Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mieszkamy na osiedlu, na którym większość ludzi się zna. Wielu mieszka tu…

Mieszkamy na osiedlu, na którym większość ludzi się zna. Wielu mieszka tu od 30 - 40 lat. Podobnie jest na naszej klatce - większość stanowią mieszkańcy, którzy znają się od kilkudziesięciu a przynajmniej kilkunastu lat.

Piętro pod nami mieszkała pani T. Odkąd my się tu wprowadziłyśmy mieszkała sama. Miała dorosłą córkę, która odwiedzała ją raz na tydzień, dwa. Niby nic złego. Przecież nie trzeba odwiedzać rodziców codziennie. Ale... Pani T. miała zaawansowanego Alzheimera i sama nie była w stanie już o siebie dbać.

Często o pierwszej, drugiej, trzeciej nad ranem całą klatkę budził krzyk. Pani T. wychodziła na klatkę i krzyczała, bo coś jej się przywidziało, albo nie potrafiła trafić do swojego mieszkania, albo szukała córki. Czasem pukała a raczej łomotała do sąsiadów, żeby ktoś zadzwonił do jej dziecka. Bo rodzinka owszem - dała mamusi telefon - ale zablokowała połączenia wychodzące. Pani T. chodziła w tym samym pampersie tydzień. Kiedyś córka wynajęła 2 osoby do zaopiekowania się matką - kobieta miała odparzenia, głębokie rany. Zadbana była tylko przed zapowiedzianą wizytą z Opieki społecznej.

Sąsiedzi dziwili się, że córka nie chce oddać matki do domu opieki. Ale sprawa wyjaśniła się gdy dowiedziano się że Pani T. ma dwie emerytury - jedną swoją francuską, drugą polską - po mężu górniku. Dom opieki prawdopodobnie przejąłby te pieniądze.

Piekielność córki pani T. to jednak jedno. Drugie to była jakaś znieczulica sąsiadów. Bo niby znają się od X lat, bo niby tacy zgrani, a jednak nikt nic z tym nie robił. Dopiero my, plus jedna sąsiadka (też z nowych lokatorów) zaczęłyśmy wydzwaniać: na policję, straż miejską, na pogotowie. Z pogotowia z reguły dostawałyśmy informację, że psychiatrycznych oni nie biorą. Ale policja przyjeżdżała, próbowała kontaktować się z rodziną. Zwykle bez skutku. Próbowałyśmy również złożyć doniesienie do sądu. Jednak opieka społeczna zniweczyła ten plan - przecież na ich zapowiedzianych wizytach wszystko było w porządku.

Mieliśmy jednak szczęście - do sąsiadów przychodziła kuratorka. Była świadkiem ataku pani T. Dodatkowo miała odnotowane wezwania policyjne. Więc była w stanie coś z tym zrobić. Pani T. zniknęła z naszego bloku. Łudzimy się że trafiła do domu opieki. Jednak od kilku tygodni w tym mieszkaniu przetrzymywany jest kot. Karmiony raz na tydzień, dwa. Akcja ratowania kota - w trakcie.

PS. Taka ciekawostka. Córka Pani T. jest pedagogiem.

blok

by scandal
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar pinslip
6 10

Przykra sytuacja, jak dzieci w ten sposób traktują swoich rodziców, ale zawsze w takich sytuacjach gdzieś z tyłu głowy mi się kołacze "nie ma dymu bez ognia" tzn. zastanawiam się, co się musiało wydarzyć na etapie wychowania dziecka, żeby ono jako dorosłe tak się rodzicowi "odwdzięczało".

Odpowiedz
avatar bukimi
9 11

A nic. Pisałem już taki komentarz pod inną historią: u "normalnych" sąsiadów z trójki dzieci, dwójka jest uczciwa i życzliwa, a jeden synek siedzi w więzieniu o zaostrzonym rygorze za rozboje...

