Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pojawiło się ostatnio wiele historii o piekielnych nauczycielach. Gwoli sprawiedliwości coś z…

Pojawiło się ostatnio wiele historii o piekielnych nauczycielach. Gwoli sprawiedliwości coś z drugiej strony barykady.

Odbywałem ja Wam praktyki nauczycielskie w szkole podstawowej w moim rodzinnym mieście. Wrażenia jak najbardziej pozytywne z obu stron, zwłaszcza dzieciaki mega zachwycone, że nauczyciel na lekcji mówi o grach komputerowych, Harrym Potterze lub Wiedźminie i to pierwszy raz "Pan Nauczyciel" i ma długie włosy, glany i "wojskowe spodnie", a jednocześnie na lekcji uczą się czegoś nowego.
Lodzio-miodzio jak to Skipper mawia.
Nie do końca.

Cała piekielność wychodzi w biurowej robocie. No bo co z tego, że lekcja super, uczniowie się czegoś nauczyli, wszystko w ciekawy dla nich sposób, skoro cele nauczania są inne?
Ano wtedy Arrivederci Roma Panie Nauczyciel, MINISTERSTWO tego nie uznaje, więc wypad.
Oczywiście można olać ME i robić po swojemu, ale wtedy do akcji mogą wkroczyć piekielni typu [PM]Piekielnej Mamuśki.

Sama PM jest pedagożką, a jej syn to jeden z "trudnych" uczniów.
Siedzę sobie po ostatniej lekcji, zadowolony pochwałą od opiekunki praktyk za świetny pomysł na lekcję o wyszukiwaniu wspólnych motywów w różnych książkach i poza nimi (posłużyłem się właśnie przykładami z gier i popularnych książek, np.: "Czy słyszeliście kiedyś w grze lub książce o takim Sfinksie jak w opowiadaniu? Albo słyszeliście o zagadce Sfinksa?) i wpada PM z krzykiem i w poszukiwaniu mnie.

I część (beze mnie):

PM - Gdzie jest ten praktykant???!!
[N]auczycielka - Coś się stało?
PM - Gdzie on jest?! Jakim prawem wykracza poza program?! Syn mi wszystko powiedział! On na lekcji wykorzystuje materiały spoza podręcznika!
N - Ale w czym problem?
PM -Jak to?! Przecież tego nie zaakceptowało Ministerstwo! To trzeba zgłosić! Jakim prawem wymaga znajomości innych książek?! I Dlaczego na JĘZYKU POLSKIM mówi o grach komputerowych?! Toż to HAŃBA!
N - Proszę Pani, spokojnie, na lekcji z pewnością był opiekun i żadnych uchybień nie było, a przynajmniej nie w takim stopniu.

II część:

Mimo rad, wychylam się z pokoju nauczycielskiego do PM. Ta na mój widok oczy jak 5zł, zapowietrzyła się (miałem nadzieję, że przypomniała sobie jak chciała mnie uwalić w podstawówce) i nagle wypala tyradą:
PM - CO TO MA BYĆ?! JAKIM PRAWEM MASZ DŁUGIE WŁOSY?!
Ja - O.o
PM - I GDZIE JEST TWÓJ GARNITUR?! Nosisz JEANSY na praktyki?! I co to za buty?!
Tu poleciała cała seria wszelkich argumentów "ze starej szkoły", gdy miejsca edukacji bardziej przypominały więzienia niż placówki oświaty. Nie odzywałem się ani słowem. W końcu odezwałem się:
J - Dzień dobry. Tak, rozumiem, jestem be. Będę miał to na uwadze. Jeśli ma pani skargę, proszę do dyrekcji lub mojego opiekuna praktyk. Dziękuję, do widzenia.
PM - Jak śmiesz?! Ja jestem dyplomowanym pedagogiem z wieloletnim stażem!!!

Tu przyznaję bez bicia, że żyłka nerwowa mi pękła na myśl o wszystkich PIEKIELNYCH lekcjach z jej udziałem. Najzwyczajniej w świecie nie wytrzymałem.
J - O taaaaaaak... Doskonale pamiętam ten pani "staż". Terroryzowanie na lekcjach, po 5 jedynek na każdej, 15 osób u dyrektora, bo się z panią nie zgadza. Wymaganie w podstawówce ZROZUMIENIA tematów na poziomie szkoły średniej. 90% nieobecnej klasy na większości lekcji ZE STRACHU. No i oczywiście, w gimnazjum z pani przedmiotu ŻADEN z Pani uczniów NIC nie wiedział. A teraz zacytuję Panią: "JAK NIE ROZUMIESZ TAK PROSTEGO PRZEKAZU, TO ZASUWAJ DO JEDYNKI*!!!" Do widzenia.

