii leżałam już w łóżku a obok mnie spala moja 10cio miesięczna córeczka. Poplakalam się jak dziecko. Myślę sobie, że nie potrafiłabym zachować się tak jak rodzice tego maluszka, gdybym straciła własne dziecko... Więc moje zdanie jest takie że nie tylko Michowi należy się szacunek ale także tej dwójce, która nie utrudniała akcji ratowniczej tylko w pewien sposób cieszyła się, że ktoś mimo wszystko próbuje pomóc ich dzieciątku i mimo że to się nie udało nie mieli żalu do ekipy ratowniczej...

Odpowiedz
avatar asiek8787
4 4

Bardzo smutna historia , aż mi ciarki przeszły po całym ciele. Szacunek dla Ciebie i twoich współpracowników

Odpowiedz
avatar greenwolf
16 16

Popłakalam sie- jak większośc tutaj. Również mam malutkie dziecko, drugie troszkę większe i wpadam w histerię przy byle gorączce. Nie wyobrażam sobie momentu kiedy jedno z moich dzieci miałoby stracic życie- rano biega, bawi się czy tam gaworzy a wieczorem... nic. Pakowanie potem ubranek, zabawek, łózeczka... Koszmar. Słyszałam o kobiecie której dzieciątko udusilo sie pępowiną 2 dni przed terminem porodu- kilka miesięcy sie cieszysz, urządzasz pokoik, wybierasz imię... Czujesz ruchy dziecka, masz jego zdjęcie... Nie pamiętam jaki sławny pisarz mial ulożyć najsmutniejszą historię świata w jednym zdaniu "Oddam buty dziecięce- nigdy nie używane". Michu- mam nadzieję że takiego podejścia nauczyłeś swoich studentów i takich wytrwałych, mądrych ratowników będzie coraz więcej.

Odpowiedz
avatar TrissMerigold
6 14

Popłakałam się. I przyłączam się do przytulania Ciebie. Dla mnie Ty i Twoi współpracownicy jesteście Ludźmi przez duże L. A do minusujących gówniarzy, weźcie powiedzcie za go minusujecie, bo nie ogarniacie swoimi ptasimi móżdżkami tego o czym Michu pisze?

Odpowiedz
avatar Bastet
5 7

Chyba najgorzej przeżywa się dzieci. U nas na izbie to z rzeczy, które do dziś mąż wspomina jako koszmar, to dziecko, które weszło pod traktor na własnym podwórku. Ale jak się zaczyna wspominać, to i te dziecko co czekało na serce, i wcześniak z wątrobą na wierzchu w inkubatorze, jakoś te rzeczy nie bledną z czasem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 stycznia 2012 o 12:19

avatar lawyered
8 10

Bardzo smutna historia. Niestety nikt z nas nie jest bogiem/Bogiem (uzależnione od wiary). Niektóre sprawy są z góry przegrane, niezależnie od stopnia niesprawiedliwości, jakiej doświadczamy. Koszmarem lekarza jest właśnie taka sytuacja jak ta, którą opisałeś... Koszmarem prawnika, jest niewinny klient i mnóstwo dowodów winy. Pewnie każdy zawód ma jakieś swoje mniejsze lub większe koszmary... Pozdrawiam i życzę sobie i wszystkim dookoła jak najszybszego Twojego powrotu do zawodu - bo takich jak Ty właśnie powinno być najwięcej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

z tekstu wynika, że wrócił:) rzecz się działa 4 lata temu, a urlop trwał rok...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

z tekstu wynika, że wrócił:) rzecz się działa 4 lata temu, a urlop trwał rok...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 34

No cóż! Nie umiem tak opowiadać, jak Ty ~michu2606xyz, ale od 01.01.2011r, po 22 latach pracy przestałem dyżurować w pogotowiu. Powodów było wiele, takie jak opisałeś też się zdarzały, chociaż miałem też szczęście: 5-letnie dziecko spadło z 2 piętra starego budownictwa i NIC(!!!) się nie stało... Swojego czasu było o tym głośno w Polsce, śmiałem się, że nawet kumpel w RPA, dzięki TV Polonii się o tym dowiedział...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
26 48