Odpowiedz
avatar pinslip
7 7

@bukimi jasne, zgadzam się, że nie zawsze jest to wina rodzica, że czasami tzw "złe towarzystwo" w wieku późniejszym (i mogą to być zarówno koledzy, jak i np mąż, czy teściowie wywierający presję) może wpłynąć na człowieka. Bardziej chodziło mi o to, że nie zawsze w takich sytuacjach (niekoniecznie w tej konkretnej) ten poszkodowany jest taki nieskazitelny, jakiego chcielibyśmy go widzieć.

Odpowiedz
avatar Adsumus
6 6

Córeczka co najwyżej to ma wykształcenie pedagogiczne, bo pedagogiem to na pewno nie jest.

Odpowiedz
avatar ekstramocne
-2 10

To straszne, jak dziecko czasem traktuje osobę, która 9 miesięcy nosiła je pod serduszkiem, myła, czytała, karmiła, przytulała i opatrywała pokaleczone kolana i łokcie. Jednak ja nie wrzucałabym tych wszystkich córek i synów do jednego worka. Zdarzają się wyrodne dzieci, ale zdarzają się również wyrodni rodzice, którzy swoje dzieci krzywdzą, biją, nie dbają o nie, itp. Od takich dzieci, kiedy są już dorosłe, nie można wymagać zbyt wiele, ponieważ bardzo często w sobie noszą przez całe życie żal do rodziców.

Odpowiedz
avatar glowizna
-1 17

"To straszne, jak dziecko czasem traktuje osobę, która 9 miesięcy nosiła je pod serduszkiem, myła, czytała, karmiła, przytulała i opatrywała pokaleczone kolana i łokcie." Taka wizja rodziny to chyba z telenoweli wzięta, bo przecież nie z polskiej praktyki.

Odpowiedz
avatar Trepcio
0 0

@ekstramocne: Jakieś braki w temacie anatomii? Od kiedy macic jest pod serduszkiem?

Odpowiedz
avatar zacharianski
8 14

Rozwiązanie problematu kota: Telefon(anonimowy) po AT, że niby kot przetrzymywany przez talibów, nażarł się wąglika i rzyga, przez co stanowi zagrożenie biologiczne. Brygada Antyterrorystyczna przyjedzie, wyważą drzwi, kota na "kogutach " przewiozą do CLK i problem kota rozwiązany.Jakby pytali o Arabów, należy zgodnie zeznawać, że poszli handlować na bazar, albo odlecieli do Kabulu.

Odpowiedz
avatar FelixCastor
2 2

Z doświadczenia. DPS nie przejalby emerytury (jezeli jest to dom prywatny). Z kolei panstwowy zabiera 70% emerytury i reszte doplaca.

Odpowiedz
avatar Fillen
-1 1

Z doświadczenia, mam babcię po wylewie i do domu opieki oddać nie można bo w prywatnych nie ma "całodobowej opieki lekarskiej", a w państwowych nie jest zbyt kolorowo, są tragicznie niezadbane.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 10

Ale co jest piekielne? Że rzadko odwiedza? Słusznie, powinna częściej. Że nie kontroluje osób "opiekujących się"? Słusznie, powinna. Że nie rzuca pracy i życia, żeby całą dobę siedzieć z panią T.?

Odpowiedz
avatar Lynn
9 11

Nie no, w zasadzie to nie ma tu nic piekielnego. Zapewne to pomyłka i historia miała znaleźć się na "wspaniali.pl".

