Witajcie
Dużo historii z powszechnie dostępnym materiałem wybuchowym w tle już się tutaj pojawiła. Dlatego chcę dodać i swoje 3 grosze. Będzie długo, ale wydaje mi się , ze piekielnie, nie tylko z zachowania.
Słowem wstępu:
Mieszkaliśmy na bardzo spokojnym osiedlu, nasza ulica była jeszcze wtedy praktycznie nie używana przez samochody z racji braku asfaltu. Bawiliśmy się wszyscy na ulicy jako szkraby na tej ulicy. Dwa ognie, piłka, i inne gry nie było nam obce. No ale powstała fabryka lodów, powstała droga z prawdziwego zdarzenia no i ruch się zaczął na dobre.
Historia właściwa:
To było jakieś 7 lat temu. Nasi sąsiedzi przez pewien czas mieli magazyn lodów, wiec wybudowali niewielki magazyn w granicy z naszą posesją. Pozwolenie dostali, a jakże, bo nic nie wskazywało piekła(dosłownie!!!). Jednak popyt zmalał, przestało się to opłacać, więc sąsiad postanowił rozpocząć sprzedaż fajerwerków, które trzymał w tych magazynach. Na papierze wszystko cacy, pozwolenia ma, interes śmiga. 2 lata względnego spokoju, wyłączając samochody klientów po parkowane gdzie popadnie na ulicy. Do czasu, gdy w 2004 w Sylwestra nastąpiła awaria instalacji, i ta bomba się zapaliła. Huk wybuchów słychać było w okolicznych wsiach, a my myśleliśmy, ze rozpoczęła się Apokalipsa, czy coś.
Resztę opowieści znam z przekazu ojca, który poszedł sprawdzić co się stało.
Ogień był tak silny, że jeden z pracowników jak poszedł z gaśnicą próbować ugasić pożar, wypadł z magazynu szybciej niż tam wszedł. Straż Pożarna gdy przyjechała, to polała trochę magazyn wodą, by go ostudzić, i kazała czekać do wypalenia zawartości, sami tylko zabezpieczając miejsce zdarzenia. Paliło się dobre 2 godziny.
Na drugi dzień sąsiad przyszedł potulny jak baranek, z informacją, że on za wszystkie szkody zapłaci, byleby nie robić afery. A szkody były niemałe, bo okno w kuchni zostało zbite przez jedną z rakiet, samochód nadawał się tylko do kasacji, a i ogólny stan ogrodu pozostawiał wiele do życzenia.
Okazało się również, ze miejsce z taką ilością materiałów wybuchowych może się znajdować minimum 100 metrów od najbliższych zabudowań mieszkalnych. Jednak hurtownia sąsiada nadal istnieje, ponieważ ten ostatni zaprosił wszystkich strażaków na baaardzo sowity obiad i ci dziwnym trafem nie wystosowali żadnych konsekwencji z powodu wypadku.
A my co Sylwestra i okres przed żyjemy w strachu koło tykającej bomby...
Fajerwerki!!!
Nie da się go gdzieś podkablować? Zgłosić komu trzeba i niech się wozi z urzędnikami... A jak wetknie kilka banknotów w parę kieszeni, zainteresować prasę.
OdpowiedzDzwoniliśmy do różnych instytucji w powiecie, a nawet o województwo zahaczyliśmy, jednak z tego ostatniego nas odsyłali do powiatowych komórek, a tam na nazwisko sąsiada milkli i kręcili nic nie robiąc. A i sami nie walczyliśmy zbytnio, bo sąsiad miły, problemów nie robił przy odszkodowaniu (a trochę kasy poszło) a i jego rodzice tam mieszkający przyłóż do rany. Może jesteśmy zbyt miękcy, ale cóż...
OdpowiedzNo ale prawda jest taka, że przyzwyczajacie go do tego, że ze wszystkiego się może wypłacić. Jeśli ten wypadek się kiedyś powtórzy, a ucierpi człowiek to w niektórych przypadkach nawet grube miliony nic nie poradzą. Niestety, pewnie ten sąsiad i jeszcze kilka innych osób mogło by się wkurzyć, gdybyście podali sprawę do prasy.
Odpowiedz"A my co Sylwestra i okres przed żyjemy w strachu koło tykającej bomby..." No to zróbcie coś z tym! I nie mówcie mi znowu, że tutaj Polska i tu nic się nie da.
OdpowiedzChyba lata Ci się mieszają. 7 lat temu była hurtownia lodów, 2 lata spokoju i w 2004 (7+2=7?)... Aha. ps. można poprosić link do jakiejś wiadomości o tym pożarze?
OdpowiedzPokrył Wam szkody w końcu, czy to tylko obietnica była?
OdpowiedzHurtownia lodów była wcześniej, sytuacja miała miejsce w 2004. Wiem, może niezbyt zrozumiale to napisałem, ale talent i umiejetności nie pozwalają:)
OdpowiedzA ja czytając w pośpiechu przeoczyłam tę zmianę lodów na fajerwerki i zastanawiałam się jakim sposobem lody mogły spowodować taki wybuch i tak długi pożar...
Odpowiedz