Na odchodne odpowiem Ci. Chociaż raz... CO ma wspólnego Twój komentarz z moją opowieścią? Po raz kolejny podczepiasz się pod czyjąś historię, żeby wydać w męce kilka zdań przesyconych nadęciem i potrzebą powiedzenia, co TOBIE się zdarzyło i co TY o tym myślisz... Co prawda piszesz, że pracujesz już ponad dwadzieścia lat, ale , wedle moich obliczeń, trochę za wcześnie na starczy zespół psychoorganiczny... W komentarzu do jednej z moich historyjek odsądzasz mnie od czci i wiary, piszesz, że brałeś mnie za sanitariusza w psychiatryku... A ja cię mam za nadętego kabotyna, który próbuje pełnić rolę tutejszego trolla, ale jest zwykłym, świętoszkowatym dupkiem. "Przez 22 lata nigdy nie pobiłem pacjenta"... To oznacza dwie rzeczy: albo uciekałeś i chowałeś się za załogę, albo jesteś tak święty, że jak cię boli głowa, to ani chybi aureola uciska... Podsumowując: nie umiesz opowiadać, ale znasz się najlepiej na wszystkim. Osądzasz każdego z pozycji autorytetu, który podkreślasz nawet nickiem... Toteż, jeżeli rzeczywiście masz dyplom lekarski, to mnie jest wstyd, doktorze, że wykonujemy tą samą profesję... Bo o ile ja mogę być postrzegany jako narwaniec, to przynajmniej staram się coś wnieść do świata, komuś pomóc, coś po sobie zostawić...

Odpowiedz
avatar soul
16 22

Ja z komentarza Doktora wywnioskowałem, że takie rzeczy się zdarzają częściej niż myślałem, że 5-letnie dziecko może przeżyć upadek z 2 piętra i że nie jesteś jedynym, który przez to musiał zrobić sobie przerwę. Uważam, że było to konstruktywne i na temat. Mogę zrozumieć, że uraził Cię w wielu innych historiach (sam kojarzę, że często rozpoczyna kłótnie), ale akurat tutaj nie napisał nic niestosownego... może lepiej było wybrać lepsze miejsce na ten odchodny 'chociaż raz'?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 9

@soul: może. A nawet na pewno. Tylko, że zlikwidowałem konto i tylko przez facebooka mam dostęp do tej jednej historii... Stąd taki przemieszczony farewell... Dzięki za czujność :)

Odpowiedz
avatar soul
7 7

O kurka, faktycznie zlikwidowałeś konto. Myślałem, że to 'odchodne' było bardziej metaforyczne... jakoś tak smutno :-(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
14 16

@soul: pewnie wrócę... za jakiś czas... nie wytrzymam bez Was długo :)

Odpowiedz
avatar molusia23
9 13

Michu my bez Ciebie też długo nie pociągniemy :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 13

@Doktor: a nie myślałeś, żeby się ugryźć w tył przez lewe ramię? zatrułbyś się swoim jadem i byłby spokój od Twoich "rzeczowych" komentarzy... których jakieś 98% to zwykły trolling. weź już lepiej dodaj jakąś historię...

Odpowiedz
avatar eya81
6 6

Historia, która ukazuje postawę godną podziwu... pomagałeś, próbowałeś, walczyłeś... W swojej pracy miałam bardzo często do czynienia z wypadkami, ale po jednym z nich zmieniłam wydział, nie pozbierałam się, dlatego w pełni rozumiem Twoją potrzebę dłuższego urlopu. Obyś nidy nie stracił hartu ducha.

Odpowiedz
avatar sedzia84
4 6

Takiego wrażenia nie zrobiła na mnie nawet książka "Ludzie na walizkach". Podziwiam Ciebie, Twój zawód, Twoją siłę. Obyś takich sytuacji doświadczał jak najmniej.

Odpowiedz
avatar AbdulAbdul
5 7

Pierwszy raz czytając o tragedii się popłakałem. A autora i zespół karetki podziwiać za determinacje i ratowania życia pomimo beznadziejnej sytuacji.

Odpowiedz
avatar takaja
7 9

ehhh... najgorzej jest gdy rodzice muszą pożegnać dziecko... ta historia jest wstrząsająca...aż głupio nacisnąć mocne...

Odpowiedz
avatar marcheffaa
9 9

Weszłam na Twój profil zobaczyć, czy coś nowego. Patrzę - o, jest, fajnie. Takiego szoku się nie spodziewałam. Już w połowie się po prostu poryczałam, końcówkę właściwie ledwo przez łzy doczytałam. Jesteś niesamowitym człowiekiem...

