Chińska restauracja w jednym ze śląskich miast.
Strona internetowa jak się patrzy, ceny przystępne. Postanowiłem zamówić sobie coś do jedzenia - angina mnie rozłożyła (dopiero 2 dzień antybiotyku, więc na dzisiejszą aurę pogodową nie ma sensu się narażać), bo w lodówce pusto jak w głowie pewnej pani Joli R. Wybrałem sobie z ich obszernego menu pozycje pt. "wieprzowina w 5 smakach", "mini sajgonki" i "banan w cieście". W sumie ok 26 zł. Na stronie internetowej jak byk - dowóz od 25 zł w mieście. Myślę ok. (knajpa oddalona o jakieś 900 metrów od domu, a i tak nigdy w niej nie byłem, jakoś nie było okazji).
Dzwonię.
[Ch]- Chińczyk
[j] - ja
Ch: Co?
j: Czy to restauracja "żółty śnieg" (nazwa zmieniona)
Ch: Da .
j: Chciałem zamówić (i tu sypie się lista życzeń).
Ch: Tajgon nie ma, banan nie ma.
Myślę, ok... trudno.
j: To zamiast sajgonek wezmę te krewetki w cieście, a zamiast banana tego ananasa w sezamie
Ch: Krewetka nie ma, ananat nie ma.
j: A co jest?
Ch: Wtytko.
Już zaczynam się wkurzać, bo samej tej wieprzowiny mi nie przywiozą - kosztowała 16 zł. Pomyślałem - trudno wezmę jeszcze kurczaka słodko-kwaśnego (14 zł), to będę miał na później (napromieniuję w mikrofali).
j: To poproszę jeszcze tego kurczaka w sosie słodko kwaśnym.
Ch: Dobde.
Łooo, coś w końcu jest !
j: To wszystko.
Ch: Nie pdywiezie
j: Czemu?
Ch: Za mało.
j: Przecież przywóz od 25 zł.
Ch: Bedyna drogo, od tydietdi piet.
W myślach już się przejadłem tym ich jedzeniem.
j: To co za te 5 zł mogę dokupić ?
Ch: Jete jeden kutak.
j: Nie chcę, bo to za drogo.
Ch: My dolitamy za opakowanie po zloty! Panu opłaca dwa kutaki do jednego.
Ja już sfrustrowany jak nie wiem. Ale wpadłem na coś genialnego - puszkowana herbatka z żeń-szeniem za 3 złote w menu.
j: Herbatkę z żeń-szeniem. To już jest 35 zł.
Ch: Jak chce pan. Ale nie mytli w ogóle. Nie opłaca!
j: Trudno. Proszę wieprzowinę, kurczaka i herbatkę z żeń-szeniem.
Ch: Gdzie pdywiec?
j: Zarąbista 323.
Ch: Nie ptywiode.
j: Czemu?
Ch: Nie wiem gdie to jest. Ale sprawde na gogle!
j: To jest na wprost od was. Pierwszy dom z 3 (takie mam osiedle, że są stare familoki, obok tego kilka nowych domów i w jednym z nich siedzę ja. Reszta działek czeka na zabudowę).
Ch: Nie ptyjade bo da daleko.
j: Ale to jest niecały kilometr od Was!
Ch: Nie i koniet! Pan dpiedala! - I tu trzask słuchawki.
Kojarzy mi się to trochę z kabaretem ani mru mru :) Jedno jest pewne: przy takim stosunku do klienta i zapale do pracy długo nie pociągną.
gastronomia
Wiesz, nie każda działalnośc musi przynosić zysk - może być np. pralnią...
OdpowiedzTo samo i mnie przyszło do głowy
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 stycznia 2012 o 21:19
Mam niedaleko domu fryzjerkę - praktycznie co drugi dzień wywiesza na drzwiach kartkę, że jej nie ma, lokal jest potwornie drogi, a nawet jak pracuje, to obsługuje może 2 klientów dziennie. Zawsze mnie intrygowało, co dzieje się tam na zapleczu.
OdpowiedzTo nawet nie musi być pralnia. Może ten chińczyk jest tylko pracownikiem (a nie właścicielem), ma płacone od godziny pracy (a nie np. od tego, ile sprzeda) i zwyczajnie czasem mu się nie chce obsługiwać jakiegoś klienta.;)
OdpowiedzDokładnie tak samo myślę :D Knajpa stoi tam już ponad rok. Ale jedna rzecz mnie od tej myśli odciąga : knajpa ta jest naprzeciw komisariatu (chociaż pod latarnią najciemniej) :D
OdpowiedzNaprzeciwko komisariatu żeby konkurencja nie przychodziła w sprawie "ochrony".
OdpowiedzTzn. sądzę że komisariat jest zwykły, jakby to rzeczywiście była pralnia to zareagowałyby wydziały gospodarcze czy przestępczość zorganizowana - których zazwyczaj na zwykłych komisariatach brak.
OdpowiedzPlus za zapis dialogu :D
Odpowiedz"kutak" mnie rozłożył na łopatki :D po cichu sobie to czytałam :D
Odpowiedzmnie rozlozylo "pan dpiedala!" ;)
OdpowiedzO kutwa. Chłyt materkingowy jak się potrzy.
OdpowiedzUbawiłam się :)
Odpowiedz"Nasz klient-nasz pan" ;P. A może zupkę chińską trzeba było zamówić ;P ?
OdpowiedzKlient nać-pannnn!
OdpowiedzPopłakałam się :D Zapis dialogu wspaniały :D:D:D
OdpowiedzSkojarzenia z Ani mru-mru jak najbardziej na miejscu :)
OdpowiedzTak? Tak. Tak? Tak. NIE MA ;p
OdpowiedzSposób w jaki przekazałeś przebieg rozmowy kładzie na łopatki. Poległam przy kutaku a potem było już tylko gorzej;) Generalnie ubawiłam się po pachy:)
OdpowiedzHahah, rzeczywiście, niezły meksyk. Możesz z łaski swojej wysłać dokładniejsze namiary (może być na PW) - też jestem z aglomeracji śląskiej, a takich restauracji wolałabym się wystrzegać... ;) Dodatkowo, lubię orientalną kuchnię, więc wiesz...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2012 o 22:19
Nać klyent naćpanyyy
OdpowiedzGenialnie oddałeś chińską wymowę polskiego
OdpowiedzAle jaki kulturalny. "Pan dpiedala!", a nie po chamsku "dpiedalaj!".
Odpowiedz