Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o piekielnej mamusi tudzież obojętności ludzi którzy powinni interweniować, a może…

Historia o piekielnej mamusi tudzież obojętności ludzi którzy powinni interweniować, a może obu na raz. Gdy chodziłam do podstawówki, kawał czasu temu, miałam dość zgraną klasę. Siedziała ze mną w ławce jedna dziewczyna, z niepełnej rodziny – mieszkała w dwupokojowym mieszkaniu z dwójką młodszych sióstr i matką. Ojciec zostawił rodzinę jakieś dwa lata wcześniej na swej żony numer cztery (ogółem miał ich chyba pięć, choć być może więcej) z każdą ze swych wybranek miał dzieci, z większością dwójkę lub trójkę, także gromadka spora. Kontaktów raczej nie utrzymywał, nie wiem nawet czy był w stanie wywiązywać się ze swych obowiązków alimentacyjnych, także udział jego w wychowaniu był raczej niewielki. Za to matka owej dziewczynki miała nader ciekawe metody. Sprawa raczej nie wyszłaby na jaw (mamusia jak spory odsetek rodzin w tym kraju praktykowała z namaszczeniem zasadę, że brudy pierze się w domu) gdyby nie to, że mając lat jedenaście człowiek zaczyna kojarzyć, że coś jest nie tak i próbuje sobie jakoś poradzić czy z zaistniałą sytuacją czy swoimi uczuciami.

Otóż któregoś dnia owa koleżanka postanowiła podzielić się z nami jakie to metody wychowawcze praktykuje jej rodzicielka – za każde, nawet najmniejsze przewinienie dziewczynki dostawały pasem lub kablem. Nawet te nieumyślne, a co więcej lanie dostawały zbiorowo, wszystkie trzy, a ilość razów była dostosowana do wieku danej siostry. Jak to wygląda na przykładzie? Na urodzinach najstarszej jedna z nich zbiła szklankę, całkowicie przypadkiem, po prostu strąciła ją ze stołu łokciem nakładając sobie kawałek tortu na talerz. Mamusia poczekała aż wszystkie dzieciaki rozejdą się do domów, po czym wzięła pas - najmłodsza dostała dwa razy, starsza (która zbiła naczynie) trzy, a najstarsza dostałaby cztery, ale że miała urodziny, dostała raz mniej (w ramach prezentu chyba). My, wtedy jeszcze dzieci, szybciutko pochwaliłyśmy się zasłyszaną informacją swoim rodzicom. Nikt raczej nie poczuł się w obowiązku interweniować, prócz jednej z matek, należącej do trójki klasowej i rady szkoły. O metodach pani X została poinformowana nasza wychowawczyni, a następnie pedagog szkolna. Matka dziewczynki została wezwana na przesłuchanie do szkoły, oczywiście wszystkiego się wyparła, jednak przyparta do muru przez pedagog i psycholog, przyznała się do wszystkiego i obiecała poprawę. Po powrocie do domu zaczęła się drzeć na córki, że jej wstydu narobiły(sic!) i oczywiście dostały za karę pasem. Koleżanka po powrocie do szkoły poprosiła nas byśmy nikomu więcej nic nie mówiły, bo będzie jeszcze gorzej, wezwana do pedagog na rozmowę kontrolną oczywiście powiedziała, że już jest lepiej i mama już ich nie bije. Wszystko zostało po staremu, mamunia dalej zajmowała się „wychowywaniem” córek, a pani pedagog i szkoła byli zadowoleni z wypełnionego obowiązku. Nikt się więcej sprawą nie interesował.

szkoła mamusia i metody wychowawcze

by mikado188
Dodaj nowy komentarz
avatar zireael
1 5

a nie z dwiema siostrami? Obie formy są poprawne, ale mnie zawsze uczono ze forma "dwiema" jest bardziej.. odpowiednia:) tak, wiem, czepiam się, ale historia i tak na (+)

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
8 10

A skąd w szkole mieli wiedzieć, że nie przestała bić skoro nikt im nie powiedział?? Jak wszyscy udawali, że jest ok, co szkoła jeszcze mogła zrobić?

Odpowiedz
avatar mikado188
5 7

Moim zdaniem mogła poinformować opiekę społeczną czy policję o przemocy w rodzinie. Panie psycholog i pedagog zapewne były świadome, że bicie się nie zakończy tylko dlatego, że upomniały matkę. Osoby, które w ten sposób wychowują dzieci nie zmieniają się magicznie po jednej rozmowie i nie wierzę, że wyżej wymienione tego nie wiedziały. Mam koleżankę, która jest pedagogiem, a w tym roku kończy psychologię i wiem, że przemocy w rodzinie poświęca się dużo materiału na tych dwóch kierunkach. Sporo rzeczy można wywnioskować z samego zachowania dziecka, ale pani pedagog łatwiej jest od czasu do czasu zrobić dzieciom testy predyspozycji naukowych i badania na dysleksje niż zająć się czymś, co wymaga o wiele większego zaangażowania.

Odpowiedz
avatar slodkaczaszka
2 2

O święta naiwności! Jak gdyby jedno wezwanie rozwiązywała sprawę kiedykolwiek.

Odpowiedz
avatar znmd
1 3

No, ale na forach wciąż będą pojawiać się grupki nieodpowiedzialnych sentymentalistów, chwalących, jakie to "dawne metody wychowawcze" są super, że "kiedyś był pas i kabel i nikomu to nie przeszkadzało"...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

historia mocna ... no i to jest patologia cicho w ścianach a nie klaps na parkingu ... dla krytykujących stare metody wychowawcze tutaj chyba widać różnice pomiędzy wychowawczym klapsem a biciem ? to tak jak dostać z liścia od kobiety za obrazę a mieć ryj obity przez kiboli... oby pseudo-poprawni-politycznie wychowywali swoje dzieci a nie cudze :)

Odpowiedz
Udostępnij