Odpowiedz
avatar Nati
13 15

Założyłam konto, by napisać ten komentarz. Czytam Cie od dawna i bardzo cenie - wiedzę i takie ludzkie podejście do innych. Ta historia przypomniała mi pracę mojego meża w nadzorze ruchu - nie był ratownikiem ale uczestniczył w likwidacji wypadków z udziałem komunikacji miejskiej - czasem stłuczka z autobusem czasem człowiek pod tramwajem. Mąż to twadry facet, a równocześnie kawalarz. Kilka miesięcy po narodzinach naszej pierwszej córki brał udział w reanimacji 7 letniego chłopca - nieudanej. Ratownicy też próbowali przez prawie 1,5 godziny - stan był tak cieżki, ze nie można było przejechać do szpitala oddalonego o 3 przecznice. Po tym wypadku nie odzywał się do nikogo przez ponad 2 tygodnie. A tak naprawdę to dopiero po pół roku po zmianie pracy zeszło z niego napiecie. Teraz tłumaczę rodzinie i znajomym, że jak lekarz nie płacze nad chorym dzieckiem, to nie dlatego, ze jest nieczuły, ale dlatego, że musi zachować dystans by nie zwariowac i móc pomagać innym. Co nie zmienia faktu, że przecież każda taka sprawa zostawia w człowieku ślad nie do zdarcia. Mam nadzieję, ze nie będziemy potrzebowac ratownika - ale gdyby tak sie stało, chciałabym by był to ktoś taki jak Ty - pozdrawiam serdecznie.

Odpowiedz
avatar MsPilotka
6 8

Popłakałam się... Śmierć dziecka to najgorsze przeżycie dla rodzica, jak i dla ratujących, próbujących...

Odpowiedz
avatar michaszs
7 11

Michu podziwiam Cię jak również wszystkich ratowników i strażaków. Walka ze śmiercią jest bardzo trudna, a obrazy temu towarzyszące ciągną się w pamięci przez całe życie. Sam pamiętam swoją pierwszą poszkodowaną (potrącenie 20-letniej dziewczyny). Strach jak jasna cholera i długie rozmyślanie czy zrobiłem wszystko co było w mojej mocy by jej pomóc. Pamiętam również pierwszy wyjazd do śmiertelnego wypadku. Tico i Octavia na czołowe. Kierowca z Tico jak się później okazało zginął na miejscu, pasażer w ciężkim stanie był odwieziony do szpitala. Byłem pierwszą osobą przy kierowcy Daewoo, musiałem zdecydować czy podjąć próbę ratowania go (choć był masakrycznie zakleszczony i praktycznie nie było dostępu), czy też starać się pomóc pasażerowi. Wybrałem pasażera. Byłem cały czas przy nim w środku samochodu. Świadomość, że prawdopodobnie mam ofiarę śmiertelną 50cm od siebie, a druga osoba umiera mi na rękach jest straszna. Do dziś za każdym razem jadąc tamtą drogą wspomnienia wracają.

Odpowiedz
avatar AngryMan
3 3

Takie sytuacje hartują człowieka, ale za każdym razem pozbawiają go uczuć, kawałka człowieczeństwa. Większość tutaj pisze, że się popłakała, a ja jedyne, czego mogę Ci życzyć, to tego, by po latach zostało Ci dość siebie dla bliskich. Tocz kolejną nie równą walkę z tym co w przypadku każdego z nas nieuniknione...

Odpowiedz
avatar kefir
5 5

Cholernie smutne... jednego tylko nie czaję: jak dziecko niedosięgające parapetu mogło wypaść z rozpędu przez okno?

Odpowiedz
avatar marcheffaa
1 3

no ja właśnie przyznam szczerze też się nad tym zastanawiam i tego nie rozumiem...

Odpowiedz
avatar heartless404
2 2

Jak już przed chwilą wspominałam... Okna mogły być położone bardzo nisko. Wystarczyło, że koło okna mogła stać jakaś kanapa, łóżko...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

u mnie są takie okna na wysokości 0,5 metra jest parapet. W 2 pokoju już nie ale dla tego, że ojczyma brat jak był mały to wypadł przez nie i podnieśli parapet jak się ojczymowi dziecko urodziło żeby historia się nie powtórzyła. Historia jest smutna, wręcz tragiczna bo zginęło małe niewinne dzieciątko. Czytałam to z dzieckiem 7 miesięcznym na rękach i trzymałam go coraz mocniej czytając historię. A teraz boję się co mały wymodzi jak zacznie chodzić :(

Odpowiedz
avatar trolik1
3 3

Michu - szacunek.

Odpowiedz
avatar heartless404
3 3

Michu. Jesteś wielki! Wyobrażam sobie jaki to musiał być dla ciebie wstrząs. Wiem też jak musieli się czuć rodzice tego dziecka. Kilka miesięcy temu w mojej rodzinie zdarzył się ten sam wypadek. Z okna na 4 piętrze wypadła roczna dziewczynka. Na ulicę. Nie było szans na ratunek. A co do sposobu w jaki wypadła... Stara kamienica, poddasze, okno otwarte, w dodatku położone bardzo nisko ( dosłownie kilkadziesiąt cm nad podłogą), nieuwaga rodziców...

