Zawsze sądziłam, że opowieści o brudasach, śmierdzących i uciążliwych współlokatorach to jakieś bajki, jeśli nie wymyślone w całości, to przynajmniej mocno podkoloryzowane.
Błąd. Przedstawiam Państwu migawki z mojego życia. Proponuję tytuł "Ewolucja Wielkiej Stopy".
Impresja pierwsza: ja i Mój jedziemy do mieszkania z ogłoszenia o wynajmie. Drzwi otwiera Hagrid - wielki, zarośnięty, z masą kudłów i nieokrzesany, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Po pierwszych uprzejmościach można jednak dojść do wniosku, że jest miły i inteligentny - pierwsze wrażenie było zatem mylne. Egzotyczny typ urody, dziki i orientalny. Gitarzysta. Mieszkanie całkiem znośne, "nasz" pokój duży i słoneczny - bierzemy.
Impresja druga: po przeprowadzce chodzę po całym mieszkaniu i otwieram wszędzie okna, bo wciąż panuje zaduch. Ostatnie piętro, blisko nagrzanego dachu - to zrozumiałe. W toalecie znajduję dwa włosy łonowe. Wprowadza się nasza nowa współlokatorka. Wieczory spędzamy we czwórkę, robimy sobie nawzajem zakupy i docieramy się jakoś - sielanka. Hagrid opowiada nam o swoim uczuleniu na czosnek i żartuje, że jest wampirem. Znów znajduję włosy łonowe w toalecie. Hagrid często grywa na gitarze. Pod koniec września pyta, czy może pożyczyć proszek do prania, bo musi w końcu przeprać bieliznę.
Impresja trzecia: zaczyna się robić chłodniej, więc nieco rzadziej otwieramy okna. W mieszkaniu zaczyna trochę śmierdzieć. Odnoszę Hagridowi pożyczoną książkę, wchodząc do jego pokoju - jednocześnie odnoszę wrażenie, że coś tu szczypie w oczy. Hagrid wychodzi z domu tylko na uczelnię, nikt go nie odwiedza. Hagrid zachwyca się moimi gryzoniami i kupuje sobie chomika. Prosimy go o przyłożenie się do sprzątania strefy wspólnej: kuchni, łazienki, korytarza. Podłogę zamiata, gdyż nie wie, jak obsługiwać odkurzacz. Wydłuża godziny grania na gitarze.
Impresja czwarta: Grudzień. Gra na gitarze co dzień trwa do drugiej, czasem trzeciej w nocy. Hagrid chwali się, że nie wietrząc od miesiąca pokoju oszczędza na ogrzewaniu. Mówi również, że jako wampir jest nieśmiertelny i nie czuje zimna. Przy temperaturze -10oC wychodzi w samym t-shircie. Mówi także, że wampiry nie mogą się zbyt często moczyć. Na potwierdzenie swoich słów bierze kąpiel tylko w czwartki. Przed wyjazdem na ferie świąteczne prosi mnie o opiekę nad swoim chomikiem. Gdy, po jego wyjściu, zaglądam do klatki, chomik się nie rusza. Nie rusza się także po szturchnięciu. W klatce znajduje się sucha piętka chleba i trochę trocin. Piszę najbardziej niecenzuralnego SMSa w moim życiu. W końcu chomik wstaje jednak i przysysa się do podanego mu poidełka.
Impresja piąta: chomik zostaje u mnie, Hagrid po powrocie nawet nie zagląda, by zapytać, co u niego. Porzucona kruszyna dostaje nowe imię - i tak bym jej nie oddała. Cotygodniowa kąpiel zostaje uznana za zbyteczny luksus i zostaje zarzucona. Uczelnia prawdopodobnie również. Podczas rzadkich wyjść Hagrida wraz ze współlokatorką wchodzimy do jego pokoju, by choć na chwilę otworzyć okno - wstrzymujemy wówczas oddechy. Na ścianach pojawia się grzyb.
Impresja szósta: po jedynym sprzątaniu strefy wspólnej Hagrid przestaje z niej korzystać - nie wchodzi do kuchni ani do łazienki, przez korytarz przemyka chyłkiem. Nie korzysta - nie musi sprzątać. Z jego pokoju zaczyna dochodzić smród gnijących resztek, mieszający się z odorem niemytego człowieka i stęchlizny. Ja i współlokatorka spalamy dziesiątki kadzidełek, okadzając całe mieszkanie, aby dało się w nim wytrzymać. W naszych pokojach zimno, okna otwarte - lepszy mróz niż śmierć przez uduszenie. Mijają tygodnie, gdy nie możemy nawet zaprosić gości - umarlibyśmy ze wstydu.
