Historyjka o akwizytorze - zdaje się, że oboje byliśmy piekielni.
Działo się to jakiś czas temu. Siedzę sobie grzecznie w domu, a tu raptem dzwonek do drzwi. Znaczy ktoś z sąsiadów, bo obcy dzwonią domofonem. Otwieram, a tam jednak obcy. I natychmiast zaczyna gadać:
- Na polecenie spółdzielni wszystkie drzwi mają być wymienione do końca kwietnia. Jestem z firmy takiej i takiej, tu mam dla pani naszą ofertę, mamy bardzo duże rabaty.
- Ma pan pismo? - Pytam grzecznie.
- Jakie pismo? - Zdumiał się.
- Ze spółdzielni. Że pokrywa koszt wymiany drzwi. Skoro wydaje polecenie, to znaczy, że koszty bierze na siebie.
Aż się zapluł, jak mi zaczął tłumaczyć, że przecież to nie spółdzielnia ma płacić, że oni proponują takie atrakcyjne rabaty, że drzwi takie piękne i solidne.
Trochę go przyhamowałam:
- Proszę pana, skoro spółdzielni nie podobają się moje drzwi, to może je sobie wymienić, ale na swój koszt. Ja jestem z nich zadowolona, podobają mi się, nie zamierzam wymieniać, nie mam zamiaru zapłacić ani złotówki.
Znowu zaczął coś bełkotać o atrakcyjności oferty, czym mnie tylko wkurzył.
- Pismo ze spółdzielni albo wynocha. - Powiedziałam grzecznie.
Chyba zrozumiał, że tu nic nie sprzeda, bo oddalił się szybko i bez pożegnania.
A zakończenie historii jest fajne: od kilku dni na drzwiach wejściowych do bloku wisi kartka ostemplowana przez spółdzielnię, która informuje, że wszyscy akwizytorzy proponujący wymianę drzwi i okien działają bez porozumienia ze spółdzielnią i jeżeli się na nią powołują, to robią to bezprawnie.
Wow, spółdzielnia zareagowała. Zazwyczaj "pracujące" tam biurwy maja wszystko głęboko w poważaniu. A twoja reakcja była prawidłowa a nie piekielna, w końsu akwizytor tak naprawde to chciał ciebie oszukać.
OdpowiedzZdaje się, że w końcu któryś z sąsiadów nie wytrzymał i zrobił drakę w spółdzielni, stąd ta reakcja :)
Odpowiedznie mów tak, bo w mojej spółdzielni było tak samo, również zareagowała
Odpowiedzhehehe też miałem takiego ale mu mina zrzedła jak powiedziałem że my nie mamy spółdzielni tylko wspólnotę mieszkaniową ... chyba mają jakieś sztywne skrypty na te spotkania ;)
OdpowiedzDużo ludzi się na to nabiera. A to opowiadają, że spółdzielnia kazała piecyki gazowe wymienić, a to że okna, tutaj drzwi jak widać.
OdpowiedzStary numer. Kiedyś chidzili z Tele2 czy innego tam "NOM"u i rozmowa zaczynała się od "jesteśmy z telekomunikacji"... Sporo ludzi (zwłaszcza starszych) się na to nabierało.
OdpowiedzDo mnie trafił facet z plakietką na której było jego zdjęcie i napis GAZ. Chciał wejść do mieszkania, skontrolować czy moje urządzenia spełniają normy EU ;) i zamontować nowe jakby co... Zadzwoniłem: Na policję, oni na to: nie ich brocha, na Katowicką strasz-wioskowom: dyspozytor zniechęcał mnie kilka minut powtarzając jak mantrę że straszaki przyprowadzą mi faceta na rozpoznanie, mówię: ok, On na to : ale ONI go postawią przed panem. tak około 4 minut (rozmowa cała 5min,36sek) potem jak z bicza strzelił podałem adres po ok 50 minutach przybyli ułani i powiedzieli że: ruszają na poszukiwania GAZ-a. Po ok 15 minutach przyszli ponownie i powiedzieli: NIE STWIERDZILIŚMY... To tak sobie wtrącam od niechcenia :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 grudnia 2011 o 18:50
haha odnoszę wrażenie, że mieszkamy na tym samym osiedlu. No chyba, że mam do czynienia z wielkim zbiegiem okoliczności ;)
OdpowiedzUrsynów? :)
OdpowiedzTo chyba ogólnoeuropejska metoda... Siedzę na Erasmusie w Hiszpanii. Niedługo po podpisaniu umowy na Internet i telefon przyszedł facet z konkurencji, że wszystkim aktywują usługi firmy na V... takie zarządzenie, wystarczy tylko, "o tu!" podpisać. Powiedziałem mu tylko, że niech sobie szuka w takim razie właściciela mieszkania, gdzieś w Sewilli... 700km stąd. Więcej nie przyszedł, telefon działa, Internet jak widać, też.
Odpowiedzdokładnie tam :)
Odpowiedz:)
Odpowiedz