Odpowiedz
avatar acocieto
1 3

Smutno mi:(

Odpowiedz
avatar pikaczu
4 4

szacun :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 15

No właśnie weszłam na micha profil - konto zamknięte!!!! DLACZEGO?????? Smutno mi teraz, bardzo liczyłam na jego opowieści....

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

Właśnie. MICHU WRÓĆ!!! tęsknimy... i za Zaszczurzonym też.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2012 o 2:41

avatar agnieszka00
3 3

Podziwiam Cię za to że ratujesz ludzi. Widać że robisz to z powołania. Jak czytałam, aż mi się ręcę trzęsły, nie wspominając o łzach.

Odpowiedz
avatar IzaS
3 3

Wielki szacunek, podziwiam za to, że wróciłeś jednak do ratownictwa.

Odpowiedz
avatar Gorn221
-1 13

...bo doszpikowania drogie, a co tam jedno dziecko w te czy we wte...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 stycznia 2012 o 22:53

avatar Gorn221
0 10

Boję się od dzisiejsze społeczeństwo. Zamiast zrozumieć sarkazm daje minusy.

Odpowiedz
avatar MaestroS
2 4

Ja się generalnie nie loguję, by skomentować jakąkolwiek historię, ale michu ... prawie się popłakałem ...

Odpowiedz
avatar zbronkoo
10 12

MICHU! wracaj, silna grupa pod wezwaniem stoi za tobą murem! a historia nie dość, że niezwykle przejmująca, to poruszająco napisana. podziwiam i pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar AniaMP
2 4

Też bym chciała, żeby Michu tu wrócił. Czytając komentarze nadmiernie czepialskich muszę się z całej siły powstrzymywać i przyzywać na ratunek całe swoje dobre wychowanie, tolerancję dla ludzkiej omylności itp. Michu cokolwiek postanowisz, trzymam kciuki za Ciebie!

Odpowiedz
avatar Wenus
4 4

Nie...czasem nie chce mi się wierzyć,że to prawda...

Odpowiedz
avatar 7alexis7
4 4

Tyle komentarzy, ja nie powiem nic nowego. Po prostu no, no współczuję. Zadnych gratulacji, zadnego podziwiania mimo ze ci sie to nalezy. ty na pewno nie o tym myslisz. Życzę, żebyś odnalazł się na nowo.

Odpowiedz
avatar likearollercoaster
4 6

Omg. Wszystkie inne historie jakoś tak zbladly przy tej...pozdrowienia dla ratowników:]

Odpowiedz
avatar gku25
4 4

Michu, ryczałam jak głupia - podbudowałeś moją wiarę w ludzi. Śmierć dziecka to chyba najgorsze co może spotkać rodziców...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 stycznia 2012 o 22:07

avatar Jo87
6 6

Wiesz, Michu, ja sądzę, że trafiłeś na jeden z nielicznych przypadków, w których rodzice zdają sobie sprawę z tego,że mogli uniknąć tej tragedii, a nie próbują zwalać winę na ratowników medycznych. Chapeau bas dla nich i dla Ciebie.

Odpowiedz
avatar adammm87
4 4

Michu pełen szacunek dla Ciebie, ale również dla rodziców, którzy mimo tragedii nie szukali winnych. A historia aż serce ściska:(

Odpowiedz
avatar Dyru
5 7

Czytam Piekielnych od roku (albo i ponad). Często ludzie piszą, że zarejestrowali się, bo "wreszcie" przydarzyło im się coś piekielnego i mogą to opisać. Mnie na szczęście piekielności szerokim łukiem póki co omijają (tfu tfu odpukać), a powodem mojego zarejestrowania się, jest Twoja historia. Serce rośnie, że są tacy ludzie, a zarazem kraje się, że zostałeś tak ciężko potraktowany przez los i że po tym wszystkim masz jeszcze coś takiego jak "psychika" i "emocje". Trzymaj się stary, jesteś dobrym człowiekiem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 7

Michu, dlaczego zamknąłeś konto? :( Ja chcę Micha!

Odpowiedz
avatar AniaMP
3 3

Ja też! Ale to jego wybór :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

wszyscy (pomijając troli i niedorostków gimnazjalnych) chcemy, ale jego życie jego wybór. Kiedyś wróci :)

Odpowiedz
avatar boryse
4 4

Mam nadzieję że mogę liczyć na Twoją pomoc Michu, gdyby coś złego się stało. Jesteś fantastycznym człowiekiem. Super Menem. Aniołem. Wracaj do nas !!!