Odpowiedz
avatar scandal
6 6

amistad - ja rozumiem że są różnego rodzaju wymówki dlaczego nie można zająć się swoim niedołężnym rodzicem. Ale jeśli mam 100 wymówek na to - a rodzic ma pieniądze na dom opieki - to go tam umieszczam. Nie zostawiam samego sobie. Nie doprowadzam do tego że za przeproszeniem obsrany chodzi przez tydzień. Jeśli dla Ciebie traktowanie tak własnej rodziny nie jest niczym piekielnym to cieszę się że nie jesteśmy spokrewnieni.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

Ale ja nie twierdzę, że pani nie była piekielna! PANI BYŁA EWIDENTNIE PIEKIELNA! (z użyciem Capslocka, żeby do wszystkich dotarło). Tylko oczekiwanie, żeby ktoś 24/7 zajmował się rodzicem, to trochę za dużo, a tak zrozumiałam intencje autora opowieści. Być może błędnie.

Odpowiedz
avatar lawyered
6 6

Ogólnie nie wyciągałabym zbyt pochopnych wniosków. Jakieś trzy lata temu próbowałam znaleźć miejsce w domu opieki dla babci po udarze. Wszyscy w domu pracują a nikogo na opiekunkę 24/7 nie stać. Co gorsza, szukaliśmy pół roku i nic się nie udało. Babcię przenosiliśmy ze szpitala do szpitala, ale w domu opieki i tak miejsca nigdy nie znalazła... To dopiero jest piekielne.

Odpowiedz
avatar scandal
3 5

lawyered - współczuję poszukiwań. Ale tu (chyba) była trochę inna sytuacja. Córka z mężem mieszkali jakieś 30 km. stąd nawet jeśli nie byliby zmotoryzowani - to dojazd tu oznaczał podróż jednym tramwajem. Dzieci mieli "prawie dorosłe" - 15 - 17 lat. Więc - ktoś zawsze mógłby przyjechać jeśli nie córka, to wnuk, jeśli nie wnuk to zięć. Dodatkowo - mieszkają w piętrowym domu - jeśli nie chciało im się jeździć do matki - mogli ją przecież zabrać do siebie. Dostawałaby codziennie leki i mogłaby cały dzień się sobą sama zająć. Co więcej - miała dwie emerytury na łączną kwotę około 4 - 5 tys. (po mężu górniku w "jej czasach" bo dziś już nie - to było około 2,5 tys. - tyle dostawał zwykły górnik ścianowy. Z Francji niechby nawet miała 400 euro) - to wystarczająco dużo pieniędzy żeby wynająć kogoś kto opiekowałby się nią codziennie. A jedyny raz kiedy wynajęła kogoś - te dwie osoby - to wynajęła je na jedną wizytę w tygodniu. Ta kobieta miała możliwości. Po prostu nie chciała zająć się matką. Nawet jak zabierała ją na święta - odwoziła ją po góra 2-3 godzinach.

Odpowiedz
avatar lawyered
0 0

Nie no, ja doskonale to rozumiem, ale wiem też jak wygląda opieka nad osobami chorymi. To jest bardzo trudne, nawet jeśli ma się środki finansowe. Nie usprawiedliwiam nikogo, ale też unikam zwykle wyciągania pochopnych wniosków, bo trzeba bardzo dokładnie zawsze poznać sytuację rodzinną, żeby móc się wypowiedzieć konkretnie ;)

Odpowiedz
avatar Agatorek
0 0

@scandal: osoba chora na Alzheimera wymaga całodobowej opieki i „sama się sobą” nie zajmie. Valhalla opisała jak to wygląda. Nigdy nie wiesz, co takiej osobie „strzeli” do głowy. Mam w bliskim otoczeniu osobę chorą na Alzheimera i napiszę tylko jedno. Kto nie miał styczności z tą chorobą, to nie zrozumie osoby opiekującą się chorym. Oczywiście potępiam zachowanie opisywanej córki, ale uwierzcie mi, czasami (jak przebywam z tą osoba), mam ochotę uciec po krótkim czasie (III faza choroby).

Odpowiedz
avatar teqkilla
0 0

A co z kotem?

