Historia o poszanowaniu kultury i wartości chrześcijańskich. ;)
Najpierw rys sytuacyjny. Posiadam rodzinę na wsi, przez którą zostałem klika lat temu zaproszony na odpust. Była to uroczystość odbywająca się w nieco ważniejszym sanktuarium, na którą wierni zjechali się z okolicznych wsi i miasteczek.
Ze względu na dużą liczbę gości, główna Msza Św., tak zwana suma, odprawiana była przez zaproszonego biskupa na powietrzu, przy specjalnie przygotowanym na tę okazję prowizorycznym ołtarzu. Jednym z punktów uroczystości było poświęcenie zboża, które następnie wierni mogli zabrać do domu i dorzucić do swoich nasion - taka tradycja. Pod ołtarzem leżało około dwudziestu pełnych worków, których zawartość po dokonaniu obrzędu chętni mogli rozdzielić między sobą. W domyśle - każdy miał wziąć symboliczną ilość, aby zboża starczyło dla każdego, w końcu przecież cała procedura ma wymiar symboliczny i, mówiąc kolokwialnie, "liczy się sam gest". Rzeczywistość zweryfikowała jednak plany organizatorów.
Kiedy tylko msza się skończyła, wiele osób dosłownie rzuciło się na worki, bojąc się, że zboża dla wszystkich zabraknie. Większość wiernych brała dla siebie niewielkie ilości, np. mój wujek wsypał ledwie garstkę do małej, zamykanej torebeczki. Mimo to, kilkadziesiąt osób sprawiło, że pod ołtarzem zaczęły się dziać dantejskie sceny.
Niektórzy ładowali zboże do własnych, przyniesionych ze sobą worków (!) czy wielkich reklamówek, byle jak najwięcej i jak najszybciej. Jeden mężczyzna, w nienagannym garniturze, pod krawatem, bezceremonialnie zarzucił sobie cały worek na ramię i uciekł z nim, biegiem. Wory zaczęto rozrywać w kilka osób, żeby nie tracić czasu na ich rozwiązywanie. Najlepiej zapamiętałem dwie starsze kobiety, wyrywające sobie worek z rąk, w sposób przedstawiony na czołówce "Familiady", z rzepką, obrzucając się nawzajem wyzwiskami. Wszystko to na oczach kilku setek skonsternowanych wiernych i duchownych. Oczywiście skończyło się tak, że zboża dla wszystkich chętnych brakło i to dosłownie po kilkunastu minutach. Na ambonę wyszedł ksiądz prosząc, aby ci, którzy nabrali ponad miarę, podzielili się z tymi, którzy jeszcze nie mają. Nie widziałem, żeby ktokolwiek go posłuchał, poza tymi, którzy sami dla siebie wzięli symboliczne ilości.
Zastanawiam się co kierowało tymi ludźmi, których pazerność zepsuła cały charakter uroczystości. Czy może liczyli na to, że im więcej będą mieli poświęconego zboża, tym Bóg łaskawiej spojrzy na ich uprawy? A może po prostu wyszli z założenia, że skoro darmo dają, to trzeba brać jak najwięcej? A może jeszcze coś innego. Wracając już do samochodów, mijaliśmy dwie kobiety, najpewniej matkę z córką. Młodsza niosła dwie pełne reklamówki zboża, aż ciężko jej było iść, a starsza, ze skwaszoną miną komentowała:
- Trzeba było więcej wziąć. Kowalskie więcej wzięły.
Wiara wiarą, tradycja tradycją, ale od sąsiadów trzeba być lepszym.
wieś spokojna wesoła
No i właśnie tacy ludzie psują potem obraz Kościoła :/ Organizatorzy chcieli dobrze, fajną inicjatywę podjęli, a ludzie jak zawsze musieli to zepsuć :/
OdpowiedzKlękajcie narody przed świętym ziarnem, ono wasze plony zwielokrotni i szczęście do domu przyniesie. A tak serio to nigdy głupota ludzka zadziwiać mnie nie przestanie.
