Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia glównie dla tych, którzy jeszcze się łudzą, że jak ktoś jest…

Historia glównie dla tych, którzy jeszcze się łudzą, że jak ktoś jest księdzem to musi być uczciwy.
W wieku 14 lat doszłam do wniosku, że chciałabym pośpiewać w kościele. Należałam w tym czasie do chóru szkolnego, a na mszach strasznie mi się nudziło, więc postanowiłam, że się zapiszę. Niestety wtedy nie miałam wyboru chodzić - nie chodzić do kościoła, gdyż moja mama w każdą niedzielę ogłaszała wymarsz do kościoła i nie było dyskusji. Kościól ten był nietypowy, ponieważ dopuszczał dziewczynki do służenia do mszy przy ołtarzu, więc były tzw. ′ministrantki′. Nie byłam osobą specjalnie religijną, ale od tej pory nie nudziło mi się, bo wszyscy mieli jakies obowiązki, a do tego poznałam kilka osób w gronie ministrantów, którzy dzielili moje poglądy i mieli podobne zainteresowania. Co sobotę odbywała się tzw. ′zbiórka′ z udziałem księdza wikariusza, na której robiliśmy próby śpiewu i planowaliśmy kolejny tydzień. Rotacja księży w tym kościele była spora, właśnie jak doszłam, pojawił się nowy probosz i nowy wikary. To tyle tytułem wstępu.
Po około 10 miesiącach, jak w każdej parafii przyszedł czas kolędy, gdzie w 2-osobowych grupach chodziliśmy po domach i śpiewaliśmy kolędy do czasu przyjścia księdza. Każdy z nas miał puszkę, do której ludzie, których odwiedzaliśmy wrzucali pieniądze ′co łaska′. Zanim rozpoczął się okres kolędowania, było nam przyrzeczone, że pieniądze, które uzbieramy będą tylko i wyłacznie nasze, a więc przy jednej puszcze na parę, mieliśmy się dzielić po połowie. Jako, że była to parafia wojskowa, to parafianie do biednych nie należeli i wrzucali nieraz po 10 i 20zl. Wszyscy się cieszyli, że wpadną nam jakieś kieszonkowe, wiadomo, każdy w tym wieku ma swoje wydatki, a żadne z nas nie należało do rodzin milionerów.
Każdy miał przydzielone 3 dni, w których musiał iść z kolędą, jak wiadomo, odbywają się one w godzinach 16-21 więc nie było czasu np. na odrobienie lekcji, ale świadomość tego, że uda się zarobić jakiś grosz wynagradzała mróz, ziąb i chodzenie na głodnego po domach.
Jak już skończył się okres kolęd, pieniądze z każdej puszki zostały podliczone i było wiadomo, kto ile uzbierał. Moja para w ciagu 3 dni uzbierała ponad 350zl, więc ogromnie się ucieszyłam, że wpadnie mi 175zl jako, że nie dostawałam w domu kieszonkowego. Inni również byli zadowoleni, już porobili plany, typu kupno butów zimowych, prezent dla mamy na urodziny itp. Niektórym niestety nie chciało się chodzić 3 razy, więc poszli tylko 1 raz, a co za tym idzie uzbierali mniej. Każdy z niecierpliwością wyczekiwał kolejnej sobotniej zbiórki, gdzie mieliśmy dostać swoje ′ciężko uciułane′ pieniążki :)
Jednakże nasz wspaniały wikary stwierdził, że przecież wszyscy jesteśmy wspólnotą, więc każdy powinien dostać tyle samo, czyli po 50zl, a reszta pieniędzy czyli grubo ponad 2 tys. zl trafi do wspólnej kasy na wspólne wydatki. Ja się oczywiście uniosłam, bo wydało mi się to jawną grabieżą i głośno zaprotestowałam. Na co w odpowiedzi usłyszałam... że jestem pazerna!! No tak, bo przecież domagałam się swojego... I że daję zły przykład więc ksiądz mnie wyklucza! i daje mi zakaz uczestniczenia we mszy razem z innymi ministrantami. Nie wiem gdzie ów ksiądz wyczytał, że biblia nakazuje wszystkim po równo, bo ja wyczytałam kiedyś, że ′wszystkim wedle ich zasług′ powinno się dawać. No ale oczywiście po co 14-to latkom pieniądze, skoro można je spożytkowac w dużo lepszy sposób, przecież parafia ma tyle wydatków, np. urodziny i imieniny wszystkich księży, którym trzeba kupić kwiaty i drogie prezenty. Tak - właśnie na to poszły nasze zarobione pieniądze. Nie musze dodawać, że po tym niechrześcijańskim incydencie przestałam pojawiać się w kościele. Na takie sku******stwo nie będę przymykać oczu i przestrzegam wszystkich przed tym, jacy dwulicowi są księża.

księża w Toruniu

by galaxxy
Dodaj nowy komentarz
avatar Agness92
3 17

"jacy dwulicowi są księża." Mi tam brakóje słówka "niektórzy" przed "księża". Nie uogólniajmy. A ksiądz żeczywiście świnia. Powinien się doedukować, bo łamanie obietnic chyba też jest grzechem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

Masz rację, że "niektórzy", ale, niestety, o tych lepszych bardzo mało słychać, a kilka zakał potrafi skutecznie zepsuć reputację całego środowiska. I nie dotyczy to tylko księży, ale praktycznie wszystkich.