Impresja siódma: po kilku miesiącach wegetacji do Hagrida przyjeżdżają w odwiedziny rodzice. Przed ich wizytą wychodzi na chwilę ze swej dziupli - łącznie wynosi sześć pękających w szwach, olbrzymich worów na śmieci, otwiera na oścież drzwi do swego pokoju. W całym mieszkaniu unosi się odór, przez który przenosimy się na balkon. Nie mówimy sobie nawet "cześć". Zaczynamy szukać innego lokum. Wpadam w paranoję, dostaję receptę na antydepresanty i leki uspokajające.
Impresja ósma: wyprowadzamy się kilka miesięcy przed końcem umowy. Zamiast słonecznego pokoju mamy teraz maleńką, ciemną kawalerkę w kamienicy, ale mieszkamy SAMI. Widmo rozprawy sądowej za zerwanie umowy i kilkutysięcznego długu jest cukierkiem w porównaniu do wizji pozostania tam choćby dzień dłużej. Chomik jedzie z nami. Współlokatorka wyprowadza się tego samego dnia. Po kilku tygodniach przyzwyczajam się do świeżego powietrza i odzyskuję chęć do życia.
Nie mogliście po prostu wypowiedzieć umowy, zachowując określony w jej warunkach okres czasu?
OdpowiedzNie. Nasza umowa nie przewidywała czegoś takiego i przeważnie tak jest przy umowach na relatywnie krótki czas określony (10 m-cy). Nawet, gdyby był taki zapis w umowie, to musi być z wyszczególnionymi sytuacjami, w których może dojść do wypowiedzenia umowy - no a nie wpadlibyśmy na pewno na to, by wpisać "smród i obrzydzenie". Tylko wówczas byłby on skuteczny. Dla umów na czas oznaczony nie przewiduje się natomiast w kodeksie cywilnym odgórnie jakiegokolwiek okresu wypowiedzenia, po prostu trzeba uregulować czynsz za przyszłe miesiące aż do końca umowy, jeśli chce się wcześniej wyprowadzić z lokalu. Oczywiście są sytuacje, w których można się wyprowadzić nawet z dnia na dzień, np. zagrożenie życia, ale u nas do tego nie doszło. Z właścicielem mieszkania mieliśmy niezłe przeboje i sporo czasu mu przeryczałam, dlatego w końcu nic się nie wydarzyło, tylko zatrzymał naszą kaucję, ale akurat z tym się liczyliśmy od początku.
Odpowiedz@szarri, nie miałam zielonego pojęcia o tym, zawsze mi się wydawało, że wszystkie umowy można rozwiązać, teraz poczytałam i faktycznie, jeśli chodzi o umowy najmu na czas określony, to jest tak jak piszesz.
OdpowiedzLoszinda: Jest coś takiego jak swoboda umów - możesz tam wpisać, że będziesz płacić pieniędzmi z Monopolu i jeśli druga strona podpisze, to jest to ok.
OdpowiedzDo szarri. Coś ściemniacie. Ja miałam umowę najmu na czas określony i wypowiedziałam umowę przed końcem najmu (po 2 miechach zamiast 10) i to przy pomocy radcy prawnego, więc o jakimś niedopatrzeniu prawnym nie ma mowy.
OdpowiedzO co chodzi z tymi włosami łonowymi? Że niby dwa włosy łonowe w łazience to zapowiedź apokalipsy? W każdej łazience można znaleźć jakiś włosek...
OdpowiedzWidzisz, niby tak, ale ja np. przed wyjściem z toalety zawsze sprawdzam, w jakim stanie ją zostawiam. Pozostawianie swoich łonowców na desce sedesowej to jednak przegięcie.
OdpowiedzTo samo chciałam napisać, done. Pokażcie mi tę krainę, gdzie włosy ludziom nie wypadają. Osoby łysiejące dałyby kupę kasy za możliwość zamieszkania tam.
OdpowiedzWspółczuję. Kilka lat temu sama przerabiałam podobną sprawę, tylko, że mnie wsparła właścicielka i wywaliła gościa. Tydzień wietrzyliśmy po nim pokój, potem był remont i dopiero wtedy dało się tam mieszkać. Dobrze że to już za Wam, będzie teraz tylko lepiej :)
OdpowiedzByć może gdyby u nas właścicielem była kobieta, byłoby inaczej. W tej sytuacji właściciel miał głęboko gdzieś to mieszkanie, czasem całymi dniami nie można się było do niego dodzwonić - wpłacaliśmy czynsz na konto i nic więcej go nie interesowało.
OdpowiedzU mnie szykuje sie podobna sytuacja, mam nadzieje ze tez mnie wlascicielka wesprze. Spytalam dziewczyne ktora mieszka z nami od stycznia, kiedy zamierza cokolwiek posprzatac we wspolnym domu. W odpowiedzi krzyk i zarzut kreowania problemow. Oj ale jestem zla. Chyba jej zepsuje swieta, taka mala zemsta:D
OdpowiedzI takie historie to powód mojej radości z faktu mieszkania w mieście z uczelniami wyższymi. Ja bym chyba po 2-3 tygodniach nerwowo nie wytrzymała. Współczuję takich przeżyć i życzę braku współlokatorów w przyszłości :)
Odpowiedzdobrze, że udało Wam się biednego chomika odratować :) a współlokatora nie zazwdoszcze. Pamiętam jak dziś zajęcia w przedszkolu - jak się myć, korzystać z mydła, szczoteczki do zębów itp. Widać, niektórzy powinni takie szkolenie mieć co roku lub nawet częściej i to z egzaminem !
