Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na 2 roku studiów mieszkałem w mieszkaniu - molochu - 4 pokoje,…

Na 2 roku studiów mieszkałem w mieszkaniu - molochu - 4 pokoje, 9 studentów stłoczonych na poddaszu. Mieliśmy wspólną kuchnię i 2 łazienki. Mieszkała z nami parka - powiedzmy Adam i Ewa. Ona - początkowe stadium blacharyzmu, jeszcze nie najgorsze, On - student AWFu i fan hip-hopu, w sumie fajny chłopak ale z niemiłymi nawykami. Problemem na mieszkaniu był syf. Momentami nie było nawet jednego czystego talerzyka w całej kuchni, dolne pokłady naczyń w zlewie przyrastały do niego a kosz na śmieci ginął pod pryzmą odpadów. O zapachu nawet nie wspominam. Początkowo ja i 3 inne osoby próbowaliśmy to sprzątać, zmywaliśmy sterty nie swoich naczyń, kosz na śmieci osobiście wynosiłem 9 razy z rzędu. Po pewnym czasie, gdy prośby, groźby i karteczki na lodówce nie pomagały, rozpocząłem (i nie tylko ja) strajk - korzystałem tylko ze śmietnika w pokoju, swoje naczynia trzymałem też w pokoju, w kuchni niczego nie swojego nie dotykałem. Wtedy właśnie osiągnęliśmy opisany powyżej stan nie-czystości.

Od początku podejrzewaliśmy że siłą sprawczą tego armagedonu był Adam, gdyż wykazywał on dużą aktywność w kuchni (oj cuda potrafił ugotować dla siebie i Ewy), ale NIGDY nie zauważyliśmy żeby zmywał naczynia. Chyba mieliśmy rację, obecnie, gdy ta parka się wyprowadziła, mieszkanie aż błyszczy.
Ewa zaś najbardziej pomstowała na stan naszej kuchni - ale nigdy nie powiedziała tego bezpośrednio. Tylko głośne narzekania dobiegające przez ścianę, w których obwiniała wszystkich po kolei oprócz Adama o bycie "paskudnymi brudasami" obwieszczało jej niezadowolenie. Raz, jak mieli przyjechać jej rodzice, postanowiła posprzątać. I zrobiła to bardzo dokładnie, choć tych wszystkich narzekań i obelg pod swoim i kolegów adresem co wtedy się nasłuchałem do końca życia nie zapomnę. Oczywiście zwieńczeniem całej akcji było tournee Ewy po pokojach celem obwieszczenia "Ja całe popołudnie sprzątałam, uszanujcie to i trzymajcie porządek, bo nie chce mi się za was całej roboty odwalać!". Cóż, wszyscy inni potrafili 2 godziny szorować kuchnię w weekend i się tym nie chwalić.

Ciekawe jak im się mieszka na nowym mieszkaniu - kto tym razem jest winny niewątpliwego syfu :)

by TomX
Dodaj nowy komentarz
avatar ross13
3 3

Zauważam dziwny problem młodych ludzi - nie potraficie rozmawiać! Przecież można było zwrócić słownie, a nie samemu sprzątać i cierpieć jak "męczennik". Bez akcji nie ma reakcji! Mieszkałem w akademiku i miałem kolegę z roku, który mył się raz na miesiąc a po sobie zostawiał brud i niemyte naczynia. Powiedzieliśmy mu co o tym myślimy, łącznie z informacją, że następnym razem wsadzimy go siłą pod prysznic i zdezynfekujemy domestosem. Dziewczyny mieszkające w naszym segmencie przyłączyły się do akcji i dopingowały kolegę przytpominając mu codziennie o myciu zarówno siebie samego jak i naczyń. Efekt - kolega nauczył się kąpać, myć naczynia, chodzić do fryzjera, sprzątać po sobie, wynosić śmieci itp. itd. Zaznaczam, że nasza akcja nie była siłowym rozwiązaniem problemu, lecz wyłącznie słownym. tak trzeba robić! Nie żalić się nad sobą i sprzątać za kogoś, tylko napominać i przypominać, a gdy to nie pomoże to społeczny ostracyzm jest wręcz wskazany.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2012 o 10:10

avatar meg
2 2

Nie mogę nigdy się nadziwić jak można żyć w takim stylu, bałagan bałaganem, ale jak formy życia z lodówki są na ewolucyjnym etapie wynalezienia ognia, to już naprawdę coś nie tak. Pisałam tu jakiś czas temu w jakim stanie moja znajoma znalazła mieszkanie po roku wynajmu przez miłych studentów, sama mieszkałam z dziewczyną, która ze swojej połowy pokoju zrobiła sobie barłóg. Miałyśmy pokój podzielony na pół przez stół i biurko, a jej część przypominała rodzaj fortyfikacji z poduszek i krzeseł jakie robiło się w dzieciństwie z dodatkiem książek i wielkich arkuszy papieru (studiowała budownictwo). Pościel zmieniała co dwa- trzy miesiące, łóżko ścieliła raz w tygodniu ściągając całą pościel w jeden kąt łóżka, sprzątanie pokoju z jej strony było wielkim świętem, mycie naczyń podobnie - z tym, że to mnie obchodziło (dopóki nie zajęła całego blatu) bo każda miała swoje. Co do tego co zauważył ross13 - nie umiemy rozmawiać, bo nie umiemy też przyjmować krytyki - jesteśmy wychowani w przekonaniu, że jesteśmy najmądrzejsi na świecie i nieładnie jak nam się próbuje wmówić coś innego. Efekty moich prób zwrócenia uwagi koleżance - foch plus "a co cię to obchodzi u ciebie jest porządek" "i tak cię ciągle nie mam w pokoju" i bla bla ból serca, że ktoś śmiał naruszyć jej strefę. A jak dwa lata później miałam problemy z inną współlokatorką, młodszą o trzy lata - wszelkie próby zwrócenia uwagi zamieniały się w płaczliwe histerie. Może problem leży po mojej stronie, ale miałam wielu współlokatorów (akademik to niezła rotacja) a tylko z tymi jakoś nie szło się dogadać.

Odpowiedz
avatar nisza
2 2

Ross13, problem taki tylko,ze nie na kazdego to dziala, wiesz? Widac Wasz kolega byl w stanie ruszyc tylek i cos ze soba zrobil, ale sa tez osoby niereformowalne. Sama z taka jedna dziewoja mieszkalam, jedynym skutkiem prosb i grozb byly fochy i obrazone miny polaczone ze wzdychaniem i wywracaniem oczami, a na dokladke wpisyi na blogu jakich to ona ma okropnych wspolokatorow, ze ona wiedziala, ze nikt nie bedzie sprzatal na tym dunym mieszkaniu i ze nie moze doczekac sie wyprowadzki... Inny moj wspolokator tez mial okresy,ze dlugo nie sprzatal, na szczescie raz na jakis czas dostawal napadu maniakalnego sprzatania, wiec od biedy uznac mozna,ze srednia sie zerowala, ale no niestety - nie zawsze sie da pokojowo rozwiazac tego typu konflikty (ba! w ogole czasem jest to niemozliwe)...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2012 o 11:25

Udostępnij