Odpowiedz
avatar galaxxy
0 4

zgadzam się, 'niektórzy', bo znam jednego (z ok 20 poznanych) który był super, ale to zakonnik :)

Odpowiedz
avatar demonix
4 6

brakóje, żeczywiście - jak masz tak pisać, to lepiej nie pisz

Odpowiedz
avatar geez
3 5

"Brakóje"? "Żeczywiście"? Błagam, powiedz, że to jest niskoch lotów żart.

Odpowiedz
avatar SiewcaSierot
0 0

@gremlinie, ludzie nie chcą słuchać o pozytywnych wydarzeniach :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

No... od dawna wiadomo, że największym wrogiem religii katolickiej są... księża ;)

Odpowiedz
avatar Face15372
-2 6

Owieczki są od tego by je strzyc przecież.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

A ja kiedyś uważałam, że pieniądze z kolędy idą na jakiś szczytny cel - na biednych ludzi, na zwierzęta w schroniskach... A tu: prezenty dla księży, kieszonkowe dla ministrantów...

Odpowiedz
avatar myscha
3 3

Pieniądze z kolędy ida na potrzeby parafii, więc raczej nie na biednych ludzi, ani tym bardziej schroniska, ale mówimy o pieniądzach zebranych przez księdza. Zbiórka przez ministrantów to osobna akcja "w 2-osobowych grupach chodziliśmy po domach i śpiewaliśmy kolędy do czasu przyjścia księdza. Każdy z nas miał puszkę, do której ludzie, których odwiedzaliśmy wrzucali pieniądze ′co łaska′." Ksiądz zapewne zbierał osobno kopertki i nie po 10-20 zł.

Odpowiedz
avatar Lapis
-1 13

Interesujące jest to że jak świecka osoba kogos zrobi to nikt nie obraża się na ogół społeczeństwa i nie zostaje pustelnikiem bo ludzie ogólnie są be. Ksiądz bardzo nie w porządku, ale to TYLKO ksiądz. W przypadku osoby wierzącej, a za taką się chyba chciałaś uważać to postepowanie na zasadzie na złość mamie odmrożę sobie uszy. Wg zasad religijnych chamowaty ksiadz nie zwalnia z obowiązku chodzenia do kościoła, Bóg raczej nie uzna tego za okoliczność łagodzącą. Natomiast nikt nie każe udzielać ci się w parafii czy należeć do jakiejś konkretnej.

Odpowiedz
avatar peeYie4o
-1 9

Bóg tak właściwie w ogóle nie wymaga chodzenia do kościoła, więc według zasad religijnych nie ma obowiązku drałowania co tydzień do jakiegoś wydzielonego budynku.

Odpowiedz
avatar galaxxy
-2 4

jak już pisałam, nigdy nie byłam specjalnie pobożną osobą, ale wiadomo, że jak jest się dzieckiem to podąża się tą samą drogą co rodzice, bez możliwości wyboru; tamto wydarzenie miało miejsce dobre 10 lat temu i od tamtego czasu wiele wydarzeń wpłynęło na moje postrzeganie świata dzisiaj, nie tylko to opisane.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

jak byłam mała ksiądz wikary zbierał dzieciaki i organizował "zawody w grabieniu liści".oczywiście przy kościele.Grabienie na czas,konkurs kto zbierze największą górę liści itp. fajnie się bawiliśmy i wszyscy wygrywaliśmy słodycze w tych "konkursach". Akcje były w tajemnicy przed proboszczem gdyż uważał że to nie powinna być zabawa, że to obowiązek a słodycze=grzech. Księża są różni. Nie powinno się wszystkich do jednego worka wrzucać .chociaż też za nimi nie przepadam

Odpowiedz
avatar taczkazwiru
0 0

bo na głodnego lepiej się śpiewa:P?z mojej logiki wynika jednak , że po prostu kolędowanie odbywało się zaraz po szkole, i nie było czasu na obiad. Pozdrawiam Toruniankę:D

Odpowiedz
avatar SiewcaSierot
3 3

Najwyraźniej mam niezwykłe szczęście bo wszyscy księża, z którymi miałam styczność byli uczciwi i po prostu fajni.