Odpowiedz
avatar amarylis5
8 12

Czytam Piekielnych od dobrych paru miesięcy ale konto założyłam po przeczytaniu tej historii. Zacznę od tego, że jako matce ciężko mi sobie wyobrazić większą tragedię od tej opisanej przez Ciebie Michu. Nawet nie próbuję zrozumieć co czuli Rodzice tego maleństwa ani co Ty i Twoi koledzy przeżyliście kiedy właściwie od początku wiadomo było jak to się skończy... Trudno mi ogarnąć rozumem i pojąć sercem ogrom tej tragedii dlatego nawet nie będę próbowała pisać, że współczuję bo to i tak nic nie znaczy. Chcę tylko napisać, że Piekielnych czytam dla kilku autorów, Ty jesteś wśród nich na pierwszej pozycji. Powtórzę za innymi, chciałabym, żeby było więcej takich ludzi, więcej takich ratowników. Nie będę Ci tu maślić bo pewnie masz tego powyżej uszu, powiem tylko, że cholernie żałuję, że zlikwidowałeś konto. Mam nadzieję, że jeszcze się odezwiesz. Założyłam to konto na piekielnych specjalnie, żeby Ci to powiedzieć. Jeśli ja lub ktoś mi bliski musiałby być kiedyś zdany na pomoc służb medycznych, chciałabym by trafił właśnie na Ciebie. Trzymaj się i pamiętaj, że całe wyrządzone przez Ciebie dobro prędzej czy później do Ciebie wróci a to, że obiłeś buźki kilku awanturnikom w żaden sposób nie umniejsza Twoich zasług. Na koniec dołączam się do ogółu: wracaj szybko...

Odpowiedz
avatar pirlipatka
3 5

O rany, beczę jak bóbr i nie mogę przestać.

Odpowiedz
avatar Dysfolid
6 6

Michu, mam nadzieję i pewnie nie ja jedna, że zatęsknisz szybciej i mocniej niż sam się spodziewasz:) Poza paroma dupkami (a tacy są w każdym towarzystwie), mamy tu wspaniałą atmosferę i godne, urozmaicone grono bywalców. Można się tu uczyć i bawić, odetchnąć po ciężkim dniu i zadumać czasem. Admini na ile mogą eliminują chamstwo tak obecne w innych miejscach. Wracaj szybko:)

Odpowiedz
avatar Magnic
2 4

Na tą historie nie zareagowałem w żadne sposób... po prostu... od teraz masz ode mnie jako pierwsza osoba na świecie wielki szacunek mimo, że Cię nigdy nie spotkałem. Walka jest oznaką determinacji i chęcią niesienia pomocy anie odczłowieczenia czy stania się bezdusznym. Sam chciałem pozbyć się emocji bo był moment, że stałbym się bohaterem kolejnego filmu pokroju "Słoń" (tytuł złudny), ale mimo, że jestem (jak mnie nazywają) "zimnym draniem" to nawet ja doceniłem twoje poświęcenie. Jesteś WIELKI!

Odpowiedz
avatar Caco
4 4

Mam nadzieję, że szybko do nas wrócisz.

Odpowiedz
avatar Szpadelek
3 3

Witam Wcale nie dziwię się,że autor wziął sobie rok wolnego,aby dojśc do siebie.Śmierć dziecka zawsze powoduje eskalację uczuć. Znam to z autopsji... Moja miejscowość słynie z ilości wypadkow śmiertelnych. Starsi użytkownicy być może pamiętają wypadek sprzed 8 lat,kiedy to zginęła trójka dzieci wracających z wycieczki do Berlina. Nasza jednostka była tam jako pierwsza,,,,,

Odpowiedz
avatar kocibeb
4 4

Skończyłam czytać i nie wiedziałam co dalej zrobić, po prostu zamarłam. Dziękuję i liczę, że kiedyś do nas wrócisz.

Odpowiedz
avatar AniaMP
5 5

Najbardziej boli gdy coś złego dzieje się Maluchom; bo one są bezbronne. Mnie się serce rwie na strzępy, gdy mój mały Bratanek płacze. Michu wróć jeśli czujesz się na siłach. Swoimi historiami wiele razy wyleczyłeś mnie z różnych głupich stanów. Twoje pisanie tutaj to jakby kontynuacja pracy ratownika. Leczysz umysły i serca. Dziękuję.