Odpowiedz
avatar valhalla
10 10

Z chorym na Alzheimera jest cholernie ciężko, trzeba być z taką osobą 24 godziny na dobę, bo może skrzywdzić nie tylko siebie ale i innych (mój dziadek np. odkręcał kurki od gazu). Jeżeli się nie ma możliwości stałej opieki, trzeba albo wynająć opiekunkę, albo niestety dom opieki. Powiem tak: jestem w stanie sobie wyobrazić, że ta kobieta nie dawała sobie rady z mamą, bo wiem jak jest ciężko, dodatkowo osoby chore na Alzheimera często są agresywne. Moim zdaniem nie ma to nic wspólnego z tym że np. ta kobieta nie była dobrą matką i teraz córka jej nie chce pomagać. Bo ta choroba jest w stanie zmęczyć i fizycznie, i psychicznie. To jest wiele lat walki o to aby dzień wyglądał w miarę normalnie, to jest wysłuchiwanie obelg, niemiłych rzeczy, potwarzanie ciągle tego samego bez skutku, pomaganie w najprostszych czynnościach, ciągłe pilnowanie, wstawanie w nocy, tłumaczenie. A po pewnym czasie życie z osobą, która być może rozumie, co się dzieje wokół niej, ale nie umiejącej już złożyć najprostszego zdania, żeby cokolwiek powiedzieć, żeby pomogło to zrozumieć jej potrzeby. Nie wszyscy mają na to siłę. Niemniej jednak nie zostawia się takich osób samych sobie. Jeżeli człowiek nie umie/ nie może się poświęcić dla chorego musi znaleźć inne rozwiązanie w postaci opiekunki lub domu opieki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@Lynn - zadałam konkretne pytania, więc nie wiem, skąd ta drwina. Wiem, jak wygląda opieka nad osobą z chorobą Parkinsona, a jest to LŻEJSZA choroba niż Alzheimer. Przeczytaj to co napisała Valhalla, a ja dodam jeszcze, że osoby opiekujące się chorymi na Parkinsona/Alzheimera SAME po pewnym czasie NA SKUTEK TAKIEJ OPIEKI potrzebują wsparcia lekarza psychiatry. Może zajmij się czasem kimś takim jako wolontariuszka, to sprawdzisz na własnej skórze i potem coś napiszesz?

Odpowiedz
avatar Lynn
2 4

Zadajesz pytania a później sama na nie odpowiadasz. Czyli sama widzisz, że jednak ktoś był piekielny. I nie wiem co ma do rzeczy to, że nie zajmowałam się nigdy chorą osobą. Czy to czyni tę kobietę mniej piekielną?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Ale ja to widziałam od początku. Po prostu miałam wrażenie, że autor wymagałby opieki nad chorym rodzicem 24/7.

Odpowiedz
avatar Lynn
0 0

No to w takim razie źle zrozumiałaś. Chodziło o to, że babka miała możliwość oddać matkę do domu opieki, a nie robiła tego, bo wtedy przepadłyby pieniążki z emerytury. Niby załatwiła mamie opiekę, ale tylko raz w tygodniu, zapewne też ze względu na cenę...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

A to w takim razie babsko świnia, a ja przepraszam za zamieszanie.

Odpowiedz
avatar Paula23
0 2

Ej, no ale co z tym kotem? Dzwońce na policję, do straży miejskiej, do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami - niech Wam pomogą! Założę się, że ten biedak nie ma nawet dostępu do wody, pewnie jest tam już wychudzony i skrajnie wycieńczony. Tylu Was tam jest, zbierzcie się i pomóżcie, czasami nawet telefon może pomóc! W jakim mieście się to dzieje? Działajcie proszę szybko, temu kotu mogły zostać nawet godziny życia!

Odpowiedz
avatar scandal
4 4

Już wyżej napisałam - kot został uratowany i ma już dom. Nie był wycieńczony - ale był wychudzony. Sypano mu karmę raz na tydzień i dostawał raz na tydzień wodę. W 5 dniu zaczynał płakać. Teraz ma dobry dom i kumpla do zabawy.

Odpowiedz
Udostępnij