Gdy zaczynałem studia poznałem pewnego chłopaka, dajmy na to Darka, z którym byłem w grupie. Darek, chłopak bardzo imprezowy, po około 2 miesiącach roku akademickiego przestał pojawiać się na uczelni, jednak na imprezy zawsze przychodził. Jak łatwo się domyśleć bardzo szybko został on skreślony z listy studentów, ale wciąż niepodzielnie pełnił dla nas funkcję "starosty od imprez". Jakoś po pierwszej sesji na którejś kolejnej libacji padło pytanie:
- Darek, jesteś z drugiego końca Polski, studia rzuciłeś już dawno, nigdzie nie pracujesz, co ty właściwie jeszcze robisz w Krakowie?
- No bawię się!
- A skąd masz na to kasę, jak nie zarabiasz?
- A bo to muszę rodzicom mówić, że rzuciłem studia?
Tak. Darek co najmniej do czerwca nie uświadomił rodziny, że nie zamierza dążyć do uzyskania dyplomu, ale ochoczo brał od nich pieniądze na imprezy. Na drugim roku już go nie spotkałem - nie wiem co się z nim dzieje.
Nie on jeden. Moja była współlokatorka tak samo robiła. I wielu, wielu innych, o których słyszałam od znajomych. Zresztą brat mojej byłej współlokatorki też. Taka rodzinna tradycja chyba.
OdpowiedzStary sposób. Ja znałam dziewczynę, która co najmniej przez 3 lata tak kantowała, była na kilku kierunkach, których nie kończyła i cały czas mieszkała w akademiku. Na ostatnim roku zanim ją wywalono, nawet nie studiowała. Jakim cudem kierowniczka ją przepuściła - nie mam pojęcia, może dzięki temu, że dziewczyna trzymała się (czyt. imprezowała) z ludźmi z RUSS. Nikt nic nie wiedział, nawet współlokatorzy bo regularnie wychodziła "na zajęcia". Można? Można. Ale po co...
OdpowiedzZnajoma miala w sasiednim pokoju wynajmowanego mieszkania dwoch takich typkow. Oficjalnie - zaoczni na WAT, naprawde - siedza i sie obijaja [tj obijali, bo to bylo rok temu], na uczelni nie byli wiecej niz 5 razy. Tak tez mozna, ale mi by bylo wstyd tak pasozytowac.
OdpowiedzZnajoma mojej siostry na 3 roku (czyli powinna pisać pracę licencjacką a potem jej bronić i dalej kontynuować studia, tyle że na magisterce) nie zdała, oczywiście nie poinformowała o tym swej rodzicielki. Pracy nie napisała, bo po co, skoro i tak nie zdaje? Jakiś czas później powiedziała matce, że jest na przedłużonym licencjacie (czy jakoś tak to nazwała, nie pamiętam dokładnie), a ona w to uwierzyła. A najlepsze jest to, że mieszka razem z rodzicami, więc jednak trochę trudniej ukryć tego typu sprawy przed nimi. Jak widać można...
OdpowiedzWidzę, że to zjawisko bardziej powszechne niż myślałam. Ja z kolei się zastanawiam - jak tak można? Jak młoda, silna, zdrowa osoba może żyć w tak pasożytniczy sposób? Nie czuje wyrzutów sumienia wobec pracujących rodziców, czy nie ma poczucia winy czy chociaż przyzwoitości?
Odpowiedz