OdpowiedzPopełnili podstawowy błąd organizacyjny - mam nadzieję, że wyciągną wnioski i następnym razem zatrudnią 2-3 osoby (na pewno chętni wolontariusze się znajdą), które będą wydzielać. Na bydło nie ma innej rady, a bydło w każdym stadzie się znajdzie.
OdpowiedzMoże mieli na tyle zaufania do ludzi, że liczyli na ich uczciwość. Jak rozdają 6 stycznia kredę, to też leży ona przy wejściu i jakoś garściami jej nie biorą ;] To samo z gazetkami w kościele - nie trzeba ich pilnować 24 godziny na dobę. Kto by pomyślał, że rzucą się na garść zboża... Chociaż w sumie jest ono bardziej przydatne, niż kreda ;)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 stycznia 2012 o 11:46
Spróbuję się dowiedzieć jak było w kolejnych latach, niestety nie zdarzyło mi się już później uczestniczyć w tej uroczystości (a szkoda, bo poza tym incydentem bardzo miło ją wspominam).
OdpowiedzWydawało im się, że ludzie uszanują jednak msze świętą i obecność biskupa.
OdpowiedzGarniturowiec rozje*ał system :D
OdpowiedzPo pierwsze, szkoda, że nie nakręciłeś filmu :D Po drugie, typowa polaczkowatość, darmo? Bierem...
OdpowiedzNiestety, działo się to w czasach, kiedy jeszcze telefony komórkowe z możliwością nagrywania filmów nie były zbyt powszechne. Jeśli się nie mylę w szacowaniu dat, sam miałem wtedy chyba taki z podczepianym aparatem, którego raczej ze sobą nie nosiłem.
OdpowiedzNastepnym razem święćcie drut żyletkowy luzem, bo jak Polak widzi darmo to wszystko weźmie, już tu nawet byłą opowistka o kobiecie , kóra pakowała mężowi kanapki w worki na psie odchody , bo na papier śniadaniowy trza dać a te sobie wiszą - to jeno brać.
OdpowiedzSami Swoi - "Prawo prawem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie". Nic dodać nic ująć.
OdpowiedzWelcome to the jungle, welcome to the jungle ... a tak na serio niestety widać, w jak wielkim poważaniu ludzie mają naukę Kościoła. Darmo coś dają? BIEREM! Bo przecież nas na nic nie stać.
OdpowiedzMysle, ze nie tyle przejeli sie swietoscia, co oszczednoscia. Nie znam sie, co prawda, na cenach zboza, ale worek ziarna to pewnie spora kasa w kieszeni. Proponowalabym tez na czas tej konkretnej mszy zmienic nazwe z "kosciola" na "stajnie". Moze do kogos dotrze.
OdpowiedzNo - spora kasa - całe ~25 PLN... Nawet jak się nie znasz - wystarczyło w google sprawdzić cenę za tonę i podzielić.
Odpowiedz:( A to Polska właśnie...
OdpowiedzZnasz Lee ten kraj, gdzie orzeł w herbie...
OdpowiedzU nas na Szczepana (26.12) święci się owies (jak wszędzie zapewne). A potem ludzie rzucają w księdza tym poświęconym owsem. W tym roku przeszli sami siebie i na księdza z góry z wora (?) owsem sypnęli. Owies jak owies, poświęcony, bo poświęcony, ale co mają potem powiedzieć biedne panie sprzątające kościół? :)
Odpowiedza co ma ksiądz powiedziec...,a i zapewne bielizna kościelna (tak sie to zwie) nadawała się do prania...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 stycznia 2012 o 18:07
Ehh aż mi się przypomniał filmik który kiedyś widziałem - otóż w jakimś mieście burmistrz/prezydent zrobił wigilię na głównym placu - każdy mógł podejść i wziąć sobie coś ze stołu. Zanim jeszcze zdążył życzyć wszystkim wesołych świąt na stole nie było już nawet ozdób...