Odpowiedz
avatar janhalb
1 1

Galaxxy, możesz sprecyzować gdzie w Biblii stoi, że "każdemu według zasług"? ;-) A bardziej serio: nie w porządku było to, że najpierw powiedziano "A", a potem zrobiono "B". Natomiast przyznam, że nigdzie nie spotkałem się z taką formą, żeby ministranci (płci dowolnej ;-) organizujący takie kolędowanie albo jakieś kiermasze brali uzyskane w ten sposób pieniądze "do kieszeni". W mojej starej parafii (jeszcze w Warszawie) ministranci np. co roku organizowali sprzedaż świec wigilijnych czy "sianka", sprzedawali też kartki świąteczne - ale oczywiste było dla wszystkich, że uzyskane w ten sposób pieniądze idą właśnie do "wspólnej kasy" i służą potem częściowemu sfinansowaniu obozu ministranckiego. BTW - ksiądz zbierający pieniądze "po kolędzie" (co zresztą nie wszędzie ma miejsce) też nie zbiera ich do swojej kieszeni, ale na potrzeby parafii. Ja wiem, że fajnie jest ponarzekać "jacy ci księża pazerni" (jasne, i tacy się zdarzają...), ale jakbyś miała okazję to zobacz kiedyś ile kosztuje np. ogrzanie kościoła zimą, żeby ludziom na mszy odwłoki do ławek nie przymarzały... A to tylko przykład. _Jedyne_ pieniądze które idą "dla księdza" (na jego utrzymanie i wydatki) to są ofiary składane przy okazji zamawiania intencji mszalnych (czyli to, co się "daje na mszę") oraz ślubów i pogrzebów. Cała reszta (ofiary z puszek, taca, ofiary w czasie kolędy) to są pieniądze parafialne. W niektórych parafiach (np. tam gdzie jest cmentarz alb w miejscach które chętnie wybierają młode pary...) takich wpływów jest dużo i ksiądz ma więcej pieniędzy. Ale są i takie parafie, w których ślubów jest jak na lekarstwo, pogrzebów kilka w roku, a ksiądz musi "przeżyć" za "intencje mszalne" - czyli średnio za 50 zł dziennie. I to już nie jest zawrotna suma... Nie bronię nieuczciwych księży, bo i tacy są - ale ja będąc człowiekiem związanym z Kościołem - nie miałem jeszcze w życiu pecha na takich trafić. Spotykałem różnych księży - znakomita większość była OK., ale byli wśród nich i ludzie niesympatyczni, i po prostu niezbyt mądrzy, i po prostu nadęci... Ale akurat nieuczciwego i złodzieja - nigdy. Więc chyba aż tak powszechne to nie jest...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2011 o 20:46

avatar galaxxy
0 0

Nie jestem biblistą (-tką) więc nie powiem Ci z głowy, gdzie jest tak napisane ale Wujek Google mi powiedział o kilku miejscach: Hi 34:11 BT "Według czynów każdemu zapłaci, odda, kto na co zasłużył." lub Ps 62:13 BT "I Ty, Panie, jesteś łaskawy, bo Ty każdemu oddasz według jego czynów." Nie prowadzimy tutaj jednak debaty na temat interpretacji tekstów biblijnych a jedynie komentujemy wydarzenie, którego byłam uczestnikiem. Z opowieści moich znajomych, zanim pojawił sie ów ksiądz, zawsze pieniądze z kolędy szły do kieszeni ministrantów. Sprzedaże kartek świątecznych, zdjęć czy naszych mini dzieł artystycznych równierz miały miejsce i sprzedaż szła na tzw. wydatki kościelne. Napisałam wcześniej na co poszły nasze pieniądze ze wspólnej kasy. Nie mieliśmy żadnych obozów ani wyjazdów, nie przypominam sobie, żebym cokolwiek dostała na co miałyby owe 'środki' iść, a albę musiałam sobie sama kupić i uszyć. Ponadto kościół ten nie należał do biednych, gdyż był to kościoł z parafii wojskowej. Śluby w lato w każdą sobotę od 12 do 19, chrzciny prawie w każdą niedzielę, pogrzeby równie często. Z tac również niemało szło, takie rzeczy się wie będąc 'za kulisami'. A ksiądz ma również dochody z kolędy bo sam nam o tym mówił. Więc może w każdej innej parafii jest tak jak mówisz, ale w tej nie było. Jak sam wiesz kapelani wojskowi do biednych nie należą i rabowanie niezamożnych dzieciaków z zarobionego grosza jest dla mnie obrzydliwe. Ale zdaję sobie sprawę, że w normalnej parafii księża są ubożsi :)

Odpowiedz
avatar varchee
0 0

W mojej parafii zawsze było tak, że ministranci na kolędach zbierali dla siebie i wracali każdego dnia z gotówką do domu, księdzu oddając tylko tzw. podatek w ustalonej kwocie, a pieniądze z tego podatku były przeznaczane m.in. na zakup nowych komż i alb oraz na wyjazd dla ministrantów. Z czasem się to zmieniło i pieniądze były zbierane do puszki i na koniec "sezonu" kolędowego podliczane i dzielone ale pomniejszone o sporo większy "podatek".

Odpowiedz
Udostępnij