Coś zaczęła krzyczeć, ale zamknąłem drzwi i wróciłem do konspektów lekcji. Skarga poszła, ale została oficjalnie wyśmiana przez dyrektorkę i całe grono pedagogiczne.
A co najlepsze, syn PM na lekcji był najaktywniejszym uczniem i najczęściej się zgłaszał, a na koniec rzucił tekstem "Tak fajnej lekcji dawno nie mieliśmy, nie?" i nawet moja opiekunka była zaskoczona jak udało się mnie zaktywizować tego konkretnego ucznia.

*Potoczna nazwa (zmieniona, ale również "cyfrowa") dla jedynej w moim mieście szkoły dla uczniów upośledzonych, opóźnionych, czy z wszelkimi innymi zaburzeniami rozwojowymi.

szkoła

by ubycher12
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
23 25

Długie włosy, spodnie moro, Wiedźmin, gry komputerowe... Ty to nie przypadkiem ja? A co do nauczycieli tego typu - ostatnio odwiedziłem podstawówkę, gdzie nadal pracuje moja nauczycielka od języka polskiego z czwartej klasy. Zaczęła od biadolenia jak ja się tak mogłem stoczyć, że sekta mnie wciągnęła (?). No w sumie tak, zmieniłem się, nie jestem już szczylkiem z niemalże hitlerowską zaczeską. xD A kiedy dowiedziała się że od dwóch lat mieszkam w Norwegii... No cóż, leciutko ją zatkało. Że tak poprawnie mówię po naszemu, tworzę okrągłe(?) zdania. Nie wiem co takiego w tym dziwnego. Pani chyba za dużo naoglądała Tap Madli Padli.

Odpowiedz
avatar ubycher12
14 14

"Okrągłe zdania"!!! xD Wiem z czego się musiało Jej to wziąć ;) Jeśli studiowała polonistykę na opolszczyźnie, dolnośląszczyźnie lub u któregoś z profesorów starszej daty z tych okolic, to zapewne "okrągłe zdania" śnią się Jej po nocach jak i mnie >.<

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Wyjaśnij mi o co chodzi, bo nadal nie mam zielonego pojęcia. Na szybko znalazłem tylko o akcentacji, ale chyba to nie to. Nie wiem, głos choć basowy, to mam dość miękki, może o to chodziło? xD

Odpowiedz
avatar ubycher12
15 15

"Okrągłe zdania" to bardzo charakterystyczny tekst pewnego profesora. Chodzi tu o zdania wypowiadane bardzo szybko z idealna intonacją i akcentem oraz jakby to ująć "wszystkiewyrazyparwierazem". Zdolność ta jest prawie niezauważalna i często zanika u osób na codzień posługujących się językiem obcym oraz często mylona z kilkoma wadami wymowy. Profesor często upraszczał większość procesów fonetyczny nazywając je w ten sposób i gdy ktoś nie wiedział na zajęciach jaki proces zachodzi, wówczas rzucał hasło "zdanie okrągłe" i odpowiedź zaliczona ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 10

Dobrze, więc tak - kiedy miałem kilka lat, chodziłem do logopedy z jąkaniem się. Jakoś mi to przeszło. Od roku zaś jestem prezenterem radiowym, w radiu o tematyce japońskiej. Akcent i intonację mam nienaganną i faktycznie mówię bardzo szybko i bardzo zrozumiale. Tak więc zagadka rozwiązana. :D

Odpowiedz
avatar Deathless
6 8

Wszytko pięknie, ale proszę nie używać określenia "moro" (proszeproszeproszę!:)). "Moro" nazywano stary polski kamuflaż wz. 68, nikt już się w tym nie pokazuje (chyba że w rekonstrukcjach), nie wiem czemu się przyjęło by tak określać każdy rodzaj kamuflażu, toż to błąd merytoryczny jest ;p A tak poza tym wszystko fajnie, długie włosy, glany na plus (a jak!), Norwegia piękny kraj i w ogóle miód-cud-czekolada ^^ A, i jeszcze zmień avatar, drogi @zarnach'u, bo mi miękną kolana ;> A historia @ubycher'a świetna, pozazdrościć dzieciom praktykanta (czemu za moich czasów takich nie było:(?)