OdpowiedzZ egzaminem praktycznym.
OdpowiedzBoże jak wy przeżyliście z takim knurem?? (bez obrazy dla knurów)Toż to przechodzi ludzkie pojęcie...
OdpowiedzWspółczuję traumatycznych przeżyć... A historia świetnie opisana. Brdzo podoba mi się Twój styl :)
OdpowiedzDziękuję :)
OdpowiedzNie można było Hagridowy powiedzieć, że w jego pokoju po prostu je*ie i jest to niekorzystne też dla was ? Mam tu na myśli rozmowę z nim w normalny sposób zachęcenie go do sprzątania. No, ale teraz mieszkacie w spokoju i świeżości :)
OdpowiedzNa tę istotę nie działały żadne słowa, prośby, aluzje, krzyki, (w kwestii grania na gitarze) walenie w ścianę - nic. Był oporny na wszystko. W szafce miał całą baterię dezodorantów, nówki sztuki, nieużywane - podejrzewam, że dostawał przy każdej okazji jako taką "sugestię"...
OdpowiedzZa ocalenie chomika moja niechęć do Ciebie przeradza się w sympatię. Nie zepsuj tego.
OdpowiedzWiem, że w którymś momencie przelała się czara goryczy i postanowiłyście ulotnić się z dnia na dzień, ale jakby zadziałać wcześniej można by poinformować właściciela o "warunkach sanitarnych uniemożliwiających mieszkanie" i zobowiązać go do rozwiązania problemu lub umowy - bez konsekwencji dla Was. Tydzień lub dwa formalności powinny wystarczyć. Zresztą nawet dziś można by domagać się zwrotu pieniędzy, za warunki sanitarne właśnie...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 grudnia 2011 o 9:52
Tydzień lub dwa formalności? Pertraktacje z właścicielem zaczęły się w lutym, w marcu znałam na pamięć każdy paragraf z kodeksu cywilnego dotyczący wynajmu czegokolwiek i innych sytuacji, które można by tu podciągnąć, a w kwietniu ostatecznie się wyprowadziliśmy. Zaopatrzyłam się w zdjęcia grzybów na ścianach itp. Właściciel mieszkania przez przedpokój przechodził na bezdechu, a i tak miał wszystko gdzieś. Przede wszystkim przez parę tygodni szukaliśmy innych lokatorów na nasze miejsce, ale nie było chętnych (ciekawe, dlaczego). Wbrew pozorom nie da się z dnia na dzień znaleźć mieszkania, więc cała akcja z wyprowadzką trwała bite dwa miesiące.
OdpowiedzI nic się nie dało podciągnąć czy po prostu olewał system?
OdpowiedzHistoria PORAŻAJĄCA, a do tego bardzo ładnie napisana :) Dziwię się tylko właścicielowi, że miał gdzieś to, co dzieje się w jego mieszkaniu - nie mówię tu o ciągłych "nalotach", ale mnie osobiście zabolałoby robienie chlewu z mojej własności. Nie wspomnę już o obniżaniu atrakcyjności takiego mieszkania w oczach potencjalnych najemców... Jeśli miał gdzieś "przyzwoitości" i poprawność stosunków międzyludzkich, to mógł chociaż pomyśleć w kategoriach marketingowo-materialistycznych :)
OdpowiedzDziękuję. Mnie też to dziwiło, bo tamten jeden pokój zmienił się po prostu w zagrzybioną i zapleśniałą pieczarę, a generalnie standard mieszkania był dość wysoki, może bez luksusów, ale wszystko było nowe lub fajnie odświeżone.
OdpowiedzBrałaś antydepresanty, bo twój współlokator był brudasem? Daj borze, żebyś w życiu prawdziwych powodów do depresji nie miała.
OdpowiedzOj miałam, "porządną" depresję z niewychodzeniem przez pół roku z łóżka też już zaliczyłam ;))) Współlokator jak współlokator, przeboje z właścicielem mieszkania przez ostatni miesiąc mnie doprowadziły do stanu ciągłej trzęsawki, niemożności skupienia na czymkolwiek, regularnych konsultacji z prawnikami itp. To nie były moje jedyne problemy w tym czasie, ale przelały czarę goryczy ;) W końcu nie wykupiłam tej recepty (dlatego tak sformułowałam zdanie), po prostu lekarz uznał, że by mi się przydały. Wiedziałam, że i tak się wyprowadzę i wszystko się uspokoi, przynajmniej na tym polu, więc wolałam już nie rozwalać sobie wątroby.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 grudnia 2011 o 15:14