Odpowiedz
avatar brunetka
2 4

MICHU wracaj ja się zalogowałam dla Ciebie :(

Odpowiedz
avatar pootas1985
1 3

:( Naprawdę ciężka historia,nie dziwię się tej decyzji o roku przerwy. Masz świetny styl pisania,książkowy.

Odpowiedz
avatar Rann
7 9

"Tyle się znamy na ile się sprawdzimy." - jeśli uważasz, że jest inaczej i człowiek może być przygotowanym na wszystko, to jesteś w błędzie. Nie wiem, ile masz lat, ale ile byś nie miała - widocznie gówno jeszcze w życiu widziałaś.

Odpowiedz
avatar Rann
3 5

@sofcik - różnica jest. Gdy umiera dziecko.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@sofcik: spytaj rodziny kogoś, kto zginął w takim czy innym wypadku. idąc Twoim tokiem myślenia ratownictwo nie byłoby potrzebne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@sofcik: spytaj rodziny kogoś, kto zginął w takim czy innym wypadku. idąc Twoim tokiem myślenia ratownictwo nie byłoby potrzebne.

Odpowiedz
avatar Rann
3 7

Michu... czy słyszałeś o Edmundzie Burke? "Jedyną rzeczą potrzebną dla triumfu zła jest bezczynność ludzi dobrych." Nie pozostawaj bezczynny.

Odpowiedz
avatar lish
2 6

może piekielnością w całej historii jest właśnie brak drugiego wkłucia - nie jestem ratownikiem, nie brzmi to dla mnie jakoś szczególnie, ale rozumiem, że gdyby było drugie można by próbować reanimować dłużej? Podtrzymać nadzieję? A nuż zdarzyłby się cud? Domyślam się, że trochę to dyletancko brzmi, ale z doświadczenia wiem, że czasem mały szczegół ma duże znaczenie. Jak jest, to się nawet tego nie zauważa, ale jak go nagle zabraknie zaczyna się wszystko walić (opóźniać).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

w ogóle piekielny dyżur, jak pisze w historii... wkłucie głównie służy do podania leków - najczęściej dożylnie, ale kiedy nie można wkłuć się w żyłę, wtedy można użyć wkłucia doszpikowego. więc jego brak w tej historii można uznać za piekielny, nieszczęśliwy zbieg okoliczności.

Odpowiedz
avatar apo
2 2

Ratownik to taki zawód obarczony ryzykiem spotykania się z takimi sytuacjami. Trudno jest mi sobie wyobrazić co musi przeżywać ktoś, komu przyjdzie ratować życie małego dziecka. Wszyscy przecież mamy naturalny instynkt opieki, szczególnie nad tymi najmłodszymi i najbardziej bezbronnymi. Wiem też, że są ludzie którzy takie sytuacje przeżyliby bez specjalnego rozpamiętywania (np. znajomy policjant), który co chwile ma wyjazdy na "zgony" Długo się zastanawiałem czy taka oschła postawa jest oznaką kompletnego braku uczuć, czy to raczej zdrowe podejście, żeby w kilka dni pracy nie zwariować i zniszczyć swoje własne prywatne życie. W końcu ktoś musi to wszystko robić... Dalej mam dylemat, jakie podejście jest bardziej właściwe, dlatego szacunek do wszyskich ratowników, policjantów, strażaków, lekarzy w szpitalach i przedstawicieli profesji z którymi przeciętni ludzie za nic w świecie nie chcieliby mieć nic do czynienia.

Odpowiedz
avatar hermiona
2 2

Bardzo bym się ucieszyła, jakbyś wrócił. Czekamy :)

Odpowiedz
avatar amarylis5
4 6

Co prawda trudno mi pojąć jak kogokolwiek może nie poruszyć śmierć dziecka, mnie rusza nawet śmierć ulicznego psa czy kota, ale powiem tylko, że z dużym prawdopodobieństwem zmienisz zdanie jeśli będziesz mieć swoje dziecko.

Odpowiedz
avatar Hitokiri
6 8

Sofcik, a jeśli to byłoby twoje dziecko? Co byś zrobił? Wzruszył ramionami, stwierdzając, "oj tam, oj tam, każdy umrze, a kiedy to dla mnie bez różnicy". Nie no, fajne podejście ;/

Odpowiedz
avatar alainaprv
-3 5

A mnie zastanawia jedno - półtoraroczne dziecko wypadło przez okno biegnąc? A jakim cudem, w podłodze to okno było? Przecież taki dzieciak spod parapetu nie wystaje jeszcze! Dziesięciolatek musiałby się postarać żeby wylecieć, a co dopiero taki krasnal.