Odpowiedz
avatar wgan
13 13

No toś niedouczony Panie Praktykancie. Odparcie argumentów Dyplomowanej Jaśniepani Niedouczycielki trza było inaczej przeprowadzić: Program nauczania jest (co podkreślają na zajęciach z dydaktyki) PROGRAMEM MINIMUM który nauczyciel MUSI zrealizować. Poza tym - może go rozszerzać wedle swochi pomysłów. Jeśli Pani Nauczycielka uważała, że nic więcej nie wolno uczyć - to wypadałoby jej tego dyplomowanego odebrać :-)

Odpowiedz
avatar ubycher12
19 19

Wiem do czego zmierzasz ;) Pamiętaj jednak o jednym; MINIMUM programu jest zazwyczaj zawarte w MAKSIMUM czasu jaki zostaje przydzielony na całość, o czym boleśnie się przekonałem.

Odpowiedz
avatar ssplayer
19 19

@Autor - Zamiast twej opiekunki odpowiem ci ja. Pobudziłeś ciekawość dzieci =>>wpływając na ich wyobraźnię<== odwołując się do czegoś, co ich ciekawi, czyli właśnie gry jak i książek fantasy, nie zapominając także o twoim nieco nietypowym wyglądzie. Dodatkowo, nie zachowywałeś się jak "mamuśka" - nie stawiałeś po 10-15 jedynek i nie pobudzałeś niepotrzebnie ich strachu, miałeś do nich pozytywne nastawienie, a oni odpowiedzieli ci tym samym. Masz szczęście - jest dla ciebie naturalnym to, co powinno występować u wszystkich nauczycieli. No i jeszcze prowadzenie lekcji =>wymuszającej<= aktywność ucznia w sposób "Jak sądzisz, dlaczego dzieje się tak-a-tak?" "Co jest powodem...?" "czy uważasz...?" zamiast: "zapiszcie sobie temat lekcji, datę, bla bla bla, przepiszcie podręcznik ze strony... bla bla bla..." gdzie klasa traci swój potencjał już po kilku chwilach lekcji. Zapomniałbym - szkoła to nie jest dobre miejsce, odwołuje się ona jedynie do odbioru za pomocą słuchu, jak uczeń ma szczęście to czasem jakiś film mu puszczą z starego VHS. A powinno być tak, że n.p. chemię przerabia się w laboratorium, aby uczeń mógł wszystko zobaczy, dotknąć, obejrzeć i nawet samodzielnie zrobić. No ale to tylko marzenie ściętej głowy...

Odpowiedz
avatar Agness92
6 8

Ja miałam genialnego nauczyciela języka polskiego w pierwszej LO :) raz jak była ładna pogoda, to nam zrobił lekcję na bulwarach wiślanych (Kraków), a znowu innym razem oglądaliśmy "Żywot Briana"... Szkoda, że uczył nas tylko rok :( A z dośwadczenia wiem, że panowie lepiej prowadzą lekcje polskiego niż panie. Jakoś bardziej potrafią zainteresować przedmiotem.

Odpowiedz
avatar ssplayer
-2 2

Mam nieco inne zdanie na ten temat (że polonista jest lepszy). :P

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2011 o 22:19

avatar Deirenne
10 10

ssplayer: Pomysł równie piękny co nierealny. Chociaż jak pomyślałam o 'dotykaniu wszystkiego' na chemii, to aż się trochę przeraziłam.. "A tu dzieciaki widzimy kwas siarkowy (VI).. Kto chce dotknąć?"

Odpowiedz
avatar Anastazja
6 8

@Deirenne - w skrajności nie należy popadać, dzieciom można pokazać jakieś bezpieczne rzeczy. Na początku pierwszej klasy jest temat o mieszaninach i sposobach ich rozdzielania. Nie widzę problemu, żeby umożliwić uczniom przesączenie zawiesiny mąki w wodzie, albo rozdzielenie magnesem opiłków żelaza i piasku. Na własne oczy widziałam świeczkę palącą się pod szklanką postawioną w naczyniu z wodą, co było dowodem na procentową zawartość tlenu w powietrzu. Tak samo, jak udowodnienie, że roztwór dowolnej soli (nie wmówicie mi, że sól kuchenna jest niebezpieczna) przewodzi prąd (a nikt sobie nie zrobi krzywdy diodą LED i ogniwem 1,5V). Reakcja zobojętniania (badanie papierkiem wskaźnikowym albo fenoloftaleiną i oranżem metylowym dla udowodnienie, że zaszła) też może być bezpiecznie pokazana, wystarczy użyć słabego kwasu i słabej zasady. Wszystko to widziałam w szkole. Takie lekcje są, potrzebny jest tylko dobry nauczyciel.

