Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tym razem o naszej piekielności wobec kumpla-ratownika. Na szczęście chłopak złoty, obdarzony…

Tym razem o naszej piekielności wobec kumpla-ratownika.
Na szczęście chłopak złoty, obdarzony ogromnym poczuciem humoru, szkoda, że już nie jeździ...
Miał ów koleżka pecha iście piekielnego do wyjazdów na pewną wioskę.

Sytuacja pierwsza: wezwanie poważne, rzekłbym, dramatyczne. Starszy pan znaleziony w łóżku przez rodzinę, nieprzytomny, toczący pianę... Cokolwiek by mu nie dolegało, nie wyglądało ani na grypę ani na hemoroidy.
Ruszyliśmy z kopyta, czyli na sygnale. Po przybyciu na miejsce zaopatrzyliśmy pacjenta godnie. Na szczęście okazał się być cukrzykiem, który przesadził z insuliną. Podanie dożylne cukru rozwiązało jego kłopoty. Uspokojeni pakujemy wóz do powrotu. Dla wyjaśnienia: w owych czasach jeździliśmy stareńkim jak torf Mercedesem typu "kaczka". Z przodu miejsce kierowcy i lekarza, między naszą kabiną a przedziałem "towarowym" ścianka z malutkim okienkiem.

Ja wsiadłem do przodu. Kierowca - siłą rzeczy - też.
A ratownik... kiedy otwierał tylne, rozsuwane drzwiczki, przypomniał sobie o pozostawionym w domu pacjenta kajeciku z kartami wyjazdu. Toteż niewiele myśląc zatrzasnął wrota i pognał po zeszyt. My z kolei, słysząc trzaśnięcie, spojrzeliśmy po sobie i odjechaliśmy.
Byliśmy już dobre 5 kilometrów od miejsca zdarzenia, kiedy przez radio zawołała nas dyspozytorka, pytając, czy czegoś nam nie brakuje...
Wyjaśniła. Zawróciliśmy. Pozbieraliśmy lekko nadąsanego kolegę i w zgodzie wróciliśmy do bazy.

Nieco więcej fochów wywołał u niego inny wyjazd, do tej samej wioski.
Ponieważ spieszyliśmy się do wezwania, B. nie zdążył w bazie spuścić żółtej. A było co spuszczać, bo zaraz po przyjściu walnął wieeeelką kawę.
Wizyta krótka, konkretna, wracamy.
Po drodze B. usilnie prosi o zatrzymanie gdzieś w lesie, bo mu mocz na komory mózgu uciska.
Ba, ale gdzie?
Droga równa jak mózgowie polityka, nawet wyższa trawa jest przez lokalesów traktowana jako las...
W końcu, widząc, że koleżka istotnie nabiera żółtej barwy na całym ciele, kierowca stanął w polu.
B. wysiadł, stanął za karetką i z wyrazem nieziemskiej ekstazy zaczął się pozbywać balastu.

W tym momencie ujawniła się piekielność kierowcy: mrugnął do mnie i cichaczem odjechał jakieś cztery metry.
Tym samym zrobił kumplowi klasyczną wystawkę...
Po jednej stronie B., oddający się nadal z lubością zrzutowi paliwa, po drugiej stronie drogi przystanek PKS, na którym wszystkie miejscowe gospodynie podziwiają nieoczekiwane widoki.
Biedaczysko, jak tylko się zorientował, że jest obiektem ocen i zakładów, w panice ogarnął rozchełstaną słabiznę i nadal mocując się z rozporkiem pogalopował do karety w tempie, które dawało mu fory na Wielkiej Pardubickiej.
Tak to jest mieć piekielnych koleżków.

służba_zdrowia

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar zaszczurzony
25 25

Czyli widzę nie tylko naz zespół robi sobie kawały :P

Odpowiedz
avatar Dysfolid
8 10

Opowiesz?

Odpowiedz
avatar zaszczurzony
15 15

Mam opowiedzieć jakie kawały sobie robimy? Są troche niesmaczne ;)

Odpowiedz
avatar Altec
8 10

Takie są najlepsze :D

Odpowiedz
avatar TrissMerigold
9 9

Popłakałam się ze śmiechu i żałuję, że można dać tylko jeden plus :D Tego mi było dziś trzeba, porcji śmiechu :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 14

Dobra narracja, dobra historyjka, dałabym dwa, ale nie mogę. :(

Odpowiedz
avatar Arielka
5 9

o, matko, ja też się popłakałam :D haha, dałam dwa plusy :) jeden na wylogowaniu :P

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

Zawsze do usług :) I dziękuję.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 listopada 2011 o 22:26

avatar Dysfolid
5 5

michu ty draniu!;)

Odpowiedz
avatar kiniaas007
7 9

Widać, ze w każdym facecie jednak dziecko drzemie ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 listopada 2011 o 23:26

avatar erystr
8 8

i dziwisz sie że już nie jeżdzi ? xD

Odpowiedz
avatar kalipso
6 6

Hej zaszczurzony i michu2606xyz nie dajcie się prosić. Opowiedzcie coś jeszcze!

Odpowiedz
avatar TrissMerigold
1 3

Zaszczurzony, michu2606xyz nie dajcie się prosić :) Zatrzepotać rzęsami i zapodać uśmiech numer 5 na poparcie prośby? ;P

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 grudnia 2011 o 16:44

avatar karoshi
3 3

Druga czesc opowiesci przypomniala mi wspomnienie sprzed kilkunastu juz lat :) Jechalismy sobie przez Polske ,byla wiosna,zimny poranek cos przed 5 czy 6 rano. Siusiu musialam zrobic ,wiec facet zatrzymal sie przy jakims przystanku PKS (lepsze to niz toalety w tamtych czasach ),bylam zaopatrzona w "tutki" dla dziewczyn ,wiec tylka wystawiac na wiatr nie potrzebowalam :) Pozbywalam sie balastu z pecherza na luzie ,kiedy zobaczylam ,ze moj facet prawie pada ze smiechu na pobocze , odwracam glowe ,a tam zebralo sie kilku miejscowych ,pewnie do pracy mieli jechac pierwszym transportem, i gapia sie to na mnie -to na mojego faceta i widac ,ze nie ogarniaja sytuacji :)Swoje skonczylam ,rozporek zapielam,panow pozdrowilam ,a "tutke" wrzucilam dyskretnie do kosza,ich miny byly bezcenne :)

Odpowiedz
avatar jakubrz
1 1

nie potrafię przeczytać Twoich historii na raz, po prostu w pewnym momencie muszę przerwać bo przez łzy ze śmiechu nic nie mogę zobaczyć :].

Odpowiedz
Udostępnij