Odpowiedz
avatar sp911
2 2

Skąd wiesz jak wyglądało mieszkanie? Ja mam na przykład oparcie łóżka tuz pod oknem, więc dojście do okna nie sprawiałoby u mnie żadnego problemu.

Odpowiedz
avatar Anais
3 3

będę czekała na Twój powrót - jesteś WIELKI

Odpowiedz
avatar MsPilotka
4 6

Dlaczego Twoje konto i jeszcze zaszczurzonego (uwielbiam Wasze historie) są zamknięte?! Czysty zbieg okoliczności, czy...?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

a bez nich piekielni to już nie to samo... wielka szkoda. ale najwyraźniej powody mieli i nie wypada nam już w to wnikać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

To dziwne, bo i Michu, i Zaszczurzony, i Doktor (chociaż co do niego to dużo ludzi miało wątpliwości, czy w ogóle jest lekarzem). Pocieszeniem jest fakt, że Traszka, huudaa i paru innych jeszcze działają. Przypadek, czy...? W każdym razie piekielni.pl stracili dwóch z moich ulubionych użytkowników :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

właśnie niedawno zauważyłam, że i Doktor zniknął... trochę szkoda, bo same historie miał niezłe, tylko te komentarze:P pewnie taki dziwny zbieg okoliczności. a historie Zaszczurzonego i Micha to był mój stały punkt programu, tym bardziej, że w temacie, który bardzo mnie interesuje...

Odpowiedz
avatar forest
3 5

WIELKI szacun dla Ciebie Michu. Dla Twojej pracy i oddania dla ludzi.Jak to powiedział wielki poeta: the rest is silence...Życzę Ci wszystkiego najlepszego ...i spokojnych snów...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 stycznia 2012 o 23:19

avatar konto usunięte
2 4

@michu2606xyz: Dziękuję za wszystkie historie. Wszystkie były MOCNE. Teraz Twoje konto jest zamknięte... O nic nie pytam - musiałeś mieć swoje powody. Tak jest źle dla nas, ale lepiej dla Ciebie - internet to wielki pożeracz czasu. Tak więc nie namawiam do powrotu, tylko życzę dużo szczęścia w świecie realnym i w pracy. TRZYMAJ SIĘ!

Odpowiedz
avatar amarylis5
4 6

Nie wiem Michu czy tu jeszcze zaglądasz ale chciałam tylko powiedzieć, że my tutaj czekamy na Twój powrót...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2012 o 16:53

avatar alex
5 7

Panowie, dziękuję, kończymy... Już wystarczy. Walczyliśmy... Dziś Ona była lepsza... dzięki za tę walkę - dziś wygrała Ona, może jutro wygra życie - nowe życie, które dajesz. Może zabrzmi to jak herezja, jakbym czyniła Cię Bogiem, ale tak to właśnie jest. Czasem po takim wypadku, kiedy Tobie, czy takim jak Ty uda się wydrzeć człowieka ze szponów śmierci to życie jest inne, nowe, często lepsze, bo ze świadomością, że darowane, że mogło go nie być... To życie jest tak strasznie kruche, wystarczy chwila nieuwagi... Raz jeszcze dziękuję, że JESTEŚ, bo to tak ważne, by być i działać!

Odpowiedz
avatar stelline
0 2

Są takie tragedie, które najlepiej komentuje brak słów. Nie wiadomo, co powiedzieć, kiedy kłucie w sercu po przeczytaniu takich słów, jest takie nieznośne, nie dające spokoju, a ma się świadomość, że Ty- bezpośredni świadek tych wydarzeń, musisz odczuwać ból jeszcze głębszy. Życzę Ci dużo siły i głębokiego, życiowego powodzenia.

Odpowiedz
avatar adolfpatyk
0 2

Przykro mi że akurat tę historię tak komentuję, ale jest najnowsza, więc jest szansa, że przeczytasz komentarz. Specjalnie założyłam konto, żeby powiedzieć - michu, wróć. No to jest naprawdę nie fair, że z zaszczurzonym synchronicznie zniknęliście. Skąd teraz młodzi kierowcy będą czerpali wiedzę, jak należy reagować, kiedy karetka jedzie na sygnale??