Odpowiedzu mnie na wsi w Boże Ciało ludzie biorą symbolicznie brzozową gałązkę z ołtarzy podczas procesji. W praktyce to wygląda jak atak szarańczy
Odpowiedzdziwisz się?
OdpowiedzCytując kabaret Neo-Nówka : "Lucjan, to ja tych Polaków daję do czyśćca. - Stary, to ty nie wiesz? Polacy już tam byli. Czyściec teraz do nazwy pasuje, nic tam nie ma wszystko posprzątali"
OdpowiedzHistoria tyleż tragiczna co nawet na swój sposób śmieszna. Bo czemu się dziwić po 45 latach komunizmu i obecnie rozkwitającej epoce laicyzacji ? Ludzie po prostu nie rozumieją sensu tego wszystkiego. "Gdy srebrników garść nauczyła nas że, kiedy dają to brać, każdy głupi to wie" - te słowa Budki Suflera mają już około ćwierć wieku... Lecz jak bardzo są dziś aktualne.
OdpowiedzCzy to przypadkiem nie miało miejsca w niejakim Ludźmierzu ?
Odpowiedzpodoba mi się, naprawdę... acz nie chce mi się wierzyć, co by ludzie już tak totalnie zbaranieli.
OdpowiedzNa kilkuset gości była to kilkunastoosobowa grupka, ale wystarczyła by popsuć atmosferę.
OdpowiedzZasada jest z,że wszyscy ludzie są równi ....ale nie zapominajcie,że są równiejsi. Dedykuje ten opis ludziom z Bytomia Biszczy i Biłgoraja . Samo życie Orwel miał rację.
OdpowiedzPrzez takie sytruacje Kościół (jako ludzie) traci na wartości. Smutne,ale prawdziwe....
OdpowiedzWydaje mi się, że to jest spowodowane jeszcze niewyplewioną PRL-owską mentalnością, gdzie nic nie należy do nikogo, a jak nie jest "podpisane" znaczy - "brać ile wlezie, nie ważne co i po co, zawsze może się przydać".
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 stycznia 2012 o 9:31
"Sąd sądem, ale sprawiedliwość po naszej stronie musi być" powiedziała matka Pawlaka dając mu do ręki granat.
OdpowiedzKatolicyzm po polsku - jak Jezus w świebodzinie - na zewnątrz beton, w środku pusto. Bezrefleksyjne klepanie "pacierzy", chodzenie do kościoła żeby zobaczyć kto chodzi, żeby mieć temat do plotek, wreszcie "bo co ludzie powiedzą".
OdpowiedzW mojej parafii jest podobny zwyczaj w marcu, o ile się nie mylę, We mszy uczestniczą wtedy piekarze (ich patronem jest patron naszej parafii), którzy na tę okazję pieką wspaniałe chleby i bułeczki tworząc z nich piękne dekoracje ołtarza, w całym kościele pachnie wtedy świeżym pieczywem. Zazwyczaj stoją tez 2-3 wielkie kosze z kajzerkami, które ksiądz błogosławi i wierni mogą później zabrać do domu - również symbolicznie, żeby dla każdego starczyło. Pamiętam, jak ładnych parę lat temu babcie rzuciły się z dużymi 'bazarowymi' torbami i ładowały bułki po brzegi. Oczywiście nie starczyło dla wszystkich. Zadowolone ze swojej zdobyczy babcie plotkowały przed kościołem, kiedy proboszcz rozdawał pozostałym elementy dekoracji - olbrzymie bochenki, pięknie zdobione, aż szkoda było jeść te małe dzieła sztuki. Oczywiście babcie, dowiedziawszy się, że inni dostają 'lepsze' i większe chleby wyskoczyły z pretensjami do księdza, że też chcą, że im też się należy...
Odpowiedz"Posiadam rodzinę na wsi, przez którą zostałem klika lat temu zaproszony na odpust." Czyli podsumujmy: - wieś zaprosiła Cię na odpust - posiadasz rodzinę (można wiedzieć jak często i czy dzieci poniżej 15 lat również?)
Odpowiedz