Odpowiedz
avatar blabla
8 10

Moja nauczycielka polskiego z 4 klasy też była taka świetna. Farbowana na czarno, w glanach. Rozmawialiśmy z nią o Harrym Potterze to się przyznała, że jej ulubioną postacią jest Snape. Jako lektury nam dawała książki fantastyczne. Wszyscy byli w nią zapatrzeni jak w obrazek. Niestety, uczyła mnie tylko rok. :(

Odpowiedz
avatar uncool
11 13

A co jest z nim nie tak? Poza tym "naprawdę" pisze się razem ;)

Odpowiedz
avatar Banach
1 5

ubycher12 czy nie chodzi czasem o miasto powiatowe na S? Pytam bo pamietam z czasow podstawowki ze dosc czestym zwyczajem bylo insuinowanie ze ktos chodzi do 5 zeby go obrazic. Jerzeli o to miasto chodzi to ja akurat do 1 chodzilem. ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2011 o 11:28

avatar konto usunięte
1 1

Banach czyżby chodziło Ci o prze"piękną" stolicę Kociewia? witam sąsiada w takim wypadku ;P

Odpowiedz
avatar pinslip
0 0

u mnie się mówiło o "szóstce", jak się komuś chciało dopiec, także to chyba całkiem normalna praktyka ;)

Odpowiedz
avatar syzora
2 2

Za to u mnie w mieście jest taka "dziesiątka", mimo iż ta szkoła numeru nie ma wcale. Widać w wielu miastach jest taki "zwyczaj". ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
25 29

Tak mi się skojarzyło.... Nowa nauczycielka geografii przychodzi do klasy na lekcje i mówi: - Dzisiaj porozmawiamy o tym, co to jest globus. Klasa na to chórem: - Sp*******j, ty stara k***o! Nauczycielka rozpłakała się, wybiegła z klasy i poszła do dyrektora. - Koleżanko - mówi dyrektor. - Ja pani pokażę, jak należy z nimi postępować. Po chwili dyrektor wchodzi do klasy i zaczyna: - Cześć, małe sku******y! - Czołem, łysy ch**u! - Dzisiaj będzie o tym, jak się zakłada kondoma na globus. - Na globus? - dziwi się klasa. - A co to jest globus? - Od tego właśnie zaczniemy.

Odpowiedz
avatar daszek
9 9

Brawo panie kolego. Przyszłością szkolnictwa mógłbyś być mój drogi. Aż zachciało mi się cofnąć w czasie do tych beztroskich lat...

Odpowiedz
avatar Satrina
6 6

Niektórzy rodzice są co najmniej dziwni... Jak nauczyciel potrafi zainteresować uczniów tematem to zaraz coś im nie pasuje. U mnie taka szkoła jak z twojej historii to potocznie "ósema":P choć w rzeczywistości ma inny numer:P

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2011 o 14:46

avatar konto usunięte
0 0

A u mnie w mieście trzynastka, ale już zmienili :D

Odpowiedz
avatar juanaa
-2 4

Z ostatnich słów Ubychera wnioskuję, że ma żal do chłopaka, bo pewnie "nakablował" mamusi. Ja jednak myślę, że był on tak zafascynowany lekcją, że z entuzjazmem opowiedział o niej mamie. Ta pewnie zrobiła się zazdrosna i stąd cały cyrk. Wydaje mi się, że większość dzieci nie jest aż tak dwulicowa i perfidna.

Odpowiedz
avatar ubycher12
12 12

Nie, nie, nie! Opacznie to zrozumiałaś! Wyciągnąłem wnioski identyczne do twoich. Syn PM na pewno się nie poskarżył tylko na bank właśnie "z entuzjazmem opowiedział o niej mamie". Co do tego nie mam wątpliwości ;)

Odpowiedz
avatar Tyryryry
3 5

Zazdroszczę twoim (przyszłym) uczniom nauczyciela :D W moim gimnazjum jest jedna nauczycielka, która chce coś przekazać i naprawdę umie uczyć. Reszta ogranicza się do: ,,Zróbcie notatkę, ja idę na chwilę na zaplecze, muszę coś zrobić" i wychodzi, najczęściej palić -.-

Odpowiedz
avatar vonKlauS
19 19

"zaakceptowane przez Ministerstwo". Zabrzmiało jak na wykładach prof. Umbridge;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 grudnia 2011 o 16:43

avatar floxanna
0 0

Ubycher, o ile Twoje metody nauczania są moim zdaniem rewelacyjne, o tyle… Cóż, przestaje mnie dziwić, że dzieciaki nie umieją pisać poprawnie po polsku, skoro przyszły pan polonista w niemal każdym zdaniu popełnia jakiś błąd :D Ale przyznam, że z dwojga złego lepszy absolwent popełniający błędy językowe, ale MYŚLĄCY, niż ktoś, kto co prawda formę wypowiedzi zachowuje poprawną, za to treść nadaje się do spuszczenia w kiblu.

Odpowiedz
Udostępnij