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 12

No dobrze, moi mili, wróciłem :) Tylko nick taki bardziej pasujący do portalu. I zaraz się biorę do roboty.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

no to jeszcze tylko czekamy na come back Zaszczurzonego:) @adolfpatyk ma rację:D

Odpowiedz
avatar Samenta
2 4

Ludzie, wszyscy piszecie, że jest wielki, silny itd. A to nie o to chodziło. Ta historia właśnie uświadomiła mi, że istnieją na świecie jeszcze ludzie, którzy CHCĄ pomagać. Że nie widzą w tym szansy zarobku, tylko autentycznie pomagają. Według mnie, to nie nazywa się siła. To się nazywa... chyba nie ma słowa, które odpowiadałoby tej konkretnej sytuacji. Najbardziej poruszyło mnie to, że nie tylko ty się do tego przyłożyłeś (choć praktycznie cała akcja odbyła się po to, żeby dać rodzice czuli, że chociaż próbowaliście. Że szanse mieliście nikłe, a jednak się nie poddawaliście i liczyliście na cud), tylko wszyscy. Szef, inni ratownicy... to daje mi nadzieję, że na tym świecie są jeszcze ludzie, którzy chcą pomagać. Może jestem jedną z niewielu osób, które mniej skupiły się na nieszczęściu dziecka i rodziny, bardziej na Michu, jednak myślę, że inni wyrazili już dostatecznie co czują. A ja mam podobne odczucia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

A propos dzieci... Mocne słowa jak na czternastolatkę, nieprawdaż?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Sweter w tej historii piekielna jest śmierć. A chłopca to mi szkoda tyle go ominęło mam dopiero 13 lat ale i tak dużo mam za sobą. To uczucie dostania pierwszej 6, zdanie egzaminu trzecio- i szóstoklasisty z bardzo dobrym wynikiem. kto wie może dzieciak za 30 lat stworzyłby wynalazek na miarę elektryczności. Gratuluję akcji ratowniczej.

Odpowiedz
avatar TrissMerigold
3 5

Największym zeszmaceniem tej strony są dzieci, które chyba nie rozumieją słowa pisanego. Co tu jest piekielnego? Niepotrzebna tragedia, brak odpowiedniego wkłucia. Sweter jak dla mnie jesteś zwykłą smarkulą żeby nie powiedzieć ostrzej, która mało przeżyła, a krytykuje jakby czort wiedział jak długo żyjesz i co widziałaś oraz przeżyłaś. Jesteś ode mnie 11 lat młodsza (o ile faktycznie masz te 14 lat) i po twoich komentarzach mam ochotę wyć o wprowadzenie cezury wiekowej. Dzieci neo już się pojawiły i ty jesteś jednym z nich mały, żałosny niebieskisweterku.

Odpowiedz
avatar TrissMerigold
2 4

Przesadzasz i to bardzo. Są lekarze, którzy człowieczeństwa nie zgubili gdzieś po drodze z akademii do szpitala. W swoim życiu spotkałam dwóch lekarzy z prawdziwego zdarzenia: dzięki jednemu żyję, a dzięki drugiemu chodzę. Nie wierzysz, że są jeszcze lekarze z powołania? To masz pecha, ale nie obrażaj tych prawdziwych Lekarzy. Zgorzkniała, cyniczna no właśnie kto? Dorosła kobieta czy kolejna małolata, która udaje wszechwiedzącą i doświadczoną bardziej od samej Matki Ziemi. Nie wierzysz to nie wierz, ale nie obrażaj.

Odpowiedz
avatar 54d1
0 0

Powiem tak, jestem facetem, a czytałem tę historię ze szklistymi oczami. Chciałem też dodać, że macie mój wielki szacunek za taki wysiłek i poświęcenie, nawet pomimo tego, że od początku wiedzieliście, że nie będzie dobrze. Szczerze podziwiam.

Odpowiedz
avatar TaPiekielna
-1 1

Wiesz chciałbym w przyszłości ratować ludzi, ale po przeczytaniu tego się rozpłakałam.To musi być straszne... Widzieć takie coś, ratować i w końcu się poddać...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

Myślę sobie, że pewnie jesteś starszy dwa razy ode mnie. Myślę sobie, że w porównaniu do Ciebie, to jeszcze mało widziałam. Ale pierwszej reanimacji dziecka się nie zapomina. A już pierwszy zgon dziecka jest zdarzeniem, które nie opuszcza nigdy. Moja śmierć miała brązowe oczy. Pozdrawiam, życzę dużo siły i zawsze ciepłej kawy :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2013 o 2:29

avatar tuxowyznawca
0 0

Faktycznie nie da się tego opisać krótkimi słowami. Do tego nie da się przyzwyczaić. O ile można wytrzymać widok iluś zgonów, to nie da się wytrzymać bezradności, szczególnie będąc praktycznie jedyną osobą, która umie coś zrobić; umie, ale cokolwiek by nie robić, nie da się.

Odpowiedz
Udostępnij