Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Grasowała kiedyś po Warszawie cwana Cyganka, która robiła ludzi „na obrączkę”. Metoda…

Grasowała kiedyś po Warszawie cwana Cyganka, która robiła ludzi „na obrączkę”. Metoda była prosta: zatrzymywała się o trzy kroki przed upatrzonym delikwentem, udawała, że coś podnosi z ziemi, po czym wołała, że znalazła złotą obrączkę. Bardzo była zachwycona tym faktem, ale ponieważ złoto nie było jej potrzebne, to usiłowała sprzedać tę obrączkę rzeczonemu delikwentowi.

Nadziałam się na nią dwa razy. Po raz pierwszy koło pracy - godziny wczesnoporanne, ja jeszcze nie całkiem obudzona, ale już na tyle przytomna, że po wzięciu obrączki do ręki zorientowałam się, że jak na swoje rozmiary jest ona dziwnie lekka. Złoto przecież trochę waży. Cyganka usiłowała mnie przekonać, że to na pewno czyste złoto, wprawdzie ona znalazła, ale złoto jej niepotrzebne, a pieniądze bardzo, sprzeda mi ją za 50 złotych, a ja sprzedam za dużo wyższą cenę i zrobię majątek.

Oczywiście nie przekonała mnie, ze mną rano ciężko się rozmawia. Zostawiłam ją, chociaż coś tam jeszcze gadała, udałam się do pracy, przy porannej kawie zaczęłam się budzić i myśleć. Otóż odniosłam wrażenie, że gdy Cyganka podnosiła obrączkę z ziemi, to słychać było ciche brzęknięcie. Jakby coś upadło. Gdyby ją podnosiła a nie upuściła, to nie miało prawa nic brzęczeć. Czyli chciała mnie oszukać. Dobrze, że byłam czujna!

Jakiś czas później spotkałam ją koło domu. Też rano. Nie wiem, czy to była ta sama, dla mnie one są nie do odróżnienia, w każdym razie działała tą samą metodą: podniosła coś z ziemi i ruszyła do mnie.

- Powinnaś starać się zapamiętać twarze ludzi, których zaczepiałaś - poradziłam jej życzliwie. - Mnie już raz usiłowałaś nabrać.

Nie czekała na moje dalsze uwagi tylko skręciła w boczną uliczkę i pomknęła przed siebie jak błyskawica.

Ale to jeszcze nie koniec historii. Kiedyś wpada do firmy nasza koleżanka, strasznie zaaferowana i już od progu krzyczy:

- Znalazłam na ulicy złotą obrączkę!

Obejrzeliśmy ją wszyscy i stwierdziliśmy, że to tombak, bo podejrzanie lekka. Koleżanka nie uwierzyła nam, pobiegła do jubilera, zapłaciła za wycenę, werdykt był taki sam jak nasz: tombak.

Do dzisiaj nie wiem, czy nasza koleżanka rzeczywiście znalazła tę obrączkę, czy też kupiła ją sobie od cwanej Cyganki, tylko głupio było jej się przyznać. W każdym razie przez kilka dni chodziła z mocno skwaszoną miną.

by Lewanna
Dodaj nowy komentarz
avatar Sunflower
3 5

Tak, to już niestety nie nasza wina, że cygani wolą oszukiwać i naciągać, zamiast zbierać choćby butelki do skupu ;( Ja ci daję "mocne", bo taka jest prawda :/

Odpowiedz
avatar Piotrek1
-1 3

Dobrze że aluminium nie zaczął ciąć, mógł komuś krzywdę zrobić :d

Odpowiedz
avatar Lewanna
6 6

Chyba komentarz nie do mojej historyjki :)

Odpowiedz
avatar Anatolay
3 3

O tym przekręcie już J. Ch. Pasek w swoich pamiętnikach pisał (1662 rok) - że przypomnę - więc NIC nowego ;]

Odpowiedz
avatar Lewanna
-1 1

Wątpię, czy Cyganka czytała Paska :)

Odpowiedz
avatar vonKlauS
0 2

Co jakiś czas u Cyganów pojawiają się nowe numery.W tym i ten z obrączką/pierścionkiem.W Katowicach też "złoto"leżało na ulicy;)"Pile,doskonało pile" też miałem okazję kupić,a parę tygodni temu prawie stałem się posiadaczem lornetki.Ale bez nokto;) Pamiętacie może inwazję opatulonych w łachmany kuśtykających żebraczek wspierających się na półmetrowych kijkach?

Odpowiedz
Udostępnij